Dzień po świętach.
-Hej i jak tam zakochana? - Nina dopiero wróciła od
rodziców.
-No cześć. Było wspaniale! -Zaczęła Majka.
-Jak Stefa? -Szatynka spojrzała w oczy przyjaciółki.
-Wiesz, niezła aktorka z niej jest. Udawała przy Michale jak
umiała. - Skomentowała.
-Oj Majka... A co Ty taka jakaś jesteś jakbyś z siłowni
wyszła? -Zaśmiała się współlokatorka.
-No można powiedzieć, że wczoraj to siłownię miałam. - Rzuciła
parskając śmiechem niebieskooka.
-Rozumiem, że przeleciałaś Pana Winiarskiego? - Spytała Nina
wystawiając w jej stronę język.
-Tak, a wy co tacy święci? – Prychnęła.
-No też nie święci. –Stwierdziła zielonooka rozsiadając się
na fotelu jak by nigdy nic.
-Ha! A jednak! My to jednak mamy coś w tej krwi! -Zaśmiała
się Majka. – Ala mam nadzieję, że miałaś czas wyjść z łóżka. Jak tam święta? –
Spojrzała na przyjaciółkę, a tej po chwili usta już się nie zamykały.
Tydzień później.
Środa
- Wow! Gdzie się tak odwaliłaś? -Spytała Nina nie kryjąc
zdziwienia.
-Mam to spotkanie z asystentką FOLK DESIGN. - Zdenerwowana
Majka malowała usta przed lustrem w łazience.
-Ej no faktycznie! - Szatynka podeszła do przyjaciółki i
dała jej kopa na szczęście.
-Chamie! Zaraz Ci strzelę! Dzięki. – Rzuciła w swoim stylu
niebieskooka. -A Ty pędź do Stempelka! -Dorzuciła blondynka wychodząc z domu.
Nina chwyciła
torbę, założyła kurtkę i wyszła. Chwyciła za drzwi salonu. Otwarte. Stempel ją
wyprzedził.
-Część, to dla ciebie. -Dał jej dużą kartkę A4. Rzuciła
wzrokiem na treść. No tak chłopak chciał się zwolnić.
-Wiesz, co Stempel, popieprzyło Cię. - Szatynka spojrzała na
pracownika.
-Zakochało, a nie popieprzyło. -Rzucił bez emocji.
-Stempel ludzie w naszym wieku się zakochują i odkochują.
Naprawdę... -Nina starała się go pocieszyć.
-Czyli Ty i Kłos to nie na zawsze? -Spytał z nadzieją brunet.
-O nie… My już się
znamy od kilku miesięcy, więc raczej już się nie rozstaniemy. Nigdy nie czułam
się aż tak szczęśliwa, ale myślę, że naprawdę znajdziesz sobie kogoś. - Powiedziała
zielonooka z pełnym przekonaniem. - Powiem
tak, wrócisz do tematu zwolnienia za dwa miesiące, okej zwolnię Cię, a teraz co
mamy? -Rzuciła z entuzjazmem Nina.
-Ty masz loki podpięte u jakieś 16-nastki, a ja mam jakąś
babkę do strzyżenia i trwałej. -Opowiedział Stempel.
-Świetnie. Do roboty! -Szefowa wiedziała, że taki kop wywoła
uśmiech na twarzy fryzjera i tak się stało.
Majka właśnie
podenerwowana kończyła szyć krótkie jeansowe spodenki.
-Już 12:00. -Przypomniała Kaśka. Szefowa spojrzała na nią
pytająco. SPOTKANIE!
-Ej właśnie! Lecę! - Poderwała się z siedzenia i pobiegła. Chwyciła
za kluczyki i wsiadła do samochodu. Gdy podjechała pod restaurację zaparkowała
najbliżej wejścia. Weszła. Nieopodal siedziała niska blondynka, nieźle
wytapetowana. Jakieś 12 cm niższa od Majki (nie dodając o tym, że miała wyższe
buty).
-Witam. Majka Ludwiczak. - Niebieskooka wyciągnęła rękę w
kierunku nowej znajomej.
-Julia Głowacz, miło mi. - Odpowiedziała.
-Więc chcą Państwo rozpocząć ze mną współpracę? - Zaczęła
Majka.
-Tak zgadza się, chcemy mieć młody, dynamiczny zespół w
całej Polsce. FOLK DESIGN chce rozwinąć skrzydła. Niech Pani przedstawi swoje
kwalifikacje. - Rzuciła Jula.
-No cóż to są dokumenty z klasy maturalnej, tu są wyniki
matury i studium 2-letnie z marketingu. -Majka wyjęła wszystkie dokumenty.
Blondynka rzuciła wzrokiem na wyniki.
-Muszę przyznać, że całkiem dobre wyniki na klasę maturalną,
żadnej dwójki, jedna trójka z matmy. Naprawdę gratuluję. No i matura nie ma
mniej niż 65%. - Zachwyciła sie asystentka.
-A na jakie stanowisko mnie Państwo by chcieli przyjąć?
-Spytała niebieskooka.
-Pani Dyrektor od spraw Marketingu. Gratuluję! -Powiedziała
Julia.
-Słucham? Ja Pani Dyrektor? A umowa? -Spytała.
-Umowę moja szefowa już naszykowała. Pani jest młoda.
Niezamężna tak? - Spytała.
-Ależ skąd! Mam dopiero 23 lata, do ołtarza mi się nie
śpieszy. - Wyznała Majka.
-No ja mówiłam! Perełka! -Rzuciła Głowacz.
W tym czasie PGE
SKRA miała trening przed meczem Pucharu Polski.
-Tak jest Winiarski, prawidłowo! Popracujemy jeszcze nad
serwisem! -Skomentował Falasca, po czym
rzucił: -I gratulacje dla Kłosa! No Wąski kapitanem! Trzeba oblać! – Na ustach
całego towarzystwa pojawiły się uśmiechy.
-Właśnie Karol! -Sforsował go Włodarczyk.
-Dobra wszyscy u mnie na chacie o 18:00. Pasuje? W tym
trener oczywiście. - Rzucił blondyn.
-Dzięki Karol, przyjdę. -Rzucił Miguel.
-No to wixa! - Skomentował zadowolony Piechocki.
Kiedy Kłos wyszedł
ze Energii zauważył Olę. Natychmiast odciągnął ją na bok, żeby nikt ich nie
widział.
-Czego znowu chcesz? -Spytał prawie kipiąc ze złości.
-Masz. - Dziewczyna wlepiła mu w ręce jakieś zdjęcia.
Spojrzał na nie, były to zdjęcia USG.
-Teraz mi wierzysz? -Rzuciła ostro.
-Nadal nie mam pewności, czy moje. - Powiedział Kłos.
-Nie przyznajesz się do własnego dziecka? Karol, jestem na
początku 4 miesiąca. Streszczaj tyłek! -Olcia wściekle na niego spojrzała.
-Słuchaj chcesz pieniędzy? -Spytał.
-A kontaktu z dzieckiem nie chcesz mieć? Wiesz, co spróbuj
mi wlepić łapówkę to, powiem o wszystkim Ninie. Wiem, gdzie mieszka, wiem gdzie
pracuje. Nie przechytrzysz mnie tak łatwo jak myślisz. – Zagroziła i odeszła.
Wściekły Kłos kopnął butelkę leżącą obok. Nagle ujrzał
Winiarskiego.
-Michał zabij mnie. -To jedyne słowa, jakie był w stanie wypowiedzieć.
-Jakie zabij. Mów, czego chciała ta pindzia. -Zignorował
jego prośbę Michał.
-Jest w ciąży i to chyba moje dziecko. - Powiedział
rozżalony Karol. Winiarskiemu opadła szczęka.
-Że z Tobą? Stary, masz przesrane. - Rzucił przyjaciel.
-No przecież nie zdradziłem Niny matole! To się stało, jak jeszcze
byliśmy razem. -Żal nadal go gnębił.
-No wiesz, może Nina zechce samotnego tatusia. - Starał się
go pocieszyć niebieskooki.
-Wątpię. Dziewczyna, którą pokochałem jak żadną inną... Nie
ja po prostu... - Język mu się plątał.
-Musisz jej powiedzieć. - Zakończył krótko Michał.
W tym czasie Majka
kontynuowała swoją rozmowę z Głowacz.
-A moja pracownica Katarzyna. Ma 21 lat, właśnie kończy
2-letnie studium w kierunku asystentka-sekretarka. Czy dla niej nie znalazłaby
się jakaś posada? - Rzuciła z nadzieją w głosie blondynka.
-Ależ oczywiście Pani Dyrektor! Świetne predyspozycje! Może
zostać Pani asystentką. Biuro dostępne będzie od 27 kwietnia, także powodzenia.
-Jula uśmiechnęła się.
-Dziękuje serdecznie! Myślę, że nasz współpraca jest w
stanie zajść daleko. -Powiedziała niebieskooka.
W tym czasie Karol
nie wiedząc, co zrobić poszedł za namową na zakupy razem z Winiarskim.
-Nie załamuj się tak. - Starał się go pocieszyć Michał.
-Łatwo Ci powiedzieć. Jesteś po rozwodzie, byłeś po ślubie.
A ja? Przecież Nina mnie rzuci. -Podsumował szybko Wąski.
-A skąd wiesz jak zareaguje? -Rzucił brunet.
-Bo wiem. Chyba nawet jej nie zaproszę na tą dzisiejszą
wixe. - Powiedział z poczuciem winy Kłos.
-W takim razie muszę zostać zaproszony bez Majki, inaczej
będziesz miały siwy dym. - Skomentował Michał.
-Dobra, okej. Przyjdź sam. -Powiedział obojętnie. Nagle
zadzwonił telefon Michała.
-Cześć! - Odezwał się ulubiony, delikatny głos Majki.
-No cześć skarbie. Co tam? -Rzucił do telefonu.
-Pomyślałam sobie, że może się spotkamy dziś, jeśli masz
czas. Bo ja mam i muszę oblać pewną sprawę! Zostałam Panią Dyrektor od spraw
Marketingu!!! Aaaaa!!! -Pisk był tak głośny, że Karol, który stał obok Michała o
mało aż nie podskoczył.
- Pani Dyrektor? Gratuluję! Dobra rzucam wszystko i lecę do
Ciebie! Albo mam lepszy pomysł, przyjedziesz do mojego domu! Po raz pierwszy! -
Rzucił z entuzjazmem Winiarski.
-Cóż za zaproszenie! Aż się skuszę! To do 19:00! Pa! - Rozmowa
się skończyła.
-Dzięki przyjacielu... -Rzucił Karol.
-Sorry, Majka została Panią Dyrektor. Trzeba oblać. Do
Ciebie przyjdę jutro. - Podszedł i poklepał go po ramieniu.
Z kolei Nina
czekała na jakieś sms-a, chociażby jeden telefon od swojego chłopaka i nic. Nie
dawał znaku życia od 2 dni.
-Karol do cholery! Czemu nie dzwonisz? - Z wściekłością
zaczęła telefoniczną konwersację.
-Ja po prostu... Nie miałem czasu, ale myślę, że jutro możemy
się spotkać. - Rzucił Karol.
-Ooo, mała zjeba i od razu randka. Dobra może być jutro, ale
u Ciebie i masz się postarać. Nie zamawiaj pizzy tym razem, tylko coś ugotuj! -
Skarciła go szatynka.
-Dobra postaram się i kupię wino, Twoje ulubione. -Dorzucił
Kłos bez entuzjazmu.
-Świetnie. Do jutra w takim razie. – Zawołała zadowolona
zielonooka.
Środa wieczór.
Majka wskoczyła do domu jak poparzona. Gdy weszła do salonu
zobaczyła współlokatorkę siedzącą na kanapie.
-Nie uwierzysz!!! Koniec klepania biedy! Zostałam Panią
Dyrektor! - Blondynka tak się cieszyła, że trzęsły się jej ręce.
- Gratuluję! -Nina podbiegła i rzuciła się na przyjaciółkę.
-I mam randkę. Pierwszą na chacie u Miśka. - Rzuciła
niebieskooka.
-Świetnie! W takim razie muszę Cię uczesać, umalować, pomóc
doradzić w ubiorze. Normalnie pokaz mody. Lecimy! -Rozkazała fryzjerka. Obie
przewertowały całą szafę Majki. Nina doradziła jej, żeby ubrała czarną, zwiewną
koszulę, do tego granatowe getry. Makijaż nie przesadny. Lekko nałożony fluid,
na to puder. I korektor pod oczami. Do tego wrzosowa szminka.
-Moja bjuti! Jeszcze fryzura i gotowe Pani Dyrektor.
-Rzuciła Nina robiąc dzióbka. Fryzura była dla Niny najmniejszym problemem. W
niedługim czasie, powstały lekkie fale na włosach Majki.
-Lecisz! Na ran de vu! - Wyrzuciła z śmiechem trzymając w
rękach rozgrzaną lokówkę.
-Jasne zboczeńcu! Dzięki! - Pożegnała ją Majka.
W tym samym czasie
powoli rozkręcała się wixa u Kłosa.
Przyszli wszyscy z wyjątkiem Michała i Majki. Był trener
Falasca, Badura, Wlazły z żoną Pauliną, Uriarte i Conte, Muzaj i Piechocki z
dziewczynami, Wrona, Lisinac i Marechal, Włodarczyk, Brdjovic i Tille. W sumie
w salonie środkowego Skry było 14 mężczyzn i 3 kobiety. Całe towarzystwo
świetnie się bawiło. Gratulacje, prezenty. Kłos udawał szczęśliwego, jednak w
środku zżerało go strach i przerażenie. W końcu wymyślił jedyne sensowne
wyjście, chwycił za kieliszek.
Majka podjechała
pod dom Miśka. Bardzo ładny z elementami drewna. I z bardzo zaniedbanym
ogródkiem. Podeszła i zadzwoniła dzwonkiem przy furtce.
-No i jestem! – Zawołała na cały głos.
Ten podszedł do niej i delikatnie musnął jej usta.
-No już się doczekać nie mogłem. To co najpierw kolacja, mam
wino, więc zostajesz na noc. - Rzucił pewnie niebieskooki.
- Zaplanowałeś wszystko. - Powiedziała Majka.
-Jestem przebiegły na swój sposób. - Powiedział i chwycił ją
za talię.
Nina nie wiedząc zbytnio,
co robić. Włączyła tv i oglądała meksykańskiego tasiemca.
Nagle telefon dał os obie znać. Szybko rzuciła się w jego
stronę licząc na jakąś wiadomość od siatkarza. Z jakim rozczarowaniem
odczytywała snappa, a był on od Andrzeja. Na zdjęciu na pierwszym planie był
Wrona i podbity Kłos, a z tyłu całe towarzystwo ze Skry. Snapp z napisem „Jest
wixa! Jest moc!”. Nina zamarła. Dlaczego Karol jej nie zaprosił? Jest przecież
jego dziewczyną! I te ostatnie występki. Unikanie jej. Tego już za wiele! Nie
miała nawet siły żeby do niego zadzwonić. Pewnie i tak jest pijany. - Pomyślała.
Majka i Michał w
tym czasie jedli kolację.
-Sam wszystko zrobiłeś? - Spytała blondynka.
-Tak, może być? -Spojrzał na nią niepewnie.
-Tak pyszne. Nie wiedziałam, że facet może tak dobrze gotować.
- Rzuciła niebieskooka.
-To teraz wino? I…
-I sypialnia? - Dokończyła za niego Majka.
-Pani Dyrektor, ależ Pani się zrobiła szalona! - Skomentował
Winiarski.
Majka aż zachłysnęła się winem.
-Tak to wygląda.
-Powiedział Michał pokazując sypialnię Majce.
-Czysto, elegancko, dużo miejsca. - Rzuciła wzrokiem w każdy
kąt blondynka.
Nagle Michał zaszedł ją od tyłu. I zaczął całować jej szyję.
Ta gwałtownie odwróciła się i ich usta się spotkały. Czarna zwiewna koszula
Majki już po chwili leżała na krześle. Wszystko działo się tak szybko, że po
chwili oboje leżeli owinięci pachnącą płynem do płukania kołdrą.
-Już nigdy cię stąd nie wypuszczę. - Powiedział Misiek.
-Jasne. Prędzej Cię zgwałcę i sobie ucieknę. - Rzuciła
Majka. Winiarski zrobił minę tupu „A chcesz się założyć” i przyciągnął ją do
siebie.
W środę Karol
obudził się na niezłym kacu. Podniósł się z podłogi, na której jak doszedł do
wniosku, spędził noc. Rozejrzał się dookoła. Salon wyglądał gorzej niż źle.
Wszędzie walały się butelki po alkoholu, puste paczki po chipsach i ciastkach.
Impreza im wyszła to mógł przyznać. Mimo że było już po 10:00 w jego mieszkaniu
nadal znajdowało się kilka osób. Na sofie spał rozwalony Wrona. Na fotelu
ściśnięci Conte i Uriarte. Wąski zaśmiał się pod nosem. Nie mógł uwierzyć jak te
dwa dwumetrowce się tam zmieściły. Cyknął im fotkę i ruszył w dalszy obchód. Kuchnia
wyglądała nie lepiej. Szybko oszacował straty: dwie stłuczone szklanki i
talerz. Nie było źle, obojętnie wzruszył ramionami. Po za tym mieszkanie było
puste. Doszedł do wniosku, że reszta jakimś cudem dotarła do domów, co najmniej
miał taką nadzieję. Stanął przed drzwiami od sypialni, chwycił za klamkę i
otworzył je. W momencie zamurowało go, a potem ryknął głośnym śmiechem i usiadł
pod futryną. Na jego łóżku spali Marechal i Lisinac.
- Co jest! – Zawołał Andrzej głośno ziewając. Karol tylko
otarł łzę, która spływała po jego policzku. Jego przyjaciel zaczął dławić się
śmiechem, podszedł i podniósł poduszkę z podłogi. Cisnął ją w śpiącego od
brzegu Srećko. Ten zerwał się jak poparzony i rozejrzał się w koło. Potem
pchnął śpiącego obok towarzysza. Nicolas leniwie podniósł jedną powiekę, po
czym szeroko otworzył oczy. Wyskoczył z łóżka i otrząsnął się.
- My nic… - Wydukał łamaną polszczyzną.
- NIE! – Zaprotestował głośno Serb.
- Ale akcja! Niech tylko o tym powiem Winiarskiemu! –
Zawołał śmiejąc się w głos Karol.
Godzina 11:00
- No nareszcie! – Krzyknęła Nina, słysząc kroki
współlokatorki w mieszkaniu.
- No co? – Spytała z miną niewiniątka Majka.
- No co co… - Odpowiedziała zgryźliwie jej przyjaciółka. – Przepadłaś
jak kamień w wodę.
- Przecież wiesz… Randka… Kolacja… Wino… I… - Rozmarzyła się
blondynka.
- Bara bara bara! Riki tiki tak! Jeśli masz ochotę daj mi
jakiś znak! – Zaczęła śpiewać zielonooka, smarując kanapkę masłem orzechowym.
- Ty to potrafisz walnąć prosto z mostu! – Buchnęła śmiechem
styliska i klepnęła ją w ramię. Kanapka wypadła z rąk dziewczyny i wylądowała
na podłodze.
- No wielkie dzięki! – Oburzyła się Nina. – Teraz umrę z
głodu!
- Już tak nie rozpaczaj! Przydałoby się schudnąć! – Odpowiedziała
jej współlokatorka. Szatynka momentalnie posmutniała. – Ej… Przecież
żartowałam. – Próbowała uspokoić sytuację.
- Nie… To nie to! Yyy… Wiesz może coś o imprezie u Karola? –
Zaczęła na pół przytomnie.
- Imprezie? – Majka wybałuszyła oczy.
- No Michał ci nic nie wspominał czy coś? – Spytała cicho.
- Nie… Nic nie mówił… A co? – Blondynka usiadła obok.
- Wiesz… Siedzę sobie wczoraj… Jem kolację… Myślałam, że do
mnie zajrzy… W końcu nie odzywał się do mnie od świat… Ale nic… Nie doczekałam
się… - Głośno westchnęła. – Około 23:00 dostałam sanppa od Andrzeja… Na fotce
była większość składu Skry… Zrobili sobie imprezę… A mnie nawet nie raczył
poinformować… W końcu jesteśmy parą od
tak dawna! Powinniśmy działać na zasadzie jakiegoś zaufania czy jakoś tak… -
Zrezygnowana spuściła głowę. Majka mocno przytuliła przyjaciółkę.
- Jest młody i głupi… Wiesz jak działają faceci? Nie myślą.
– Zachichotała cicho pod nosem. Nina odwzajemniła uśmiech. – Na pewno
zapomniał.
- Jesteś tego pewna? – Zapytała zielonooka z niepewnością.
- Na sto procent! – Zawołała blondynka.
Godzina 16:00
Od trzech godzin Nina pracowała w salonie. Na szczęście dziś
nie miała dużo pracy. Tylko cztery klientki pojawiły się w ciągu tego całego
czasu, z czym równie szybko poradził sobie jej zespół. Usiadła przy biurku i
zaczęła wyliczać dochody z zeszłego miesiąca. Ku swojemu zadowoleniu były
wyższe niż w lutym. Uśmiechnęła się szeroko. Biznes nabierał tempa. Nagle
usłyszała swój telefon. Wyjęła z torby swój biały LG. Na ekranie widniało
powiadomienie, dostała SMS-a.
„Musimy się spotkać.” – Brzmiała treść wiadomości. Nie byłoby
w tym nic dziwnego gdyby nie pisał do niej ktoś z pod obcego numeru.
„To chyba pomyłka.” – Odpowiedziała uprzejmie.
„Nino, musimy się spotkać. To ważne.” – Serce szatynki
zabiło szybciej.
„Kim jesteś?” – Starała się zdobyć jakiekolwiek informacje.
„Nikim. Wiem coś, co z pewnością Cię zainteresuje. Czekam w
parku. Obok starego dębu.” – Zielonooka doszła do wniosku, że to jakiś
szczeniacki żart. Miała wielu genialnych znajomych. Wsadziła telefon do
kieszeni i wyszła z gabinetu. Było pusto. Każda część jej ciała krzyczała i
rwała się z ciekawości. Jednak rozsądek zdawał się nad wszystkim panować.
Usiadła i zaczęła myśleć. „A jeśli to coś ważnego… Jeśli coś się komuś stało?”
Zacisnęła zęby i ruszyła w kierunku drzwi.
- Niech stracę. – Powiedziała sama do siebie i wyszła.
Do parku dotarła 10
minut później. Większy problem miała ze zlokalizowaniem dębu, ale i to jej się
udało. Ruszyła niepewnym krokiem. Przez dłuższy moment nikogo nie widziała. W
końcu przed oczami błysnął jej pukiel blond włosów. „Majka” – Pomyślała i
przyśpieszyła. Jak wielkie okazało się jej zdziwienie, kiedy zamiast
przyjaciółki ujrzała byłą swojego chłopaka. Stała do niej tyłem.
- Czego chcesz? – Zapytała oschle. Aleksandra powoli
odwróciła się w jej stronę. Miała wyraźnie zarysowany ciążowy brzuch. – Trochę
się utyło. – Pozwoliła sobie na zgryźliwy żart.
- Ty nadal nic nie rozumiesz? – Dziewczyna spojrzała na nią
z wyrzutem.
- A co tu jest do rozumienia? Wpadłaś. Jeśli szukasz
potencjalnego ojca, to mogę cię zapewnić, że na pewno nim nie jestem! –
Parsknęła Nina.
- Jestem w prawie piątym miesiącu. – Kontynuowała swój wywód
blondynka.
- Gratuluję… - Kolejny sarkazm. – Nie masz przyjaciółek i
chciałaś się mi pochwalić? Kto jest szczęśliwym tatusiem? – Dodała jadowicie.
- Karol… - Odpowiedziała jej z uśmiechem Olka. W tym
momencie nogi się pod nią ugięły, a cała pewność siebie zniknęła.
- Kłamiesz… To nie prawda… Nie on… - Upierała się przy
swoim.
- Ależ kochana… - Blondynka podeszła bliżej. – Przelicz
sobie na spokojnie, kiedy się rozstaliśmy z Karolem. W głowie fryzjerki zaczęły
się szybkie obliczenia.
- Cztery miesiące… - Wydukała. – Powiedz mi, że to nie
prawda! – Zawołała błagalnie. Czuła jak łzy napływają jej do oczu.
- Nie czarujmy się. To dziecko Kłosa, czy tego chcesz czy
nie! – Zawołała jej rozmówczyni i zadowolona odeszła. Nina była w szoku.
Jeszcze kilka dni temu wyobrażała sobie, że z tym mężczyzną może być
szczęśliwa… A teraz… Wszystko pękło jak bańka mydlana… Załamana usiadła pod
drzewem. Skuliła się w kłębek i szlochała. Było jej przykro… Nie z tego powodu
ciąży Olki, raczej z tego, że dała komuś zabawić się sobą. Była smutna? Nie…
Raczej zła… Tak! To słowo idealnie opisywało jej nastój. Była wściekła ze te
jego gierki, za te wszystkie kłamstwa… Wyjęła telefon z kieszeni… Odruchowo
wybrała numer Wąskiego… Jeden sygnał… Dwa…. Trzy… Cztery… Nie odebrał.
Zrezygnowana cisnęła leżącym obok kamieniem. Zerwała się na równe nogi. Kolejny
cel: Energia.
Zapłakana Nina
wbiegła na halę. Wpadła jak burza do szatni, ale spotkała tam tylko jednego z
lekarzy. Posłał jej dziwne spojrzenie. Dobrze wiedział, kim jest, wiec nawet
nie wysilił się na to by ją wyprosić. Skierowała się w stronę boiska. Na którym
w najlepsze trwał trening Skry. Panowie grali mecz o zakład. To tym bardziej
humory dopisywały. Co chwilę ktoś wybuchał śmiechem, albo komuś dogryzał.
Drużyna, w której był Karol wygrywała kilkoma punktami. W tym momencie chłopak
właśnie przymierzał się do ataku.
- Jak mogłeś!? – Po hali rozniósł się piskliwy krzyk.
Wszystkie mięśnie na ciele Kłosa momentalnie się spięły. Odwrócił się w stronę
dziewczyny. Ta podbiegła do niego i wymierzyła mu siarczysty policzek. Syknął
lekko. – W co ty w ogóle pogrywasz!? Co ty sobie wyobrażasz!!! – Grzmiała
szatynka. – Jednej lasce robisz dziecko, a mnie zaciągasz do łóżka!!! – Jej
głos był dobrze słyszalny chyba w ostatnich sektorach hali. Nina cała się
trzęsła, miała zaczerwienione policzki i podpuchnięte oczy, z których wciąż
płynęły łzy. Ten patrzył na nią z miną winowajcy. – Nie zaprzeczasz!?
Wiedziałam! To wszystko było jednym wielkim kłamstwem! Ten związek jak z bajki!
– Wstrząsnął ją silny szloch. Wszyscy zgromadzeni obserwowali całe przedstawienie
z otwartymi ustami, nawet sam trener nie był w stanie się ruszyć. Dziewczyna zamachnęła
się, aby uderzyć w jego lewy policzek, ale ktoś złapał ją za rękę. – Puść mnie!
– Zawołała i wściekła odwróciła się. Usilnie trzymał ją Mario.
- Nie warto. – Powiedział spokojnym głosem. Szatynka
pokręciła głową. – Chodź, odprowadzę cię do domu. – Z jego brązowych oczu bił
taki spokój. Wyciągnął w jej kierunku drugą dłoń. Po chwili zawahania
zielonooka chwyciła ją i w tym momencie, cała złość ją opuściła. Złość, która
dawała jej siłę. Teraz nie była w stanie ustać na nogach. Wlazły objął ją mocno
ramieniem i usadził na ławce pod szatnią.
- Zaraz wracam. Skoczę po bluzę. – Powiedział. Nina nic nie
odpowiedziała. Siedziała ze spuszczoną głową niczym marionetka porzucona przez
lalkarza. Z nieobecnym wzrokiem, z brakiem chęci do życia. Nie zauważyła nawet,
kiedy opuścili Energię. Nadal szła chwiejnym krokiem, a Mariusz nadal mocno
ściskał ją za talię, pilnując, aby nie upadła. Kiedy potknęła się o kamień,
miała wrażenie, że wraca do rzeczywistości. Właśnie wtedy uświadomiła sobie, co
się stało. Że już po wszystkim. Że jej kolorowy świat właśnie runął. Z oczu na
nowo zaczęły sączyć się łzy. Nie umknęło to uwadze Wlazłego.
- Nie płacz już. – Wymruczał do niej szeptem.
- Nie mogę. – Łkała dalej. – Co mam teraz zrobić? – Wlepiła
w niego swoje duże zielone oczy. Siatkarz przystanął i ułożył dłonie na jej
ramionach.
- Musisz ochłonąć. Porozmawiajcie na spokojnie. Znam Karola
tyle lat. Nie był by w stanie zrobić ci takiej krzywdy. – Powiedział z pełnym
przekonaniem.
- A jeśli jednak jest kompletnym dupkiem. I zrobił to
celowo. – Nina nie chciała wierzyć w swoje słowa. Mario delikatnie otarł
kolejną łzę spływającą po jej policzku.
- Wtedy nie ujdzie mu to na sucho. – Odpowiedział równie
szybko i oderwał wzrok od jej twarzy. – Chodźmy. – Chwycił jej dłoń. Dalszą
drogę przebyli w ciszy. Po tak ciężkim dniu Nina delektowała się tą chwilą
spokoju i obecnością Mariusza. Nawet nie obejrzała się, kiedy znajdowali się
już pod jej blokiem. – Jesteśmy. – Ścisnął lekko jej dłoń Wlazły. – Dasz radę
wejść na górę? – Spytał zatroskany i znów utkwił wzrok w jej oczach.
- Tak… - Wyszeptała niepewnie. – Dziękuję… - Dodała i sama
nie wiedząc, czemu zbliżyła się do niego. Stanęła na palcach i wydęła
wargi. Wzięła głęboki wdech i zmrużyła
oczy. Dzieliło ich kilka milimetrów, kiedy uświadomiła sobie, co robi. Szybko
zsunęła się w dół i przylgnęła do jego piersi. – Dziękuję. – Wyszeptała i
wbiegła na klatkę schodową. Oszołomiony siatkarz dopiero po chwili był w stanie
się poruszyć.
Hej! Misiałki! :D Mamy kolejny rozdział! :) Doszłyśmy do wniosku, że dość tej rutyny i trochę namieszamy. Tak my złe... ^.^ Z drugiej strony chcemy podziękować! Dzisiaj wybiło nam 1000 wyświetlenie! Dla niektórych to nic, a dla nas tak wiele! Ukłony... Całuski... Nie wiemy jak wam dziękować za to wszystko. Nie wiecie z jaką radością obserwujemy, jak owoce naszej pracy są doceniane. Mamy nadzieję, że tak będzie dalej i że zostaniecie z nami aż do końca.
Pozdrawiamy! :D
Adminki :*
Zapraszam do siebie na nowy rozdział http://historia-pisana-szeptem.blogspot.com
OdpowiedzUsuń