czwartek, 26 marca 2015

Rozdział X






Tydzień później.
   Majka spędzała kolejny nudny dzień w pracy. Starała się żyć normalnie… Z dala od wszystkich wspomnień i męczącego ją sumienia.
- Nie kochasz go. – Powiedziała sama do siebie po raz setny i zagryzła wargę. Nawiedziła siebie za to… Sama nie wiedziała… Za to, że za nim tęskniła. Nagle rozległ się głos dzwonka jej telefonu.
- Halo?
- Cześć Majka! Tu Paulina. – Usłyszała szczebioczący głos.
- Paulina… - Na siłę starała się przypomnieć sobie osobę o takim imieniu.
- Wlazły… Żona Mariusza. – Oświeciła ją rozmówczyni. – Chcieliśmy cię zaprosić na kolację. Świętujemy. Mojemu mężowi bardzo zależy na tym abyś się pojawiła. – Wyrecytowała szybko. – Chyba zacznę być o ciebie zazdrosna. – Z słuchawki wydał się cichy chichot. Majka już lubiła swoją nową znajomą.
- Mario znowu został mistrzem, że aż tak chce świętować. – Odpowiedziała blondynka uśmiechając się pod nosem.
- Najlepszy Sportowiec Regionu łódzkiego. Mówi ci to coś?
- Ou… Nie czytałam gazet od dłuższego czasu… Ale widzę że w takiej sytuacji nie mogę się wycofać. Na pewno przyjdę. – Odpowiedziała zadowolona.
- Świetnie. Czekamy. W piątek o 18:00.
-Ok i… Przekaż gratulacje Szamponowi. Ode mnie… Głupio mi że… - Zaczęła przepraszająco.
- Ale on się naprawdę nie gniewa. – Znów ten radosny głos. – Do piątku!
- Do piątku. – Odpowiedziała i zadowolona wzięła się za realizację zamówienia. 

Piątek.
   - Majka idiotko! Czemu mi nie powiedziałaś!? – Wołał Nina przewalając swoją szafę w poszukiwaniu sukienki.
- Jakoś mi z głowy wyleciało… - Mrugała niewinnie oczami jej współlokatorka.
- Specjalnie mnie nie doinformowałaś! – Rzuciła gniewnie szatynka.
- No ok. Wiedziałam, że będziesz szaleć. – Niebieskooka przewróciła oczami.
- A powiedz mi jedno!? Kto normalny idzie do takich ludzi w jeansach?!
- A kto normalny ciągnie drugą osobę przez pół miasta drąc się w niebogłosy, że wyglądam jak menel! – Majka założyła ręce na biodra.
- No jasne pani stylistko. – Fuchnęła przyjaciółka. – Zróbmy z ciebie człowieka. Ubieraj to! – Podała jej biało-czarną sukienkę. Do tego czarne szpilki z ciemnymi cekinami. Efekt zaszokował samą pomysłodawczynię. – Jest bosko! – Zawołała zadowolona z siebie. Po czym pchnęła przyjaciółkę na fotel i bez jej zgody zaczęła układać delikatnego koczka. Lekki make up i Majka nie przypominała sama siebie. Sukienka leżała idealnie. Pojedyncze pasma włosów spadały na jej ramiona.
- Jesteś niesamowita! Dziękuję! – Blondynka z wdzięcznością rzuciła się na szyję przyjaciółki.
- No już, już… Nie przesładzaj… Za to zmywasz przez tydzień. – Puściła do niej oko. – A teraz leć! Bo się spóźnisz! – Nina z uśmiechem wskazała jej drzwi.

   Punktualnie o 17:55 Majka znalazła się przed drzwiami domu Wlazłych. Dom był ogromny i wywierał spore wrażenie na dziewczynie. Nacisnęła na dzwonek. Chwilę później usłyszała czyjeś kroki. Drzwi otworzyły się lekko skrzypiąc. Po drugiej stronie stała średniego wzrostu brunetka z szerokim uśmiechem.
- Cześć. Paulina. – Wyciągnęła w jej stronę rękę.
- Majka. Miło mi cię poznać. – Ujęła jej dłoń i weszła do długiego korytarza. Zdjęła kurtkę i prowadzona przez panią domu wkroczyła do wielkiego salonu, w którym siedziało już kilku znajomych Mariusza.
- Hej. – Przywitała się cicho. Wszyscy spojrzeli w jej stronę. Majka spodziewała się najgorszego, ale… Na twarzach całego towarzystwa pojawiły się uśmiechy. Znowu rozbrzmiały rozmowy. Dziewczyna powoli podeszła do gospodarza. O dziwo atmosfera w tym pomieszczeniu była nadzwyczaj lekka. Goście żartowali z siebie, popijając czerwone wino.
- Wielkie gratulacje Mario! – Powiedziała, ale niedane jej było skończyć. Ktoś pociągnął ją za ramię i obrócił wokół własnej osi. Przestraszona Majka aż podskoczyła.
- Ej! Jestem aż taka straszna!? - Przed nią stała chichocząca brunetka. – Eliza. – Kolejna ręka wyciągnięta w jej stronę.
- Majka. – Odwzajemniła uśmiech.
- Ok. To może poznasz resztę paczki. – Eliza zamrugała długimi rzęsami. Dopiero wtedy blondynka zauważyła, że jej oczy mają piwny odcień.
- I tak już do niej należy! – Zawołał mężczyzna siedzący na kanapie.
- Możesz się nie wtrącać! – Brunetka pacnęła go w ramię. – Ja tu pracuje.
- Niby, nad czym!? – Parsknął ciemnooki.
- Nad zgrabnymi łydkami jak nie wiesz! – Dziewczyna przewróciła oczami.
- No dobra… Kamil jestem. – Puścił oko w jej kierunku.
- A ja Piotrek! – Zawołał chłopak siedzący na oparciu sofy.
- Tamta ruda to Andżelika. – Elizka wskazała ręką na kolejną osobę. – A tleniona blądi to Maryśka. Chyba ogarniesz?
- Tak jasne. Miło poznać! – Zawołała Majka do blondynki, która wręczyła jej kieliszek z winem.
- Ej mam szalony pomysł! – Wypalił nagle Piotrek.
- Ja też! – Zawołał Kamil. - Zróbmy rakietę ze skarpetek!
- Chodziło mi o to żeby zagrać w Scrable. – Powiedział jego rozmówca.
- Rzeczywiście! Szalone to jak nie wiem! Ej Piotrek zróbmy coś szalonego! Idziemy ratować ślimaki! – Mężczyzna podniósł się z kanapy.
- Może lepiej usiądźmy i coś zjedzmy! – Zawołała Paulina wchodząc do salonu.
- Świetny pomysł! A potem! Ej Kamil! – Chłopak o szatynowych włosach poderwał się z miejsca. – Najpierw uratujemy ślimaki a potem zagramy nimi w Scrable! – Wszyscy buchnęli śmiechem, a Majka otarła kolejną łzę spływającą po jej policzku. W życiu się tak nie ubawiła. Takiego towarzystwa było jej potrzeba.

   Całe towarzystwo od pół godziny zajadało się w najlepsze. Majka była oczarowana kurczakiem w warzywach a mały Arek biegał od gościa do gościa dokazując w najlepsze:
- Ej wujku! Ja też chcę ratować ślimaki! Wujku i te Scrable też są fajne... Ciociuuuu???
- Tak? – Maryśka spojrzała z uśmiechem na malucha.
- A w tamtym kolorze włosów to było ci lepiej. – Odpowiedział szczerząc się szeroko. Majka gruchnęła głośnym śmiechem. Chłopiec zwrócił swoje ciemne ślepka w jej kierunku. Podszedł do niej i złapał ją za rękę.
- Psssst… Maja… - Wyszeptał.
- Co się stało? – Spytała blondynka również szepcząc. Nadal nie mogła przestać się uśmiechać. Uwielbiała takie dzieci. Otwarte i mądre na swój sposób.
- Mam dla ciebie ważną misję… Ale to jest bardzo ważna misja… Od tego zależą losy świata… - Aruś miał oczy wielkości złotówki.
- No słucham? – Dodała niebieskooka z udawaną powagą. Dobrze wiedziała, że wszyscy patrzą na nich. Chłopiec wyciągnął z kieszeni kawałek papieru i świecową kredkę.
- Podpisz… - Powiedział uśmiechając się słodko. Na zgniecionej kartce było napisane koślawymi literami: „Umowa na zostanie moją ciocią”. Majka nie wytrzymała. Ryknęła głośnym śmiechem.
- Co nowy gość to nowa umowa? – Zawołała zadziornie Eliza łaskocząc malca. Blondynka wzięła kredkę i pośpiesznie się podpisała.
- Proszę bardzo. – Oddała kartkę. Arek szybko złapał ją i wcisnął do kieszeni.
- W porządku. 34.
- Słucham. – Niebieskooka spojrzała na niego podejrzliwie.
- Jesteś moją ciocią numer 34. – Wyrecytował szybko. Majkę bolał brzuch od ciągłego śmiechu, mimo tego nie odmówiła sobie kolejnego chichotu. Spojrzała na Mariusza.
- Nie da się z tym wygrać. – Wzruszył przepraszająco ramionami i odwzajemnił uśmiech.
- To co z tymi Scrablami!? – Zawołał Piotrek. 

W tym samym czasie.
   Nina siedziała i oglądała swojego ulubionego meksykańskiego tasiemca. Kiedy zadzwonił dzwonek u drzwi.
- Już idę, idę… - Leniwie wywlekła się z pod koca i poczłapała kierunku korytarza. Zręcznie otworzyła zamek i uchyliła drzwi. Do środka wparadował Karol z butelką wina. – Hej... – Powitała go lekko zdziwiona. Nie spodziewała się romantycznej kolacji pod koniec tygodnia. Skarciła się sama w myślach. Nie wyglądała za dobrze. Rozciągnięta różowa pidżama, roztargane włosy i na pół starty makijaż dawały straszny efekt. – Czemu mnie nie uprzedziłeś… Ogarnęła bym się trochę. – Rzuciła naburmuszona.
- Dla mnie zawsze wyglądasz ślicznie. – Cmoknął ją w policzek.
- Yhmmm… Jasne… Ale teraz czeka nas kolacja złożona z słonych paluszków i paczki ciastek. Mam pustki w lodówce. – Wskazała na urządzenie stojące w kącie kuchni.
- Damy radę. – Kłos z uśmiechem wyjął kieliszki z szafki. Szatynka wzięła paczkę ciastek do ręki i ruszyła za siatkarzem do salonu, gdzie ten otwierał już wino.
- Co się tak szczerzysz… Nie śmiej się ze mnie. – Nina wykrzywiła usta i rozsiadła się na sofie.
- O nie! – Zawołał Wąski pociągając ją za rękę.
- Co robisz!? – Krzyknęła rechocząc.
- Zatańczymy? – Zapytał z pełną powagą.
- Ok. – Odpowiedziała niepewnie i trąciła łokciem radio. Oczywiście z jej szczęściem włączyła „ESKĘ” i niewiele to miało wspólnego z romantyzmem. Wściekłą przeklęła pod nosem, a Karol buchnął śmiechem.
- Ty to zawsze wiesz kiedy i co…  - Sypnął czochrając ją po włosach.
- Ej… Teraz czuję się niedowartościowana. – Wydęła dolną wargę i wtuliła się w jego tors.
- Przecież wiesz, że żartowałem. – Musnął jej usta.
- Wiem… - Złapała oddech i z powrotem przykleiła się do jego ust. Zaczął błądzić dłońmi po jej plecach, policzkach… Chwycił za jej podkoszulek.
- Przestań… - Urwała.
- Czemu… - Odsłonił rękaw koszulki i zaczął obsypywać pocałunkami jej obojczyk.
- Bo kabaczek! – Zawołała na cały głos jednocześnie psując całą atmosferę.  
- Że co? – Kłos patrzył na nią jak na kosmitę.
- Kabaczek. – Powtórzyła spokojnie.
- To była najbardziej bezsensowna odpowiedź na świecie. – Chłopak uśmiechnął się szeroko i usiadł na kanapie. Nina odetchnęła z ulgą i opadłą na jego kolana. Wtuliła twarz w jego szyję i marzyła, aby ta chwila się nie skończyła. Po prostu. Zasnęła.

   Scrable wcale nie były głupim pomysłem zwłaszcza, kiedy towarzystwo było już lekko podpite, powstawały słowa niewiadomego pochodzenia i znaczenia.
- I co to niby ma być ten AMYLYB!? – Oburzony Kamil rzucił podejrzliwe spojrzenie na Mariusza.
- Choroba… - Odpowiedział mu żartobliwym tonem.
- Nie ma czegoś takiego! – Brunet zachowywał się gorzej od małego dziecka.
- Taki jesteś mądry! A co to jest to twoje KUROKO!? – Z drugiego końca wychyliła się Elizka.
- Azjatycko-Europejsko-Afrykańska odmiana kury. – Kamil wyszczerzył rząd śnieżno białych zębów.
- Taa… Chyba wychowana na twojej piersi. – Fuchnęła brunetka.
- Ok… Koniec! Teraz ja. – Majka dumnie położyła cztery literki na planszy. Piotrek ryknął śmiechem.
- ADAM! Jestem Adam sam se…
- Ogarnij się idioto! – Maryśka z całej siły trzepnęła go w głowę.
   W tym momencie chrupnął zamek w drzwiach, a mały Arek jak z procy wystrzelił w kierunku korytarza.
- Już jest! Mówiłem, że przyjdzie! – Malec z krzykiem wbiegł do salony. Wszyscy oderwali się od gry i z uśmiechem witali się z nowym gościem. Majka zręcznie obróciła się na krześle i w tym momencie zamurowało ją. Wpatrywały się w nią tak dobrze jej znane niebieskie tęczówki. Przywitał ją skinieniem głowy i obszedł stół. Perfidnie usiadł naprzeciwko niej. Majce zaczęło robić się gorąco. „ – I czego się tak gapisz?” – Pomyślała i odwróciła wzrok. Z minuty na minutę jej serce biło coraz szybciej, dłonie były coraz bardziej wilgotne od potu. Czuła jak się rumieni. Nie mogła skupić się na rozmowie. Spokojnie wstała od stołu i na trzęsących się nogach ruszyła w kierunku łazienki. Szybko zatrzasnęła za sobą zamek i padła jak omdlała na kosz z ubraniami. Wdech… Wydech… Wdech… Wydech… Próbowała się uspokoić. Podeszła do lustra. Policzki czerwieniły się z daleka. Wyglądała jak by przebiegła maraton. Ręce miała jak z galarety, o nogach nie mówiąc. – „Majka! Co się z tobą dzieje!?” – Zastanawiała się nad powodem swojego zachowania. - „Nic cię z nim nie łączy!” – Warknęła i znów usiadła na koszu. –„Muszę się stąd wydostać” – Postawiła sobie nowy cel i zręcznie wysunęła się z pomieszczenia. Weszła do salonu i podeszła do pani domu.
- Paulinka kochanie dziękuję za gościnę, ale muszę już uciekać. – Wyszczebiotała jak najsłodziej potrafiła.
- Posiedź z nami jeszcze chwilkę. – Zamrugała długimi rzęsami brunetka.
- Ale ja naprawdę muszę… Yyy… Jestem gdzieś… Gdzieś potrzebna. – Starała się wymigać z dalszych odpowiedzi.
- Coś się stało. – Paulina spojrzała na nią podejrzliwie.
–„No pięknie!” – Pomyślała blondynka i starała się skleić sensowną wymówkę. – Nina źle się poczuła. To chyba zatrucie. Muszę jechać zobaczyć, co się z nią dzieje. Wiesz jak to jest z chorobami. – Pogładziła Arka po policzku.
- Aaa… W porządku. Pozdrów ją od nas. – Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze.
- Może cię podwieźć? – Zawołał ledwo trzymający się na nogach Piotrek.
- Nie dzięki! Wezwę taksówkę! – Zawołała Majka narzucając na plecy kurtkę. – Dobranoc! – Zawołała na cały głos i ze sztucznym uśmiechem opuściła dom. Wyjęła komórkę i wystukała numer zaufanej firmy taksówkarskiej. –„Byle do domu! Byle szybko!” – Krzyczała w środku. 

   Gdy wróciła było już późno i postanowiła nie budzić przyjaciółki. Wpadła do swojego pokoju jak burza i rzuciła się na łóżko. Wtuliła twarz w poduszkę. Musiała sobie wszystko poukładać. Michał, ona, ta cała sprawa w sądzie i jego rodzina. Czy tak teraz miał wyglądać jej świat? Czy na pewno chciała żyć z dala od mężczyzny, do którego może nawet coś czuła? Przewróciła się na lewy bok. Spojrzała na ścianę. Miała taki sam odcień jak ta w hotelu w Bielsko – Białej. W tym momencie wrócił potok wspomnień. Ich pierwszy pocałunek, walentynki. Wtedy byli po prostu szczęśliwi. Zerwała się z miejsca. Nadal mogą! Nie musi tego psuć. Po prostu muszą do siebie wrócić. Ale czy jest w stanie mu zaufać? Bez namysłu rzuciła poduszką o ścianę i znów padła na łóżko.

   - Kocham go! – Wykrzyczała Majak wyskakując z łóżka. Zaczęła biegać po pokoju. Tak! To była ostateczna decyzja. Musi o niego zawalczyć! Musi być szczęśliwa! Zaczęła dobijać się do drzwi od pokoju Niny. Cisza. Pchnęła je i znów… Pustka… Brak charakterystycznego o tej porze pochrapywania i sapania. Obróciła się na pięcie i wbiegła do salonu. Jej współlokatorka leżała „rozwalona” na sofie ściskając w jej rogu Karola. Przez głowę blondynki przebiegła szatańska myśl. Wpadła jak burza do kuchni i wytargała z szafki dwie duże pokrywki. Wróciła do salonu. Zaczęła nimi trzaskać i drzeć się w niebo głosy.
- Dzień dobry!!! Spiochy!!! Jest godzina 6:38!!! Czeka nas piękny dzień!!!
Kłos zeskoczył z kanapy jak poparzony zrzucając z niej po drodze Ninę.
- Czy ciebie to już do reszty..! – Zaczęła gniewnie podnosząc się z podłogi.
-Nie nie oto chodzi! Musisz o czymś wiedzieć! – Wyszczebiotała niebieskooka.
- Czy to coś ważnego? – Szatynka zaczęła podejrzliwym głosem. Chociaż wiedziała, co oznacza taki stan u jej przyjaciółki.
- Tak! Tak! Tak! – Majka zaczęła skakać po sofie. Zielonooka charakterystycznie poruszyła brwią i zniknęła w kuchni. Wróciła po chwili z solidną kanapką w ręku.
- Kochanie! Oto kanapka pod nazwą „Sorry ale musisz już lecieć”. – Wręczyła ją zdziwionemu Wąskiemu. Po czym zgarnęła jego rzeczy i wypchnęła go za drzwi. – No to gadaj, co się takiego stało.
- Nie uwierzysz! – Zaczęła szczęśliwa blondynka.
- Nie naprawdę!? Już nie wierzę. – Wystawiła w jej kierunku język.
- Zakochałam się! - Wypiszczała Majka.
- I w końcu gadasz od rzeczy! – Odpowiedziała jej szczęśliwa przyjaciółka.

   W sobotę rano Nina biegała po mieszkaniu jak oszalała. Przewalała ubrania z kąta w kąt, biegała z lokówką we włosach i szczoteczką w zębach. Majka siedziała w salonie i naśmiewała się z przyjaciółki. Kiedy zadzwonił telefon szatynki, oczywiście właścicielka w całym zamieszaniu nie była w stanie go usłyszeć. Niebieskooka sięgnęła po komórkę.
- Halo? – Zawołała do słuchawki. – Tak, tak… Jest… Na razie szaleje jak huragan, ale już idzie… - Spojrzała znacząco na przyjaciółkę.
- Kto to? – Dopytywała się szeptem.
- To na razie! Pa! – Wyszczebiotała Majka.
- Kto dzwonił? – Zielonooka trzaskała piorunami.
- Tylko Karol. – Niewinnie wzruszyła ramionami. – Czeka pod blokiem.
- Już!? – Nina jak wystrzelona z procy wbiegła do łazienki.
- No patrz! A ty taka niegotowa! – Przedrzeźniła ją przyjaciółka.

    Około południa Nina wraz z Karolem dotarli do Warszawy. Dziewczyna zawsze uwielbiała wielkie miasta. Tam czuła się najlepiej. Z zaciekawieniem obserwowała budynki i pobliskie sklepy. Przerażała ją tam jednak komunikacja z podziwem patrzyła na swojego chłopaka, który niczym GPS poruszał się ulicami i po niecałym kwadransie ogłosił, że są już na miejscu. Szatynka poczuła lekki ścisk w gardle. To był stres? Nie… Ona nigdy się nie stresowała. – „Bądź sobą.” – Wyszeptała sama do siebie i wysiadła z samochodu. Mały domek rodzinny znajdował się na obrzeżach Warszawy. Wąski wyciągnął w jej stronę rękę, którą z chęcią chwyciła. Wiedział jak dodać jej otuchy. Siatkarz zapukał do drzwi.
- O! Jesteście już! – Zawołał wysoki mężczyzna w średnim wieku. – Proszę. Wejdźcie. – Zrobił miejsce, aby mogli wejść. Zielonooka niepewnie przekroczyła próg domu i zaczęła ściągać płaszcz. Nim się spostrzegła Karol ciągnął ją w stronę salonu. Nogi się pod nią ugięły, gdy zauważyła siedzącą na fotelu kobietę. Była wyprostowana jak struna i patrzyła na wszystko z góry. Blondyn podszedł do matki i ucałował ją w policzek, ona uśmiechnęła się przyjaźnie i spojrzała na Ninę. Dziewczyna czuła się jak by ktoś skanował jej wygląd od stóp do głowy. Spojrzała nerwowo na Karola, ten ujął jej dłoń i kiedy tylko wrócił jego ojciec zaczął swoją przemowę:
- Mamo… Tato… To jest Nina. Moja nowa dziewczyna. Chciałem abyście ją poznali. – Nina dygnęła lekko.
- Dzień dobry. – Wyrecytowała. W tym momencie mogła dokładnie przyjrzeć się jego rodzicom. Oboje byli tacy różni. Ojciec Kłosa był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną o siwych włosach i zielonych oczach. Uśmiechał się szeroko do dziewczyny, poczuła, że atmosfera naprawdę się rozluźnia. Matka zaś, była niską, brązowooką kobietą z włosami ufarbowanymi na jasny blond. Od razu widać było, że nie pasowały jej zmiany dokonane przez jej syna. Mimo wszystko starała się być uprzejma i uśmiechała się sztucznie.
- Może opowiesz nam coś o sobie. – Zaczął pan Kłos.
- To z pewnością. Ale najpierw napijmy się herbaty. Zapraszam do stołu. – Gospodyni wskazała duży dębowy stół stojący obok kominka.
- „To będzie długi i ciężki weekend.” – Pomyślała Nina i grzecznie zajęła miejsce.

   Zadowolona szatynka kroczyła korytarzem jednego z bloków wesoło pogwizdując. Wypad do rodziców Karola wcale nie był głupim pomysłem. Państwo Kłos okazało się naprawdę przyjemnym małżeństwem, a matka chłopaka, chodź z początku sztywna okazała się równą babką z takim samym zainteresowaniem, co Nina. Obie kochały fryzjerstwo, dzięki czemu szybko złapały wspólne tematy. Po ojcu zaś Wąski odziedziczył nie tylko wzrost, ale i poczucie humoru. Jego ojciec okazał się chodzącym uśmiechem. Czuła, że mogłaby przywiązać się do tej rodziny. 

   Dziewczyna sprawnie wydobyła klucze z torebki i przekręciła zamek w drzwiach. Pchnęła je i szybko przystąpiła do kontroli. Wszystko wyglądało jak nietknięte. Nina odetchnęła ulgą. Przez jeden weekend Majka nie zdołała sprowadzić armagedonu na całe miasto. Zajrzała do jadalni. Szczęśliwa blondynka przeglądała zamówienia, spojrzała na nią z oczami pełnymi iskierek.
- Co zepsułaś że się tak cieszysz? – Spytała zielonooka przewidując najgorsze.
- Nic! Zobacz! – Majka zaczęła wymachiwać kawałkiem papieru przed jej nosem.
- No przepraszam bardzo, ale ja aparatu to nie mam w oczach. – Burknęła przyjaciółka, chwyciła jej nadgarstek i wyrwała z niego kartkę. – Zamówienie… - Wycedziła bez zastanowienie.
- Ale jakie! – Wyszczebiotała Majka.
- Zwykłe… - Nina wzruszyła ramionami.
- Ale ty jesteś głupia! – Wydęła dolną wargę jej współlokatorka.
- Ej! Tylko bez takich! Tego się nie mówi! To się wie! – Wyszczerzyła się szatynka.
- Tak to się zdecydowanie wie… Kiedy się pierze żółte z niebieskim w celu uzyskania zielonego koloru ubrań. – Panna Ludwiczak spojrzała znacząco na pralkę.
- Ale musisz przyznać że to się sprawdza! – Zawołała z dumą Nina.
- Taaa… Ty polski Einsteinie… - Spojrzała na przyjaciółkę z politowaniem. – A wracając do tematu. Zamówienia dokonał facet z Włodzimierzowa… - Ekscytowała się blondynka. Jej współlokatorka miała minę typu „O czym ty kuźwa mówisz!?”. Dziewczyna kontynuowała swój wywód. – Mam dostarczyć sukienkę dla jego żony za tydzień… Wiesz gdzie jest ta miejscowość? Lasy… Jeziora… - W głowie szatynki zapaliła się żarówka.
- We Włodzimierzowie, za tydzień Skra ma obóz! – Błysnęła wiedzą.
- Gratuluję… Mój chomik myślał szybciej od ciebie… - Majka zaczęła bić brawo. Nina zignorowała to.
- I co zrobisz z tym fantem..? – Zaczęła podejrzliwie zielonooka.
- Dostarczę sukienkę osobiście… Po drodze… Hmmm… Zabłądzę? Tak! Zgubię drogę! I pach! Naglę przez przypadek… Całkowity…. Trafiam na obóz Skrzatów… Proste? Proste… - Zadowolona zacierała dłonie na myśl o swoim szatańskim planie.
- A co jak cię nie wpuszczą? – Wtrąciła jak zawsze sceptycznie nastawiona szatynka.
- Wpuszczą… Powołam się na Karola…. Nie ma problemu…
- Iii??? – Dociekała dalej niczym detektyw przyjaciółka.
- Iii… Pogadam z nim… Nie odpuszczę… Przecież nie możliwe żeby tak nagle zapomniał…
- Majka jestem z ciebie dumna! – Zawołała szczęśliwa Nina. – Wreszcie wracasz do żywych! – Podbiegła o objęła ją ramieniem. Za taką Majką tęskniła. Otwartą, pomysłową i niezłomną. To była dziewczyna, którą znała od piaskownicy. 

Tydzień później
   Był wtorek Majka z dumą przyglądała się manekinowi, na którym wisiała czerwona suknia.
- Wygląda jakby zaraz miała założyć ją jakaś gwiazda filmowa. – Skomentowała Kaśka.
-Też tak uważam! – Zawołała zadowolona stylistka. – A teraz pomóż mi ją zapakować. Musi dobrze znieść drogę. – Chwyciła do ręki przezroczysty worek i narzuciła na sukienkę.
   Godzinę później była już w drodze do Włodzimierzowa. Szczęśliwa układała plan rozmowy z Michałem w myślach, gdy na drogę wbiegł jej zając. Niebieskooka z całej siły wcisnęła hamulec.
- Piepszony szarak! – Wychyliła głowę zza okna i zaczęła ciskać piorunami w zwierzątko. Jeden z przechodniów spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Zawstydzona schowała się z powrotem do samochodu. Spojrzała na GPS. Dom klientki znajdował się około kilometr dalej, na uboczu. Nieopodal pewnego lasu… Po plecach Majki przeszedł dreszcz… Nieopodal miejsca gdzie znajdował się mężczyzna, którego… Tak… Odetchnęła z ulgą… Jak to brzmiało… Którego kochała… Przejechała kawałek asfaltem, a potem skręciła w jedną z mniejszych dróg. Skręt w prawo i już byłą na miejscu. Wysiadła z samochodu, zabierając po drodze sukienkę. Weszła na ganek i zadzwoniła do drzwi. Otworzyła jej wysoka kobieta. Majka widziała oczami wyobraźni, ze sukienka będzie na niej leżeć jak ulał.
- Dzień dobry ja z zamówieniem. Pani Kowalska? – Spytała z firmowym uśmiechem.
- Tak to ja…  - Kobieta spojrzała na pakunek w ręce dziewczyny.
- Proszę bardzo! I niech służy. – Dodała i szybko odwróciła się na pięcie, po czy spojrzała na las i z powrotem zwróciła się do klientki. – To głupie pytanie… Ale… Nie wie może pani gdzie w tym lesie obozują siatkarze z Bełchatowa. – Spytała z lekką niepewnością. Kobita zrobiła dziwną minę.
- Tam… Gdzie ta ścieżka… Musisz iść prosto… Tak jakieś 500 metrów… Ale wątpię że cię tam wpuszczą. – Spojrzała na blondynkę z politowaniem.
- Spokojnie… Mam tam znajomego… Dziękuję! – Rzuciła i już była w biegu.
   Do celu dobiegła w 8 minut. – „Nowy rekord” – Pomyślała. Zaczęła kombinować jak dostać się do środka. Dość duży teren ogrodzony siatką. Nigdy nie była dobra w przechodzeniu przez płoty, więc tę opcję sobie odpuściła. Krążyła niczym sęp do momentu aż nie zauważył jej koleś z ochrony.
- A pani, w jakiej sprawie? – Spytał uprzejmie.
- Chciałam odwiedzić znajomego. – Odpowiedziała z maślanymi oczkami. Na twarzy ochroniarza wymalował się szyderczy uśmiech. Majka była na straconej pozycji. W pewnym momencie zauważyła grupę Resovców biegnących po drugiej stronie płotu.
- Wujku Igła! – Wydarła się bez namysłu. Jeden mężczyzna zatrzymał się i spojrzał w jej stronę. – To ja Majka! Pamiętasz Ninę!? Dziewczynę Kłosa!? Jestem jej przyjaciółką! Potrzebuje twojej pomocy! – Siatkarz zmarszczył brwi na znak, że nad czymś się zastanawia. A potem jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Wszystko w porządku. – Klepnął w plecy ochroniarza. – Wpuść ją. Majka z radością przekroczyła bramę i gdy tylko znaleźli się w sporej odległości zaczęła:
- Dziękuję! Dziękuję! Jesteś najlepszy! – Zaczęła podskakiwać piszcząc.
- To wiem…. Nie trzeba mi powtarzać… - Uśmiechnął się przyjaźnie. – Gdzie twoja urocza koleżanka? Karolek na pewno się stęsknił. – Dodał oglądając się za siebie.
- W Bełchatowie… Odpoczywa od niego… - Sypnęła blondynka bez zastanowienia.
- Więc, w czym mogę ci pomóc? – Zmienił temat Igła.
- Szukam Miśka… Yyy… Michała Winiarskiego. – Zaczęła się jąkać. Krzysiek spojrzał na nią z lekkim uśmieszkiem.
- Widzisz tę ścieżkę? – Wskazał palcem. – Idź nią prosto. Dotrzesz do miejsca gdzie osiadła Skra.
- Dzięki! – Krzyknęła i ruszyła przed siebie. Ujrzała Michała. Stał kilkadziesiąt metrów przed nią oparty o pień drzewa. Odpoczywał. Najwidoczniej, sądząc po ubiorze, biegał. Oczy Majki zaświeciły się jak małe żaróweczki. Ruszyła naprzód. Brunet zauważył ją i szeroko się uśmiechnął. Zaczął pokazywać, aby blondynka szła na prawo lub lewo, byle nie przed siebie. Majka kompletnie nie myśląc, ruszyła przed siebie sądząc, że do niej macha. Winiarski zrobił zakłopotaną minę. Blondynka szła naprzód dość żwawym tempem. Po chwili poczuła jak ziemia wsysa jej nogi. W ciągu 5 sekund do pasa znalazła się w tafli brudnego, ciemnego błocka. Ruchome piaski szczelnie ją wciągnęły. A przecież dzisiaj założyła jedne ze swoich lepszych spodni! Michał podszedł i uśmiechnął się pod nosem.
 -Nie śmiej się! -Powiedziała Majka z wyrzutem.
-Ale naprawdę?! Jesteś geniuszem! -Skomentował, a uśmiech nie znikał mu z twarzy.
-Wiem, jestem głupią małolatą, ale oprócz tego też młodą kobietą. -Powiedziała w jego stronę. Winiarski spojrzał na nią z szerokim uśmiechem. - No to teraz mogę zrobić z Tobą co tylko chcę. - Zaproponował ukazując białe zęby.
-Nie wszystko. -Odpowiedziała Majka. Winiarski nie wdał się w dalszą kłótnię. Bo wiedział, że i tak wyszłoby na rację blondynki.
-Szukałaś mnie? Co tu robisz? -Zapytał.
-Tak szukałam Cię. W tym cholernym lesie! –Ostatnie zdanie wykrzyczała z całej siły.
-Dlaczego? -Niebieskooki wpatrywał się w nią.
-Bo chciałam Ci powiedzieć, że tak bardzo za Tobą tęskniłam! -Rzuciła patrząc mu w oczy.
-Coś jeszcze? -Czekał na pewien moment.
-Chciałam Ci powiedzieć, że strasznie... -Majka się zacięła nigdy w życiu żadnemu facetowi, po ostatnim chłopaku nie wyznawała miłości już nikomu. Minęły 3 lata od tamtej pory. -Po prostu chciałam Ci powiedzieć... -Zaczęła się plątać. Jednak wzięła się w garść: -Po prostu Cię kocham. – Zrobiła minę niewiniątka. Winiarski spojrzał na nią z niedowierzaniem. Majka najbardziej nieosiągalna osoba, jaką do tej pory znał, wyznała mu coś, na co tak długo czekał.
-Ja Ciebie też. – Przychylił się i… Ucałował ją. Majka już prawie zapomniała, jakie to przyjemne. Był tak delikatny, tak słodki… Czuła, że mogłaby spędzić w tym miejscu całe życie... Jednak grunt okazał się za grząski
-Może mnie wyciągniesz? -Rzuciła, kiedy skończyli.
-A może nie... –Zaczął się przekomarzać, ale uległ i jednym szybkim ruchem wyciągnął dziewczynę z błota. -Jak mnie znalazłaś? -Spytał, kiedy już stali obok siebie.
-Igła mi powiedział. -Wyjaśniła.
- Cały wujek Igła. – Prychnął Michał obejmując Majkę.
- Jestem mu za to winna porządne piwo. – Powiedziała z uśmiechem i wspięła się na palce, by znów go ucałować. 

Miśki! :D  Zbliża się Final Four. Trzymamy kciuki za Skrę i życzymy jej zwycięstwa w Lidze Mistrzów. :D Kolejny rozdział. Trochę ubarwiony naszymi pomysłami ale mamy nadzieję że się spodoba i... Zapraszamy za tydzień! :D




wtorek, 17 marca 2015

Rozdział IX






   Nina wstała, choć całą noc spędziła na sofie, była bardziej wyspana, niż przez cały tydzień.

-Co tu robisz?! -Spytał zdziwiony Kłos, który paradował po mieszkaniu w samych bokserkach.

-Przyszłam zobaczyć jaką mój facet ma klatę. -Zakpiła szatynka.

-Seksomanka! -Wyzwał ją Karol i oboje wybuchnęli śmiechem.

-Michał wrócił tu na noc? -Spytał Wąski.

-Tak wrócił przed 1:00. Wiesz, musieli pogadać. -Wyjaśniła Nina.

-A już myślałem, że zostanę wujkiem. -Rozmarzył się Wąski.

Nina nie wytrzymała, chwyciła pierwszą, lepszą poduszkę i rzuciła w chłopaka, który kompletnie nie spodziewał się ataku. Spojrzał na nią z wyrzutem.

-No co! Musiałam ostudzić Twój zapał wujkowania! -Rzuciła zielonooka.

Właśnie usłyszeli otwierające się drzwi. Winiarski wyszedł z pokoju. Urwali temat.

-Czemu nie spaliście razem? -Spytał Michał.

-Nawet nie wiedziałem, że ona tu śpi. -Powiedział rozżalony Kłos.

-Spadaj zboczeńcu. -Rzuciła Nina.

Karol podszedł i ją pocałował. Winiarski poczuł się niezręcznie. Miał zamiar wyjść z salonu, ale zakochani skończyli się miźgać, więc został. Nina ruszyła w stronę kuchni i zaczęła szykować śniadanie.

-Co powiecie na kanapki z serem i pomidorem oraz szynką i sałatą? -Rzuciła w stronę siatkarzy. Obaj przytaknęli.

-Właśnie Wlazły mi napisał, że chce dzisiaj zeznawać w sądzie. -Wymsknęło się Karolowi. Winiarski spojrzał na niego niedowierzaniem.

-Odmieniło mu się. -Skomentował.

Chwilę później obaj zajadali się śniadaniem w wykonaniu Master Chefa - Niny Tul.

-Dobra chłopaki, ja lecę! Pa! -Powiedziała dziewczyna i na pożegnanie dała buziaka blondynowi.


***


   Majka wstała, umyła twarz, włosy zaczesała lekko lokówką, przez co na jej głowie powstały lekkie fale. Narzuciła lekki makijaż i zjadła śniadanie. Dzisiaj miała zeznawać w sądzie, bardzo się stresowała. Ubrała się bardziej elegancko.

Założyła czarną marynarkę, koszulę w odcieniu cery, czarną spódniczkę i rajstopy. Na koniec założyła pasujące do całego zestawu ciemne buty na wysokim obcasie.  Narzuciła na plecy elegancką kurtkę i wyszła. Pod blokiem wsiadła w samochód i odjechała.

Chwilę potem znalazła się pod swoim salonem.

-Cześć Kaśka! Pamiętasz dziś wychodzę już o 12:00, dasz sobie radę? -Rzuciła szefowa w stronę pracownicy.

-Dzień dobry, tak oczywiście. -Odpowiedziała pracownica.

Majka wzięła się do roboty uwijała się jak nigdy.



   Z kolei Nina miała nawał klientek.

-Stempel! Więcej zamówień się nie dało wpisać! -Ciskała wściekła zielonooka.

-Ależ szefowo! Gdybym wiedział, że jesteś przemęczona nie wpisałbym tylu.

-Stempel, przepraszam... Ja po prostu dzisiaj spałam pierwszą, całą noc od tygodnia.

-Bawisz dzieci? -Rzucił chłopak.

-Gorzej. Niańczę Majkę. -Powiedziała i o mało nie wybuchnęła śmiechem.

-Nie wiedziałem, że 23-letnia dziewczyna, może sprawić tyle kłopotu. -Stwierdził fryzjer.

-Wiesz Stempel, że ja też. -Przyznała szatynka.


***


   Wybiła 12:00. Majka rozmawiała z jedną z wymagających klientek.

-Dobrze wiem, przygotuję dla pani coś specjalnego. -Rzuciła blondynka. Wreszcie kobieta opuściła salon. -Dobra idę już. Pa Kasia! -Pożegnała Majka pracownicę. Nie usłyszała odpowiedzi. Szybko wybiegła z salonu, rzuciła się do stacyjki, przekręciła kluczyki i odjechała.

   Kiedy wchodziła do sądu, ciarki przebiegły po jej plecach. Weszła na korytarz, sala numer 4, bacznie zaczęła szukać drzwi z tym numerem. Na ławce obok sali siedział Mariusz.

-Witaj Majka. -Przywitał ją Wlazły.

-Cześć Mario. Co u Ciebie? -Rzuciła niebieskooka.

-Nie wiedziałem, że Cię tu zastanę. -Powiedział.

-No tak, ja sama nie przypuszczałam. –Tłumaczyła się.

-Wróciłaś do Michała? -Zapytał.

-My nigdy nie byliśmy parą. Zapamiętaj to. -Blondynka zachowała powagę.

-Aa, rozumiem. Jeśli to z mojego powodu...-Powiedział, ale Majka mu przerwała:

-To jest tylko i wyłącznie moja wina. –Odpowiedziała wpatrując się w ścianę.

Wlazły zupełnie oniemiał. Nic z tego nie zrozumiał. To przecież on cały czas, podkładał najlepszemu przyjacielowi kłody pod nogi. A teraz to nie jego wina? Spojrzał pytająco na dziewczynę. Majka przysiadła obok niego na ławce.

-Ja po prostu miałam chłopaka 3 lata temu i on zrobił coś złego. –Rzuciła mu ukradkowe spojrzenie.

-Domyślam się, o co chodzi. Przykro mi. -Rzucił współczująco, a nagle dodał: -Misiek nie jest takim gościem, to znaczy wiesz, ja go znam jak mało kto.

-Ja wiem, ale po prostu to było silniejsze ode mnie. Te wspomnienia, ich nie da się wymazać. –Powiedziała zrezygnowana.

-Cieszę się, że tak teraz o tym myślisz. -Skomentował Wlazły. Na korytarz wszedł Michał i Dagmara oraz ich prawnicy. Rozmowa się urwała. Michał rozpromienił się widząc Majkę. Jednak nie mieli czasu pogadać, od razu weszli na salę.

Sędzina, zaczęła mówić o 1 sprawie i o jej zakończeniu.

-Czy Pan Winiarski nadal stara się nad objęciem pełnego prawa do domu, kupionego za Pańskie pieniądze? -Spytała kobieta po pięćdziesiątce.

-Tak, nadal się staram. -Odpowiedział Michał.

-A czy Pani Dagmara Winiarska też się stara o posag? -Powtórzyła sędzina rzucając pytanie, do drugiej strony.

-Tak będę walczyć, o dom mojego dziecka. -Powiedziała z pogardą brunetka.

Kobieta spojrzała na nią lekceważąco.

-Poproszę pierwszego świadka w tej sprawie... -Zaczęła, przeglądając akta. -Pani Maja Ludwiczak.

Strażnik przy drzwiach otworzył drzwi i po chwili Majka szła w kierunku miejsca przydzielonego świadkom.

-Proszę się przedstawić, ile ma pani lat, gdzie pani pracuje, więzy z którymś z rozwodzących się. -Rzuciła wpatrując się uważnie w świadka.

-Nazywam się Majka Ludwiczak, mam 23 lata, pracuję w moim własnym salonie krawiecko-stylistycznym. Nic mnie nie łączy z żadnym z rozwodzących się. -Wytłumaczyła Majka.

-Też mi coś! Ty gówniaro! Rozbiłaś moją rodzinę! -Dagmara nie wytrzymała i wstała z krzesła.

Majkę zatkało, oniemiała.

-Proszę o spokój, Pani Winiarska! -Sędzina się poważnie wściekła, a potem skierowała pytanie do Majki:

-Jak Pani poznała Pana Winiarskiego?

-Jego siostra przyszła do mnie do salonu, zamówiła sukienkę, a potem poleciła mój zakład Michałowi. -Wyjaśniła Majka.

-A jak się Pani odniesie do tych zdjęć? Proszę podejść bliżej. -Powiedziała sędzina.

Majka posłusznie podeszła do ławy sędzich. Przyjrzała się do zdjęcia z Bielsko-Białej! Na której to Michał śpiewa dla niej piosenkę w Walentynki, a na drugim zdjęciu stoją przytuleni.

-To było w Walentynki w Bielsko-Białej. -Skomentowała blondynka.

-Nie chodzi o to, ale o to, że Pan Winiarski panią przytula i stoicie Państwo na boisku. -Powiedziała kobieta.

-Michał już wtedy nie mieszkał z Panią Dagmarą. -Rzuciła grzecznie Majka.

-Pan Winiarski powiedział dokładnie to samo. -Powiedziała zadowolona sędzina. Majka czuła lekkie zakłopotanie.

-A Państwo się spotykają? -Skierowała kolejne pytanie do blondynki.

-Trzy albo cztery razy się spotkaliśmy i to wszystko. -Powiedziała zgodnie z prawdą niebieskooka.

-Nie mieli Państwo romansu? -Spytała sędzina. Żołądek Majki wykonał salto, a w gardle poczuła gulę.

-Oczywiście, że nie. Z resztą niech Pani spyta Mariusza Wlazłego. On zna prawdę. -Powiedziała Majka.

To był koniec przesłuchania, a właściwie zapoznania się ze sprawą, dla Majki to był szok. Takie pytania w sądzie? Tego się nie spodziewała. Nic nie mogli jej zarzucić, mówiła tylko prawdę.

Następny na salę wszedł Mario. Jego przesłuchanie, było równie długie jak Majki. Powiedział całą prawdę i wiernie stał po stronie Michała.

-Dziękujemy wszystkim zebranym. Teraz idziemy się naradzić. Pół godziny i wyrok będzie gotowy. -Przemówiła sędzina. Wraz z nią wyszło 4 innych sędziów. Teraz sala została pusta, reszta czekała z niepokojem na wyrok.

To było najdłuższe pół godziny w życiu Miśka. Bardzo się martwił.

-Będzie dobrze, zobaczysz. -Rzucił pocieszająco Mario.

-Dzięki, że jesteście. -Spojrzał na niego i Majkę.

Oboje się uśmiechnęli.

-Prosimy wszystkich na odczytanie wyroku. -Powiedziała kobieta, która poprzednim razem wprowadziła ich na salę.

-W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej mam zaszczyt poinformować, iż Państwo Winiarscy nie są już małżeństwem. Sprawa została zakończona dnia 14 marca 2015 roku z udziałem obu stron i ich świadków. Dom stojący na ulicy Roweckiego 18 przyznaje Panu Michałowi Winiarskiemu. Z kolei syna Państwa - Olwiera Winiarskiego poważam w opiece matce -Dagmarze. Ojciec ma prawo zabierać syna, co drugi weekend do siebie oraz widywać go co najmniej dwa razy w tygodniu. Alimenty w wysokości 800 zł. Dla Pani Winiarskiej kara porządkowa w wysokości - 200 zł.

                                                                   Z poważaniem Sąd Rejonowy w Bełchatowie. 




  -Udało się naprawdę się udało! -Rzucił szczęśliwy Winiarski w stronę Majki i Wlazłego, kiedy wyszli z sądu.

-Cieszę się, że Oli będzie miał oboje rodziców. -Powiedziała Majka.

-Gratulacje! No i oczywiście, też się cieszę. -Skomentował Mariusz.

-A teraz zabieram Państwa na kawę, chociaż nie mam auta! -Zaproponował Michał.

-Ja nie mogę, przepraszam, wiesz Paulina. -Wymigał się Mario.

-Ale Tobie nie daruję! Porywam Cię! -Rzucił Michał w stronę Majki.

-Tak, ją masz porwać! -Wrobił ją Wlazły.

-Wielkie dzięki Mariusz, odwdzięczę się. -Wskazała na niego palcem.

Majka i Michał ruszyli w kierunku parkingu.


***


   W tym czasie zaniepokojona Nina wysłała Karolowi sms-a, chciała znać wynik sprawy Winiarskich.

-Udało się Stempel! -Krzyknęła nie kontrolując emocji.

-Co się udało? Dostanę podwyżkę? -Spytał z nadzieją chłopak.

-Nie, ale pomyślę w kwietniu. -Rzuciła szefowa dodając: -A to co powiedziałam wcześniej, że się udało, to wiesz, nic ważnego. -Powiedziała szatynka, choć wcale tak nie myślała.

Chwilę potem pod salon Niny podjechało białe, drogie auto.

-O Karol już jest! -Rzuciła zielonooka.

-Idę do sklepu i zaraz wrócę. -Powiedział uchylając drzwi Kłos.

Stempel oniemiał. Nie wiedział, że szefowa zeszła się z przystojnym siatkarzem.

- Ale jak to? Nie jesteś już niezależną singielką? -Spytał.

-No wiesz Stempel. Trzeba sobie układać życie, nie? Ja mam faceta, a Ty sobie poszukaj jakieś laski. -Powiedziała zadowalająco Nina. Stempel nie wiedział co zrobić, kochał tę dziewczynę już od technikum, a to ciągłe udawanie, że nic do niej nie czuje było błędem. Zrobił sobie mocną kawę i wypił ją dwoma łykami. Ukląkł na jedno kolano.

Karol wszedł do salonu z torbą zakupów.

-Gotowa? -Spytał szatynkę czytającą gazetę. Potem spojrzał na Stempla.

Stempel o mało nie dostając kapitulacji serca, więc rzucił ciężko dysząc: -Tabletka! Moja tabletka! Zgubiłem ją!

-Stempel?! Na co Ty bierzesz leki? -Rzuciła pracodawczyni.

-Na ciśnienie! Wiesz od tych kaw. -Stempel wyglądał jak wariat.

Kłos popatrzył na niego z aprobatą. Kompletnie nie wiedział, o co mu chodzi, ale stał cicho.

-Aaa.. Zostawiłem je w domu. -Przypomniał sobie Stempel.

Wszyscy opuścili salon, a Stempel smutno popatrzył na trzymającą się za ręce parę.


***

   Majka i Michał siedzieli w kawiarni.

-Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś? -Spytał Winiarski.

-Ja po prostu nie lubię o tym mówić. Mało osób o tym wie. -Powiedziała blondynka.

-Domyślam się, ale mi nadal na Tobie zależy. -Powiedział brunet.

-Nie powinniśmy się spotykać. -Powiedziała niebieskooka.

Winiarski poczuł jak jego chęć do życia maleje. Nie chciał tego. Kochał Majkę, a ona wciąż stawiała mu opór.

-Nie ma sensu, jeśli nie chcesz. Masz rację, znajdziesz sobie lepszego niż ja. -Rzucił przekonująco.

-Nie chodzi o to.. Jesteś jak chodzący ideał, ale masz dziecko i byłą żonę, która nadal Cię kocha. -Tłumaczyła się Majka.

-Masz rację kocha, ale moje pieniądze, wspomnienia i sławę. -Skomentował Winiarski.

-Nie powinieneś tak mówić. Pamiętasz 13 maja 2006 rok, prawda? -Rzuciła Majka.

-Tak, pamiętam. W tym dniu popełniłem największy błąd mojego życia. -Potwierdził Michał.

-Nie tego dnia, poślubiłeś swoją żonę, z którą masz wspaniałego synka. Ona Cię kocha Michał. W ogóle niepotrzebnie zawróciłeś sobie mną głowę. Nie powinnam była się z Tobą spotykać. -Przyznała blondynka.

-Kiedy zobaczyłem Cię pierwszy raz, już wtedy wiedziałem, że moje małżeństwo nie istnieje. Nagle, gdy wszedłem do Twojego salonu… A tam Ty... Nie mogłem przestać o Tobie myśleć. Chciałem wybić sobie Ciebie z głowy, ale nie umiałem i nadal nie umiem. Dlatego chciałem, żeby mnie opętało, choć czułem się z tym jak z chorobą. -Wyznał.

Majce napłynęły łzy do oczu, w życiu nie słyszała piękniejszej przemowy miłosnej. Przysunęła się do niego, prawą dłoń położyła na jego twarzy, on objął ją lewą ręką. I stało się, pocałowała go. Ich pocałunek był jak niebiańskie ptasie mleczko. Kuszący, a zarazem słodki widok.

-Żegnaj. -Rzuciła z łzami i wyszła z kawiarni.


***

      Majka wróciła do domu.

-I jak było? -Powitała ją Nina uśmiechając się szeroko.

-No wiesz, wszystko skończyło się dobrze. -Rzuciła Majka.

-Czyli jesteście z Miśkiem? -Spytała podekscytowana.

-Właśnie zakończyłam naszą znajomość. -Powiedziała blondynka.

Nina oniemiała. Była wściekła na przyjaciółkę.

-Wiesz co Ci powiem? Że jesteś głupią pipą! -Rzuciła oskarżycielsko szatynka. Fuchnęła, obróciła się na piecie i z urażoną miną paradowała do swojego pokoju. Nie wyszła z niego przez resztę wieczoru. 

Kilka dni później.

   Rano w niedzielę obie poszły na 9:00 do kościoła i zaspane wróciły do domu.

-Już nigdy nie wyrwiesz mnie rano do kościoła! -Powiedziała zielonooka. Majka wzruszyła niewinnie ramionami.

O 13:00 Nina ugotowała indyka z polewie pieczarkowej. Pyszności!

   Było po 15:00 obie siedziały na kanapie oglądając jakiś denny serial. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.

-Otworzę! -Rzuciła Majka.

-O cześć Karol. -Przywitała Kłosa.

-Hej, ja do Niny. – Wyciągnął szyję i zajrzał do środka.

Nina słysząc znajomy głos podbiegła do Karola i rzuciła mu się na szyję.

Majka popatrzyła na szczęśliwych przyjaciół i opuściła hol.

-Mam do Ciebie pytanie. – Spojrzał na szatynkę.

-Tak? -Spojrzała na niego pytająco.

-Co powiesz na spędzenie niedzieli u moich rodziców, w Warszawie? Tak mały wypad za dwa tygodnie. Lub w sobotę, zależy co wolisz. -Rzucił.

-Naprawdę? Do rodziców? Po co? Daj sobie spokój. -Powiedziała niedbale zielonooka.

-Oni po prostu chcą Cię poznać. W końcu jesteśmy razem nie? Olkę poznali, jakieś 7 lat temu.. -Wspomniał Wąski.

-Koniec gadania o Twojej byłej. Pojadę. Niech Ci będzie. -Powiedziała, a on wpił się w jej warg.



Hej Miśki! :D Nowy rozdział. Jakoś dajemy radę. Dzięki! Za już przeszło 700 wyświetleń. To naprawdę daje niezłego kopa i chęci do pracy. :) Oby tak dalej. :D Piszemy dla Was :D Bo bez WAS nie było by NAS. :D