wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział XIII







   Dzień po świętach.

-Hej i jak tam zakochana? - Nina dopiero wróciła od rodziców.
-No cześć. Było wspaniale! -Zaczęła Majka.
-Jak Stefa? -Szatynka spojrzała w oczy przyjaciółki.
-Wiesz, niezła aktorka z niej jest. Udawała przy Michale jak umiała. - Skomentowała.
-Oj Majka... A co Ty taka jakaś jesteś jakbyś z siłowni wyszła? -Zaśmiała się współlokatorka.
-No można powiedzieć, że wczoraj to siłownię miałam. - Rzuciła parskając śmiechem niebieskooka.
-Rozumiem, że przeleciałaś Pana Winiarskiego? - Spytała Nina wystawiając w jej stronę język.
-Tak, a wy co tacy święci? – Prychnęła.
-No też nie święci. –Stwierdziła zielonooka rozsiadając się na fotelu jak by nigdy nic.
-Ha! A jednak! My to jednak mamy coś w tej krwi! -Zaśmiała się Majka. – Ala mam nadzieję, że miałaś czas wyjść z łóżka. Jak tam święta? – Spojrzała na przyjaciółkę, a tej po chwili usta już się nie zamykały.


     Tydzień później.
     Środa
- Wow! Gdzie się tak odwaliłaś? -Spytała Nina nie kryjąc zdziwienia.
-Mam to spotkanie z asystentką FOLK DESIGN. - Zdenerwowana Majka malowała usta przed lustrem w łazience.
-Ej no faktycznie! - Szatynka podeszła do przyjaciółki i dała jej kopa na szczęście.
-Chamie! Zaraz Ci strzelę! Dzięki. – Rzuciła w swoim stylu niebieskooka. -A Ty pędź do Stempelka! -Dorzuciła blondynka wychodząc z domu.

   Nina chwyciła torbę, założyła kurtkę i wyszła. Chwyciła za drzwi salonu. Otwarte. Stempel ją wyprzedził.
-Część, to dla ciebie. -Dał jej dużą kartkę A4. Rzuciła wzrokiem na treść. No tak chłopak chciał się zwolnić.
-Wiesz, co Stempel, popieprzyło Cię. - Szatynka spojrzała na pracownika.
-Zakochało, a nie popieprzyło. -Rzucił bez emocji.
-Stempel ludzie w naszym wieku się zakochują i odkochują. Naprawdę... -Nina starała się go pocieszyć.
-Czyli Ty i Kłos to nie na zawsze? -Spytał z nadzieją brunet.
-O nie…  My już się znamy od kilku miesięcy, więc raczej już się nie rozstaniemy. Nigdy nie czułam się aż tak szczęśliwa, ale myślę, że naprawdę znajdziesz sobie kogoś. - Powiedziała zielonooka z pełnym przekonaniem.  - Powiem tak, wrócisz do tematu zwolnienia za dwa miesiące, okej zwolnię Cię, a teraz co mamy? -Rzuciła z entuzjazmem Nina.
-Ty masz loki podpięte u jakieś 16-nastki, a ja mam jakąś babkę do strzyżenia i trwałej. -Opowiedział Stempel.
-Świetnie. Do roboty! -Szefowa wiedziała, że taki kop wywoła uśmiech na twarzy fryzjera i tak się stało.


   Majka właśnie podenerwowana kończyła szyć krótkie jeansowe spodenki.
-Już 12:00. -Przypomniała Kaśka. Szefowa spojrzała na nią pytająco. SPOTKANIE!
-Ej właśnie! Lecę! - Poderwała się z siedzenia i pobiegła. Chwyciła za kluczyki i wsiadła do samochodu. Gdy podjechała pod restaurację zaparkowała najbliżej wejścia. Weszła. Nieopodal siedziała niska blondynka, nieźle wytapetowana. Jakieś 12 cm niższa od Majki (nie dodając o tym, że miała wyższe buty).
-Witam. Majka Ludwiczak. - Niebieskooka wyciągnęła rękę w kierunku nowej znajomej.
-Julia Głowacz, miło mi. - Odpowiedziała.
-Więc chcą Państwo rozpocząć ze mną współpracę? - Zaczęła Majka.
-Tak zgadza się, chcemy mieć młody, dynamiczny zespół w całej Polsce. FOLK DESIGN chce rozwinąć skrzydła. Niech Pani przedstawi swoje kwalifikacje. - Rzuciła Jula.
-No cóż to są dokumenty z klasy maturalnej, tu są wyniki matury i studium 2-letnie z marketingu. -Majka wyjęła wszystkie dokumenty. Blondynka rzuciła wzrokiem na wyniki.
-Muszę przyznać, że całkiem dobre wyniki na klasę maturalną, żadnej dwójki, jedna trójka z matmy. Naprawdę gratuluję. No i matura nie ma mniej niż 65%. - Zachwyciła sie asystentka.
-A na jakie stanowisko mnie Państwo by chcieli przyjąć? -Spytała niebieskooka.
-Pani Dyrektor od spraw Marketingu. Gratuluję! -Powiedziała Julia.
-Słucham? Ja Pani Dyrektor? A umowa? -Spytała.
-Umowę moja szefowa już naszykowała. Pani jest młoda. Niezamężna tak? - Spytała.
-Ależ skąd! Mam dopiero 23 lata, do ołtarza mi się nie śpieszy. - Wyznała Majka.
-No ja mówiłam! Perełka! -Rzuciła Głowacz.


   W tym czasie PGE SKRA miała trening przed meczem Pucharu Polski.
-Tak jest Winiarski, prawidłowo! Popracujemy jeszcze nad serwisem!  -Skomentował Falasca, po czym rzucił: -I gratulacje dla Kłosa! No Wąski kapitanem! Trzeba oblać! – Na ustach całego towarzystwa pojawiły się uśmiechy.
-Właśnie Karol! -Sforsował go Włodarczyk.
-Dobra wszyscy u mnie na chacie o 18:00. Pasuje? W tym trener oczywiście. - Rzucił blondyn.
-Dzięki Karol, przyjdę. -Rzucił Miguel.
-No to wixa! - Skomentował zadowolony Piechocki.


   Kiedy Kłos wyszedł ze Energii zauważył Olę. Natychmiast odciągnął ją na bok, żeby nikt ich nie widział.
-Czego znowu chcesz? -Spytał prawie kipiąc ze złości.
-Masz. - Dziewczyna wlepiła mu w ręce jakieś zdjęcia. Spojrzał na nie, były to zdjęcia USG.
-Teraz mi wierzysz? -Rzuciła ostro.
-Nadal nie mam pewności, czy moje. - Powiedział Kłos.
-Nie przyznajesz się do własnego dziecka? Karol, jestem na początku 4 miesiąca. Streszczaj tyłek! -Olcia wściekle na niego spojrzała.
-Słuchaj chcesz pieniędzy? -Spytał.
-A kontaktu z dzieckiem nie chcesz mieć? Wiesz, co spróbuj mi wlepić łapówkę to, powiem o wszystkim Ninie. Wiem, gdzie mieszka, wiem gdzie pracuje. Nie przechytrzysz mnie tak łatwo jak myślisz. – Zagroziła i odeszła.
Wściekły Kłos kopnął butelkę leżącą obok. Nagle ujrzał Winiarskiego.
-Michał zabij mnie. -To jedyne słowa, jakie był w stanie wypowiedzieć.
-Jakie zabij. Mów, czego chciała ta pindzia. -Zignorował jego prośbę Michał.
-Jest w ciąży i to chyba moje dziecko. - Powiedział rozżalony Karol. Winiarskiemu opadła szczęka.
-Że z Tobą? Stary, masz przesrane. - Rzucił przyjaciel.
-No przecież nie zdradziłem Niny matole! To się stało, jak jeszcze byliśmy razem. -Żal nadal go gnębił.
-No wiesz, może Nina zechce samotnego tatusia. - Starał się go pocieszyć niebieskooki.
-Wątpię. Dziewczyna, którą pokochałem jak żadną inną... Nie ja po prostu... - Język mu się plątał.
-Musisz jej powiedzieć. - Zakończył krótko Michał.
    W tym czasie Majka kontynuowała swoją rozmowę z Głowacz.
-A moja pracownica Katarzyna. Ma 21 lat, właśnie kończy 2-letnie studium w kierunku asystentka-sekretarka. Czy dla niej nie znalazłaby się jakaś posada? - Rzuciła z nadzieją w głosie blondynka.
-Ależ oczywiście Pani Dyrektor! Świetne predyspozycje! Może zostać Pani asystentką. Biuro dostępne będzie od 27 kwietnia, także powodzenia. -Jula uśmiechnęła się.
-Dziękuje serdecznie! Myślę, że nasz współpraca jest w stanie zajść daleko. -Powiedziała niebieskooka.


    W tym czasie Karol nie wiedząc, co zrobić poszedł za namową na zakupy razem z Winiarskim.
-Nie załamuj się tak. - Starał się go pocieszyć Michał.
-Łatwo Ci powiedzieć. Jesteś po rozwodzie, byłeś po ślubie. A ja? Przecież Nina mnie rzuci. -Podsumował szybko Wąski.
-A skąd wiesz jak zareaguje? -Rzucił brunet.
-Bo wiem. Chyba nawet jej nie zaproszę na tą dzisiejszą wixe. - Powiedział z poczuciem winy Kłos.
-W takim razie muszę zostać zaproszony bez Majki, inaczej będziesz miały siwy dym. - Skomentował Michał.
-Dobra, okej. Przyjdź sam. -Powiedział obojętnie. Nagle zadzwonił telefon Michała.
-Cześć! - Odezwał się ulubiony, delikatny głos Majki.
-No cześć skarbie. Co tam? -Rzucił do telefonu.
-Pomyślałam sobie, że może się spotkamy dziś, jeśli masz czas. Bo ja mam i muszę oblać pewną sprawę! Zostałam Panią Dyrektor od spraw Marketingu!!! Aaaaa!!! -Pisk był tak głośny, że Karol, który stał obok Michała o mało aż nie podskoczył.
- Pani Dyrektor? Gratuluję! Dobra rzucam wszystko i lecę do Ciebie! Albo mam lepszy pomysł, przyjedziesz do mojego domu! Po raz pierwszy! - Rzucił z entuzjazmem Winiarski.
-Cóż za zaproszenie! Aż się skuszę! To do 19:00! Pa! - Rozmowa się skończyła.
-Dzięki przyjacielu... -Rzucił Karol.
-Sorry, Majka została Panią Dyrektor. Trzeba oblać. Do Ciebie przyjdę jutro. - Podszedł i poklepał go po ramieniu.


   Z kolei Nina czekała na jakieś sms-a, chociażby jeden telefon od swojego chłopaka i nic. Nie dawał znaku życia od 2 dni.
-Karol do cholery! Czemu nie dzwonisz? - Z wściekłością zaczęła telefoniczną konwersację.
-Ja po prostu... Nie miałem czasu, ale myślę, że jutro możemy się spotkać. - Rzucił Karol.
-Ooo, mała zjeba i od razu randka. Dobra może być jutro, ale u Ciebie i masz się postarać. Nie zamawiaj pizzy tym razem, tylko coś ugotuj! - Skarciła go szatynka.
-Dobra postaram się i kupię wino, Twoje ulubione. -Dorzucił Kłos bez entuzjazmu.
-Świetnie. Do jutra w takim razie. – Zawołała zadowolona zielonooka.


   Środa wieczór.

Majka wskoczyła do domu jak poparzona. Gdy weszła do salonu zobaczyła współlokatorkę siedzącą na kanapie.
-Nie uwierzysz!!! Koniec klepania biedy! Zostałam Panią Dyrektor! - Blondynka tak się cieszyła, że trzęsły się jej ręce.
- Gratuluję! -Nina podbiegła i rzuciła się na przyjaciółkę.
-I mam randkę. Pierwszą na chacie u Miśka. - Rzuciła niebieskooka.
-Świetnie! W takim razie muszę Cię uczesać, umalować, pomóc doradzić w ubiorze. Normalnie pokaz mody. Lecimy! -Rozkazała fryzjerka. Obie przewertowały całą szafę Majki. Nina doradziła jej, żeby ubrała czarną, zwiewną koszulę, do tego granatowe getry. Makijaż nie przesadny. Lekko nałożony fluid, na to puder. I korektor pod oczami. Do tego wrzosowa szminka.
-Moja bjuti! Jeszcze fryzura i gotowe Pani Dyrektor. -Rzuciła Nina robiąc dzióbka. Fryzura była dla Niny najmniejszym problemem. W niedługim czasie, powstały lekkie fale na włosach Majki.
-Lecisz! Na ran de vu! - Wyrzuciła z śmiechem trzymając w rękach rozgrzaną lokówkę.
-Jasne zboczeńcu! Dzięki! - Pożegnała ją Majka.


   W tym samym czasie powoli rozkręcała się wixa u Kłosa.
Przyszli wszyscy z wyjątkiem Michała i Majki. Był trener Falasca, Badura, Wlazły z żoną Pauliną, Uriarte i Conte, Muzaj i Piechocki z dziewczynami, Wrona, Lisinac i Marechal, Włodarczyk, Brdjovic i Tille. W sumie w salonie środkowego Skry było 14 mężczyzn i 3 kobiety. Całe towarzystwo świetnie się bawiło. Gratulacje, prezenty. Kłos udawał szczęśliwego, jednak w środku zżerało go strach i przerażenie. W końcu wymyślił jedyne sensowne wyjście, chwycił za kieliszek.


   Majka podjechała pod dom Miśka. Bardzo ładny z elementami drewna. I z bardzo zaniedbanym ogródkiem. Podeszła i zadzwoniła dzwonkiem przy furtce.
-No i jestem! – Zawołała na cały głos.
Ten podszedł do niej i delikatnie musnął jej usta.
-No już się doczekać nie mogłem. To co najpierw kolacja, mam wino, więc zostajesz na noc. - Rzucił pewnie niebieskooki.
- Zaplanowałeś wszystko. - Powiedziała Majka.
-Jestem przebiegły na swój sposób. - Powiedział i chwycił ją za talię.


   Nina nie wiedząc zbytnio, co robić. Włączyła tv i oglądała meksykańskiego tasiemca.
Nagle telefon dał os obie znać. Szybko rzuciła się w jego stronę licząc na jakąś wiadomość od siatkarza. Z jakim rozczarowaniem odczytywała snappa, a był on od Andrzeja. Na zdjęciu na pierwszym planie był Wrona i podbity Kłos, a z tyłu całe towarzystwo ze Skry. Snapp z napisem „Jest wixa! Jest moc!”. Nina zamarła. Dlaczego Karol jej nie zaprosił? Jest przecież jego dziewczyną! I te ostatnie występki. Unikanie jej. Tego już za wiele! Nie miała nawet siły żeby do niego zadzwonić. Pewnie i tak jest pijany. - Pomyślała.


   Majka i Michał w tym czasie jedli kolację.
-Sam wszystko zrobiłeś? - Spytała blondynka.
-Tak, może być? -Spojrzał na nią niepewnie.
-Tak pyszne. Nie wiedziałam, że facet może tak dobrze gotować. - Rzuciła niebieskooka.
-To teraz wino? I…
-I sypialnia? - Dokończyła za niego Majka.
-Pani Dyrektor, ależ Pani się zrobiła szalona! - Skomentował Winiarski.
Majka aż zachłysnęła się winem. 


   -Tak to wygląda. -Powiedział Michał pokazując sypialnię Majce.
-Czysto, elegancko, dużo miejsca. - Rzuciła wzrokiem w każdy kąt blondynka.
Nagle Michał zaszedł ją od tyłu. I zaczął całować jej szyję. Ta gwałtownie odwróciła się i ich usta się spotkały. Czarna zwiewna koszula Majki już po chwili leżała na krześle. Wszystko działo się tak szybko, że po chwili oboje leżeli owinięci pachnącą płynem do płukania kołdrą.
-Już nigdy cię stąd nie wypuszczę. - Powiedział Misiek.
-Jasne. Prędzej Cię zgwałcę i sobie ucieknę. - Rzuciła Majka. Winiarski zrobił minę tupu „A chcesz się założyć” i przyciągnął ją do siebie.
   W środę Karol obudził się na niezłym kacu. Podniósł się z podłogi, na której jak doszedł do wniosku, spędził noc. Rozejrzał się dookoła. Salon wyglądał gorzej niż źle. Wszędzie walały się butelki po alkoholu, puste paczki po chipsach i ciastkach. Impreza im wyszła to mógł przyznać. Mimo że było już po 10:00 w jego mieszkaniu nadal znajdowało się kilka osób. Na sofie spał rozwalony Wrona. Na fotelu ściśnięci Conte i Uriarte. Wąski zaśmiał się pod nosem. Nie mógł uwierzyć jak te dwa dwumetrowce się tam zmieściły. Cyknął im fotkę i ruszył w dalszy obchód. Kuchnia wyglądała nie lepiej. Szybko oszacował straty: dwie stłuczone szklanki i talerz. Nie było źle, obojętnie wzruszył ramionami. Po za tym mieszkanie było puste. Doszedł do wniosku, że reszta jakimś cudem dotarła do domów, co najmniej miał taką nadzieję. Stanął przed drzwiami od sypialni, chwycił za klamkę i otworzył je. W momencie zamurowało go, a potem ryknął głośnym śmiechem i usiadł pod futryną. Na jego łóżku spali Marechal i Lisinac.
- Co jest! – Zawołał Andrzej głośno ziewając. Karol tylko otarł łzę, która spływała po jego policzku. Jego przyjaciel zaczął dławić się śmiechem, podszedł i podniósł poduszkę z podłogi. Cisnął ją w śpiącego od brzegu Srećko. Ten zerwał się jak poparzony i rozejrzał się w koło. Potem pchnął śpiącego obok towarzysza. Nicolas leniwie podniósł jedną powiekę, po czym szeroko otworzył oczy. Wyskoczył z łóżka i otrząsnął się.
- My nic… - Wydukał łamaną polszczyzną.
- NIE! – Zaprotestował głośno Serb.
- Ale akcja! Niech tylko o tym powiem Winiarskiemu! – Zawołał śmiejąc się w głos Karol.


   Godzina 11:00

- No nareszcie! – Krzyknęła Nina, słysząc kroki współlokatorki w mieszkaniu.
- No co? – Spytała z miną niewiniątka Majka.
- No co co… - Odpowiedziała zgryźliwie jej przyjaciółka. – Przepadłaś jak kamień w wodę.
- Przecież wiesz… Randka… Kolacja… Wino… I… - Rozmarzyła się blondynka.
- Bara bara bara! Riki tiki tak! Jeśli masz ochotę daj mi jakiś znak! – Zaczęła śpiewać zielonooka, smarując kanapkę masłem orzechowym.
- Ty to potrafisz walnąć prosto z mostu! – Buchnęła śmiechem styliska i klepnęła ją w ramię. Kanapka wypadła z rąk dziewczyny i wylądowała na podłodze.
- No wielkie dzięki! – Oburzyła się Nina. – Teraz umrę z głodu!
- Już tak nie rozpaczaj! Przydałoby się schudnąć! – Odpowiedziała jej współlokatorka. Szatynka momentalnie posmutniała. – Ej… Przecież żartowałam. – Próbowała uspokoić sytuację.
- Nie… To nie to! Yyy… Wiesz może coś o imprezie u Karola? – Zaczęła na pół przytomnie.
- Imprezie? – Majka wybałuszyła oczy.
- No Michał ci nic nie wspominał czy coś? – Spytała cicho.
- Nie… Nic nie mówił… A co? – Blondynka usiadła obok.
- Wiesz… Siedzę sobie wczoraj… Jem kolację… Myślałam, że do mnie zajrzy… W końcu nie odzywał się do mnie od świat… Ale nic… Nie doczekałam się… - Głośno westchnęła. – Około 23:00 dostałam sanppa od Andrzeja… Na fotce była większość składu Skry… Zrobili sobie imprezę… A mnie nawet nie raczył poinformować…  W końcu jesteśmy parą od tak dawna! Powinniśmy działać na zasadzie jakiegoś zaufania czy jakoś tak… - Zrezygnowana spuściła głowę. Majka mocno przytuliła przyjaciółkę.
- Jest młody i głupi… Wiesz jak działają faceci? Nie myślą. – Zachichotała cicho pod nosem. Nina odwzajemniła uśmiech. – Na pewno zapomniał.
- Jesteś tego pewna? – Zapytała zielonooka z niepewnością.
- Na sto procent! – Zawołała blondynka.


   Godzina 16:00

Od trzech godzin Nina pracowała w salonie. Na szczęście dziś nie miała dużo pracy. Tylko cztery klientki pojawiły się w ciągu tego całego czasu, z czym równie szybko poradził sobie jej zespół. Usiadła przy biurku i zaczęła wyliczać dochody z zeszłego miesiąca. Ku swojemu zadowoleniu były wyższe niż w lutym. Uśmiechnęła się szeroko. Biznes nabierał tempa. Nagle usłyszała swój telefon. Wyjęła z torby swój biały LG. Na ekranie widniało powiadomienie, dostała SMS-a.
„Musimy się spotkać.” – Brzmiała treść wiadomości. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie pisał do niej ktoś z pod obcego numeru.
„To chyba pomyłka.” – Odpowiedziała uprzejmie.
„Nino, musimy się spotkać. To ważne.” – Serce szatynki zabiło szybciej.
„Kim jesteś?” – Starała się zdobyć jakiekolwiek informacje.
„Nikim. Wiem coś, co z pewnością Cię zainteresuje. Czekam w parku. Obok starego dębu.” – Zielonooka doszła do wniosku, że to jakiś szczeniacki żart. Miała wielu genialnych znajomych. Wsadziła telefon do kieszeni i wyszła z gabinetu. Było pusto. Każda część jej ciała krzyczała i rwała się z ciekawości. Jednak rozsądek zdawał się nad wszystkim panować. Usiadła i zaczęła myśleć. „A jeśli to coś ważnego… Jeśli coś się komuś stało?” Zacisnęła zęby i ruszyła w kierunku drzwi.
- Niech stracę. – Powiedziała sama do siebie i wyszła.


   Do parku dotarła 10 minut później. Większy problem miała ze zlokalizowaniem dębu, ale i to jej się udało. Ruszyła niepewnym krokiem. Przez dłuższy moment nikogo nie widziała. W końcu przed oczami błysnął jej pukiel blond włosów. „Majka” – Pomyślała i przyśpieszyła. Jak wielkie okazało się jej zdziwienie, kiedy zamiast przyjaciółki ujrzała byłą swojego chłopaka. Stała do niej tyłem.
- Czego chcesz? – Zapytała oschle. Aleksandra powoli odwróciła się w jej stronę. Miała wyraźnie zarysowany ciążowy brzuch. – Trochę się utyło. – Pozwoliła sobie na zgryźliwy żart.
- Ty nadal nic nie rozumiesz? – Dziewczyna spojrzała na nią z wyrzutem.
- A co tu jest do rozumienia? Wpadłaś. Jeśli szukasz potencjalnego ojca, to mogę cię zapewnić, że na pewno nim nie jestem! – Parsknęła Nina.
- Jestem w prawie piątym miesiącu. – Kontynuowała swój wywód blondynka.
- Gratuluję… - Kolejny sarkazm. – Nie masz przyjaciółek i chciałaś się mi pochwalić? Kto jest szczęśliwym tatusiem? – Dodała jadowicie.
- Karol… - Odpowiedziała jej z uśmiechem Olka. W tym momencie nogi się pod nią ugięły, a cała pewność siebie zniknęła.
- Kłamiesz… To nie prawda… Nie on… - Upierała się przy swoim.
- Ależ kochana… - Blondynka podeszła bliżej. – Przelicz sobie na spokojnie, kiedy się rozstaliśmy z Karolem. W głowie fryzjerki zaczęły się szybkie obliczenia.
- Cztery miesiące… - Wydukała. – Powiedz mi, że to nie prawda! – Zawołała błagalnie. Czuła jak łzy napływają jej do oczu.
- Nie czarujmy się. To dziecko Kłosa, czy tego chcesz czy nie! – Zawołała jej rozmówczyni i zadowolona odeszła. Nina była w szoku. Jeszcze kilka dni temu wyobrażała sobie, że z tym mężczyzną może być szczęśliwa… A teraz… Wszystko pękło jak bańka mydlana… Załamana usiadła pod drzewem. Skuliła się w kłębek i szlochała. Było jej przykro… Nie z tego powodu ciąży Olki, raczej z tego, że dała komuś zabawić się sobą. Była smutna? Nie… Raczej zła… Tak! To słowo idealnie opisywało jej nastój. Była wściekła ze te jego gierki, za te wszystkie kłamstwa… Wyjęła telefon z kieszeni… Odruchowo wybrała numer Wąskiego… Jeden sygnał… Dwa…. Trzy… Cztery… Nie odebrał. Zrezygnowana cisnęła leżącym obok kamieniem. Zerwała się na równe nogi. Kolejny cel: Energia.


   Zapłakana Nina wbiegła na halę. Wpadła jak burza do szatni, ale spotkała tam tylko jednego z lekarzy. Posłał jej dziwne spojrzenie. Dobrze wiedział, kim jest, wiec nawet nie wysilił się na to by ją wyprosić. Skierowała się w stronę boiska. Na którym w najlepsze trwał trening Skry. Panowie grali mecz o zakład. To tym bardziej humory dopisywały. Co chwilę ktoś wybuchał śmiechem, albo komuś dogryzał. Drużyna, w której był Karol wygrywała kilkoma punktami. W tym momencie chłopak właśnie przymierzał się do ataku.
- Jak mogłeś!? – Po hali rozniósł się piskliwy krzyk. Wszystkie mięśnie na ciele Kłosa momentalnie się spięły. Odwrócił się w stronę dziewczyny. Ta podbiegła do niego i wymierzyła mu siarczysty policzek. Syknął lekko. – W co ty w ogóle pogrywasz!? Co ty sobie wyobrażasz!!! – Grzmiała szatynka. – Jednej lasce robisz dziecko, a mnie zaciągasz do łóżka!!! – Jej głos był dobrze słyszalny chyba w ostatnich sektorach hali. Nina cała się trzęsła, miała zaczerwienione policzki i podpuchnięte oczy, z których wciąż płynęły łzy. Ten patrzył na nią z miną winowajcy. – Nie zaprzeczasz!? Wiedziałam! To wszystko było jednym wielkim kłamstwem! Ten związek jak z bajki! – Wstrząsnął ją silny szloch. Wszyscy zgromadzeni obserwowali całe przedstawienie z otwartymi ustami, nawet sam trener nie był w stanie się ruszyć. Dziewczyna zamachnęła się, aby uderzyć w jego lewy policzek, ale ktoś złapał ją za rękę. – Puść mnie! – Zawołała i wściekła odwróciła się. Usilnie trzymał ją Mario.
- Nie warto. – Powiedział spokojnym głosem. Szatynka pokręciła głową. – Chodź, odprowadzę cię do domu. – Z jego brązowych oczu bił taki spokój. Wyciągnął w jej kierunku drugą dłoń. Po chwili zawahania zielonooka chwyciła ją i w tym momencie, cała złość ją opuściła. Złość, która dawała jej siłę. Teraz nie była w stanie ustać na nogach. Wlazły objął ją mocno ramieniem i usadził na ławce pod szatnią.
- Zaraz wracam. Skoczę po bluzę. – Powiedział. Nina nic nie odpowiedziała. Siedziała ze spuszczoną głową niczym marionetka porzucona przez lalkarza. Z nieobecnym wzrokiem, z brakiem chęci do życia. Nie zauważyła nawet, kiedy opuścili Energię. Nadal szła chwiejnym krokiem, a Mariusz nadal mocno ściskał ją za talię, pilnując, aby nie upadła. Kiedy potknęła się o kamień, miała wrażenie, że wraca do rzeczywistości. Właśnie wtedy uświadomiła sobie, co się stało. Że już po wszystkim. Że jej kolorowy świat właśnie runął. Z oczu na nowo zaczęły sączyć się łzy. Nie umknęło to uwadze Wlazłego.
- Nie płacz już. – Wymruczał do niej szeptem.
- Nie mogę. – Łkała dalej. – Co mam teraz zrobić? – Wlepiła w niego swoje duże zielone oczy. Siatkarz przystanął i ułożył dłonie na jej ramionach.
- Musisz ochłonąć. Porozmawiajcie na spokojnie. Znam Karola tyle lat. Nie był by w stanie zrobić ci takiej krzywdy. – Powiedział z pełnym przekonaniem.
- A jeśli jednak jest kompletnym dupkiem. I zrobił to celowo. – Nina nie chciała wierzyć w swoje słowa. Mario delikatnie otarł kolejną łzę spływającą po jej policzku.
- Wtedy nie ujdzie mu to na sucho. – Odpowiedział równie szybko i oderwał wzrok od jej twarzy. – Chodźmy. – Chwycił jej dłoń. Dalszą drogę przebyli w ciszy. Po tak ciężkim dniu Nina delektowała się tą chwilą spokoju i obecnością Mariusza. Nawet nie obejrzała się, kiedy znajdowali się już pod jej blokiem. – Jesteśmy. – Ścisnął lekko jej dłoń Wlazły. – Dasz radę wejść na górę? – Spytał zatroskany i znów utkwił wzrok w jej oczach.
- Tak… - Wyszeptała niepewnie. – Dziękuję… - Dodała i sama nie wiedząc, czemu zbliżyła się do niego. Stanęła na palcach i wydęła wargi.  Wzięła głęboki wdech i zmrużyła oczy. Dzieliło ich kilka milimetrów, kiedy uświadomiła sobie, co robi. Szybko zsunęła się w dół i przylgnęła do jego piersi. – Dziękuję. – Wyszeptała i wbiegła na klatkę schodową. Oszołomiony siatkarz dopiero po chwili był w stanie się poruszyć.  


Hej! Misiałki! :D Mamy kolejny rozdział! :) Doszłyśmy do wniosku, że dość tej rutyny i trochę namieszamy. Tak my złe... ^.^ Z drugiej strony chcemy podziękować! Dzisiaj wybiło nam 1000 wyświetlenie! Dla niektórych to nic, a dla nas tak wiele!  Ukłony... Całuski... Nie wiemy jak wam dziękować za to wszystko. Nie wiecie z jaką radością obserwujemy, jak owoce naszej pracy są doceniane.  Mamy nadzieję, że tak będzie dalej i że zostaniecie z nami aż do końca.  
                                                                                                  Pozdrawiamy! :D 
                                                                                                  Adminki :* 



sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział XII






Wtorek przed świętami.

   -Tata! – Rozległ się wesoły krzyk siedmiolatka na korytarzu. – Już jest! Przyjechał!

-Nie ekscytuj się tak. – Zestrofowała go matka przekręcając zamek w drzwiach.

-Cześć! – Zawołał szczęśliwy Michał i porwał malca w ramiona. – Gdzie twoje rzeczy? – Rozejrzał się zdezorientowany.

-Tutaj… - Wywarczała brunetka wystawiając małą walizkę za próg.

-Coś nie tak? – Spytał Winiarski.

-I Ty jeszcze masz czelność..! – Zaczęła.

-Pytałem o syna. – Siatkarz sprostował szybko sprawę. Dagmara nerwowo przeczesała palcami włosy.

-Masz się nim opiekować! A nie latać za jakimiś małolatami! – Była wściekła. To pierwsze święta, które spędzą osobno.

-O to się nie musisz martwić. – Niebieskooki wziął syna za rękę i ruszył w stronę samochodu.



W tym samym czasie

   Majka szamotała się po mieszkaniu. W biegu jadła późne śniadanie i szybko dopakowywała rzeczy do torby. Jechała do rodziców Michała, do Bydgoszczy… Strasznie się denerwowała. O mało nie dostała zawału, kiedy usłyszała dźwięk dzwonka.

- Halo? – Odebrała z uśmiechem.

- Hej. Już po Ciebie jedziemy. – Usłyszała znajomy głos.

- My? – Spytała zdziwiona.

- No ja i Olek. – Tłumaczył Michał.

- Zapomniała o mnie! – Majka usłyszała w tle oburzony głos chłopca.

- Wcale nie zapomniałam! – Zawołała na cały głos. – No może troszkę… Troszeczkę…

- Tak, tak… Jasne. – Buchnął śmiechem Winiarski. – Za 5 minut jesteśmy.

- Ok… Lecę po walizkę i czekam pod blokiem. Pa! – Zawołała szczęśliwa i rozłączyła się.

Myśl o spędzeniu świąt z dzieckiem trochę ją przerażała… Ale… W razie czego… To Oli może stać się jej jedyną przyjazną osóbką w nowym miejscu.



   Nina od rana chodziła po zakładzie jak nakręcona. Z chęcią rzuciłaby wszystko tak jak jej współlokatorka i uciekłaby w drugi koniec Polski. Jednak nie taki jest los fryzjerki. Od godziny 8:00 rano przez gabinet przewijały się klientki chcące jeszcze na święta zaszokować rodzinę nową fryzurą. Mało tego Oktawia nie najlepiej się czuła, a Stempel był jakiś rozkojarzony.

-Kto spalił żółtą prostownicę! – Wydarła się na cały zakład szefowa. Oktawia znacząco spojrzała na jej przyjaciela. – Nosz kuźwa Stempel! Druga w tym tygodniu! Co ja mam ich fabrykę! – Chłopak spojrzał się w jej stronę z zamyślonym wzrokiem.

-Nie wiem jak to się stało… Przecież ją odłączałem…

-Kiedyś Cię zagryzę! Obiecuję Ci to! – Nerwowo machnęła ręką. – Ale nie dziś! Do roboty! – Nina odwróciła się w stronę kobiety, której farbowała włosy.

-Szefowo jest problem… - Wtrąciła nieśmiało brunetka.

-Co się stało! – Zawołała załamana.

-Nie mamy żadnej prostownicy na chodzie… - Powiedziała niewinnie.

-Jak to NIE MAMY! Było ich z pięć albo sześć! – Dziewczyna obróciła się wokół własnej osi. – Stempel!!!

Pracownik cały się zaczerwienił. -Odkupię je za moje pieniądze. - Rzucił przepraszająco.

-Leć biegiem do sklepu! Teraz! - Szatynka krzyknęła, że aż Oktawia, która stała tuż obok, o mało nie podskoczyła.



    Majka w tym czasie stała pod blokiem z czarną torebką z Reserved w jednej ręce, a w drugiej trzymając czarną walizkę. Nagle ujrzała samochód Michała. Winiarski wyszedł, przywitał ją i włożył walizkę do bagażnika. Blondynka zajęła miejsce z przodu i przywitała Oliego.

-Witaj Oli, co u Ciebie?

-Cześć. Nic, wreszcie jedziemy. - Odparł chłopiec z entuzjazmem. Ruszyli w drogę. Czekała ich 3,5 godzinna jazda autostradą. Oliwer bez wahania wyjął tablet i zaczął grać. Z kolei Majka zawsze podczas jazdy zakładała słuchawki i słuchała piosenek z telefonu, jednak uznała, że nie wypada, odcinać się od Michała.

-Co jesteś taka spięta? - Zauważył Winiarski i spojrzał ukradkiem na blondynkę.

-No jedziemy do Twoich rodziców, nie? Będzie trochę.... - Majka nie umiała znaleźć właściwego słowa.

-Polubią Cię, jestem tego pewien. - Zapewniał siatkarz. Jednak wcale nie poczuła się lepiej. -Aśka też będzie. -Rzucił Winiarski. Niebieskie oczy Majki rozpromieniły się. Asia to siostra Michała, a w dodatku jej dobra znajoma.

-Chociaż tyle. -Powiedziała.



   Stempel wrócił ze sklepu niosąc 4 nowe prostownice. Szefowa spojrzała na niego z łaskawszym okiem.

-Dobra Stempel zapomnijmy o dzisiejszej, porannej aferze i bierzmy się do roboty, bo widzę, że do 16 to się nie wygrzebiemy. - Rzuciła Nina. Trzy klientki siedziały na fotelach i dwie czekały w kolejce. Zapowiadał się ciężki dzień.

-Oktawia później odpiszesz na sms-y. Teraz pani tu czeka. - Szatynka nie dała się wyprowadzić z równowagi i postanowiła już nie krzyczeć.



 W tym czasie Skra Bełchatów odbywała swój trening.

-Karol dobra akcja! Podoba mi się! Popracuj tylko jeszcze trochę nadgarstkiem! -Rzucił Falasca. Kłos uśmiechnął się, a teraz na boisku zmienił go Wrona.

-Szybciej Andrzej skok i wybicie. - Dopingował go Miguel. Z kolei argentyński duet (Uriarte-Conte) musiał jeszcze wiele popracować.

-Nie tak..... Facu nie gwiazdorz! Zjedz Snickersa! - Zawołał trener, aby rozładować napięcie. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Tak nawet Miguel przed świętami potrafił żartować. - Dobra chłopaki! Jutro spotykamy się po raz ostatni i od czwartku świętujecie. - Rzucił na pożegnanie.

-Jak z Sabiną? -Spytał Karol.

-A jak myślisz? Znowu jestem wolnym strzelcem. -Odpowiedział Andrzej.

-Naprawdę? Chyba masz rację, że jesteś stworzony do życia w samotności. - Kłos spojrzał na przyjaciela

-Nie wiesz przypadkiem jak nasi zakochani? - Rzucił Wlazły w stronę Wąskiego.

-Wiem, właśnie są w drodze do Bydgoszczy. Blondyn uważnie spoglądał na snappa od Majki. Na którym to ukazuje się śliczna „rodzinna” fotka. Michał trzymający w uścisku Majkę i Oliego. Snapp z napisem „Postój. Orlen wita!”

-Fajnie na nich popatrzeć. - Powiedział Mariusz i zwrócił się do Kłosa. -A Ty gdzie wybywasz z Niną?

-Jedziemy w sobotę na wieczór do jej rodziców. Więc święta u teściów. U moich rodziców byliśmy dwa tygodnie temu. - Skomentował w skrócie święta.



   Wszyscy wyszli z Energii i rozeszli się w różne strony. Kłos szedł chodnikiem, mając na lewym ramieniu swoją treningową torbę. Ujrzał znajomą osobę, której nie widział 2 miesiące. To była Ola. Udawał, że jej nie widzi.

-Karol musimy pogadać. - Odezwała się. Znał jej głos. Zupełnie inny niż podczas ostatniego spotkania, wtedy był taki oschły, twardy, niemiły. A teraz? Spokojny, poważny, ale trochę jakby nieco smutny.

-Czego chcesz? -Spytał.

-Myślę, że powinnam Ci była o tym powiedzieć. Tak będzie lepiej. Dla nas wszystkich. - Powiedziała Aleksandra.

-Słucham. - Powiedział Wąski bez emocji.

-Jestem w ciąży. - Brzmiało to jak wyrok. Karol wbił w nią swoje zielone oczy.

-No raczej nie ze mną. Nie wrobisz mnie. - Szukał szczęśliwego rozwiązania.

-To koniec 2 miesiąca, początek 3. Wtedy byliśmy jeszcze razem. - Powiedziała Olka ze łzami w oczach i dodała: -Niestety Twoje.

-Wiesz, co odejdź z mojego życia. Nie psuj wszystkiego. -Powiedział Karol.

-Aha, czyli zrobiłeś mi dziecko i uciekasz?! Jesteś podłym tchórzem! - Ola nie dawała za wygraną.

-Ono nie jest moje. - Zawołał wściekły blondyn i odszedł.

Olka go nie goniła. Nie ma siły i nerw. Stała i patrzyła na niego. Po chwili odwróciła się na pięcie i odeszła.



   -Jesteśmy! - Wskazał Winiarski, na ukazujący się dom. Przed ich oczami znajdował się piętrowy dom w odcieniu jasnego beżu z ciemno-czerwonym dachem. Wokół był piękny ogród.

-Jak tu pięknie! - Skomentowała Majka. Wysiedli. Każdy szedł w kierunku domu, trzymając swoją torbę.

-Witamy! - Rzuciła kobieta stojąca w drzwiach.

Była to blondynka o niebieskich oczach, dość wysoka (około 170 cm), o trochę tęższej budowie.

-Dzień dobry. - Rzuciła nieśmiało Majka.

-Chodź moja droga! Muszę Cię obejrzeć! -Kobieta była bardzo miła. Chwyciła Majkę za ramiona, ucałowała w policzek i usilnie się w nią wpatrywała.

-Śliczniutka, ale trochę mizernie wyglądasz, moje dziecko! - Skomentowała. Winiarski prychnął pod nosem.

-Mamo, możemy najpierw wejść spokojnie do domu? - Powiedział tłumiąc śmiech. Kobieta lekko się zawstydziła, jednak od razu wpuściła gości do domu. Z eleganckiego salonu, wyszedł wysoki mężczyzna, o czarnych włosach i błękitnych oczach.

-Wiatamy. Jerzy. -Wyciągnął rękę w kierunku Majki.

-Majka. -Blondynka przywitała się.

- A ja Grażyna. Kompletnie zapomniałam się przedstawić. - Rzuciła matka Winiarskiego. Wszyscy szeroko uśmiechali się. Oczywiście matka Michała z pewnością była zakręconą i nowoczesną kobietą, ale z pewnością dobrą i miłą, a przede wszystkim kochającą swoją rodzinę. -Nie stójcie tak. Jerzy, zaprowadź gości na górę do ich pokoi! - Zestrofowała go żona.

-Wezmę. Musi być ciężka. – Pan Winiarski zwrócił się do Majki i chwycił jej torbę.

-Dziękuje. - Powiedziała blondynka. Cała czwórka ruszyła na górę. Pani Grażyna pobiegła do kuchni i już szykowała obiad. Jerzy zaprowadził ich na górę. Były tam cztery sypialnie i łazienka. Michał i Majka dostali dawny pokój Winiarskiego. Oliwer zamieszkał w swojej małej sypialni, w której zawsze nocował we wakacje. Ukradkiem do pokoju Michała i Majki weszła jego siostra.

-Braciszek! Majeczka! - Zawołała Joanna. Przy okazji dając buziaka szwagierce, a potem przytulając brata.

-Kurczę, pięknie wyglądasz! - Zawołała przeglądając ze wszystkich stron blondynkę.

-Dzięki. Czyżby wizyta u fryzjera? - Rzuciła Majka.

-Tak, rozjaśniłam trochę. Jasny blond bardziej mi się podoba. - Odpowiedziała Asia, gładząc włosy.

-Obiad! -Pani Grażyna jak zwykle perfekcyjnie i na czas. Wszyscy zeszli na dół.

-A więc Majeczko, gdzie pracujesz? - Spytała starsza pani.

- W moim zakładzie szyję i projektuję ubrania. - Odpowiedziała blondynka.

- No Majka jeszcze ostatnio dostała propozycję współpracy z FOLK DESIGN. Po świętach spotyka się z Julą asystentką głównej szefowej z Nowego Targu. – Zachwalił swoją dziewczynę Michał. Majka spiorunowała go wzorkiem. Winiarski zrozumiał, że dostanie po obiedzie niezłą zjebę.

-Fantastycznie! Trzeba rozwijać skrzydła, a nie siedzieć, w piwnicy jak szczur. - Rzucił pan Jerzy.

-No tak. - Przytaknęła Majka.



   Było już po 16:00, kiedy Nina opuściła salon i ruszyła w kierunku domu. Weszła do pustego mieszkania, odgrzała wczorajszy obiad i otworzyła swoje ulubione wino. Wieczór spędziła samotnie. „Nawet  do mnie nie napisze.” - Pomyślała o Karolu.



   On z kolei wpadł w niezręczną sytuację. Przecież Olka może kłamać, a jeśli nie? Jeśli to naprawdę jego dziecko? Co on wtedy zrobi? Jak wyjaśni to Ninie? Przecież to oczywiste, że ona nie będzie go już chciała. Nie mógł się nikomu zwierzyć. Andrzej by go nie zrozumiał. A Winiarski odkąd jest z Majką, mógłby jej pisnąć słówko, a ona by wszystko wygadała Ninie.



     Rozmowy w Bydgoszczy trwała jeszcze długo, aż w końcu zrobił się wieczór.

-Oli chyba pora się kąpać. - Zwrócił się Winiarski do syna.

-Już? - Oli zrobił maślane oczka.

-Tak już. Marsz na górę. - Rzucił bezlitośnie Michał.  Pan Jerzy siedział w salonie i oglądał z żoną jakiś serial. Aśka poszła do swojego pokoju. Zostali z Majką sami.

-I co polubili Cię, wiedziałem. - Powiedział Winiarski.

-Może tylko udają. - Rzuciła Majka.

-No na pewno. - Michał zignorował jej uwagę.

-Czemu wyjechałeś z tym FOLK DESIGN. A jak się rozmyślą i zatrudnią kogoś innego? - Blondynka była zła, to oczywiste, jej oczy i mina na to wskazywały.

-Chciałem pochwalić się, jaka to jesteś zdolna, a Ty się dąsasz. Winiarski podszedł do niej od tyłu i przytulił ją.

-Dobra, przesadzam. -Przyznała się niebieskooka. Winiarski i Majka pozwalali sobie na coraz to większe pieszczoty. Już nie były to tylko niewinne pocałunki, oboje padli na łóżko.

-Tato! Co robisz? - Oli wszedł do pokoju. Majka wskoczyła pod koc jak poparzona, była w samym staniku i spodniach.

-Eee, nic… Tak sobie leżymy. - Michał wstał i chwycił syna za rękę, zaprowadził malca do swojego pokoju.

-Oli pamiętaj, że się puka, za nim się wchodzi. - Przypomniał synowi Winiarski.

-Drzwi były uchylone. - Oliwer nie dał za wygraną.

-Dobra tym razem to moja wina. Zmykaj spać. - Michał ułożył syna do snu.

-No to podpadłam! -Rzuciła rozżalona Majka. Ubrana, siedziała już na łóżku. -Od razu podpadłaś. Po prostu musimy zamykać za sobą drzwi. - Winiar spojrzał na nią z uśmiechem. Poszli się kąpać i spać, Majka po tak wstydliwej akcji, nie miała ochoty na inne przygody tego wieczoru.



    Rano Nina założyła swój wiosenny płaszcz niedbale go dopinając. Wyszła z torebką w lewej ręce i telefonem w prawej. Cztery nieodebrane połączenia od Karola z wczorajszego wieczora. Nie odebrała ze względu na swój stan trzeźwości i w dodatku miała wyciszony telefon. Jednak nie miała czasu zadzwonić. Obowiązki wzywają. Nawet, jeśli jest to środa przed świętami. Ostatni dzień pracy! Pozostaną tylko przygotowania i wyjazd do rodziców. Włożyła telefon z powrotem do torebki i weszła do salonu.

-Cześć wszystkim! -Powitała swoich pracowników.

-Hej, jestem tylko ja. Oktawia przychodzi dziś na 10. - Powiedział Stempel.

-Aa, możliwe. Zapomniałam. - Wykręciła się szatynka.

-Może ka...kawy? - Spytał pracownik z widocznym drganiem głosu.

-Może być, ale słaba. - Pracodawczyni przyjrzała się przyjacielowi. Pomylił cukier z solą.

-Stempel do cholery! Co to ma być? - Podniosła głos.

-No kawa, sam robiłem. Twoja ulubiona. - Fryzjer nie wiedział, o co chodzi.

-Stempel spróbuj mojej kawy. – Zażądała Nina. Chłopak tylko spojrzał na nią jak na wariatkę. -To polecenie służbowe! – Zmusiła go szefowa. Stempel zrobił łyka i wykrzywił twarz.

-Fuuj! Niedobre. Przepraszam, to już się nie powtórzy. -Powiedział.

-Stempel! Co się ostatnio z Tobą dzieje? Chodzisz z głową w chmurach! Spaliłeś 5 prostownic! Fakt, 4 odkupiłeś. Masz jakieś problemy? Powiedz mi. Znamy się tyle lat. - Zawołał Nina. Stempel tylko spojrzał nikle na Ninę.

-Muszę wyjść, wrócę za 5 minut. - Jedyne wyznanie, na jakie go było teraz stać. Szefowa już w ogóle nie wiedziała, o co mu chodzi. Jednak pozwoliła mu na 5-minutowy spacer. Po chwili wrócił z bukietem kwiatów.

-To dla Ciebie. Kocham Cię! -Stempel niemal to wyrzucił z siebie. Ninę zatkało. Jej usta wykręciły się w niezręczną literę S na poziomie. Znali się przecież tyle lat! Nigdy nie przyszło jej na myśl, że jej pracownik, a zarazem kolega ze szkoły się w niej zakocha.

-Stempel.. Ja po prostu myślę, że powinniśmy wrócić do roboty. Za 5 minut masz swoją pierwszą klientkę, a ja swoją za 10. - Zielonooka wydawała się smutna. Brunet nic nie odpowiedział. Kwiaty położył na stole. Były to piękne hortensje. Potem nie było już ani trochę romantycznie. Nawał klientek i przybycie Oktawii zepsuło wszystko. Teraz Stempel spodziewał się najgorszego, co jeśli szefowa mu odciągnie za taką akcję z pensji? Oczywiście był to wymysł ślepo zakochanego chłopaka.



Bydgoszcz.

   -Wstajemy. - Niebieskooki dotknął ramienia Majki.

-Mhm, wstaję. - Jej głos wcale na to nie wskazywał. Winiarski chwycił, więc Majkę w ramiona i trzymał ją jak Pan Młody-Pannę Młodą. Zakręcił nią po pokoju. -Zwariowałeś! O mało zawału serca przez Ciebie nie dostałam. - Blondynka była w szoku.

-Kręci Ci się w głowie? -Spytał brunet.

-Już nie. -Odpowiedziała niebieskooka. Weszła do łazienki. Uczesała się, lekko pomalowała. Ubrała i była gotowa do zejścia na dół. Winiarski szedł tuż za nią razem z Olkiem.

-Dzień dobry! Jak się spało? -Spytała nadopiekuńcza matka Michała.

-Dziękuje, dobrze. - Blondynka odpowiedziała z uśmiechem.

-Przyjdziesz do babci Oli? -Pani Grażyna zawołała chłopca.

-O nie mamo, znowu? - Winiarski zauważył jak babcia obdarowuje wnuka słodyczami i daje mu 50 złotych.

-Tak to mój jedyny wnuk. Mam nadzieję, że nie ostatni. - Wypowiadając ostatnie zdanie spojrzała nie na Joannę (swoją samotną córkę), lecz na Majkę. Dziewczyna, która właśnie właśnie jadła musli z mlekiem, aż się zakrztusiła z wrażenia. Zaczęła nawet kaszleć. Na całe szczęście Joanna siedziała obok niej i poklepała ją po plecach.

-Dzięki. - Powiedziała Majka do szwagierki.

-Wiesz, mama już wam życie zaplanowała. - Rzuciła cichutkim szeptem Aśka. Majka nic nie odpowiedziała, ale wymieniły z Joanną charakterystyczne spojrzenie. Michał nie mogąc z braku powagi sytuacji wyszedł na dwór, żeby się wyśmiać. Niebieskooka chcąc wymknąć się na górę została zatrzymana przez swoją niedoszłą teściową.

-Moja kochana, chyba nie myślisz, że się zaszyjecie z Michałem na tej górze? O co to, to nie. -Zapewniła ją energiczna Pani Grażyna.

-Tego się właśnie obawiałam. - Majka wypowiedziała to na głos, chociaż wcale nie chciała.

-Co powiedziałaś? -Spytała ją Pani Grażyna, Majka mówiła zbyt cicho.

-Nic ważnego. Chodźmy… -Rzuciła.

-Do kuchni. - Dokończyła matka Michała. Obie usiadły przy stole.

-Ile masz lat? - Pierwsze pytanie.

-W czerwcu skończę 23. - Pierwsza odpowiedź.

-W Twojej rodzinie były jakieś osoby, które nie mogły mieć dzieci? - Drugie pytanie.

-Raczej nie. Chociaż zdarzało się, że kuzynki po 33 roku życia miały problemy z zajściem w ciążę. -Majka starała się odpowiadać zgodnie z prawdą.

-Masz jakieś choroby wrodzone? -Trzecie pytanie.

-Nie. Sądzę, że nie. Mam obniżoną odporność i do końca życia muszę brać na to tabletki i często mam zagrożenie przed anemią. - Kolejna odpowiedź.

-Ile zarabiasz? -Czwarte pytanie.

-Zależnie od miesiąca, ale przeważnie od 2, 5 tysięcy do 4 na miesiąc. -Starała się sobie przypomnieć.

-Dobrze, wszystko dobrze. W takim razie może mieć nawet trójkę. - Zaklasnęła w ręce Pani Grażyna i dodała: -Ja zawsze marzyłam mieć czworo wnuków, Aśka się nie hajtnęła, Michał ma tylko jedno.

-No tak, ale to chyba moja i Michała sprawa. - Majka starała się nie popaść w konflikt.

-No właśnie nie do końca. Ostatnio w telewizji mówili, że w Ameryce właśnie przez tą są rozwody. Bo młodzi nie słuchają rodziców. - Pani Grażyna przytoczyła kolejny argument.

-No tak, ale my jesteśmy w Polsce, daleko nam do Ameryki. U nas na pewno są inne dane na temat rozwodów. Właśnie, dlatego ja preferuję wolny związek, czyli żadnego ślubu. -Powiedziała Majka.

-Jak to? Całe życie będziecie siedzieć na kocią łapę? - Pani Grażyna spojrzała na nią z rozżaleniem.

-Nie wiem, nie mam pojęcia, co będzie za 5 lat. - Jedyne, na co było Majkę stać.

-No ja rozumiem. Mam nadzieję, że Michał nie będzie na tyle głupi, żeby Cię zostawić. Przecież takiej perełki jak Ty to teraz juz nie ma. - Smutek ogarnął Panią Grażynę.

-No, ja oczywiście, dziękuje za miłe słowa. A pro po to już chyba powinnam iść do Michała. -Powiedziała Majka i czmychnęła na górę. Michał leżał na łóżku i czytał sportową gazetę.

-Cześć moja perełko, takie jak Ty już nie znajdę. - Powitała go swoim teatralnym głosem Majka.

-Mama nazwała Cię perełką? -Wybuchnął śmiechem Winiar.

-Uważasz, że nie jestem perełką. W takim razie znajdź sobie brylant. -Udawała obrażoną blondynka.

Misiek stanął na brzegu łóżka, chwycił ją za pas i siłą zaciągnął na łóżko.

-Zboczeniec! -Majka krzyknęła.

-Cichoo... Jak nie będziesz krzyczeć, to Ci nic zrobię. -Żartował Michał.

 Bełchatów

   -Dobra kochani. Koniec na dzisiaj, spotykamy się dopiero w środę, to znaczy wy dwoje we wtorek, ja mam wtedy wolne. Wesołych Świąt! - Pożegnała pracowników Nina. Idąc do domu spotkała Karola.

-Witaj ślimaczku. - Przywitała go Nina.

-Cześć mój kwiatuszku. -Podszedł do niej i ucałował ją w czoło.

-Nie odbierałaś. - Powiedział Wąski.

-Miałam wyciszony telefon i nie miałam nastroju. - Powiedziała szatynka.

-A to czemu? -Spytał Kłos.

-Bo muszę tyrać, muszę słuchać wymagań klientek, podczas gdy moja stara dupa Majka wije gniazdko u teściów. - Powiedziała z żalem.

-Już niedługo my będziemy wić u Twoich rodziców. - Powiedział i uśmiechnął się szeroko. Karol wszedł z nią do mieszkania. Jednak zamiast randki odbyło się przedświąteczne sprzątanie.

-Ja biorę kuchnię i salon, (ponieważ kuchnia i salon w mieszkaniu Niny i Majki jest razem połączony), a ty bierzesz korytarz i mój pokój. - Nina była świetnym przywódcą. Już chwilę później Karol miał w ręcę odkurzacz.  Ona z  kolei poskładała i poprasowała ubrania, które były rozrzucone byle jak w salonie. Na koniec czekała ją kuchnia, niezwykle brudna.

-Gotowe! -Karol wskazał na korytarz i pokój Niny.

-Super. To teraz co, na kolację? - Spytała szatynka.

-Zamawiamy pizzę. Nie mam siły na gotowanie. -Powiedział Karol. Po pół godzinie siedzieli i zajadali ich ulubioną pizzę.



 Z kolei w Bydgoszczy pichciły się pyszne muffinki. Dzieło Majki i Joaśki.

   -Dzięki, że mnie nauczyłaś. - Powiedziała zadowolona Aśka.

-Żaden problem, w końcu nie jestem tu tylko do siedzenia. Mogę połowę wziąć do Kamieńska? Wiesz nie wypada z pustymi rękami jechać do rodziców. – Wyjaśniła niebieskooka.

-No jasne, przecież to głównie Twoje dzieło. Mamy ich równe 100. Czyli po 50. - Obliczyła Aśka.

-Świetnie. - Przytaknęła jej blondynka.

-Cóż za pyszności. -Do kuchni wszedł pan Jerzy.

-To muffinki tato. -Powiedziała Aśka. I już chwilę później wszyscy zachwalali dzieło obu dziewczyn.

   -Majka poczytasz mi? -Spytał ją przed snem Oliwer.

-No jasne, to chodźmy do Twojego pokoju.

Weszli po schodach na górę. Oli wskoczył pod kołdrę, a Majka usiadła na brzegu łóżka.

-A więc co chcesz? - Spytała. Okazało się, że chłopiec nie po to kazał jej tu przyjść, wręcz przeciwnie miał w tym swój interes.

-Tak właściwie to chcę najpierw z Tobą pogadać.

Blondynka przytaknęła.

-Mama mówi, że to Ty odebrałaś mi tatę. -Pierwsze zdanie Olka.

-Kochanie, nie odebrałam. Zaczęłam się spotykać z Twoim tatą, kiedy Twoi rodzice już nie mieszkali razem. -Majka broniła się.

-Mama mi mówiła, co innego. A myślisz, że tata kocha Ciebie bardziej niż mnie? - Spytał chłopiec.

-Myszko nie wiem, na pewno kocha nas jednakowo. Możesz go spytać. - Odpowiedziała.

-To dobrze, nie chcę być niekochany. A Ty mnie lubisz? -Spytał ją Oli.

-Oczywiście, że tak. Chodź do mnie. -Majka wyciągnęła rękę i Oliwer ją mocno przytulił. W drzwiach stanął Michał, przyglądał się pięknemu obrazkowi i ukradkiem zrobił zdjęcie.

-Taki obrazek to ja chcę często widzieć. – Powiedział zadowolony. Majka, która dopiero teraz zobaczyła Winiara w drzwiach tylko się uśmiechnęła. Michał poszedł ułożyć Olka do snu i oboje wyszli z pokoju.

-Coś nie tak? -Spytał siatkarz.

-Dagmara nagadała głupot Oliemu, ale już wszystko sobie wyjaśniliśmy. - Powiedziała.

-Aaa, rozumiem. Ale niezła ciotka z Ciebie. - Pochwalił ją Misiek i oboje poszli spać.



   Karol spędził niezwykle cudowną noc na kanapie. W towarzystwie poduszki i koca.

-Wstajemy leniu. - Powitała go Nina.

-Yhmm.... Wstaję. – Odpowiedział jej krótko. Dziewczyna podeszła i walnęła go poduszka, z kolei Karol, który spodziewał się ataku oddał rywalce cios.

-Musimy upiec sernik, zrobić sałatkę i powoli zacząć się pakować. - Zauważyła zielonooka.

Wielki Czwartek i Wielki Piątek minęły parze na typowych przygotowaniach przedświątecznych. Gotowanie… Sprzątanie… Tak upragniony sernik okazał się kompletną klapą i jego miejsce zajął keks.



Bydgoszcz Sobota

   -Dowidzenia kochani! -Powiedziała i zaczęła się ze wszystkimi żegnać pani Grażyna. -Dbaj o siebie perełko! - Rzuciła do Majki. Blondynka przytaknęła. Wszyscy się pożegnali. Wsiedli do samochodu i cała trójka odjechała.



Bełchatów

     -Karol nie masz pojęcia, gdzie zapodziałam moją ulubioną granatową sukienkę, chcę ją założyć na jutrzejsze śniadanie! -Nina była zrozpaczona.

-Jasne, że wiem leży na krześle w kuchni. - Odpowiedział Kłos rozciągając szyję po 3 nocach spędzonych na sofie. Nina podbiegła niemal w podskokach i rzuciła suknię do walizki.

-Gotowa! -Wyrzuciła z entuzjazmem szatynka.

-Nareszcie! - Oznajmił szczęśliwy. Oboje wyszli przed blok, zapakowali rzeczy do samochodu Karola i ruszyli.

W tym samym czasie
   Majka, Michał i Oli dojeżdżali do Bełchatowa.

-Jesteśmy! -Rzucił Oliwer.

Michał wyszedł z nim i zadzwonił dzwonkiem. Dagmara otworzyła.

-Cześć, zwracam Ci Oliego. - Przywitał ją Winiar.

-Cześć, mam nadzieję, że dziecko było pod twoją opieką. - Zarzuciła mu była żona.

-I Majki, ona jest taka fajna. -Rzucił chłopiec. Brunetka rzuciła mu srogie spojrzenie, po czym zwróciła się do Michała:

-A jednak wziąłeś tę małolatę? Nie wstyd Ci, bierzesz dziecko do swoich rodziców..... -Jednak Michał nie pozwolił jej skończyć.

-Wyobraź sobie, że nie, nie zaniedbywałem syna. A poza tym moi rodzice chcieli ją poznać. Jest bardzo miła dla małego. -Michał nie lubił, gdy ktoś obrażał Majkę. - Może chcesz ją poznać? -Spytał.

-Jasne, zawołaj ją. - Dagmara była bez żadnych pohamowań. Blondynka szła niezręcznie w kierunku małego domu. (Wynajmowany tymczasowo przez Dagmarę) Kobieta spojrzała na młodszą dziewczynę swojego męża.

-Cześć Majka. - Blondynka wyciągnęła rękę.

-Dagmara. - Ciemnooka przywitała się.

-Pasuje? - Rzucił Michał.

-Tak. Droga wolna. - Odpowiedziała zażenowana Dagmara.



W tym samym czasie

   - To teraz gdzie skręcić? – Pytał Karol po raz setny. Jeździli po Łodzi już od 15 minut.

- W lewo! – Zawołał Nina trzymając nawigację na kolanach. – A nie w prawo! Lewo! – Kłos zacisnął ręce na kierownicy. – Nooo… Na wschód… A nie… - Dziewczyna zaczęła się miotać.

- To w końcu gdzie… - Rzucił siatkarz.

- No tam gdzie ten żółty budynek. – Powiedziała szatynka z maślanymi oczkami.

- Ja to się chyba zastanowię czy nie zapisać cię do przedszkola… Jak myślisz, przyjmą cię?  – Spojrzał na naburmuszoną dziewczynę.

- Mnie? Ja zawsze wszędzie się dostanę. – Podskoczyła oburzona na fotelu.

- Taaakk… Grupa „Krasnale” idealnie do ciebie pasuje.

- Krasnale? – Wycedziła przez zęby…

- Mała jak krasnal… Ubrana jak krasnal… Nie odróżnia stron jak krasnal…

- Z brodą jak krasnal. – Przerwała mu i wskazała ręką miejsce gdzie miał zaparkować.



   Kiedy zielonooka z hukiem otworzyła drzwi od salonu przywitał ją wesoły aplauz.

- Nina! – Zawołali wszyscy z radością.

- Tak! To ja! – Zawołała dziewczyna uśmiechając się od ucha do ucha. Widać było, że w towarzystwie rodziny czuła się jak ryba w wodzie. Zapanował wielki gwar domownicy rzucili się w stronę gości. Córka kuzynki już wisiała na jej szyi. – Ej!!! Moment! – Zaczęła teatralnie i pociągnęła Kłosa w swoją stronę, ten zdążył już przedstawić się kilku osobom. – Rodzino… Droga ferajno… I drużyno Tuptusia! – Wydarła się na cały głos. Dało się słyszeć zdławione chichoty. – To jest mój chłopak Karol… - Wskazała z powagą na blondyna. – Tylko go nie zamęczcie! – Dodała z uśmiechem i ruszyła w kierunku matki. Maria porwała córkę w ramiona, a Wąskiego żartobliwie uszczypnęła w policzek.

- Aleś ty duży. Mama chyba cię samymi drożdżami karmiła! – Wyszczerzyła się w jego stronę.

- Właśnie zjedzmy coś! – Zawołał wujek Andrzej siadając na krześle.

- Ty jesteś na diecie! Nie wolno ci dużo jeść! – Oburzyła się ciotka Beata.

- Kochanego ciała nigdy nie za wiele! – Marek czule poklepał się po brzuchu. Ruszyli w stronę stołu. Nina kiwnęła głową w stronę ojca, ten odwzajemnił jej gest.

- Zawsze taki jest… - Wyszeptała do ucha Karola. Ten tylko przytaknął. Nigdy o tym nie rozmawiali i nie wiedział, jakie stosunki układają się między ojcem a córką.  Zaplanował jednak, że szybko odkryje tę rodzinną tajemnicę.



Kamieńsk

   - No wreszcie! – Zawołał Wojtek podchodząc do samochodu.

- Aż tak się stęskniłeś!? – Rzuciła Majka i cmoknęła brata w policzek. – Yyy… Michał, Wojtek. – Szybko przedstawiła obu, a oni uścisnęli sobie dłonie.

- Wchodźcie do domu. Wszyscy czekają. Takiego zjazdu to od lat nie było. – Uśmiechnął się szeroko. I wpuścił ich do środka.

- Ewka! – Wypiszczała niebieskooka i objęła kuzynkę.

- Kopę lat co!? – Zawołała dziewczyna o kasztanowych włosach.

- I to jeszcze ile! – Majka była najszczęśliwsza na świecie. Kiedyś z Ewą były nierozłączne… Do czasu aż nie wyprowadziła się do Sopotu. – A gdzie mój chrześniak?

- Ciooocia! – W tym samym czasie malec podbiegł do blondynki. Ta wychwalając chłopca, obdarowała go wagonem słodyczy.

– A teraz mój drogi Mateuszku… Pozwolisz mi się przywitać z resztą? – Zrobiła maślane oczka.

- Ale to tylko na chwilkę i wracasz! – Maluch postawił wyraźne warunki.

- Chwila, sekund pięć. – Uśmiechnęła się szeroko i pchnęła Michała w miejsce gdzie zebrała się jej rodzinka.

- Majuś… - Uśmiechnęła się Helena.

- Cześć ciociu. Cześć wujku. – Ucałowała starsze małżeństwo. – Poznajcie Michała! Jesteśmy parą od trzech miesięcy. – Brunet czuł jak jest dosłownie skanowany. Ciotka Janina przybrała poważny wyraz twarzy. Podeszła do niego i spojrzała w górę.

- Mów mi ciociu Janinko! – Sypnęła z uśmiechem a całe napięcie momentalnie opadło.

      Mimo że atmosfera byłą luźna i wszyscy dobrze się bawili miotając się to po kuchni, to po salonie. Majka była spięta. Musiała udawać idealną córeczkę, którą z resztą nie była. Z ulgą przyjęła wiadomość, że Michałowi przypasowała jej rodzina. Brunet siedział na kanapie i przekomarzał się z Mateuszem, po drodze opowiadając jakiś żart wujkowi. Spojrzała na matkę, wyglądała tak dziwnie… Prawdziwie… Była schludna, ładnie uczesana i po raz pierwszy sprawowała się w roli pani domu. Nawet zazwyczaj sztywny ojciec, zdjął krawat. Wszystko było jak na obrazku. Poczuła, że wszystko zaczyna się układać, że wszystko będzie dobrze. Z tą myślą wydobyła z torby muffinki, upieczone wcześniej w Bydgoszczy. Starannie wyłożyła je na talerzyk.

- Ktoś chętny na podwieczorek!? – Zawołała z uśmiechem.

- Sama je upiekłaś? – Dopytywał jej chrześniak.

- Razem z siostrą Michała. – Puściła oko do siatkarza.

-Ummm… Pyszne są! – Uśmiechnął się chłopiec. Blondynka przyjrzała mu się dokładnie. Urósł przez to ostatnie półtora roku. Jego brązowe ślepka były wielkości złotówek, a rudawe włosy z wiekiem ciemniały. On sam rósł jak na drożdżach. Był naprawdę wysoki jak na swój wiek, ale chudy i kościsty. Bardzo do siebie pasowali. Pogłaskała go po głowie i usiadła na kanapie. Mateuszek od razu zajął miejsce na jej kolanach. Objął ją ramieniem. – Ten twój Michał jest całkiem fajny. – Wyszeptał.

- Naprawdę? – Niebieskooka uśmiechnęła się szeroko.

- Tak ale… Jest też jakiś dziwny… Za długie ręce, za długie nogi… Może to kosmita! – Podskoczył gwałtownie.

- No nie wiem… Może się go o to spytaj... – Blondynka celowo podpuszczała chłopca.

- No pewnie! Jak mi jeszcze zabierze ciebie na jakąś inną planetę i się już nigdy nie spotkamy! Ooo… Nie! Muszę zbadać tę sprawę. – Zaczął wojowniczo chłopiec. Zgrabnie zeskoczył z jej kolan i stanął naprzeciwko Michała z rękoma założonymi na biodrach. Jako czterolatek wyglądał naprawdę zabawnie. – A kim ty w ogóle jesteś? – Walnął prosto z mostu. Niebieskooki zrobił dziwny wyraz twarzy a potem buchnął śmiechem.

- Człowiekiem. – Dodał.

- Tego to nie jestem pewien… Bo jeśli jesteś kosmitą… I chcesz porwać mi chrzestną to… Wiesz… Strzał! Trzy szybkie i leżysz! Znam karate czwarty stopień! – Rozgorączkował się malec. Goście, którzy obserwowali całe przedstawienie ryknęli śmiechem. Majka wtuliła się w poduszkę dławiąc chichot.

- Wiesz… - Zaczął cicho Michał. – Oglądałeś kiedyś „Facetów w czerni”?

- Tak! Wszystkie trzy części.

- I oni walczyli z…

- Kosmitami! – Ekscytował się mały.

- Wiec jestem? – Zapytał brunet z uśmiechem.

- Facetem w czerni!!! – Wypiszczał szczęśliwy chłopiec.

- Siatkarzem. – Puścił do niego oko. Uśmiech momentalnie spłynął z twarzy jego rozmówcy.

- Jesteś bezlitosny. – Majka dała mu kuksańca w bok, głośno się śmiejąc. – I za to cię kocham. – Cmoknęła go w policzek.



 Łódź

   Było już grubo po 20:00. Nina chodziła po salonie zbierając porozwalane w nim rzeczy. Sama nie wiedziała, jakim cudem udało jej się uniknąć rodzinnego wyjścia do kościoła

- Tu jest jak by przeszło tornado. – Stwierdził Karol niosąc w ręku szklankę znalezioną w kwietniku.

- W końcu mamy tu trójkę dzieci… - Stwierdziła szatynka. – Z resztą dorośli są nie lepsi… Moja rodzina jest walnięta! – Dodała z uśmiechem.

- Trudno nie przyznać ci racji. – Zarechotał. Zerknął na szafkę… Stało na nim… Radio… Spojrzał na dziewczynę z błyskiem w oku.

- Co? – Zapytała zdziwiona, a on z prędkością światła znalazł się przy niej.

- Zatańczysz? – Ukłonił się teatralnie.

- Mogę wiedzieć, co ty robisz? – Zawołała Nina.

- Kończę to, co tak perfidnie przerwałaś mi w Bełchatowie. – Wymruczał i wpił się w jej szyję. Ta zrobiła szybki obrót i dopadła do radia. Odpaliła pierwszą lepszą stację, włączyła jakąś szybką piosenkę i zaczęła kręcić biodrami, gubiąc po drodze sweterek, który okrywał jej ramiona. Pociągnęła za sznurki od bluzy Kłosa przyciągając go do siebie. Spojrzał na nią zdziwiony.

- Chciałeś tańczyć. – Zamrugała swoimi długimi rzęsami Nina i oboje zaczęli wirować po pokoju. Byli jak dzieci, obracając się i podskakując. Śmiali się w cały głos. Tę całą beztroskę przerwał głośny brzęk. – Wazon mamy. – Wysyczała szatynka i przychyliła się by pozbierać szkło, wtedy siatkarz strzelił jej solidnego klapsa w tyłek. Zdziwiona momentalnie wyprostował się. Patrzył na nią z miną niewiniątka. Ta tylko zamachnęła się i szybkim ruchem rozpięła ekspres od jego bluzy, która od razu spadła na podłogę.

- To też nam nie potrzebne. – Chłopak zadarł jej t-shirt do góry i uklęknął, by obsypać pocałunkami jej brzuch, robiąc po drodze malinkę obok jej pępka.

- Zwariowałeś… - Wyszeptała zielonooka, bo tylko tyle była w stanie powiedzieć. Czuła tylko pożądanie. Tak, chciała tego! A raczej… Chciała jego… Zręcznie pchnęła blondyna, a ten padł na plecy. Wpiła się w jego usta, drżąc co chwilę czując na sobie jego dotyk. Nawet nie spostrzegła się, kiedy byli już w samej bieliźnie.

- Powinieneś się odwrócić. – Wymruczała.

- Niby czemu? – Spytał z urwanym oddechem.

- Bo pannie z dobrego domu nie przystoi świecić nagością przy obcym mężczyźnie. – Dodała z uśmiechem. Znów poczuła jego usta. Poderwał ją lekko do góry i ułożył na sofie. Przymrużyła oczy. Pragnęła, by ta noc nigdy się nie skończyła.



Kamieńsk  Niedziela

   - Dzień dobry! – Zawołała Majka i poklepała Michała po plech, aby się obudził.

- O co chodzi? – Wymruczał zaspany.

- Jest niedziela! Święta! Króliczki, kurczaczki i inne takie! – Wyszczebiotała szczęśliwa ubiegając się w biegu. – Wstawaj, bo spóźnimy się na śniadanie.

- Już, już… - Wymamrotał i z powrotem schował głowę w poduszkę.

   Po 20 minutach oboje siedzieli przy zatłoczonym stole, jedząc Wielkanocne śniadanie.

- Majka mam newsa! – Zawołała Ewka z drugiego końca stołu.

- Zaszokuj mnie! – Odpowiedziała blondynka wystawiając język w stronę kuzynki.

- Przeprowadzam się! – Dziewczyna wychyliła się w jej stronę.

- Gdzie? – Zapytała niebieskooka, bojąc się, że dziewczyna ma zamiar wyjechać za granicę.

- Wiesz… Rozwiodłam się z Arturem dwa miesiące temu… I… - Zawahała się Ewa. – I zdecydowałam się na zmiany. Będę mieszkać w Bełchatowie.

- Aaa! Naprawdę! – Majka promieniowała szczęściem. – Jaka ulica? – Drążyła temat.

- Blokowisko na ulicy Dąbrowskiego. – Powiedziała po chwili namysłu jej kuzynka.

- To zupełnie obok nas! Już nie mogę się doczekać! – Zawołała Majka. – A co Mateusz na to?

- Jest szczęśliwy, że będzie blisko ukochanej ciotki. – Puściła do niej oko.



Łódź

   Ninie w życiu tak dobrze się nie spało. Obudziła się w swoim łóżku, na stoliku nocnym leżały jej ubrania, a obok co najważniejsze, słodko pochrapywał Karol. Uniosła się na łokciach i przez dłuższą chwilę obserwowała chłopaka. Korciło ją, aby pogłaskać go po policzku, ale powstrzymała się… Nie chciała go budzić. Złapała szlafrok i na paluszkach wymknęła się do łazienki.

   Gdy po pół godziny z niej wyszła Kłosa już nie było. Gdy zeszła schodami w dół okazało się, że już siedział za stołem z resztą jej rodziny. Na jego kolanach siedziała Amgelika pilnie mu coś tłumacząc.

- O już jesteś! Myślałem, że się tam utopiłaś. – Powiedział pół – żartem.

- Ale jestem! – Obeszła stół i cmoknęła go w policzek.

- Kurczę… A już myślałam… Mogła się utopić… - Wyburczała pod nosem dziewczynka.

- Ej! Mała, co jest!? – Zapytała zatroskana. Blondyneczka spojrzała znacząco na Karola. Nina załapała, o co chodzi. – Spokojnie Andzia! Możemy się nim dzielić! – Puściła oko do dziewięciolatki.

- Naprawdę! – Dziewczynka nabrała rumieńców.

- No pewnie! – Zwróciła się do siatkarza. – Kochanie teraz masz dwie wariatki z rodziny Tul na głowie. – Wymruczała mu do ucha.



Kamieńsk

   Cały dzień minął Majce w spokojniej atmosferze. Czuła się jakby zjadła więcej niż w ciągu całego życia. W kuchni królowała ciotka Helena, która ku uciesze zebranych zrobiła z Wojtka kelnera.

- Szybciej chłopcze! Co tak wolno! –  Z pomieszczenia wydawały coraz to nowe rozkazy.

Tradycyjne poszukiwanie słodyczy w ogrodzie i zakopywanie skorupek od jajek przypominały jej czasy dzieciństwa… Szczęśliwego dzieciństwa. W takich momentach jak teraz czuła, ze jest gotowa wybaczyć matce. Mimo wszystko nie zdobyła się na odwagę, aby z nią porozmawiać. Dopiero po wieczornej rozmowie z Michałem stanęła z nią twarzą w twarz.

- Mamo? – Wypowiedziała to niepewnie… Tak dawno nie używała tego słowa. Stefania w podskoczyła na sam jego dźwięk i obróciła się w stronę córki.

- Tak? – Spytała lekko zdziwiona.

- To naprawdę ty… Aż tak się zmieniłaś… - Blondynka cała drżała.

- Majuś… - Kobieta zbliżyła się do niej. – Dobrze wiesz, że już po wszystkim. To cholerstwo zniszczyło życie nie tylko mnie… Ale i mojej rodzinie… - Odrzekła ze smutkiem. – Ale już z tym koniec. Od dawna nie tknęłam alkoholu… Majeczka… - Pogłaskała dziewczynę po policzku. – Tak mi przykro. – Jej dolna warga zaczęła drgać, a w oczach pojawiły się łzy.

- Mamo! – Wyłkała niebieskooka i mocno przytuliła kobietę.



Łódź

   Zmęczona Nina siedziała na pół przytomna w salonie oglądając rodzinnie jakiś denny film. W pewnym momencie poczuła, że sen jest silniejszy. Pożegnała się ze wszystkimi i udała się do sypialni. Chwilę później pojawił się Karol. Czuła na sobie jego wzrok.

- Coś nie tak? – Zapytała przyciskając twarz do poduszki. Kłos położył się obok niej i zaczął wpatrywać się w sufit.

- Chodzi o twojego ojca… Czemu jest taki…

- Gburowaty? – Dokończyła za niego szatynka.

- Można tak powiedzieć… Cała twoja rodzina to chodząca puszka szczęścia tylko on jeden… Nie rozumiem tego… - Westchnął. Nina podniosła głowę i oparła ją na łokciach.

- Mój ojciec jest człowiekiem biznesu. Ma idealne życie, idealny samochód, dom, żonę… Idealnego syna, który kontynuuje jego rzemiosło i… Córkę, która zburzyła ten ideał. Chciał abym tak samo jak Arek pracowała w jego firmie… Ale ja odmówiłam już na samym początku… Rachunki… Matematyka… To nie dla mnie… - Przewróciła oczami. – Ze wsparciem mamy wyuczyłam się innego zawodu, który jest moją pasją… Ojciec do dziś ma mi to za złe. Kazał mi się wynosić. Przez to mieszkam z Majką w Bełchatowie…

- Rozumiem… - Chłopak pokiwał głową. Potrzebował czasu, aby to przetrawić.

- Dobranoc. – Powiedziała zielonooka i padła na poduszkę.

- Słodkich snów. – Ucałował ją w czoło.



Kamieńsk Poniedziałek

   - Śmigus Dyngus! – Mały Mateusz z krzykiem wbiegł do pokoju Majki z pistoletem na wodę. Para momentalnie zerwała się na równe nogi. Dziewczyna z krzykiem zaczęła biec za chłopcem. Wtedy poczuła kolejny zimny strumień wody na plecach. To Wojtek stał z wiadrem w ręku. Blondynka czuła się bezbronna. Wbiegła do kuchni i chwyciła pustą butelkę. Napełniła ją wodą. Przy stole siedziała solidnie już przemoczona Ewka. Kuzynka puściła do niej oko. Niebieskooka ruszyła korytarzem i wpadła na brata. Co prawda oblała go wodą, ale jej butelka ginęła z potęgo plastikowego wiadra. W końcu skapitulowała. Wisienką na torcie okazał się Michał, który zadowolony czekał już na nią oparty o drzwi od łazienki. Przy akompaniamencie pisków, przerzucił ją przez ramię i wsadził do wanny z wodą.

- No nie! – Zawołała. – Teraz mnie przebierasz!

- Z przyjemnością. – Odpowiedział i wyciągnął w jej stronę rękę. Majka szybko ją chwyciła i pociągnęła. Chwilę później oboje siedzieli w lodowatej wodzie.

- Teraz to na serio musimy się przebrać. – Dodał Michał i wyskoczył z wanny. To samo uczyniła cała już trzęsąca się Majka. Wbiegła do swojego pokoju okryta dużym ręcznikiem. Brunet właśnie zrzucił z siebie przemoczony podkoszulek.

- No, no… - Wymruczała zadowolona blondynka. Misiek puścił do niej oko. Niebieskooka obróciła się i przekręciła klucz w drzwiach. Siatkarz spojrzał na nią z nie małym zdziwieniem. – Teraz już mi nie uciekniesz. – Powiedziała szeptem i podeszła do niego. Stanęła na palcach i pocałowała go. Tak niepewnie… Tak delikatnie… Uniosła wzrok ku górze, jego oczy były tak zamglone… Nieobecne… - Michał… - Powiedziała, ale on zamknął jej usta kolejnym pocałunkiem. Wodził palcami po jej policzku, szyi… W jej oczach pojawiały się kolejne iskierki. Oddech przyśpieszył. Jego ręce zsunęły się na jej talię i zaczął delikatnie zsuwać z niej podkoszulek. Cały czas głęboko wypatrywał się w jej oczy. Czy się bała? Czy znów wróciły wspomnienia? Nie… Ufała temu mężczyźnie bezgranicznie. Gdy materiał jej pidżamy opadł uświadomiła sobie, że nie ma na sobie bielizny. Brunet wziął głęboki wdech, a na jej twarz wpełznął delikatny rumieniec. Mocno przyległa do jego klatki piersiowej, a on delikatnie gładził ją po plecach. W pewnym momencie spojrzał na nią niepewnie.

- Majka jeśli nie… - Urwał.

- Ciii… - Wyszeptała i pogładziła go po policzku. Ten ucałował jej czoło, policzki, nos…  Pchnął ją lekko na łóżko. Czuła jak opada na zimną pościel. Otworzyła oczy… Wzięła głęboki wdech… W głowie miała tylko jego błękitne tęczówki i myśl jak bardzo go kocha.



Wiemy! Należy nam się solidny kop za tę nieobecność! Święta, egzaminy, choroby... Trochę się to przeciągnęło...  Ale o Was nie zapomniałyśmy! Jest rozdział... Dopieszczony... Naprawdę długi i naprawdę... Dziwny... Nie wiemy jak wypadnie w Waszych oczach ale oddajemy go z lekkim stresem. Postaramy się zrekompensować ten stracony czas. Kolejny rozdział już w drodze. Całusy :* :D