środa, 14 października 2015

Rozdział XXIX






   Bełchatów, ulica Roweckiego 18

Kilka dni później

Majka kurczowo trzymała walizkę w lewej dłoni, a torebkę w prawej.
 - To już wszystko? - Zapytał Michał patrząc na ukochaną. Winiarski wziął pakunki od dziewczyny i zapakował je do swojego bagażnika. Panna Ludwiczak oddalona myślami zupełnie gdzie indziej dopiero po chwili usłyszała głos siatkarza.
 - Tak, tak. - Odparła.
 - Zobaczysz będzie super! - Zawołał entuzjastycznie nastawiony.
 - Jasne, jasne. - Rzuciła sarkastycznie niebieskooka.
 - Musisz zacząć się przyzwyczajać. - Przypomniał jej Michał.
 - Wiem, słyszałam to już setki razy. - Odpowiedziała patrząc w dal przez okno samochodu. Siatkarz zrezygnował z dalszej rozmowy. Po niedługiej przejażdżce samochodem byli już na miejscu. Oczom Majki stanął jednopiętrowy dom niezwykle uroczy z drewnianymi elementami i zaniedbanym ogrodem. Wysiadła z samochodu i ruszyła w stronę furtki.  W tym czasie Michał wyjął walizkę i wszedł do domu za ukochaną.
 - Ogarnąłem tu trochę. - Przyznał dumny z siebie. 
 - I tak wszystko pozmieniam, już moja w tym głowa. - Rzuciła i posłała mu diabelskie spojrzenie.

   Bełchatów, ulica 1 Maja

Dzwonek od mieszkania panny Tul i Ludwiczak zadzwonił.  Nina, która nie spodziewała się żadnych gości z przerażaniem ruszyła w kierunku drzwi. -"Mam nadzieję, że nie rodzice" - Myślała w duchu. Otworzyła powoli drzwi i zobaczyła swojego chłopaka we własnej osobie.
 - Co Ty tu robisz?! - Krzyknęła ze szczęścia.
 - Wróciłem! - Odpowiedział jej równie wesoło i załapał ją za talię.
 - Nic nie mówiłeś gnojku! - Rzuciła, gdy wyrwała się z powitalnego pocałunku.
 - Tak zwana niespodzianka. - Powiedział z błyskiem w oku. Po chwili powitanie w holu przerwał im pies Niko.
 - Niko mój kumplu! - Karol podszedł do psa. Poczochrał go po jasnym łebku, na co szczeniak odpowiedział podniesioną łapą do góry.
 - A pies to, co też niespodzianka? - Zapytała Nina, oczekując wyjaśnienia.
 - Pies to prezent, a właściwie będzie nasz wspólny. Potrzebujesz jakiegoś zwierzaka, a nie w kółko praca, dom, praca, dom. - Rozrysował jej schemat Kłos.
 - Uduszę Cię kiedyś wiesz? - Powiedziała i spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami.
 - Nie musisz mnie dusić.. Tylko... Tylko mnie kochaj. - Rzucił Wąski.

   Bełchatów, ulica Roweckiego 18

 - O cholera! Już po 7:00! - Zapiszczała Majka, gdy zerknęła na zegarek stojący na jej szafce obok łóżka w sypialni. Druga część łóżka była już pusta. Michał najwidoczniej już wstał. Blondynka w błyskawicznym tempie wyskoczyła z Krainy Snu i pobiegła do szafy. Zaczęła kopać w strefie ubrań do pracy. Sprawnie wyciągnęła luźniejszą granatową sukienkę, a do tego dorzuciła kremowy, obcisły żakiet. Nagle jej oczom ukazał się Winiar.
 - Czemu mnie nie obudziłeś?! Jestem już spóźniona! Słyszałeś?! Spóźniona!!! - Warknęła złością na chłopaka.
 - Słyszałem, nie denerwuj się tak... Poza tym tak słodko spałaś... - Rzucił, co rozwścieczyło ją jeszcze bardziej.
 - Słodko spałam?! Wiesz, gdzie to teraz mam?! – Ten jej głosu nadal był podniesiony. Michał spuścił wzrok ze zrezygnowaniem.
 - Przepraszam no... To nasz pierwszy wspólny poranek... - Przyznała zawstydzona - Ale to Ty go spieprzyłeś. - Rzuciła i zbiegła schodami na dół. Winiar ruszył za nią.
 - Właśnie robiłem nam śniadanie. - Rzucił Misiek.
 - Jasne, jasne. - Powiedziała Majka i w przelocie zjadła pół ogórka, którego z trudnością wepchnęła do ust. Chwyciła czarną torebkę i szarą teczkę.
 - A Ty gdzie pędzisz? - Spytał zdezorientowany Misiek.
 - No do biura... Robota czeka... - Odpowiedziała.
 - No, ale w Twoim stanie tak bez śniadania? - Zapytał brunet. 
 - Lunch zjem w pracy. Pa! - Rzuciła na pożegnanie i wychodząc niechcący trzasnęła drzwiami.

   Bełchatów, Hala Energia

   Michał szedł ze swoją sportową granatową torbą u boku w kierunku hali. Chociaż nie mówił tego głośno to cieszył się na samą myśl, że już zaczynają się treningi przygotowawcze do sezonu 2015/2016. Spotkania z kolegami, wyjazdy za granicę. Martwił się też jak pogodzi to wszystko ze związkiem jego i Majki, z przyjściem na świat ich dziecka. Jednakże bardzo martwił się o dziecko. Majka w ogóle nie wydawała się przejmować faktem, że jest w ciąży. Nie oszczędzała się w pracy, pracowała na nadgodzinach i jeszcze ten cały wyjazd do Sztokholmu. Michał wiedział, że musi zdecydowanie zabronić jej tego wyjazdu. Tuż przed wejściem na halę Michał spotkał Karola.
 - Cześć stary. - Zawołał Michał.
 - Witaj starcze. - Odpowiedział mu Kłos.
 - Zaraz Ci wjebie. - Rzucił ze śmiechem Winiarski.
 - Czekam. - Odparł blondyn. W tej chwili Michał przerzucił granatową torbę jednak chybił, nie trafił Karola.  Zielonooki uciekł przez srebrne barierki na drugą stronę. Siatkarze zaczęli się gonić. Wąski rzucił swoją białą torbę i trafił w ramię Winiara. Ten drugi zaś, oddał ponowny traf i tym razem się udało. Karolowi oberwało się w tyłek.
 - No na litość Boga, chłopacy! - Rzucił Falasca - Czy wy macie wciąż po pięć lat?! - Dorzucił i niemal tłumił łzy śmiechu w oczach.
 - Yyy, to on zaczął. - Zaczął wyjaśniać Karol i wskazał palcem na starszego kolegę.
 - Mniejsza z tym, obaj na halę. Po pięćdziesiąt pompek na rozgrzewkę! - Powiedział ze satysfakcją.

   FOLK DESIGN, Bełchatów

 - Katarzyna spotkanie z analitykami o 12:00, tak? - Chciała upewnić się Majka.
 - Tak, Pani Dyrektor. - Odpowiedziała asystentka.
 - To się wyrobię. - Spojrzała na zegarek Dyrektorka.
 - Pani Dyrektor, co przynieś na lunch? - Zapytała Kasia.
 - Tak wcześnie? - Zauważyła niebieskooka.
 - Mówiła pani wcześniej, że nie jadła śniadania.
 - Aa, tak faktycznie. Wiesz, co dzisiaj to może sałatka z tuńczykiem. - Rzuciła Dyrektorka znad biurka.
 - Oczywiście, to ja przyniosę. - Odpowiedziała Pawlikowska
 - Katarzyna, najpierw ksero. - Upomniała ją pracodawczyni. Szatynka wróciła się po dokumenty i wyszła z gabinetu. Dyrektorka wyszła z gabinetu i zerknęła na swoich podopiecznych w pokoju obok. Wszyscy pilnie przerzucali dokumenty albo robili coś pilnie na komputerach.
 - Anna, proszę Cię na chwilę i Roberta też. - Majka wykonała charakterystyczny ruch ręką. Oboje podeszli do Dyrektorki.
 - Słuchajcie jedno z was musi iść ze mną na spotkanie z analitykami, kto zajmował się tym projektem? - Zapytała panna Ludwiczak.
 - No ja. - Przyznał Robert.
 - Świetnie idziesz ze mną. A Ty Anka to zestawienie do Działu Finansów proszę na dziś. Pilne. - Rzuciła krótko i razem z Robertem wyszli na spotkanie.

   Bełchatów, ulica Roweckiego 18

 - Widzisz mamusia już jesteśmy. - Powiedziała Dagmara patrząc przez okno taksówki na dom. Pani Ewa Stęplewska zapłaciła taksówkarzowi za usługę i obie z Olkiem wyszły, targając po walizce.
 - Przegonimy ich szybciej niż im się wydaje. - Zapowiedziała Ewa, matka Dagmary.
 - Oczywiście mamusiu. Zobaczysz tej gówniarze się odechce i jemu też. - Dorzuciła swoje brunetka. Chwyciła Olka za rękę i ruszyły w kierunku domu. Brunetka wpisała kod do domofonu, który doskonale znała. Obie kobiety z dzieckiem u boku weszły do domu.
 - To tak mamo, zajmij pokój na parterze obok salonu, ten jednoosobowy. A ja będę mieć pokój z Olkiem, tam gdzie kiedyś miał. - Rzuciła Dagmara.
 - Jasne córcia. - Pani Stęplewska weszła do swojego nowego pokoju i już zaczęła się rozkładać - Podoba mi się. - Stwierdziła po chwili. W tym czasie Dagmara wtachała swoją walizkę i torbę Olka na górę.
 - Pamiętasz Oli, Twój dawny pokój? - Spytała zadowolona.
 - Pamiętam, a naprzeciwko miałaś pokój Ty z tatą. - Przypomniał sobie chłopiec.
 - Kochanie teraz, będziemy mieć ten pokój razem. Jest duży, więc się zmieścimy. - Podeszła i przytuliła syna.
  
         W tym czasie nieświadoma niczego Majka podjechała koło bramy swoim czarnym volvo. Było już przed 17:00, czyli normalna pora po zakończeniu pracy. Wysiadła z samochodu, zabierając torebkę z przedniego siedzenia. Wykonała kilka kroków na swoich wysokich granatowych szpilkach i znalazła się przy furtce. Wpisała kod do domofonu. Furtka po lekkim pchnięciu otworzyła się. Panna Ludwiczak otworzyła drzwi od domu.  Na wieszaku wisiały nieznajome jej kurtki i płaszcz. Drzwi były pootwierane na oścież do każdego prawie pokoju.
 - Michał już wróciłeś? - Zapytała, a jej głos rozległ się po wielkim salonie. Dagmara słysząc na górze znajomy jej głos, zeszła po schodach.
 - Witaj kochana. - Rzuciła i skinęła jej głową.
 - Co Ty... Co Ty tu robisz? - Zapytała zaskoczona Majka.
 - Jakby Ci to powiedzieć... Mieszkam tu. - Na twarzy pojawił się wyraz triumfu.
 - Przecież po rozwodzie dom został zapisany na Michała. Prawnie. - Odpowiedziała blondynka.
 - Majeczko... Musisz się jeszcze wiele nauczyć. To ja kończyłam studia prawniczo-administracyjne, a Ty tylko marketing. Mam większe pojęcie, co do posagu małżeńskiego. - Powiedziała z pogardą. Niebieskooka nie chcąc się denerwować ściągnęła niewygodne obcasy i kurtkę. Zupełnie się nie kontrolując pogładziła się po brzuchu.
 - Przytyłaś. - Skomentowała Dagmara.
 - A no wiesz, wpieprza się za dużo. - Rzuciła panna Ludwiczak. Chwilę później do domu wrócił po treningu Michał.
 - Cześć kochanie. Jak się czujesz? - Powiedział Michał wchodząc do domu.
 - Hej, gości mamy. - Odpowiedziała sądząc po tonie głosu zła Majka. Siatkarz spojrzał dziwnym wzrokiem na ukochaną.
 - Gości? - Zawołał zaskoczony.
 - Twoją ex i ex teściową. - Rzuciła rozdrażniona blondynka. Winiarski wszedł do salonu połączonego jednocześnie z kuchnią. Przy kuchence kręciła się Ewa Stęplewska wraz ze swoją córką Dagmarą.
 - O, cześć Michaś. - Przywitała go z uśmiechem pani Ewa.
 - Dzień dobry. - Rzucił oschle Michał - Co wy tu robicie? - Dodał bez emocji.
 - Jako małżeństwo dom był nasz wspólny i nie myśl, że tak szybko Ci go oddam. - Zabłysnęła intelektem Dagmara.
 - Wedle wyroku sądowego. Dom należy do mnie. - Odpowiedział Michał.
 - To ja skończyłam studia prawnicze, Michał. Ja będę walczyć o ten dom. Na razie was nie wyganiam, ale kto wie... - Brunetka nie dokończyła zdania.
 - Pożałujesz. Ja ci go na pewno nie oddam. - Rzucił niebieskooki.

   Bełchatów, ulica 1 Maja

   Nina, która niedawno wróciła z pracy, kompletnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Zazwyczaj, gdy wracała z pracy to pierwsze, o czym myślała, to żeby ugotować obiad dla swojej ciężarnej przyjaciółki. A teraz? Teraz pusto wszędzie, nie ma się, do kogo odezwać. Nawet gotowanie dla niej samej nie ma sensu. Po co ma stać przy garnkach godzinę albo i więcej? Skoro może zjeść tani, szybki obiad na mieście po pracy. Z radością patrzyła teraz na psa, którego podarował jej Karol. Gdyby nie Niko, to siedzenie tu nie miałoby najmniejszego sensu. Nagle telefon szatynki zabrzęczał melodią dzwonka. Zielonooka szybko chwyciła telefon, na którym pisało "Karol dzwoni".
 - Hej kochany. - Rzuciła powitalnie.
 - Cześć myszko. Co u Ciebie? - Powiedział Kłos.
 - Super... Wiesz? Naprawdę. Mam tyle zajęć! Codziennie mam około 10 klientów w pracy. Potem przychodzę do domu, pełnym życia, w którym czeka na mnie tylko pies, ale poza tym nic ciekawego. - Odpowiedziała sakralnie.
 - Czyli do dupy? - Chciał się upewnić Wąski.
 - Nawet gorzej. Poniżej dupy. - Odpowiedziała Nina.
 - Czuję się trochę winny. W kółko mnie nie ma ledwo, co wróciłem z Japonii, a teraz znów jestem na zgrupowaniu przed Mistrzostwami Europy. - Odpowiedział Karol.
 - No co Ty! Wiedziałam, co brałam. Chłopak siatkarz, zero czasu na życie prywatne. - Rzuciła starając się go pocieszyć panna Tul.
 - Brakuje Ci Majki. - Trafił w sedno.
 - No, cholera! Nawet nie wiesz jak bardzo! Nie mam, kogo kontrolować. Była takim moim... Małym Dużym Dzieckiem. Właściwie dwa w jednym, bo ona jest duża, a jej dziecko małe. - Powiedziała Nina.
 - Hahaha! Majka by była zapewne zachwycona, że obrabiamy jej tyłek. - Wybuchnął śmiechem chłopak.
 - Z pewnością. - Rzuciła zielonooka.

   Bełchatów, ulica Roweckiego 18

Zbliżała się pora kolacji. Dagmara wraz ze swoją matką opanowały już kuchnię.
 - Pójdę pomóc Oliemu w lekcjach i go przyprowadzę na kolacje, mamo. - Powiedziała Dagmara do matki. Tym samym w kuchni została tylko pani Ewa, Michał i Majka. Siatkarz podszedł do lodówki, otworzył ją i zaczął rozmyślać nad dzisiejszą kolacją.
 - Co dziś jemy? - Rzucił w stronę Majki.
 - Ale bym zjadła... - Majka rozmarzyła się na chwilę.
 - Co takiego byś zjadła? - Michał, który był zawsze na każde zawołanie swej dziewczyny, od razu poczuł chęci do działania.
 - Śledzie bym zjadła... - Poczuła ogromną zachciankę blondynka.
 - Śledzie? Przecież Ty nie lubisz, zawsze powtarzałaś, że za tłuste są dla Ciebie. - Stwierdził brunet.
 - Ale nie w oleju, tylko w occie. - Rzuciła niebieskooka. Pani Ewa zaczęła przyglądać się uważniej zakochanym.
 - No dobra, idę do sklepu po te śledzie. Tu na rogu jest czynne do 20:00, chyba zdążę. - Powiedział Michał, patrząc na zegarek. Pobiegł do holu i chwilę później wyszedł.
 - Też miałam takie zachcianki, jak byłam z Dagunią w ciąży. - Przypomniała sobie Stęplewska. Oczy Majki powiększyły się niemal dwukrotnie.
 - Kochanie, to już widać. Który miesiąc? - Spytała kobieta.
 - 14 tydzień. - Rzuciła cicho niebieskooka.
 - Gratuluję. Jestem zaskoczona, że Dagusia tego nie zauważyła. - Wyznała kobieta ze zdziwieniem.
 - Powie jej pani? - Zapytała niebieskooka.
 - Wiesz co? W sumie to na razie nie będę jej nic mówić. Jestem ciekawa, jak się dowie i kiedy. - Rzuciła starsza blondynka. Majka wyciągnęła z lodówki żółty ser, pomidora i sałatę. Zrobiła cztery średniej wielkości kanapki dla Michała. Kiedy Dagmara wraz z Olkiem zeszli na kolację, Michał wrócił ze sklepu.
 - Proszę. - Rzucił do Majki podając torebkę foliową.
 - Wiesz, zjem na górze. - Odpowiedziała Majka, wzięła sztućce i w błyskawicznym tempie opuściła pomieszczenie pełne ludzi. Michał wziął talerz z kanapkami i poszedł na górę, za ukochaną.
 - Co jest? - Zapytał, wchodzą do ich sypialni.
 - Zamknij drzwi. - Upomniała go oschle Majka, która otworzyła już słoik śledzi i dojadała do tego świeże pieczywo. Winiar wrócił się i zamknął drzwi.
 - Twoja była teściowa się domyśliła. - Rzuciła puste hasło niebieskooka.
 - Domyśliła? - Michał, który po godzinie 20:00, nie myśli racjonalnie, nie mógł domyślić się tej banalnej prawdy.
 - No, że w ciąży jestem, no... - Majka wkurzyła się.
- Przecież i tak by się wydało. Powiedział bez emocji Michał.
 - Słucham?! Wiesz co? Wcale mi się ten teatrzyk nie podoba! - Majka zaczął ogarniać gniew.
 - Mi też nie, ale nie mogę ich tak po prostu wyrzucić. Oli tu jest. A ten dom, tak faktycznie jest mój i Dagmary, więc wiesz... - Uciął Winiar.
 - To może do łóżka też ją zaprosimy?! - Niemal krzyknęła Majka, ale szybko spuściła ton głosu.
 - Majuś... - Zaczął słodzić ukochanej Michał.
 - Mam gdzieś te Twoje mydlane oczka. - Rzuciła krótko i odwróciła się do niego plecami.

                                                                                                  
    - Dagunia idziesz się teraz myć? - Zapytała córkę pani Stęplewska.
 - Najpierw Oli się myje, mamo. - Przypomniała jej brunetka.
 - To ja idę kosmetyczki poszukać swojej. - Powiedziała starsza kobieta. Dagmara wraz z Olim, nie pukając do łazienki otworzyli drzwi.
 - Aaaaaaa! - Zapiszczała Majka, która była w samej bieliźnie. Na szczęście Oli nie widział tego przedstawienia, tylko sama Dagmara. Pech chciał, że Winiarska zauważyła widoczny już brzuch Majki.
 - Ty w ciąży jesteś? - Oczy Dagmary niemal trzykrotnie większe patrzyły na brzuch blondynki.
 - Wypieprzaj mi stąd, natychmiast! - Majka już porządnie wyprowadzona z równowagi. Dagmara zamknęła drzwi i gdy Michał przybiegł pod łazienkę, tamta siedziała już w salonie na dole.
 - Majka, co się dzieje? - Zapytał zmartwiony.
 - Twoja ex wdarła mi się do łazienki. - Rzuciła oschle Majka.

   Następnego dnia rano Majka wstała sprawnie jak zwykle założyła białą koszulę i czarną spódniczkę, uzupełniając to czarnym żakietem. Michał, który dbał o samopoczucie ukochanej był już w kuchni przygotowując śniadanie.
 - Nie musiałeś. - Powitała go na dole Majka.
 - Jakbym nie wstał, nic byś nie jadła. - Zwrócił jej uwagę.
 - Bardzo możliwe. - Rzuciła niebieskooka. Winiar podsunął jej miskę mleka z muslii i jabłko na drogę.
 - Przepraszam za wczoraj. Poniosło mnie. - Powiedziała, jedząc śniadanie.
 - Trochę to niezręcznie wyszło, ale nie rozpamiętujmy tego. - Powiedział i pocałował ją w czoło. W tej chwili słychać było tupot po schodach. Na dół zszedł Oli wraz z Dagmarą.
 - Już Ci robię śniadanie, synek. - Rzuciła i podeszła do lodówki. Oli zajął miejsce na stole naprzeciwko Majki.
 - To prawda, że będziecie mieć dzidzię? - Wypalił chłopiec.  Włosy na głowie Majki niemal stanęły dęba.  Z kolei Misiek zrobił wielkie oczy i nie wiedział, co powiedzieć.
 - Oli, pogadamy jak wrócisz ze szkoły, dobrze? - Rzucił Winiar.
 - Dobrze, tato. - Odpowiedział beztrosko chłopiec. Majka zjadła śniadanie, wrzuciła jabłko do torebki i pożegnała całe towarzystwo.

   FOLK DESIGN

 - Pani Dyrektor! - Katarzyna, która była na drugim końcu korytarza biegła  w stronę Majki.
 - Kasia? Co się stało? Indeksy spadły? - Wystraszyła się dyrektorka.
 - Nie! Wywiesili listę, kto jedzie do Sztokholmu! - Powiedziała Pawlikowska. Serce Majki zamarło na chwilę.
 - Iii? - Dyrektorka z niecierpliwością czekała na odpowiedź.
 - Jedziemy! Pani Dyrektor, jedziemy! - Zapiszczała Katarzyna i rzuciła się w objęcia do szefowej.
 - Rany Kasiu! Tak się cieszę! - Zawołała radośnie Majka.
 - To już za dwa tygodnie! - Rzucała się asystentka.
 - Czeka nas perfekcyjne przygotowanie Katarzyna. - Rzuciła służbowo Majka.
 - Tak jest Pani Generał! Pfff.. Znaczy Pani Dyrektor. - Kasia przyjęła zlecenie.

   Salon fryzjerski

 - W kółko patrzysz w ten telefon. - Skomentował wreszcie Stempel.
 - Martwię się... Majka nic się nie odzywa... - Odpowiedziała Nina.
 - Jest już duża i ma faceta, niech on się o nią martwi. - Zauważył Stempel.
 - Ale ona jest moja... - Nina nie kontrolowała tego, co mówi. Stempel zmierzył pracodawczynię zdziwionym wzorkiem.
 - Czy ja o czymś nie wiem? - Rzucił.
 - Nie, nie zmieniłam orientacji. - Skarciła go szefowa.
 - Idziemy na kebaba, Oktawia się zajmie salonem, mamy przerwę, godzinę teraz. - Zaproponował Stempel.
 - No jasne, wyjdźmy w końcu gdzieś. - Stwierdziła zielonooka i oboje wyszli z salonu. Szli razem ulicą, mijając ulubiony sklep spożywczy, w którym często kupują pączki lub drożdżówki oraz mijając kwiaciarnię.
 - Może zadzwonię do niej? - Rzuciła szatynka.
 - No możesz. - Opowiedział Stempel. Nina wykręciła numer do przyjaciółki. Jeden sygnał... Drugi... Trzeci...
 - No hej kochanie. - Usłyszała znajomy jej doskonale głos.
 - Część mycha, co się nie odzywasz? - Rzuciła panna Tul.
 - Zajęta jestem, czasu nie mam. Ej wiesz co? Kończę robotę dziś o 15:00 już. Może wpadnę do Ciebie do salonu. Pogadamy. - Zaproponowała Majka.
 - No jasne. Z przyjemnością, czekam w takim razie Pani Dyrektor. - Powiedziała do telefonu Nina.
 - Okej. Pa. - Usłyszała pożegnanie Majki. Nina nim sie obejrzała, a razem ze Stemplem znaleźli się przy budce.
 - Dwa kebaby. Z tym, co zawsze. - Złożył tradycyjne zamówienie chłopak.

   Dwie godziny później, ulica Roweckiego 18

DING!! DONG!! W całym domu rozległ się dźwięk domofonu. Majka jak poparzona zeskoczyła z kanapy i pędem ruszyła w stronę telefonu od domofonu. Otworzyła elektronicznie furtkę. Nina pchnęła furtkę, która się wreszcie otworzyła i weszła na za ogrodzenie. Blondynka przekręciła klucz w drzwiach i wpuściła przyjaciółkę do środka.
 - Kochanie wreszcie przyszłaś! - Blondynka wciągnęła przyjaciółkę do domu i mocno przytuliła.
 - Nawet nie masz pojęcia, jak mi Cię brakuje! - Niemal pisnęła ściskając byłą współlokatorkę.
 - Mi Ciebie bardziej! Ja tu umieram! - Żaliła się niebieskooka. Dziewczyna wypuściła dziewczynę z objęcia i pozwoliła jej zdjąć kurtkę i buty.
 - Wchodź. - Panna Ludwiczak ponagliła zielonooką. Nagle po schodach zbiegł Olek, który podbiegł nalać sobie w szklankę soku pomarańczowego.
 - Mały jest u was w tygodniu? - Zdziwiła się Nina - Może przeszkadzam? Niech Misiek się nacieszy synem. - Dodała po chwili.
 - On tu teraz mieszka. - Rzuciła w odpowiedzi Majka.
 - Jak to mieszka? A Dagunia, co? Do Hogwartu wyleciała na swej miotle? - Zapytała zaskoczona szatynka.
 - Hahaha! Chciałabym! Przeprowadziła się tu z Olim i swoją mamusią. - Odpowiedziała Majka.
 - Jak to?! Jakim prawem?! - Zbulwersowała się Nina.
 - Wiesz ona... Kończyła studia prawnicze powiedziała, że będzie walczyć o dom. - Odburknęła Majka.
 - A to małpa. - Skwitowała Nina. Obiekt rozmowy obu dziewczyn zmierzał właśnie na dół. Brunetka szła dumnie po schodach, które przez wiele lat były jej własnością.
 - Cześć. - Bąknęła Dagmara do Niny.
 - Witam. Miło poznać. - Odbąknęła Nina z uśmieszkiem.
 - Poznajcie się. - Wzruszyła ramionami Majka - To Dagmara, a to Nina moja przyjaciółka i dawna współlokatorka. Dagmara uścisnęła dłoń Ninie i wróciła do części kuchennej salonu, gdzie z lodówki wyjęła pieczeń, którą Michał kupił rano. Jednak pech chciał, że Michała nie było teraz w domu, tylko na popołudniowym treningu Skry.
 - Hej, Dagmara! Ten kurczak jest mój i Miśka! - Upomniała ją Majka.
 - Doprawdy? - Uniosła brwi brunetka, po czym dodała - Ja mam dziecko na wychowaniu. Przykro mi.
 - Patrz jaka... Perfidna suka. - Ostatnie słowa Majka wyszeptała Ninie do ucha.
 - Mam pomysł. - Powiedziała z szerokim uśmiechem Nina. Kiedy tylko Dagmara opuściła część kuchenną i poszła znów na górę. Gość w osobie Niny Tul wkroczyła do akcji. Dziewczyna założyła kuchenne rękawice i wyjęła kurczaka z brytfanną.
 - Załatwię ją raz na zawsze, odechce się tej małpie gotowania. - Powiedziała Nina do Majki. Zaczęła szukać szafki, w której znajdują się przybory i dodatki do pieczenia i inne słodkości. Wyjęła kisiel i rozcięła go. Kurczak, który był rozkrojony na wierzchu, aby wlać po upieczeniu sos. Nina z diabelskim uśmiechem wsypała pół kisielu do cienkiej szpary.
 - Jesteś niemożliwa! - Rzuciła dławiąc się śmiechem i łzami jednocześnie Majka.
 - Niech wie, że tu nie jej miejsce. - Nina jak zwykle umiała wyjść z opresji. Szatynka wrzuciła brytfannę z kurczakiem z powrotem do kuchenki. Potem niczym dwa anioły dziewczęta zasiadły przed telewizorem w salonie. Po niedługim czasie do domu wrócił Michał.
 - O, cześć Nina. - Powitał znajomą w salonie.
 - Cześć Misiek. - Rzuciła z uśmiechem Nina.
 - Hej. - Podszedł do Majki i pocałował ją - Ale głodny jestem - Dodał.
 - Twoja była zrobiła dziś na kolację naszego kuraka. - Naskarżyła na Dagmarę, Majka. Misiek teatralnie przewrócił oczami. Nie była to dla niego żadna nowość. Bowiem wiedział dobrze, że w kółko są jakieś spięcia na linii Majka - Dagmara.
 - Zobaczymy jak jej wyszło. - Rzucił Michał - Nina, zostajesz na kolacji - Dodał.
 - Właśnie. - Poparła go Majka.
 - No dobrze. - Odpowiedziała Nina, ciesząc się niczym mała dziewczynka. Dagmara wraz z matką i Olim zeszły na dół. Zadowolona brunetka wyjęła kurczaka i w rozcięcie na środku wlała sos serowo- pieczarkowy. Postawiła wielkie naczynie na środku stołu. Każdy ukroił sobie po części z kurczaka i położył na swoim talerzu. Wszyscy zaczęli jeść kolację.
 - Bleee! - Wrzasnął wstrząśnięty Olek.
 - Yhhh... - Rzuciła Majka, która z trudnością połknęła mały kawałek.
 - Ohyda... - Mruknął cicho Misiek.
 - Dagusia, może Ty za dużo tego cukru dodałaś? - Przeraziła się Ewa Stęplewska.
 - Nie! Na pewno nic nie pomyliłam! - Krzyczała Dagmara.
 - Ja dziękuję, za te kolację. - Michał wstał od stołu, a wraz z nim Majka, Nina i Oli. Do oczu wściekłej Dagmary napłynęły łzy.
 - Kochana, nie każdy jest stworzony do gotowania. - Rzuciła sarkastycznie Nina.
 - Nie odzywaj się małolato. Nie masz pojęcia o prowadzeniu domu. - Powiedziała dumnie Dagmara.
 - No może o domu nie, ale za to jestem fryzjerką i prowadzę solarium. Nie przesadziłaś z promieniami UV? Jesteś taka strasznie „so-la-ro-wa”. - Powiedziała szatynka delektując się ostatnim słowem.
 - Milcz. - Dagmara spiorunowała ją wzrokiem, dziewczyna odpowiedziała jej tylko szyderczym prychnięciem.
Brunetka wraz ze swoją matką poszła na górę.
 - Kochanie byłaś najlepsza! - Majka dała buziaczek przyjaciółce.
 - Zobaczysz, jeszcze ją wygonimy wspólnymi siłami. - Dodała z błyskiem w oku Nina.


- Mamo, a tak się starałam! - Dagmary siedziała na fotelu z chusteczką w dłoni.
 - Kochanie wierzę Ci. - Pocieszała ją matka.
 - Chciałam, żeby ta kolacja wyszła, żeby przypomniały się Michałowi dawne kolacyjki. - Kobieta z trudem powstrzymywała drzwi.
 - Któraś z nich... Dodała coś słodkiego, lepkiego... - Rzucała się matka Dagmary.
 - Też tak myślę. - Chlipała brunetka - Ale już wiem, jak się zemszczę. - Dodała.
 - Jak córuś? - Zapytała pani Ewa.
 - Pójdę do tego dziennikarza od sportu bełchatowskiego Radka. - Rzuciła Dagmara, która w głowie uknuła sprytną intrygę.


Hej koty! Zombie powstały z grobów i jakimś cudem rozdział w końcu się pojawił... Wiem... Wiem... Przez kolano i po tyłku za to spóźnialstwo. <3 Mamy dla was małą informację. Od teraz... Na blogu będą się pojawiać tylko dwa rozdziały w miesiącu. Szkoła, nauka... Nie dajemy ray tego udźwignąć. Mimo wszystko nie zostawiamy was! I do zobaczyska! :D