Tydzień później.
Majka spędzała
kolejny nudny dzień w pracy. Starała się żyć normalnie… Z dala od wszystkich
wspomnień i męczącego ją sumienia.
- Nie kochasz go. – Powiedziała sama do siebie po raz setny
i zagryzła wargę. Nawiedziła siebie za to… Sama nie wiedziała… Za to, że za nim
tęskniła. Nagle rozległ się głos dzwonka jej telefonu.
- Halo?
- Cześć Majka! Tu Paulina. – Usłyszała szczebioczący głos.
- Paulina… - Na siłę starała się przypomnieć sobie osobę o
takim imieniu.
- Wlazły… Żona Mariusza. – Oświeciła ją rozmówczyni. – Chcieliśmy cię zaprosić na kolację. Świętujemy. Mojemu mężowi bardzo zależy na tym abyś się pojawiła. – Wyrecytowała szybko. – Chyba zacznę być o ciebie zazdrosna. – Z słuchawki wydał się cichy chichot. Majka już lubiła swoją nową znajomą.
- Wlazły… Żona Mariusza. – Oświeciła ją rozmówczyni. – Chcieliśmy cię zaprosić na kolację. Świętujemy. Mojemu mężowi bardzo zależy na tym abyś się pojawiła. – Wyrecytowała szybko. – Chyba zacznę być o ciebie zazdrosna. – Z słuchawki wydał się cichy chichot. Majka już lubiła swoją nową znajomą.
- Mario znowu został mistrzem, że aż tak chce świętować. –
Odpowiedziała blondynka uśmiechając się pod nosem.
- Najlepszy Sportowiec Regionu łódzkiego. Mówi ci to coś?
- Ou… Nie czytałam gazet od dłuższego czasu… Ale widzę że w
takiej sytuacji nie mogę się wycofać. Na pewno przyjdę. – Odpowiedziała
zadowolona.
- Świetnie. Czekamy. W piątek o 18:00.
-Ok i… Przekaż gratulacje Szamponowi. Ode mnie… Głupio mi
że… - Zaczęła przepraszająco.
- Ale on się naprawdę nie gniewa. – Znów ten radosny głos. –
Do piątku!
- Do piątku. – Odpowiedziała i zadowolona wzięła się za
realizację zamówienia.
Piątek.
- Majka idiotko!
Czemu mi nie powiedziałaś!? – Wołał Nina przewalając swoją szafę w poszukiwaniu
sukienki.
- Jakoś mi z głowy wyleciało… - Mrugała niewinnie oczami jej
współlokatorka.
- Specjalnie mnie nie doinformowałaś! – Rzuciła gniewnie
szatynka.
- No ok. Wiedziałam, że będziesz szaleć. – Niebieskooka
przewróciła oczami.
- A powiedz mi jedno!? Kto normalny idzie do takich ludzi w
jeansach?!
- A kto normalny ciągnie drugą osobę przez pół miasta drąc
się w niebogłosy, że wyglądam jak menel! – Majka założyła ręce na biodra.
- No jasne pani stylistko. – Fuchnęła przyjaciółka. – Zróbmy
z ciebie człowieka. Ubieraj to! – Podała jej biało-czarną sukienkę. Do tego
czarne szpilki z ciemnymi cekinami. Efekt zaszokował samą pomysłodawczynię. –
Jest bosko! – Zawołała zadowolona z siebie. Po czym pchnęła przyjaciółkę na
fotel i bez jej zgody zaczęła układać delikatnego koczka. Lekki make up i Majka
nie przypominała sama siebie. Sukienka leżała idealnie. Pojedyncze pasma włosów
spadały na jej ramiona.
- Jesteś niesamowita! Dziękuję! – Blondynka z wdzięcznością
rzuciła się na szyję przyjaciółki.
- No już, już… Nie przesładzaj… Za to zmywasz przez tydzień.
– Puściła do niej oko. – A teraz leć! Bo się spóźnisz! – Nina z uśmiechem
wskazała jej drzwi.
Punktualnie o 17:55
Majka znalazła się przed drzwiami domu Wlazłych. Dom był ogromny i wywierał spore
wrażenie na dziewczynie. Nacisnęła na dzwonek. Chwilę później usłyszała czyjeś
kroki. Drzwi otworzyły się lekko skrzypiąc. Po drugiej stronie stała średniego
wzrostu brunetka z szerokim uśmiechem.
- Cześć. Paulina. – Wyciągnęła w jej stronę rękę.
- Majka. Miło mi cię poznać. – Ujęła jej dłoń i weszła do
długiego korytarza. Zdjęła kurtkę i prowadzona przez panią domu wkroczyła do
wielkiego salonu, w którym siedziało już kilku znajomych Mariusza.
- Hej. – Przywitała się cicho. Wszyscy spojrzeli w jej
stronę. Majka spodziewała się najgorszego, ale… Na twarzach całego towarzystwa pojawiły
się uśmiechy. Znowu rozbrzmiały rozmowy. Dziewczyna powoli podeszła do
gospodarza. O dziwo atmosfera w tym pomieszczeniu była nadzwyczaj lekka. Goście
żartowali z siebie, popijając czerwone wino.
- Wielkie gratulacje Mario! – Powiedziała, ale niedane jej
było skończyć. Ktoś pociągnął ją za ramię i obrócił wokół własnej osi.
Przestraszona Majka aż podskoczyła.
- Ej! Jestem aż taka straszna!? - Przed nią stała
chichocząca brunetka. – Eliza. – Kolejna ręka wyciągnięta w jej stronę.
- Majka. – Odwzajemniła uśmiech.
- Ok. To może poznasz resztę paczki. – Eliza zamrugała
długimi rzęsami. Dopiero wtedy blondynka zauważyła, że jej oczy mają piwny
odcień.
- I tak już do niej należy! – Zawołał mężczyzna siedzący na
kanapie.
- Możesz się nie wtrącać! – Brunetka pacnęła go w ramię. –
Ja tu pracuje.
- Niby, nad czym!? – Parsknął ciemnooki.
- Nad zgrabnymi łydkami jak nie wiesz! – Dziewczyna
przewróciła oczami.
- No dobra… Kamil jestem. – Puścił oko w jej kierunku.
- A ja Piotrek! – Zawołał chłopak siedzący na oparciu sofy.
- Tamta ruda to Andżelika. – Elizka wskazała ręką na kolejną
osobę. – A tleniona blądi to Maryśka. Chyba ogarniesz?
- Tak jasne. Miło poznać! – Zawołała Majka do blondynki,
która wręczyła jej kieliszek z winem.
- Ej mam szalony pomysł! – Wypalił nagle Piotrek.
- Ja też! – Zawołał Kamil. - Zróbmy rakietę ze skarpetek!
- Chodziło mi o to żeby zagrać w Scrable. – Powiedział jego
rozmówca.
- Rzeczywiście! Szalone to jak nie wiem! Ej Piotrek zróbmy
coś szalonego! Idziemy ratować ślimaki! – Mężczyzna podniósł się z kanapy.
- Może lepiej usiądźmy i coś zjedzmy! – Zawołała Paulina
wchodząc do salonu.
- Świetny pomysł! A potem! Ej Kamil! – Chłopak o szatynowych
włosach poderwał się z miejsca. – Najpierw uratujemy ślimaki a potem zagramy
nimi w Scrable! – Wszyscy buchnęli śmiechem, a Majka otarła kolejną łzę
spływającą po jej policzku. W życiu się tak nie ubawiła. Takiego towarzystwa
było jej potrzeba.
Całe towarzystwo od
pół godziny zajadało się w najlepsze. Majka była oczarowana kurczakiem w warzywach
a mały Arek biegał od gościa do gościa dokazując w najlepsze:
- Ej wujku! Ja też chcę ratować ślimaki! Wujku i te Scrable
też są fajne... Ciociuuuu???
- Tak? – Maryśka spojrzała z uśmiechem na malucha.
- A w tamtym kolorze włosów to było ci lepiej. –
Odpowiedział szczerząc się szeroko. Majka gruchnęła głośnym śmiechem. Chłopiec
zwrócił swoje ciemne ślepka w jej kierunku. Podszedł do niej i złapał ją za
rękę.
- Psssst… Maja… - Wyszeptał.
- Co się stało? – Spytała blondynka również szepcząc. Nadal
nie mogła przestać się uśmiechać. Uwielbiała takie dzieci. Otwarte i mądre na
swój sposób.
- Mam dla ciebie ważną misję… Ale to jest bardzo ważna
misja… Od tego zależą losy świata… - Aruś miał oczy wielkości złotówki.
- No słucham? – Dodała niebieskooka z udawaną powagą. Dobrze
wiedziała, że wszyscy patrzą na nich. Chłopiec wyciągnął z kieszeni kawałek
papieru i świecową kredkę.
- Podpisz… - Powiedział uśmiechając się słodko. Na
zgniecionej kartce było napisane koślawymi literami: „Umowa na zostanie moją ciocią”. Majka nie wytrzymała. Ryknęła
głośnym śmiechem.
- Co nowy gość to nowa umowa? – Zawołała zadziornie Eliza
łaskocząc malca. Blondynka wzięła kredkę i pośpiesznie się podpisała.
- Proszę bardzo. – Oddała kartkę. Arek szybko złapał ją i
wcisnął do kieszeni.
- W porządku. 34.
- Słucham. – Niebieskooka spojrzała na niego podejrzliwie.
- Jesteś moją ciocią numer 34. – Wyrecytował szybko. Majkę
bolał brzuch od ciągłego śmiechu, mimo tego nie odmówiła sobie kolejnego
chichotu. Spojrzała na Mariusza.
- Nie da się z tym wygrać. – Wzruszył przepraszająco
ramionami i odwzajemnił uśmiech.
- To co z tymi Scrablami!? – Zawołał Piotrek.
W tym samym czasie.
Nina siedziała i oglądała swojego ulubionego meksykańskiego
tasiemca. Kiedy zadzwonił dzwonek u drzwi.
- Już idę, idę… - Leniwie wywlekła się z pod koca i
poczłapała kierunku korytarza. Zręcznie otworzyła zamek i uchyliła drzwi. Do
środka wparadował Karol z butelką wina. – Hej... – Powitała go lekko zdziwiona.
Nie spodziewała się romantycznej kolacji pod koniec tygodnia. Skarciła się sama
w myślach. Nie wyglądała za dobrze. Rozciągnięta różowa pidżama, roztargane
włosy i na pół starty makijaż dawały straszny efekt. – Czemu mnie nie
uprzedziłeś… Ogarnęła bym się trochę. – Rzuciła naburmuszona.
- Dla mnie zawsze wyglądasz ślicznie. – Cmoknął ją w
policzek.
- Yhmmm… Jasne… Ale teraz czeka nas kolacja złożona z
słonych paluszków i paczki ciastek. Mam pustki w lodówce. – Wskazała na urządzenie
stojące w kącie kuchni.
- Damy radę. – Kłos z uśmiechem wyjął kieliszki z szafki.
Szatynka wzięła paczkę ciastek do ręki i ruszyła za siatkarzem do salonu, gdzie
ten otwierał już wino.
- Co się tak szczerzysz… Nie śmiej się ze mnie. – Nina
wykrzywiła usta i rozsiadła się na sofie.
- O nie! – Zawołał Wąski pociągając ją za rękę.
- Co robisz!? – Krzyknęła rechocząc.
- Zatańczymy? – Zapytał z pełną powagą.
- Ok. – Odpowiedziała niepewnie i trąciła łokciem radio.
Oczywiście z jej szczęściem włączyła „ESKĘ” i niewiele to miało wspólnego z
romantyzmem. Wściekłą przeklęła pod nosem, a Karol buchnął śmiechem.
- Ty to zawsze wiesz kiedy i co… - Sypnął czochrając ją po włosach.
- Ej… Teraz czuję się niedowartościowana. – Wydęła dolną
wargę i wtuliła się w jego tors.
- Przecież wiesz, że żartowałem. – Musnął jej usta.
- Wiem… - Złapała oddech i z powrotem przykleiła się do jego
ust. Zaczął błądzić dłońmi po jej plecach, policzkach… Chwycił za jej
podkoszulek.
- Przestań… - Urwała.
- Czemu… - Odsłonił rękaw koszulki i zaczął obsypywać
pocałunkami jej obojczyk.
- Bo kabaczek! – Zawołała na cały głos jednocześnie psując
całą atmosferę.
- Że co? – Kłos patrzył na nią jak na kosmitę.
- Kabaczek. – Powtórzyła spokojnie.
- To była najbardziej bezsensowna odpowiedź na świecie. –
Chłopak uśmiechnął się szeroko i usiadł na kanapie. Nina odetchnęła z ulgą i
opadłą na jego kolana. Wtuliła twarz w jego szyję i marzyła, aby ta chwila się
nie skończyła. Po prostu. Zasnęła.
Scrable wcale nie
były głupim pomysłem zwłaszcza, kiedy towarzystwo było już lekko podpite,
powstawały słowa niewiadomego pochodzenia i znaczenia.
- I co to niby ma być ten AMYLYB!? – Oburzony Kamil rzucił
podejrzliwe spojrzenie na Mariusza.
- Choroba… - Odpowiedział mu żartobliwym tonem.
- Nie ma czegoś takiego! – Brunet zachowywał się gorzej od
małego dziecka.
- Taki jesteś mądry! A co to jest to twoje KUROKO!? – Z
drugiego końca wychyliła się Elizka.
- Azjatycko-Europejsko-Afrykańska odmiana kury. – Kamil
wyszczerzył rząd śnieżno białych zębów.
- Taa… Chyba wychowana na twojej piersi. – Fuchnęła
brunetka.
- Ok… Koniec! Teraz ja. – Majka dumnie położyła cztery
literki na planszy. Piotrek ryknął śmiechem.
- ADAM! Jestem Adam sam se…
- Ogarnij się idioto! – Maryśka z całej siły trzepnęła go w
głowę.
W tym momencie
chrupnął zamek w drzwiach, a mały Arek jak z procy wystrzelił w kierunku
korytarza.
- Już jest! Mówiłem, że przyjdzie! – Malec z krzykiem wbiegł
do salony. Wszyscy oderwali się od gry i z uśmiechem witali się z nowym
gościem. Majka zręcznie obróciła się na krześle i w tym momencie zamurowało ją.
Wpatrywały się w nią tak dobrze jej znane niebieskie tęczówki. Przywitał ją
skinieniem głowy i obszedł stół. Perfidnie usiadł naprzeciwko niej. Majce
zaczęło robić się gorąco. „ – I czego się tak gapisz?” – Pomyślała i odwróciła
wzrok. Z minuty na minutę jej serce biło coraz szybciej, dłonie były coraz
bardziej wilgotne od potu. Czuła jak się rumieni. Nie mogła skupić się na
rozmowie. Spokojnie wstała od stołu i na trzęsących się nogach ruszyła w
kierunku łazienki. Szybko zatrzasnęła za sobą zamek i padła jak omdlała na kosz
z ubraniami. Wdech… Wydech… Wdech… Wydech… Próbowała się uspokoić. Podeszła do
lustra. Policzki czerwieniły się z daleka. Wyglądała jak by przebiegła maraton.
Ręce miała jak z galarety, o nogach nie mówiąc. – „Majka! Co się z tobą
dzieje!?” – Zastanawiała się nad powodem swojego zachowania. - „Nic cię z nim
nie łączy!” – Warknęła i znów usiadła na koszu. –„Muszę się stąd wydostać” –
Postawiła sobie nowy cel i zręcznie wysunęła się z pomieszczenia. Weszła do
salonu i podeszła do pani domu.
- Paulinka kochanie dziękuję za gościnę, ale muszę już
uciekać. – Wyszczebiotała jak najsłodziej potrafiła.
- Posiedź z nami jeszcze chwilkę. – Zamrugała długimi
rzęsami brunetka.
- Ale ja naprawdę muszę… Yyy… Jestem gdzieś… Gdzieś
potrzebna. – Starała się wymigać z dalszych odpowiedzi.
- Coś się stało. – Paulina spojrzała na nią podejrzliwie.
–„No pięknie!” – Pomyślała blondynka i starała się skleić
sensowną wymówkę. – Nina źle się poczuła. To chyba zatrucie. Muszę jechać
zobaczyć, co się z nią dzieje. Wiesz jak to jest z chorobami. – Pogładziła Arka
po policzku.
- Aaa… W porządku. Pozdrów ją od nas. – Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze.
- Aaa… W porządku. Pozdrów ją od nas. – Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze.
- Może cię podwieźć? – Zawołał ledwo trzymający się na
nogach Piotrek.
- Nie dzięki! Wezwę taksówkę! – Zawołała Majka narzucając na
plecy kurtkę. – Dobranoc! – Zawołała na cały głos i ze sztucznym uśmiechem
opuściła dom. Wyjęła komórkę i wystukała numer zaufanej firmy taksówkarskiej.
–„Byle do domu! Byle szybko!” – Krzyczała w środku.
Gdy wróciła było
już późno i postanowiła nie budzić przyjaciółki. Wpadła do swojego pokoju jak
burza i rzuciła się na łóżko. Wtuliła twarz w poduszkę. Musiała sobie wszystko
poukładać. Michał, ona, ta cała sprawa w sądzie i jego rodzina. Czy tak teraz
miał wyglądać jej świat? Czy na pewno chciała żyć z dala od mężczyzny, do
którego może nawet coś czuła? Przewróciła się na lewy bok. Spojrzała na ścianę.
Miała taki sam odcień jak ta w hotelu w Bielsko – Białej. W tym momencie wrócił
potok wspomnień. Ich pierwszy pocałunek, walentynki. Wtedy byli po prostu szczęśliwi.
Zerwała się z miejsca. Nadal mogą! Nie musi tego psuć. Po prostu muszą do
siebie wrócić. Ale czy jest w stanie mu zaufać? Bez namysłu rzuciła poduszką o
ścianę i znów padła na łóżko.
- Kocham go! –
Wykrzyczała Majak wyskakując z łóżka. Zaczęła biegać po pokoju. Tak! To była
ostateczna decyzja. Musi o niego zawalczyć! Musi być szczęśliwa! Zaczęła
dobijać się do drzwi od pokoju Niny. Cisza. Pchnęła je i znów… Pustka… Brak
charakterystycznego o tej porze pochrapywania i sapania. Obróciła się na pięcie
i wbiegła do salonu. Jej współlokatorka leżała „rozwalona” na sofie ściskając w
jej rogu Karola. Przez głowę blondynki przebiegła szatańska myśl. Wpadła jak
burza do kuchni i wytargała z szafki dwie duże pokrywki. Wróciła do salonu.
Zaczęła nimi trzaskać i drzeć się w niebo głosy.
- Dzień dobry!!! Spiochy!!! Jest godzina 6:38!!! Czeka nas
piękny dzień!!!
Kłos zeskoczył z kanapy jak poparzony zrzucając z niej po
drodze Ninę.
- Czy ciebie to już do reszty..! – Zaczęła gniewnie
podnosząc się z podłogi.
-Nie nie oto chodzi! Musisz o czymś wiedzieć! –
Wyszczebiotała niebieskooka.
- Czy to coś ważnego? – Szatynka zaczęła podejrzliwym
głosem. Chociaż wiedziała, co oznacza taki stan u jej przyjaciółki.
- Tak! Tak! Tak! – Majka zaczęła skakać po sofie. Zielonooka
charakterystycznie poruszyła brwią i zniknęła w kuchni. Wróciła po chwili z
solidną kanapką w ręku.
- Kochanie! Oto kanapka pod nazwą „Sorry ale musisz już
lecieć”. – Wręczyła ją zdziwionemu Wąskiemu. Po czym zgarnęła jego rzeczy i
wypchnęła go za drzwi. – No to gadaj, co się takiego stało.
- Nie uwierzysz! – Zaczęła szczęśliwa blondynka.
- Nie naprawdę!? Już nie wierzę. – Wystawiła w jej kierunku
język.
- Zakochałam się! - Wypiszczała Majka.
- I w końcu gadasz od rzeczy! – Odpowiedziała jej szczęśliwa
przyjaciółka.
W sobotę rano Nina
biegała po mieszkaniu jak oszalała. Przewalała ubrania z kąta w kąt, biegała z
lokówką we włosach i szczoteczką w zębach. Majka siedziała w salonie i
naśmiewała się z przyjaciółki. Kiedy zadzwonił telefon szatynki, oczywiście
właścicielka w całym zamieszaniu nie była w stanie go usłyszeć. Niebieskooka
sięgnęła po komórkę.
- Halo? – Zawołała do słuchawki. – Tak, tak… Jest… Na razie
szaleje jak huragan, ale już idzie… - Spojrzała znacząco na przyjaciółkę.
- Kto to? – Dopytywała się szeptem.
- Kto to? – Dopytywała się szeptem.
- To na razie! Pa! – Wyszczebiotała Majka.
- Kto dzwonił? – Zielonooka trzaskała piorunami.
- Tylko Karol. – Niewinnie wzruszyła ramionami. – Czeka pod
blokiem.
- Już!? – Nina jak wystrzelona z procy wbiegła do łazienki.
- No patrz! A ty taka niegotowa! – Przedrzeźniła ją
przyjaciółka.
Około południa
Nina wraz z Karolem dotarli do Warszawy. Dziewczyna zawsze uwielbiała wielkie
miasta. Tam czuła się najlepiej. Z zaciekawieniem obserwowała budynki i
pobliskie sklepy. Przerażała ją tam jednak komunikacja z podziwem patrzyła na
swojego chłopaka, który niczym GPS poruszał się ulicami i po niecałym
kwadransie ogłosił, że są już na miejscu. Szatynka poczuła lekki ścisk w
gardle. To był stres? Nie… Ona nigdy się nie stresowała. – „Bądź sobą.” –
Wyszeptała sama do siebie i wysiadła z samochodu. Mały domek rodzinny znajdował
się na obrzeżach Warszawy. Wąski wyciągnął w jej stronę rękę, którą z chęcią
chwyciła. Wiedział jak dodać jej otuchy. Siatkarz zapukał do drzwi.
- O! Jesteście już! – Zawołał wysoki mężczyzna w średnim
wieku. – Proszę. Wejdźcie. – Zrobił miejsce, aby mogli wejść. Zielonooka
niepewnie przekroczyła próg domu i zaczęła ściągać płaszcz. Nim się spostrzegła
Karol ciągnął ją w stronę salonu. Nogi się pod nią ugięły, gdy zauważyła
siedzącą na fotelu kobietę. Była wyprostowana jak struna i patrzyła na wszystko
z góry. Blondyn podszedł do matki i ucałował ją w policzek, ona uśmiechnęła się
przyjaźnie i spojrzała na Ninę. Dziewczyna czuła się jak by ktoś skanował jej
wygląd od stóp do głowy. Spojrzała nerwowo na Karola, ten ujął jej dłoń i kiedy
tylko wrócił jego ojciec zaczął swoją przemowę:
- Mamo… Tato… To jest Nina. Moja nowa dziewczyna. Chciałem
abyście ją poznali. – Nina dygnęła lekko.
- Dzień dobry. – Wyrecytowała. W tym momencie mogła
dokładnie przyjrzeć się jego rodzicom. Oboje byli tacy różni. Ojciec Kłosa był
wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną o siwych włosach i zielonych oczach.
Uśmiechał się szeroko do dziewczyny, poczuła, że atmosfera naprawdę się
rozluźnia. Matka zaś, była niską, brązowooką kobietą z włosami ufarbowanymi na
jasny blond. Od razu widać było, że nie pasowały jej zmiany dokonane przez jej
syna. Mimo wszystko starała się być uprzejma i uśmiechała się sztucznie.
- Może opowiesz nam coś o sobie. – Zaczął pan Kłos.
- To z pewnością. Ale najpierw napijmy się herbaty.
Zapraszam do stołu. – Gospodyni wskazała duży dębowy stół stojący obok kominka.
- „To będzie długi i ciężki weekend.” – Pomyślała Nina i
grzecznie zajęła miejsce.
Zadowolona szatynka
kroczyła korytarzem jednego z bloków wesoło pogwizdując. Wypad do rodziców
Karola wcale nie był głupim pomysłem. Państwo Kłos okazało się naprawdę
przyjemnym małżeństwem, a matka chłopaka, chodź z początku sztywna okazała się
równą babką z takim samym zainteresowaniem, co Nina. Obie kochały fryzjerstwo,
dzięki czemu szybko złapały wspólne tematy. Po ojcu zaś Wąski odziedziczył nie
tylko wzrost, ale i poczucie humoru. Jego ojciec okazał się chodzącym
uśmiechem. Czuła, że mogłaby przywiązać się do tej rodziny.
Dziewczyna sprawnie
wydobyła klucze z torebki i przekręciła zamek w drzwiach. Pchnęła je i szybko
przystąpiła do kontroli. Wszystko wyglądało jak nietknięte. Nina odetchnęła
ulgą. Przez jeden weekend Majka nie zdołała sprowadzić armagedonu na całe
miasto. Zajrzała do jadalni. Szczęśliwa blondynka przeglądała zamówienia,
spojrzała na nią z oczami pełnymi iskierek.
- Co zepsułaś że się tak cieszysz? – Spytała zielonooka
przewidując najgorsze.
- Nic! Zobacz! – Majka zaczęła wymachiwać kawałkiem papieru
przed jej nosem.
- No przepraszam bardzo, ale ja aparatu to nie mam w oczach.
– Burknęła przyjaciółka, chwyciła jej nadgarstek i wyrwała z niego kartkę. –
Zamówienie… - Wycedziła bez zastanowienie.
- Ale jakie! – Wyszczebiotała Majka.
- Zwykłe… - Nina wzruszyła ramionami.
- Ale ty jesteś głupia! – Wydęła dolną wargę jej
współlokatorka.
- Ej! Tylko bez takich! Tego się nie mówi! To się wie! –
Wyszczerzyła się szatynka.
- Tak to się zdecydowanie wie… Kiedy się pierze żółte z
niebieskim w celu uzyskania zielonego koloru ubrań. – Panna Ludwiczak spojrzała
znacząco na pralkę.
- Ale musisz przyznać że to się sprawdza! – Zawołała z dumą
Nina.
- Taaa… Ty polski Einsteinie… - Spojrzała na przyjaciółkę z
politowaniem. – A wracając do tematu. Zamówienia dokonał facet z Włodzimierzowa…
- Ekscytowała się blondynka. Jej współlokatorka miała minę typu „O czym ty
kuźwa mówisz!?”. Dziewczyna kontynuowała swój wywód. – Mam dostarczyć sukienkę
dla jego żony za tydzień… Wiesz gdzie jest ta miejscowość? Lasy… Jeziora… - W
głowie szatynki zapaliła się żarówka.
- We Włodzimierzowie, za tydzień Skra ma obóz! – Błysnęła
wiedzą.
- Gratuluję… Mój chomik myślał szybciej od ciebie… - Majka
zaczęła bić brawo. Nina zignorowała to.
- I co zrobisz z tym fantem..? – Zaczęła podejrzliwie
zielonooka.
- Dostarczę sukienkę osobiście… Po drodze… Hmmm… Zabłądzę?
Tak! Zgubię drogę! I pach! Naglę przez przypadek… Całkowity…. Trafiam na obóz
Skrzatów… Proste? Proste… - Zadowolona zacierała dłonie na myśl o swoim
szatańskim planie.
- A co jak cię nie wpuszczą? – Wtrąciła jak zawsze
sceptycznie nastawiona szatynka.
- Wpuszczą… Powołam się na Karola…. Nie ma problemu…
- Iii??? – Dociekała dalej niczym detektyw przyjaciółka.
- Iii… Pogadam z nim… Nie odpuszczę… Przecież nie możliwe
żeby tak nagle zapomniał…
- Majka jestem z ciebie dumna! – Zawołała szczęśliwa Nina. –
Wreszcie wracasz do żywych! – Podbiegła o objęła ją ramieniem. Za taką Majką
tęskniła. Otwartą, pomysłową i niezłomną. To była dziewczyna, którą znała od
piaskownicy.
Tydzień później
Był wtorek Majka z dumą przyglądała się manekinowi, na
którym wisiała czerwona suknia.
- Wygląda jakby zaraz miała założyć ją jakaś gwiazda
filmowa. – Skomentowała Kaśka.
-Też tak uważam! – Zawołała zadowolona stylistka. – A teraz
pomóż mi ją zapakować. Musi dobrze znieść drogę. – Chwyciła do ręki
przezroczysty worek i narzuciła na sukienkę.
Godzinę później
była już w drodze do Włodzimierzowa. Szczęśliwa układała plan rozmowy z
Michałem w myślach, gdy na drogę wbiegł jej zając. Niebieskooka z całej siły
wcisnęła hamulec.
- Piepszony szarak! – Wychyliła głowę zza okna i zaczęła
ciskać piorunami w zwierzątko. Jeden z przechodniów spojrzał na nią z dziwnym
wyrazem twarzy. Zawstydzona schowała się z powrotem do samochodu. Spojrzała na
GPS. Dom klientki znajdował się około kilometr dalej, na uboczu. Nieopodal
pewnego lasu… Po plecach Majki przeszedł dreszcz… Nieopodal miejsca gdzie
znajdował się mężczyzna, którego… Tak… Odetchnęła z ulgą… Jak to brzmiało…
Którego kochała… Przejechała kawałek asfaltem, a potem skręciła w jedną z
mniejszych dróg. Skręt w prawo i już byłą na miejscu. Wysiadła z samochodu,
zabierając po drodze sukienkę. Weszła na ganek i zadzwoniła do drzwi. Otworzyła
jej wysoka kobieta. Majka widziała oczami wyobraźni, ze sukienka będzie na niej
leżeć jak ulał.
- Dzień dobry ja z zamówieniem. Pani Kowalska? – Spytała z
firmowym uśmiechem.
- Tak to ja… -
Kobieta spojrzała na pakunek w ręce dziewczyny.
- Proszę bardzo! I niech służy. – Dodała i szybko odwróciła
się na pięcie, po czy spojrzała na las i z powrotem zwróciła się do klientki. –
To głupie pytanie… Ale… Nie wie może pani gdzie w tym lesie obozują siatkarze z
Bełchatowa. – Spytała z lekką niepewnością. Kobita zrobiła dziwną minę.
- Tam… Gdzie ta ścieżka… Musisz iść prosto… Tak jakieś 500
metrów… Ale wątpię że cię tam wpuszczą. – Spojrzała na blondynkę z
politowaniem.
- Spokojnie… Mam tam znajomego… Dziękuję! – Rzuciła i już
była w biegu.
Do celu dobiegła w
8 minut. – „Nowy rekord” – Pomyślała. Zaczęła kombinować jak dostać się do
środka. Dość duży teren ogrodzony siatką. Nigdy nie była dobra w przechodzeniu
przez płoty, więc tę opcję sobie odpuściła. Krążyła niczym sęp do momentu aż
nie zauważył jej koleś z ochrony.
- A pani, w jakiej sprawie? – Spytał uprzejmie.
- Chciałam odwiedzić znajomego. – Odpowiedziała z maślanymi
oczkami. Na twarzy ochroniarza wymalował się szyderczy uśmiech. Majka była na
straconej pozycji. W pewnym momencie zauważyła grupę Resovców biegnących po
drugiej stronie płotu.
- Wujku Igła! – Wydarła się bez namysłu. Jeden mężczyzna
zatrzymał się i spojrzał w jej stronę. – To ja Majka! Pamiętasz Ninę!?
Dziewczynę Kłosa!? Jestem jej przyjaciółką! Potrzebuje twojej pomocy! –
Siatkarz zmarszczył brwi na znak, że nad czymś się zastanawia. A potem jego
twarz rozjaśnił uśmiech.
- Wszystko w porządku. – Klepnął w plecy ochroniarza. –
Wpuść ją. Majka z radością przekroczyła bramę i gdy tylko znaleźli się w sporej
odległości zaczęła:
- Dziękuję! Dziękuję! Jesteś najlepszy! – Zaczęła
podskakiwać piszcząc.
- To wiem…. Nie trzeba mi powtarzać… - Uśmiechnął się
przyjaźnie. – Gdzie twoja urocza koleżanka? Karolek na pewno się stęsknił. –
Dodał oglądając się za siebie.
- W Bełchatowie… Odpoczywa od niego… - Sypnęła blondynka bez
zastanowienia.
- Więc, w czym mogę ci pomóc? – Zmienił temat Igła.
- Szukam Miśka… Yyy… Michała Winiarskiego. – Zaczęła się
jąkać. Krzysiek spojrzał na nią z lekkim uśmieszkiem.
- Widzisz tę ścieżkę? – Wskazał palcem. – Idź nią prosto.
Dotrzesz do miejsca gdzie osiadła Skra.
- Dzięki! – Krzyknęła i ruszyła przed siebie. Ujrzała Michała. Stał kilkadziesiąt metrów przed nią oparty o pień
drzewa. Odpoczywał. Najwidoczniej, sądząc po ubiorze, biegał. Oczy Majki
zaświeciły się jak małe żaróweczki. Ruszyła naprzód. Brunet zauważył ją i
szeroko się uśmiechnął. Zaczął pokazywać, aby blondynka szła na prawo lub lewo,
byle nie przed siebie. Majka kompletnie nie myśląc, ruszyła przed siebie sądząc,
że do niej macha. Winiarski zrobił zakłopotaną minę. Blondynka szła naprzód
dość żwawym tempem. Po chwili poczuła jak ziemia wsysa jej nogi. W ciągu 5
sekund do pasa znalazła się w tafli brudnego, ciemnego błocka. Ruchome piaski
szczelnie ją wciągnęły. A przecież dzisiaj założyła jedne ze swoich lepszych
spodni! Michał podszedł i uśmiechnął się pod nosem.
-Nie
śmiej się! -Powiedziała Majka z wyrzutem.
-Ale naprawdę?! Jesteś geniuszem!
-Skomentował, a uśmiech nie znikał mu z twarzy.
-Wiem, jestem głupią małolatą, ale oprócz
tego też młodą kobietą. -Powiedziała w jego stronę. Winiarski spojrzał na nią z
szerokim uśmiechem. - No to teraz mogę zrobić z Tobą co tylko chcę. -
Zaproponował ukazując białe zęby.
-Nie wszystko. -Odpowiedziała Majka.
Winiarski nie wdał się w dalszą kłótnię. Bo wiedział, że i tak wyszłoby na
rację blondynki.
-Szukałaś mnie? Co tu robisz? -Zapytał.
-Tak szukałam Cię. W tym cholernym lesie! –Ostatnie
zdanie wykrzyczała z całej siły.
-Dlaczego? -Niebieskooki wpatrywał się w
nią.
-Bo chciałam Ci powiedzieć, że tak bardzo
za Tobą tęskniłam! -Rzuciła patrząc mu w oczy.
-Coś jeszcze? -Czekał na pewien moment.
-Chciałam Ci powiedzieć, że strasznie...
-Majka się zacięła nigdy w życiu żadnemu facetowi, po ostatnim chłopaku nie
wyznawała miłości już nikomu. Minęły 3 lata od tamtej pory. -Po prostu chciałam
Ci powiedzieć... -Zaczęła się plątać. Jednak wzięła się w garść: -Po prostu Cię
kocham. – Zrobiła minę niewiniątka. Winiarski spojrzał na nią z
niedowierzaniem. Majka najbardziej nieosiągalna osoba, jaką do tej pory znał,
wyznała mu coś, na co tak długo czekał.
-Ja Ciebie też. – Przychylił się i…
Ucałował ją. Majka już prawie zapomniała, jakie to przyjemne. Był tak
delikatny, tak słodki… Czuła, że mogłaby spędzić w tym miejscu całe życie...
Jednak grunt okazał się za grząski
-Może mnie wyciągniesz? -Rzuciła, kiedy
skończyli.
-A może nie... –Zaczął się przekomarzać,
ale uległ i jednym szybkim ruchem wyciągnął dziewczynę z błota. -Jak mnie
znalazłaś? -Spytał, kiedy już stali obok siebie.
-Igła mi powiedział. -Wyjaśniła.
- Cały wujek Igła. – Prychnął Michał
obejmując Majkę.
- Jestem mu za to winna porządne piwo. –
Powiedziała z uśmiechem i wspięła się na palce, by znów go ucałować.
Miśki! :D Zbliża się Final Four. Trzymamy kciuki za Skrę i życzymy jej zwycięstwa w Lidze Mistrzów. :D Kolejny rozdział. Trochę ubarwiony naszymi pomysłami ale mamy nadzieję że się spodoba i... Zapraszamy za tydzień! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz