niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział XIX






   Bełchatów.

-Stefa? - Majka stała już chwilę pod drzwiami łazienki. Żadnej odpowiedzi. Cisza, słychać było jedynie wodę lejącą się z kranu.

-No Stefa, no. Spóźnię się przez Ciebie do pracy. - Próbowała przekonać matkę. Wciąż nic, drzwi ani drgnęły.

-Mamo, proszę Cię wyjdź. - Blondynka niemal jęczała. Po chwili słychać było za drzwiami Stefę.

-Jak ja lubię, jak mówisz do mnie mamo. – Powiedziała zadowolona kobieta. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, biegiem wpadła do łazienki. Cały czas myślała tylko, o tym jak bardzo jest już spóźniona.

-To co? Mam wziąć coś z restauracji na wynos, jak wyjdę z pracy? - Spytała w pośpiechu.

-Nie ja się tym zajmę, chętnie przejdę się po Bełchatowie. - Odpowiedziała Stefania. Majka tylko kiwnęła głową, na znak, że rozumie i wybiegła z mieszkania.



   Lubin

-Aaa-psik! - Po raz trzeci z rzędu Nina kichnęła.

-Gdzie Ty się tak przeziębiłaś... - Próbował sobie przypomnieć Włodarczyk.

-W mieszkaniu, za dużo okien otworzyłam i był przeciąg. – Stwierdziła kuląc się pod kocem w salonie. Wojtek przyniósł jej z kuchni gorącą herbatę z cytryną. DRYŃ! Dzwonek od drzwi mieszkania zadzwonił. Włodarczyk od razu poszedł otworzyć. W drzwiach jak się z resztą poniekąd spodziewał stała ciotka Lena.

-Dzień dobry ciociu… - Wydukał.

-Dzień dobry! - Odpowiedziała energicznie ciotka i wparadowała do mieszkania. Widząc zielonooką otuloną ciepłym kocem, od razu zareagowała: -Kochanie. Co Ci jest? Nie wyglądasz najlepiej. –Powiedziała przekrzywiając głowę niczym sowa.

-No cóż, nie czuję się najlepiej. Jestem trochę przeziębiona. Tak mi się wydaje. - Rzuciła szatynka.

-Widzę, że muszę się Tobą zająć! Mam tyle ziółek u mnie w mieszkaniu, od razu Cię wyleczę! - Mówiła podekscytowana kobieta.

-Nie, myślę, że nie ma takiej potrzeby. Mam jakieś leki, co prawda nie od lekarza, ale zawsze się nimi leczyłam. -  Nina próbowała powalczyć o swoją dorosłość.

-O nie! Ludowe sposoby są najlepsze! Już pędzę po te ziółka! - Ciotka niemal wybiegła z mieszkania. Młodzi zostali sami, chodź jak sądzili tylko na kilka minut.

-Dosyć tego! Ona nas traktuje jakbyśmy mieli po 6 lat! Wojtek, nie widzisz tego? – Warknęła dziewczyna wycierając nos.

-Wiem, wiem… Mam nadzieje, że jej to przejdzie… Wytrzymaj jeszcze trochę. – Cmoknął ją w czoło Wojtek.



   Bełchatów

-Pani Dyrektor, 40 minut spóźnienia. – Katarzyna nietuzinkowo powitała szefową.

-Wiem, Kaśka. To wszystko przez moją matkę, zwaliła się do mnie jak Filip z Konopii i będzie mieszkać u mnie jeszcze przez 6 dni. - Tłumaczyła nerwowo blondynka.

-Aaa, rozumiem. Nie chciałam Pani urazić. - Powiedziała Pawlikowska.

-Nie, Kaśka nic nie rozumiesz. Z mojego dzieciństwa zrobiła piekło, a teraz udaje kochającą mamusię. Z resztą, o czym ja gadam? W pracy jestem. - Panna Ludwiczak dopiero wróciła do rzeczywistości.

-No tak w pracy. Jakoś na szczęście Pan Prezes Pani nie szukał. Dzisiaj mamy spotkanie z działem reklamacji Panem Dyrektorem Łukaszem Mazurem. - Przypomniała asystentka.

-Muszę iść na to spotkanie? - Spytała niechętnie Majka.

-Tak, Pan Dyrektor Mazur zaznaczył obowiązkową obecność Pani. - Poinformowała Katarzyna z tabletem w ręku.

-Dobrze, pójdę. - Odpowiedziała niebieskooka i zaczęła gorączkowo przeglądać stertę papierów zalegającą na jej biurku.



   Lubin

-Wojtuś wstaw wodę w kuchni. Zaraz się Tobą zajmę. - Mówiła z przejęciem ciotka, patrząc na Ninę. Zaczęła oglądać opakowania z różnymi ziółkami. - Zaparzę Ci rumianku i mięty. - Zdecydowała. Gdy tylko woda się zagotowała. Nadopiekuńcza ciotka Wojtka wkroczyła do kuchni i zalała rumianek. Potem wróciła znów do salonu, gdzie na kanapie leżała panna Tul. - Pij, kochanie do dna. -Zwróciła się do Niny. Usta szatynki wygięły się w podkowę. Jednak Nina postanowiła, chociaż spróbować naparu.

-Bleee... To jest ohydne! - Powiedziała otrząsając się.

-Nie wszystko, co dobre, musi być pyszne. Taki to świat. Pij, pij. – Kobieta nie dawała za wygraną. Cała zawartość kubka została wypita. - A teraz zrobię Ci kanapkę z czosnkiem! - Przypomniała sobie stare lekarstwo ciotka. Energicznie ruszyła do kuchni i już po chwili, wracała z kanapką w ręku. - Jedna, mała kanapeczka. - Namawiała szatynkę. Nina mając nadzieję, że to wszystko zaraz się skończy zjadła kanapkę. - A teraz czekajmy na efekty. - Powiedziała rozpromieniona kobieta.

-Kochanie wszystko w porządku? - Spytał z troską  Wojtek.

-Nie, czuję, że mnie mdli. - Powiedziała Nina. Po chwili jak poparzona zeskoczyła ze sofy i pobiegła do łazienki. Słychać jedynie było, że wymiotuje. Gdy doszła do siebie, wróciła do salonu wściekła. Z kolei ciotka obróciła sprawy w zupełnie inną stronę.

-Ona wcale nie jest chora! Ja już wiem, ona jest w ciąży! - Zagrzmiała Lena.

-Słucham? - Wojtek spojrzał dziwnym wzrokiem na ciotkę.

-A ja tyle razy powtarzałam Wojtusiu, żeby się nie marnować, w tak młodym wieku. Przecież Ty jesteś w szczycie wieku i kariery. A teraz dziecko. - Mówiła rozżalona.

-Ale ciociu… - Nina próbowała wtrącić, choć słowo, ale ta jej na to nie pozwoliła.

-Teraz ciociu? Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć! A wy w ogóle wiecie, jak się dzieci biorą? -Spojrzała na nich z pode łba. Po chwili lampeczka zapaliła się jej w ciemnym tunelu. - No jasne, że wiecie. Wy nieodpowiedzialne dzieciaki! Ostatnio was przyłapałam! - Przypomniała sobie.

-Koniec tego! Naprawdę mam już dość! To nasza prywatna sprawa, co robimy! A ciotka nie ma nic do gadania! I na pewno nie jestem w ciąży! Proszę się stąd wynosić! - Ciskała piorunami Nina.

- Ciociu proszę Cię idź do siebie. - Wojtek starał się zachować spokój.

-Taaak? Jeszcze do mnie przyjdziesz małolacie! – Powiedziała kobieta ze łzami w oczach. Chwyciła torebkę i wyszła z mieszkania trząsając drzwiami.

-Wreszcie trochę spokoju. – Fuchnęła wściekła Nina.

-Szkoda, że źle to odebrała. - Powiedział Włodarczyk.



   Kraków

-Ej Kurek, Monte im sprzedałeś, że tak gładko nam poszło? - Spytał Kubiak.

-No jasne, ośmiopak w promocji. - Śmiał się Bartek.

-W niedzielę będę w Bełchatowie z Olką prosić na wesele, przekażcie Winiarskiemu i Wlazłemu. -Powiedział Piotrek.

-Ooo, zapraszamy, w nasze skromne progi. -Zaśmiał się Andrzej.

-Mam pomysł, może zamiast jeździć, po wszystkich naszym domach, spotkajmy się u Wlazłych. - Rzucił propozycję Karol.

-Dobry pomysł. To, co wszyscy w domu Wlazłych, godzina 14:00, niedziela. - Zebrał wszystkie informacje Pit, a po chwili dodał: -Ta blondynka Michała, to Majka? - Spytał dla pewności.

-Tak, Majka. - Przytaknął Kłos.



   Bełchatów

Majka właśnie skończyła pracę i wracała samochodem do domu. Zaparkowała jak zwykle blisko bloku przy ulicy 3 Maja. Wjechała windą na 8 piętro i zadzwoniła do swoich drzwi.

-Wchodź! - Usłyszała głos Stefy. Panna Ludwiczak otworzyła drzwi i weszła do środka. Z korytarza, można było stwierdzić, że Stefa buszuje w kuchni. Rzuciła torebkę, gdzieś w kąt i weszła do kuchni.

-Co Ty robisz? -Spytała zdziwiona.

-Obiad gotuje, dziecko. Twoje ulubione danie makaron z sosem i mięsem. - Powiedziała pilnując gotującego się makaronu.

-Ty gotujesz, od kiedy? -Do Majki w dalszym ciągu ta informacja nie dochodziła.

-Od zawsze, potem przez wiele lat nie gotowałam, ale od jakiś 2 miesięcy znowu zaczęłam. Nie patrz tak mnie Majuś, siadaj. - Odezwała się Stefa. Majka usiadła posłusznie i czekała na pierwszy obiad matki, od dzieciństwa.



   Lubin

-Idziemy się przejść! - Zakomunikował Wojtek.

-Ale... - Zaczęła szukać powodu, dla którego by nie iść Nina.

-O nie! Idziemy. - Powiedział i wziął ją za rękę.

-W sumie muszę zadzwonić do Majki. - Przypomniała sobie Nina, kiedy byli już przed blokiem. Wyciągnęła komórkę i weszła w kontakty. Kliknęła "zadzwoń" przy Majce.

-Hej. Jak tam sobie radzisz beze mnie? - Spytała panna Tul dawną współlokatorkę.

-Cześć. Właśnie czekam na obiad, Stefa gotuje. - Powiedziała dziwnym głosem Majka.

-Stefa? Jest u Ciebie? - Szatynka była ciekawa, co się stało.

-Przyjechała, bo dowiedziała się od mojego brata, że już nie mieszkamy razem. - Odpowiedziała jej rozmówczyni.

-No to fajnie, cieszę się. Macie teraz sporo do nadrobienia. A ja mam newsa! - Powiedziała teatralnie zielonooka.

-Zaręczyliście się? - Wypaliła jej przyjaciółka.

-Nie, ale wiesz dziecko w drodze! Zaciążyłam! Będziesz ciocią! - Powiedziała głośno do słuchawki Nina. Majkę zatkało. Jakoś nie mogła w to uwierzyć, jej przyjaciółka wyprowadziła się raptem niecały tydzień temu, po za tym ona sama, nie przepadała zbytnio za Wojtkiem, dziecko to najgorsza opcja, jaką mogliby wybrać.

-Żartuję! Tylko wymiotowałam dzisiaj, bo ciocia Wojtka struła mnie jakimiś ziółkami. – Buchnęła śmiechem szatynka.

-Och! I całe szczęście! Już myślałam... - Powiedziała Majka, która odetchnęła z ulgą. Paplały jeszcze jakieś 10 minut i zakończyły rozmowę.

   Bełchatów

-Nina? - Rzuciła Stefa.

-Tak miała mi tyle do opowiedzenia! – Powiedziała uśmiechnięta Majka.

-Ty też mi powinnaś dużo opowiedzieć o sobie. - Zmieniła temat.

-Naprawdę? Ja raczej nie mam, co opowiadać. - Powiedziała Majka jedząc obiad.

-Michał Cię naprawdę kocha, wiesz? Nawet pragnie wziąć z Tobą ślub. - Na te słowa dziewczyna zaczęła się jej badawczo przyglądać.

-Wypytywałaś go, wtedy jak byłam na zakupach? - Spytała niebieskooka.

-Nie musiałam, sam mi powiedział. - Przyznała.

-No nie znowu zaczyna... - Blondynka przewróciła oczami, jak to miała w zwyczaju, gdy była zażenowana.

-A Ty nie myślisz o was poważnie? – Spytała zdziwiona Stefania.

-Jak mam myśleć poważnie, skoro Misiek się zachowuje jakby miał 17 lat… Cały czas patrzy na życie przez różowe okulary... - Wymsknęło się Majce.

-Jest po rozwodzie, powinnaś się cieszyć, że nie wpadł w depresję. – Kobieta broniła niedoszłego zięcia.

-Nie mów mi jak mam żyć. A po drugie nie chcę ślubu, nie chcę tego papierka. On wszystko niszczy. -Wspomniała niebieskooka, patrząc na matkę.

-Teraz patrzysz na mnie i ojca.. Nie każde małżeństwo tak wygląda. My z ojcem naprawdę jesteśmy szczęśliwi. - Próbowała tłumaczyć się Stefa.

-Ale tyle lat braku porozumienia. Czasem zastanawiam się jak ojciec mógł wracać do domu i nie odezwać się do Ciebie słowem. Teraz już wiem, on od Ciebie uciekał. – Młoda dyrektorka podniosła głos.

-Uciekał, tak masz rację. Jednak teraz żałuję, wiem, że nie byłam dobrą matką. - Stefa chwyciła dłoń córki.



   Lubin

-I co u Majki? - Spytał Włodarczyk.

-Radzi sobie, matka ją odwiedziła. - Odpowiedziała Nina.

-To dobrze, nie jest już mała, radzi sobie bez Ciebie. - Przytulił ją Wojtek.

-Oj uwierz, mi w środku jest tak naprawdę krucha, za dobrze ją znam. - Rzuciła zielonooka. Kiedy tak szli przez miasto Nina z przejęciem przyglądała się coraz to większej hali. -Jest wspaniała! -Powiedziała dziewczyna, kiedy byli już całkiem blisko.

-W środku też. -Wyznał Włodi. -Wchodzimy? -Spytała. Bez zawahania chwycił dziewczynę za rękę i weszli do środka. Przed nimi znajdował się długi, dość szeroki korytarz. Na jasnych ścianach wisiały gabloty z pucharami, medalami i dyplomami. Dalej można zauważyć było ogromną fotoramę na zdjęcia. Wszyscy zawodnicy Curpum Lubin.  W tym Wojciech Włodarczyk, jako nowy przyjmujący. Nina śledziła z zapartym tchem innych graczy.

-Nikogo nie znam. - Jęknęła.

-Poznasz, wszystko przed Tobą. - Pocieszył ją chłopak.



   Bełchatów 

   Sobota

-Majka nie idziesz dziś do pracy, prawda? -Stefa chciała się upewnić.

-Nie mam wolne, tylko jedną sobotę w miesiącu pracuję. Chyba, że mamy długie szkolenia. - Wyjaśniła dziewczyna, leniwie przeciągając się.

-Świetnie odwieziesz mnie do domu. Zbysiu na pewno się ucieszy. -Wspomniała o swoim mężu Stefania.

-Na pewno. - Przytaknęła córka. Zaraz po śniadaniu Majka odwiozła matkę do domu.

-Oddaję Ci zgubę. - Powiedziała do ojca, przy okazji dając mu buziaka w policzek.

-No nareszcie jeszcze tydzień i bym umarł z głodu. - Rzucił uśmiechnięty Zbigniew. Majka nie siedziała długo u rodziców wypiła tylko kawę i wróciła do Bełchatowa.



   Olimpia

   Bełchatów.

-Dzień dobry. - Rzucił Michał wchodząc do biura podróży.

-Dzień dobry. Ja się panem zajmę. - Odpowiedziała dziewczyna przed 30-stką, o rudych włosach.

-Dziękuje. - Powiedział Winiarski i usiadł na krześle, naprzeciw swojej konsultantki.

-Nazywam się Amelia Potocka, pracuję już w biurze podróży od 4 lat. W czym mogę pomóc? -Spytała sprzedając firmowy uśmiech.

-No, cóż chciałbym się wybrać na wakacje można powiedzieć. Najlepiej pod koniec czerwca. Od tygodnia do maksymalnie 10 dni. - Odpowiedział.

-Przepraszam, jeśli mogę spytać, jaka okazja? Podróż poślubna, zwykły urlop, czy coś innego? - Spytała konsultantka.

-Ta podróż to prezent dla mojej dziewczyny, ma urodziny 30 czerwca, ale chciałbym, żebyśmy wrócili do urodzin. - Odparł Michał. Dziewczyna uśmiechnęła się i zerknęła w służbowy komputer.

-Mogę Panu polecić Wyspy Kanaryjskie, Madagaskar, Nową Zelandię. - Zaczęła wymieniać kobieta.

-Wie, pani co, to nie musi być aż tak egzotyczne, po prostu chciałbym, żeby gdzieś blisko było jakieś większe miasto. Może byś jakaś wyspa, nie mówię nie. - Rzucił Winiar.

-Mam! - Zawołała dziewczyna przewalając sterty propozycji.

-Co takiego? - Zapytał szczęśliwy niebieskooki.

-Wyspa oddalona 500 m od Rio de Janerio, Brazylia. Niewielka wysepka, z pięknym domkiem do wynajęcia. W ocenie posiada 5 gwiazdek! - Zachwalała ruda.

-Świetnie, jaki koszt na tydzień? - Winiarski był zachwycony.

-Tydzień, na dwie osoby... 6 tysięcy złotych. - Poinformowała Potocka.

-Kupuję. - Powiedział szczęśliwy siatkarz.

-W jakim terminie? - Spytała równie zadowolona z siebie Amelia.

-Od 19 do 27 czerwca może być? Mają wolne? - Misiek patrzył uważnie w kalendarz na telefonie.

-Tak mają. O! Nawet dostanie pan zniżkę pary na więcej niż tydzień w czerwcu mają 800 zł zniżki. -Wyczytała konsultantka.

-Super, dziękuje. Dowidzenia. Pieniądze przeleję kontem dziś wieczorem. - Rzucił Michał na pożegnanie.



   Kraków

   Godzina 19:30 już niedługo drugie starcie. Polska-Iran, znów bez kapitana.

-To się teraz nasiedzisz. - Kpił z przyjaciela Wrona.

-Zaraz sprzedam Ci kopa. - Ostrzegał Karol i oboje wybuchnęli śmiechem.

-Nie martw się jak już polecimy do USA, chyba ruszysz tyłek z ławki. - Rzucił Andrzej.

-Też mam taką nadzieję. - Przyznał Kłos.

W tym czasie mnóstwo kibiców przybyło na trybuny oglądać swych ulubionych siatkarzy. O 20 trybuny były niemal pełne. Wszyscy radośni poubierani na biało-czerwono z szalikami na szyjach. Właśnie powitał ich ulubiony komentator -Grzegorz.

-Witam najwspanialszych kibiców na świecie! Na dwa moje uderzenia, Wasze dwa klaśnięcia. -Przemówił do mikrofonu Grzesiek. Atmosfera była fantastyczna. Siatkarze mogli być dumni z kibiców. W pierwszej szóstce pojawili się: Kurek, Bieniek, Drzyzga, Nowakowski, Wrona i Zatorski. Antiga spacerował po miejscu dla trenerów. I set po ciężkiej walce został wygrany przez Irańczyków. Zamiast Bieńka pojawił się Kubiak na boisku.

-Gdy coś wyjdzie źle, nie patrzcie na mnie. Patrzcie na piłkę i rywala. Ja wam nie pomogę. Jedyne, co mogę zrobić, gdy nie odbierzecie lub źle rozegracie to gra aktorska. Muszę udawać, że wszystko jest dobrze. Kiedy zobaczylibyście załamanego trenera, co pomyślicie?! Czy idzie Nam aż tak źle?! No właśnie. Dlatego ja muszę się uśmiechać, nawet, kiedy widzę, że nie dajecie sobie rady. - Tłumaczył im podczas przerwy między pierwszym, a drugim setem Antiga. Wszyscy go słuchali, jak zawsze. Z resztą, czemu, się dziwić, był mądrym trenerem. W dodatku były siatkarz, przechodził to na własnej skórze. II set poszedł lepiej, chłopacy posłuchali rad trenera i pokonali Iran w tym secie. To nie był koniec zmartwień, choć mogło się wydawać, że nasi odzyskali skrzydła to doszło do tie-break.

-Najważniejsze, to nie psujcie zagrywki, bo głupio mi o tym mówić, ale na tym tracimy sporo błędów. -Skomentował kapitan Kłos, gdy poprosili go o komentarz. W 5 secie Polska zwyciężyła. MVB Michał Kubiak, który był rewelacyjny dziś na ataku.  Wszyscy kibice wstali na koniec meczu i zaśpiewali wraz z Grzegorzem piosenkę świetnie opisującą dzisiejszy mecz:



Kto?

Bo jak nie my to kto?

Bo jak nie my to kto?

Bo jak nie my to kto?

Bo jak nie my to nikt

Tego lepiej nie zrobi tu!



To są nasze najlepsze dni

Zaskakuje sam siebie i

Potem z rana już nie wiem nic

Ciągle mało jest jeszcze mi

Moje życie bywa jak film

Imprezuję jak Charlie Sheen

Dynia pęka jak w Haloween

Drina goni kolejny drin

Wiesz dokładnie o co chodzi nam

Bo ja też nocami odbijam się od ścian!



   Bełchatów, niedziela.

-Cześć Majka. - Michał stał w drzwiach.

-Hej, coś się stało? – Przywitała go buziakiem go blondynka.

-Zabieram Cię dziś do Wlazłych na obiad. - Oznajmił zupełnie niespodziewanie Misiek.

-Co Ty jesteś taki tajemniczy? - Zauważyła dziewczyna.

-Szykuj się jest już godzina 13:30, a obiecałem, że na 14:00 będziemy. - Rzucił uśmiechając się Winiarski. Majka zrozumiała, że zostało jej 20 minut. Ruszyła jak poparzona do sypialni. Wytargała czarną skromną sukienkę z białymi, szerokimi paskami po bokach. Włosy zakręciła lekko lokówką i podpięła lekko. Twarz ubarwiła, jasnym pudrem w kremie, tuszem do rzęs, eyelinerem i wrzosową szminką.

-Gotowa. - Rzuciła wkładając stopy do wysokich czarnych obcasów. Zjechali na dół windą. Wsiedli do samochodu i odjechali. -Mogę wiedzieć, czemu nic o tym nie wiedziałam? - Zapytała wreszcie blondynka.

-Tak, ponieważ sam się dzisiaj rano dowiedziałem. - Rzucił wciąż tajemniczo.

-Mów jaśniej. - Ponaglała go niebieskooka.

-Będzie jeszcze Karol i Andrzej. Nowakowski przyjeżdża z narzeczoną prosić na wesele. - Powiedział wreszcie.

-Naprawdę? I mnie poproszą? A przecież, Ty nie jesteś już w kadrze. - Zauważyła Majka.

-No nie jestem, ale byłem i z Piotrkiem mieliśmy dobry kontakt. - Odpowiedział. Właśnie wjechali na eleganckie podwórko Wlazłych, wyłożone kostką.

-Wszyscy już są? - Spytała.

-Nie ma Karola i Nowakowskich. - Powiedział Michał, patrząc na samochody.

-Całe szczęście. - Odetchnęła z ulgą Majka. Wysiedli z samochodu i ruszyli w kierunku wejścia. Michał podszedł i zadzwonił dzwonkiem. Po chwili słychać było kogoś idącego za drzwiami. Otworzyła im jak zwykle uśmiechnięta Paulina.

-Cześć Paulinko. - Przywitała ją Majka dając buziaka w policzek.

-Hej Majeczka. - Odwzajemniła Paulina. W salonie siedział Mariusz z Andrzejem dyskutując coś o Lidze Światowej. Kiedy Majka i Michał weszli urwali rozmowę.

-Cześć. - Powiedzieli razem Majka i Michał.

-No, no witamy. - Odezwał się Wlazły.

-Ciocia! - Rozległ się głośny krzyk po salonie i korytarzu. To Arek biegł, co sił w nogach w stronę Majki i wskoczył jej na ręce.

-Witaj bąbelku. - Zawołała blondynka. Małe łapki Arusia mocno oplotły szyję dziewczyny.

-Nie mógł się już Ciebie doczekać. - Rzucił Andrzej.

-Słońce, daj cioci spokój. - Paulina zwróciła się do malca.

-Przyjechali przyszli nowożeńcy. - Wronka patrzył w okno i wybuchnął śmiechem.

-Dobra trochę powagi. - Zaczęła ich uspokajać Paulina, która poszła otworzyć drzwi. Niedługo w salonie pojawił się Karol z Piotrkiem i Olą. Cóż, trzeba było przyznać, że narzeczona Nowakowskiego, jest naprawdę olśniewająca. Ładnie uczesana, z perfekcyjnym makijażem, stylowo ubrana. Wzrostu średniego, na wysokich obcasach. Włosy w odcieniu ciemniejszego blondu, wyprostowane.

-Cześć, Ola Wilczewska. - Wyciągnęła rękę w kierunku Majki.

-Cześć, miło Cię poznać, Majka Ludwiczak. - Blondynka przywitała nową znajomą.

-No także, miło nam widzieć, Was wszystkich w tym gronie. - Zaczął Nowakowski.

-Chcieliśmy was zaprosić na nasz ślub. Rzeszów, Hotel Granda, 5 września. - Rzuciła entuzjastycznie Wilczewska. Piotrek dał każdemu po zaproszeniu.

-Bardzo dziękujemy. No i oczywiście na pewno wszyscy pojedziemy. - Ucieszyła się Paulina.

-To na ile osób wyprawiacie? - Zapytał Misiek.

-No tak kameralnie, 220. - Odpowiedziała Aleksandra.

-Łał. - Rzucił Wlazły i wszyscy się zaśmiali, widząc jego minę.

-To tak się wydaję, że tak dużo, ale oboje z Olą mamy duże rodziny, mamy dużo przyjaciół, sama kadra siatkarska dużo liczy, no i trener reprezentacji i trener Resovii z żonami, kilku dziennikarzy sportowych i trzech komentatorów meczowych. -Powiedział Piotrek.

-No my rozumiemy. - Rzucił Wrona.

-Później pogadamy. Chodźcie do jadalni. Obiad naszykowany. - Popędzała ich Paulina. I wszyscy ruszyli do stołu.




Hej Misiałki!!!! :D I tak zbliżamy się do końca sielanki w Lubinie :) Wakacje Majki? Brzmi ciekawie! :D Widzimy się z tydzień! :)

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział XVIII






   Bełchatów

- To już wszystko. – Powiedziała niepewnie Nina podając Wojtkowi ostatnią walizkę. Rozejrzała się po pustym pokoju i głośno westchnęła. Siatkarz cmoknął ją w policzek i zostawił na chwilę samą. Już miała wyjść i zamknąć kolejny rozdział swego życia. Te szczęśliwe trzy lata, tę masę wspomnień i cudownych chwil. Wszystko zostaje tutaj. W Lubinie zacznie nowe życie. Szybko przekalkulowała czy załatwiła wszystkie sprawy związane ze swoim zakładem. Stempel został szefem, co prawda na trzy miesiące na okres próbny, ale mimo wszystko chłopak był jej wdzięczny jak nikt inny. Trzasnęła drzwiami i ruszyła w kierunku korytarza, aby założyć buty. Drogę zagrodziła jej Majka. Obie były już na dobre pogodzone, jednak ta cała wyprowadzka przerastała je obie. - No to… Cześć… - Wybąkała szatynka.

- Cześć… - Niebieskooka spuściła wzrok. Jej do niedawna jeszcze współlokatorka zerwała kurtkę z wieszaka i odwróciła się do niej plecami. – Walić to!  - Rzuciła wszystkie rzeczy na podłogę i objęła przyjaciółkę za szyję. – Nawet nie wiesz jak będę tęsknić! – Zawołała na cały głos.

- Ja bardziej! Nie przeżyję tu bez ciebie. – Odpowiedziała pociągając nosem.

- Dasz redę… Musisz… Wierzę w ciebie… - Dukała Nina przez łzy. – Kuźwa nienawidzę pożegnań.- Burknęła sama do siebie.

- I taką Niną masz zostać! – Rozkazała jej blondynka i poczochrała ją żartobliwie po włosach.

- Obiecuję! I dzwoń codziennie! Już tęsknie! – Zawołała wychodząc. Delikatnie zamknęła za sobą drzwi zostawiając Majkę samą w swoich czterech kątach.



   Spała

- Ok panowie! Kończymy na dzisiaj! – Krzyknął Antiga zbierając swoje rzeczy z ławki.

- Alleluja! – Zawołał szczęśliwy Andrzej. – W końcu będę mógł coś zjeść.

- Ty byś tylko o żarciu gadał. – Klepnął go w plecy Bartek.

- Ty Kurek! Ty pilnuj żeby cię Ruskie tylko na meczu nie zakręcili! – Wystawił w jego stronę język.

- Sprzeda im na boku Monte, to od razu odpuszczą. – Wyszczerzył się Zati. W tym momencie ktoś wchodząc do szatni potknął się i padł jak długi na podłogę.

- Cholera! Zatorski! Jesteś taki mikroskopijny, że nawet cię nie widać! – Wzburzył się Karol siadając.

- Nie moja wina, że nie umiesz chodzić na tych swoich metrowych szczudłach! – Buchnął, jak i całe towarzystwo śmiechem. Ale po chwili nie było już tak miło, bo kapitan nie mógł podnieść się z podłogi.

- Ej stary! To już nie jest śmieszne! – Wrona chwycił przyjaciela za rękę i przywrócił go do pionu.

- Ale to już nie są żarty… - Wydukał blady Karol.

- Pokaż… Doktor Kurek zaraz zdiagnozuje problem… - Atakujący przykucnął i uważnie obejrzał kolano. Gdy wstał po jego minie można było wywnioskować, że jest jeszcze gorzej niż myśleli.



   Lubin

- Jesteśmy! – Zawołał zadowolony Wojtek oglądając się za siebie. Na tylnim siedzeniu zwinięta w kłębek spała Nina. – Hej… Wstawaj… Spałaś prawie trzy godziny… - Wyszeptał jej do ucha i pogłaskał ją po policzku.

- Naprawdę… - Wysapała zaspana. – Całą drogę? – Przetarła oczy.

- Całą. – Uśmiechnął się szeroko.

- To gdzie będziemy mieszkać? – Zapytała, kiedy udało jej się wywlec z samochodu.

- Tam. – Wskazał w kierunku kremowego bloku. Nina nic nie odpowiadając, chwyciła torebkę i ruszyła w kierunku wejścia. Wstukała zapisany na małej, zgniecionej karteczce kod. Rozejrzała się po długim korytarzu. Po krótkiej chwili namierzyła windę. Dołączył do niej Włodarczyk i zręcznie wcisnął przycisk z numerem 10.

- Aż na 10? – Zdziwiła się szatynka. Nie czekała na odpowiedź. – Żegnajcie schody.



   Gdy dotarli pod drzwi nowego, ich wspólnego mieszkania, zielonooka zaczęła się strasznie denerwować. Nie wiedziała, czemu. To mrowienie w brzuchu, ten mentlik w głowie. Gdy zamek przestał stawiać opór Wojtek delikatnie pchnął drzwi. Dziewczyna rzuciła swoje rzeczy i rozpoczęła gruntowny przegląd pokoi. Kuchnia, tak jak w jej dawnym mieszkaniu, połączona była z małą jadalnią. Dalej znajdował się salon z dwiema sofami, dużo większa łazienka i sypialnia.

- Tylko jedna? – Spytała niepewnie.

- Sądzę, że nam wystarczy. – Odpowiedział Wojtek z cwaniackim uśmiechem. Nina tylko przewróciła oczami. – I jak się podoba?

- Trochę tu ciemno… Ale… Ogarnę to z grubsza, urządzę po swojemu i będzie tak jak w Bełchatowie. – Wyrecytowała kładąc ręce na biodrach.

- Nie będzie tak jak w Bełchatowie… - Zaczął i podszedł do niej bliżej. – Będzie jeszcze lepiej. – Uśmiechnął się niewinnie i cmoknął ją w czubek nosa.



   -Hej! Z tego okna widać halę!? – Zawołała Nina, kiedy wnieśli ostatni karton do salonu.

- Tak, to ona. – Odpowiedział obojętnie Wojtek. – To teraz, co robimy? – Spytał i rozłożył się na kanapie.

- Zjadłabym coś… - Szatynka pogłaskała się po brzuchu. – Ale w lodówce są same pustki…

- Mam pomysł! Chodźmy do M’c-a! – Zabłysnął genialnym pomysłem.

- Po raz pierwszy w życiu się z tobą zgadzam! – Odrzekła zadowolona. – No to, kto pierwszy na dole! – Krzyknęła i pomknęła w kierunku schodów.



   - Wygrałam! – Szczęśliwa Nina zwijała się ze śmiechu, kiedy ujrzała minę swojego chłopaka. – Może jednak polubię te schody. – Uśmiechnęła się słodko i ruszyła przed siebie. – To gdzie ten M’c?

- Niedaleko. Tutaj w tej galerii obok. – Brązowooki wskazał palcem na oszklony budynek.

- Galeria. Co najmniej nie będę tęsknić za Olimpią. – Podsumowała szybko.

- Zaczekaj! – Zawołał Wojtek i przyśpieszył kroku. – Jak ty szybko chodzisz? – Zeskanował ją od stóp do głowy. Panna Tul otworzyła usta, aby rzucić jakąś zadziorną odpowiedź, ale ktoś jej przeszkodził.

- Wojtek! Wojtuś! To naprawdę ty!? Tak się stęskniłam! – Szczupła kobieta po sześćdziesiątce rzuciła się na siatkarza. – Aleś ty wyrósł! Prawie cię nie poznałam! – Nina obserwowała wszystko z miną „raczysz mi coś w końcu wytłumaczyć”. Chłopak odciągnął emerytkę na bezpieczną odległość.

- Kochanie, to jest ciocia Lena. Mieszka niedaleko. Ciociu, to jest Nina, moja dziewczyna.

- Dzień dobry. – Szatynka grzecznie kiwnęła głową i wyciągnęła w stronę kobiety rękę. Ta szybko ją chwyciła i zaczęła oglądać jej dłoń.

- Długa linia życia… Gruba zdrowia… Szczęścia, trochę przerywana… - Zaczęła mamrotać. – Oj! Kochanie! Idealny z ciebie materiał na żonę! – Spojrzała na nią swoimi wyłupiastymi oczami.

- Ale… My nic… Jak na razie to nic pewnego. – Sprostowała szybko sprawę Nina.

- Ciociu naprawdę nam się śpieszy. – Speszył się Wojtek.

- Och… Oczywiście nie będę wam przeszkadzać. A gdzie się wybieracie. – Kontynuowała swoje przesłuchanie.

- Idziemy coś zjeść. –Tłumaczył cierpliwie.

- Na mieście!? Przecież to takie niezdrowe! – Przeniosła wzrok na zielonooką. – Kochana! Nie mów mi tylko, że nie umiesz gotować!? – Dodała z kpiną w głosie.

- Naprawdę… Potrafię zadbać o dom… - Cedziła ze złością słowa.

- Ciociu… - Włodi starał się załagodzić cały spór.

- No już! Nie przeszkadzam… Ale jeśli będziecie potrzebować jakiejś pomocy to dzwońcie. Z przyjemnością coś dla was zrobię. Bo przecież tylko ja umiem zadbać o mojego kochanego Wojtusia. – Uszczypnęła siatkarza w policzek i ruszyła dalej. Ninie w jednym momencie odechciało się wszystkiego.



   Bełchatów

Do Majki nadal nie docierało, że jej przyjaciółka już tu nie mieszka. Siedziała na łóżku w pokoju Niny i przeglądała ich stare zdjęcie, które wisiały w pokoju na ścianie. W pewnym momencie zadzwonił jej telefon.

- Halo!? – Zawołała szczęśliwa, w końcu ktoś zdecydował się przerwać tę ciszę.

- Dzień dobry pani dyrektor. – Zaczął jak zawsze Michał.

- Hej. – Odpowiedziała słodko.

- Słyszałem, że już nie mieszkasz z szaloną panną Tul. Nie mam zamiaru zostawiać cię samej w czterech kątach. Mam teraz trochę wolnego… - Mówił jednym tchem.

- To, co Maiami? – Buchnęła śmiechem blondynka.

- Nie… Mam coś lepszego! – Usłyszała rechot. – Spała!

- Tak! – Krzyknęła zadowolona. – Kiedy?

- Jurto po 9:00 będę u ciebie. Pasowałoby sprawdzić jak tam kadra radzi sobie beze mnie.

- Pewnie! To do jutra! Kocham! Pa! – Wyrzuciła kilka słów i szczęśliwa wtuliła się w poduszkę przyjaciółki.



   Spała

   - Jej! Jak tutaj ślicznie! – Zachwycała się Majka wysiadając z samochodu. Michał tylko patrzył na halę.

- Po tylu latach to już praktycznie drugi dom. – Westchnął cicho.

- Masz zamiar się tu rozkleić, czy może wreszcie wejdziemy do środka. – Naburmuszyła się blondynka.

- Jak zawsze urocza pani dyrektor. – Uśmiechnął się Michał i ruszyli w kierunku drzwi.

   Najpierw przeszli długim korytarzem i trafili na halę, jak się okazało pustą. Po przeszukaniu szatni i stołówki, Michał bezprecedensowo wparadował do gabinetu trenera i lekarzy, ku uciesze całego zgromadzenia. Po wielu wypomnianych śmiesznych sytuacjach i żartach, w końcu mogli ruszyć dalej. Dzięki wyciągniętym z Antigi informacjom szybko namierzyli pokoje chłopaków.

- Z drogi śledzie kapitan jedzie! – Zawołał Michał i wpadł do pokoju Kłosa i Wrony.

- Witamy pana emeryta! – Wyszczerzył się Wronka.

- A witam, witam… - Buchnął śmiechem niebieskooki. Spojrzał na Karola. – Mrożonki na kolanach? Znowu? – Zauważył.

- Pal sześć te mrożonki… Trzeba się nazywać Wąski i złapać kontuzję przed samym początkiem sezonu. – Pożalił się.

- Tylko mi nie mów, że nie zagrasz! – Majka zerwała się z miejsca.

- Niestety…

- Koniec tych smętów. Michał! Musisz odwiedzić resztę paczki. – Oznajmił Andrzej.

- Ok… Majka…

- Ja zostanę. Leć. – Wycofała się szybko i gdy tylko wyszli zaczęła. – Jak się trzymasz?

- Jakoś daję radę. Z Olką i małym wszystko w porządku… Co z Niną? Czemu nie przyjechała? – Spojrzał na nią z nadzieją jakby liczył na to, że za chwilę dowie się o tym, że dziewczyna jest w pokoju obok.

- Nie mieszkamy już razem… Wyprowadziła się… - Powiedziała niepewnie.

- Co!? Gdzie!? – Karol zrzucił laptopa z kolan.

- Do Lubina. Nie ważne… - Próbowała załagodzić sytuację.

- No nieee… Teraz już jej nigdy nie zobaczę. – Posmutniał.

- Karol… - Zaczęła Majka.

- Ja wiem! Wiem, że wszystko spaprałem. Powinienem cię po rękach całować, że się w ogóle do mnie odzywasz… Możesz mnie wziąć za totalnego świra… Ale… Ja nadal wierzę, że jakoś nam się ułoży… Że ona… Że będzie jak kiedyś… - Urwał.

- Kochasz ją? – Spytała beznamiętnie. Nie musiała słyszeć odpowiedzi. Wiedziała to. W jego oczach, stylu bycia… Był pusty… Samotny… - Jeśli tak. To weź tyłek w troki i przy najbliższej okazji powiedz jej, co ci leży na sercu. Bez żadnych scenek. Na spokojnie. Wiesz… Może, chociaż odzyskasz ją, jako przyjaciółkę… - Tłumaczyła mu ważąc słowa.

- Chociaż tyle… - Wyszeptał.

- Majka idziesz!? – Zawołał Michał z impetem otwierając drzwi.

- Tak, tak… Już… Trzymaj się… - Rzuciła mu ostatnie spojrzenie i ruszyła w kierunku wyjścia.



   - Mogę wiedzieć gdzie mnie wleczesz taki kawał, przez ten ciemny las? – Głośno protestowała Majka.

- Zobaczysz, niespodzianka… - Powiedział tajemniczo.

- I na co ci ta torba? – Nie odpuszczała. W pewnym momencie weszli na mniejszą polanę. Winiarski wyciągnął z torby koc i koszyk z jedzeniem. – No nie wierzę… - Wyszeptała.

- I co kochanie myślisz o pikniku? – Uśmiechnął się niewinnie.

- Jest jak najbardziej wskazany. – Powiedziała wkładając czerwoną truskawkę do ust.



   - Michał? – Wymruczała blondynka. Leżała oparta o jego ramię. Oboje wpatrywali się w błękitne niebo.

- Hmm? – Odpowiedział równie cicho.

- Chciałabym, żeby było tak zawsze. – Przytuliła się do jego piersi.

- Ummm… Ja też… - Nadal szeptał… - Mam pomysł…

- Mam się go bać? – Uśmiechnęła się leniwie. Winiarski podniósł się i musnął jej wargi. – Weźmy ślub.

- Co!? – Dziewczyna zerwała się na równe nogi.

- Aż tak przeraża cię wizja naszej wspólnej przyszłości? – Zarechotał niebieskooki.

- Nie… Znaczy się tak… W sensie nie… Yyy… - Broniła się. – Nie jestem jakoś przychylnie nastawiona do małżeństwa.

- Uwierz mi… Nie jest takie straszne. – Uśmiechnął się do niej.

- To tylko same problemy… Kłótnie o wszystko, zazdrości, a jak już pojawią się dzieci.. Brrr! – Otrząsnęła się lekko.

- Myślisz, że to tylko na tym polega? Majka, kocham cię! Co ty znowu wymyślasz! – Chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął ją do siebie.

- To nie tak… Ale… Na przykład moi rodzice… Wpadka i od razu ślub. I teraz wszystko trzyma się tylko dla formalności. Żeby reputacji rodziny nie zepsuć. Nie chcę tak żyć. – Powiedziała niepewnie.

- Czyli twierdzisz, że abym miał powód zaciągnąć cię przed ołtarz potrzebny jest na dzidziuś. – Zaczął żartobliwie i musnął jej szyję.

- Nawet o tym nie myśl! – Majka odskoczyła jak poparzona i usiadła w drugim końcu koca.



   Lubin

- Ale się najadłem! Raz kiedyś możemy zaszaleć i zaszkodzić sobie jakimś hamburgerem. – Oznajmił zadowolony Wojtek wychodząc z windy.

- Tak i po miesiąc się utuczysz! –  Dziewczyna wytknęła język w jego stronę i odwróciła się w kierunku drzwi od mieszkania. W jednym momencie skamieniała. Na progu stała z miną niewiniątka ciotka Lena. – Aaa… Co pani tu robi? Jest już późno… - Starała się jakoś dojść do siebie.

- Ależ spokojnie gołąbeczko… Mieszkam piętro niżej. Wpadłam zobaczyć jak sobie radzicie. Czy to nie cudowne, że jesteśmy tak blisko siebie? Teraz możemy spotykać się codziennie! – Promieniowała szczęściem starsza kobieta.

- Tak… Oczywiście… - Szatynka ledwo przełykała ślinę. – Zapraszam. – Otworzyła drzwi i zaprosiła niechcianego gościa do środka. Na progu nadepnęła na stopę Wojtka i warknęła: - Wiedziałeś.

- Napije się ciocia czegoś? – Zapytał chcąc uniknąć konfrontacji z dziewczyną.

- Nieee… Dziękuję. Mam tu kilka rzeczy dla ciebie. – Ciotka zręcznie rozpięła zamek od torby i zaczęła z niej wyciągać masę rzeczy. – Tutaj masz dwa sweterki zielony i czerwony. Nie mogłam się zdecydować, jaki kolor lubisz. Do tego szalik żebyś nie zmarzł i rękawiczki.

- Rękawiczki w maju… Ale ciociu… - Zaczął Wojtek dziecinnym głosem.

- Żadnego ale! Tutaj na Śląsku klimat jest inny niż w tym centrum. – Rzekła władczo. Nina o mało nie zakrztusiła się śliną stojąc z boku i obserwując całą sytuację. Lena kontynuowała. Wyciągnęła z torby jakąś roślinkę. – Tutaj masz kaktusika. Przyda ci się. Trochę ożywi to wnętrze. – Podeszła i ustawiła doniczkę na parapecie. – Duszno tu… - Uchyliła okno, po czym zaraz je zamknęła. Zwróciła teraz uwagę na dziewczynę. – Pamiętaj, żeby nie otwierać okien nocą. Bo mi się Wojtuś przeziębi. O! I pamiętaj, że lubi niebieską pościel i talerze ze wzorkami. – Wymachiwała dłońmi w powietrzu.

- Dobrze zapamiętam. – Wysyczała. – Pani już się tak nie martwi.

- Ciociu… Późno już. Mamy za sobą daleką drogę. – Mówił potulnie Włodi.

- Tak… Już, już… I pamiętaj kochana… Żadnej owocowej herbaty. Ewentualnie zielona i… - Szatynka z każdą chwilą coraz bardziej się spinała. Siatkarz wiedział, że zaraz wybuchnie.

- Cioteczko naprawdę damy radę. Dobranoc. – Niemal na siłę wypchnął ją za drzwi. Spojrzał przepraszająco na zielonooką.

- Czy instrukcję obsługi ciebie też dostanę!? – Fuchnęła i ruszyła w kierunku sypialni.

- No nie gniewaj na nią się… Nie ma dzieci… A ja jestem jedynakiem… Wiesz, w czasie wakacji byłem jej oczkiem w głowie… - Starał się załagodzić cały spór.

- Nie będę robić scen, jeśli ona nie będzie wtykać nosa w nasze sprawy. – Przewróciła oczami. – Nie zapominaj, że to ja jestem panią tego domu, nie ona. – Powiedziała i rzuciła się na łóżko.

- Obiecuję. Nigdy więcej wykładów cioci. – Uśmiechnął się lekko i usiadł na jej nogach.

- Złaź ze mnie! – Wiła się pod nim, śmiejąc się w cały głos.

- Nie mam takiego zamiaru. – Wyszeptał i ucałował jej usta.

- Wojtek… - Nina zerwała się z miejsca i odwzajemniła pocałunek. Stawał się on coraz bardziej zachłanny… Coraz silniejszy… Nie wiedziała nawet, kiedy jej kremowa bluzka dołączyła do reszty ubrań na podłodze. Jej ręka spoczęła na piersi Włodiego, czuła jak szybko bije jego serce. Sama ledwo dotrzymywała mu tępa oddechem. Dawno tak bardzo go nie pragnęła. Dawno nie mieli okazji spędzać tyle czasu sam na sam. A teraz, tak mogła wyglądać ich każda noc. Wyraźnie się odprężyła, jej głowa opadła do tyłu, a on wtulił swoją twarz w jej szyję. Jego usta... Były tak gorące, czuła jak zostawiają na jej skórze piekące ślady.

- Wojtuś! Czy wszystko w porządku!? Strasznie ci to łóżko skrzypi! – Usłyszeli głos ciotki stojącej w progu. Nina wydała z siebie tępy pisk i rzuciła się w poszukiwaniu prześcieradła, które chwilę przed nią chwycił Wojtek. Złapała pierwszą lepszą z brzegu poduszkę i skuliła się za nim.

- Co pani tu robi!!! I jak!!! – Grzmiała z rumieńcami na policzkach.

- Zdobyłam zapasowe klucze. Leżały na szafce w korytarzu. – Tłumaczyła niewzruszona.

- Niech pani z tond wyjdzie! – Krzyczała wściekła.

- Przyszłam tylko sprawdzić… - Dodała z miną niewiniątka. Zielonooka nie wytrzymała.

- Pani jest jakąś nadopiekuńczą świruską! Może w łóżku też mnie pani zastąpi! Bo oczywiście PANI wie wszystko lepiej! – Kipiała ze złości.

- Nie rozumiem, o co tyle hałasu… - Oburzyła się ciotka i rzuciła klucze na toaletkę. – Dobranoc dzieciaczki! Ciocia Lena wróci tutaj jutro! – Zawołała na cały głos i cicho zamknęła drzwi.

- Ja tutaj chyba zwariuję! Trzymaj mnie! Grrr! -  Szamotała się szatynka. – Od dzisiaj możesz wybrać! Albo sypiasz ze mną, albo noce spędzasz u cioci! – Krzyknęła i rzucając przekleństwami zniknęła w łazience.



   Bełchatów

-Stefa!? – Majka otworzyła drzwi nie kryjąc zdziwienia.

- Tak. Nie spodziewałaś się mnie. Wojtek powiedział mi, że nie mieszkasz już z Niną. Musisz mi wszystko wyjaśnić. I tak sobie pomyślałam, że mogę z tobą pomieszkać z tydzień. Teraz z pewnością potrzebujesz towarzystwa. – Uśmiechnęła się niewinnie i przestawiła walizkę przez próg.

- No ja w to nie wierzę… - Wybąkała Majka i wkroczyła do salonu.  – To nie jest dobry pomysł. Wracaj do domu! – Fuchnęła.

- O nie! Nie mam mowy! – Zarzekła się kobieta i wpakowała się do pokoju Niny. – Tutaj będzie idealnie. – Oznajmiła zadowolona. Dziewczyna wiedziała, że zawziętość odziedziczyła po matce i nie było sensu dalej się awanturować.

 – Jeśli chcesz tu zamieszkać, to musze iść zrobić jakieś konkretne zakupy. Od wyjazdu Niny jem stare starocie. – Blondynka nie owijała w bawełnę żadnej sprawy.

- Dobrze idź. – Powiedziała płytko Stefa i zniknęła w kuchni. Niebieskooka zręcznie chwyciła torebkę i wybiegła z mieszkania. Byle jak najszybciej się z niego ulotnić, nie czekała nawet na windę. Schody okazały się jedynym wyjściem.



   Chwilę później niczego niespodziewający się Michał zapukał do drzwi mieszkania swojej dziewczyny.

- Dzień… Dobry… - Wydukał widząc Stefanię.

- Co wy wszyscy dzisiaj tacy zdziwieni. – Uśmiechnęła się sztucznie.

- Ja tylko na chwilkę. Jeśli nie ma Majki to wpadnę, kiedy indziej. – Zaczął się wycofywać.

- Ależ zapraszam. Moja córeczka zaraz wróci. – Wyszczebiotała słodko. – Napijesz się czegoś? – Spytała, zręcznie, zbyt zręcznie poruszając się po zupełnie obcym miejscu.

- Herbaty. – Odpowiedział Winiarski gapiąc się na zegarek.

- Jak cudownie! – Zawołała zadowolona i wstawiła czajnik. Po czym usiadła na krześle naprzeciw siatkarza. – Wiesz… Jakie ty masz szczęście, że trafiłeś na moją córkę.

- Tak wiem. Dlatego planuję się z nią ożenić. – Odwzajemnił uśmiech.

- To naprawdę cudowne dziecko. Tylko z początkami miała problemy. Mój alkoholizm i takie tam… Trochę nam zniszczyło rodzinę. I ona zrobiła się taka uparta i złośliwa. Miała problemy z nauką. Ledwo, co zdawała do kolejnych klas. Nawet w technikum miała zagrożenia. – Opowiadała z przejęciem. Michał patrzył tempo w jeden punkt. Jakoś go to nie obchodziło, dla niego ważna była ta Majka. Tu i teraz. – I nie wiem, co ja bym zrobiła gdyby nie ta Nina. Zrobiła z niej prawdziwego człowieka. Pod koniec okazało się, że matematykę napisała na 60%. Cudowne nieprawda?

- Tak… Tak… - Przytakiwał posłusznie.

- A potem… Najpierw ten salon, teraz jest panią dyrektor. Moja córcia. – Wzdychała sztucznie. W tym momencie ktoś wszedł do kuchni. Była to oczywiście osoba, która była tematem całego wywodu.

- Nie było mnie przez godzinę, a tu większe zmiany niż w „Kuchennych Rewolucjach”. – Prychnęła i posłała przepraszające spojrzenie Michałowi. – To będzie dłuuugi tydzień… - Wyszeptała sama do siebie.

Hej! Hej! Hej! To znowu my! Witamy w Lubinie! Na nowym terenie ciocia Lena da nieźle w kość Ninie, z resztą, Majce nie będzie łatwiej! :D Słońce świeci, ptaszki ćwierkają to idealny czas na tworzenie się w naszych głowach dziwnych pomysłów... :D No i mamy LŚ! Jak na razie idzie nam cudownie! No bo "czy my tego nie wygramy"? :D :D :)