Zdyszana Nina
wbiegła do mieszkania głośno trzaskając drzwiami. Majka aż podskoczyła na
kanapie widząc przyjaciółkę w tak złym stanie. Cała się trzęsła, widać było, że
wciąż targają nią jakieś emocje.
- Nina? Co się stało? Przepadłaś… Zero kontaktu… Zaczęłam
się martwić… - Blondynka zbliżyła się do przyjaciółki i uważnie jej się
przyjrzała. – Płakałaś? – Spytała niepewnie.
- Nie! Znaczy tak… Ale już nie… Nie… - Dukała zielonooka.
- Wyjaśnisz mi wszystko, czy mam to z ciebie wyciągnąć siłą?
– Siliła się na żarty.
- Za dużo tego. – Dziewczyna bezwładnie oparła się o
futrynę.
- Chodź… - Złapała ją za rękę. – Zrobię nam herbaty i
wszystko mi opowiesz. Ok.? – Drążyła Majka.
- Ok… - Odpowiedziała jej współlokatorka.
Chwilę później obie
siedziały owinięte kocem z parującymi kubkami w dłoniach.
- Więc… - Niebieskooka siedziała jak na szpilkach.
- Nie jestem już z Karolem… To koniec… - Powiedziała
beznamiętnie szatynka.
- Jak to! Co ty odpiepszasz!? – Oburzyła się stylistka.
- Olka jest w ciąży… To jego dziecko… - Spojrzała na
przyjaciółkę. – To piąty miesiąc.
- To by się zgadzało. – Przyznała jej rację.
- Spotkałyśmy się w parku. Widziałam na własne oczy. To nie
jest jej żaden wymysł. – Kontynuowała.
- I co z tym zrobiłaś? – Majka wzięła kolejny łyk ziołowej
herbaty.
- Wpadłam do Energii… Wszystko sobie wyjaśniliśmy…
- Znając ciebie to był tam siwy dym. – Zarechotała
blondynka.
- No może troszkę… - Odpowiedziała na jej uśmiech.
- Nie chcesz do niego wrócić?
- Nie… Pani psycholog… - Usta Niny znów wygięły się w
podkowę. – Potrafię być niezależna. Niech zobaczy, że bez niego też dam radę
funkcjonować.
-Obyś miała rację. – Powiedziała niebieskooka i mocno ją
przytuliła.
Następnego dnia
-Cześc Stempel! -Powiedziała podłamana szatynka, wchodząc do
salonu fryzjerskiego.
-Witaj szefowo. - Powitał ją chłopak.
-Kogo dziś mamy? - Spytała bez zainteresowania.
-Panią do strzyżenia, ja mam do trwałej, jeszcze jakiś
facet… Ymm... Wczoraj się zapisał specjalnie do Ciebie... –
Tłumaczył fryzjer przeglądając dziennik.
-Do mnie? Dobra wezmę go. - Zgodziła się zielonooka. Leniwie
ruszyła w kierunku bufetu. Zaparzyła sobie zbożową kawę i czekała na pierwszego
klienta.
Z kolei Majka
zawalona mnóstwem papierkowej roboty miała zwyczajnie wszystkiego dość.
-Kaśka do cholery? Gdzie moja kawa z ekspresu? - Rzuciła
ostro dyrektorka.
-Już idę Pani Dyrektor! Przepraszam, że tak długo, ale
zatrzymał mnie asystent Pana Prezesa. -Wytłumaczyła się pracownica.
-Pana Prezesa? Czegoś potrzebuje? - Spytała zdziwiona Majka.
-Tak Pani Dyrektor! Spotkanie o 12:00 u Pana Prezesa. - Przyznała
asystentka.
-Jak to?! Czemu tak niespodziewanie? Muszę się przygotować.
Raporty i dokumenty o 11:50 u mnie na biurku. Przekaż reszcie. - Rozkazała blondyna.
-Tak jest. - Powiedziała Katarzyna i wyszła z gabinetu.
Nagle odezwała się komórka Majki. Rzuciła się do torebki i w
końcu odebrała telefon.
-Cześć Mario. - Powiedziała uśmiechając się do słuchawki.
-Dzień dobry Pani Dyrektor. - Rzucił tłumiąc śmiech Mariusz.
-Och.. Misiek tak? Co za plotkarz! No tak to wygląda. Co u
Ciebie? - Spytała niebieskooka.
-No właśnie, muszę Ci coś powiedzieć. Coś pilnego. Możemy
się dzisiaj spotkać? -Powiedział z niepokojem Wlazły.
-Oczywiście. Przyjedź pod biurowiec FOLK DESIGN o 14:00,
będę wtedy na lunchu. Restauracja jest na dole. - Zaproponowała Majka.
-Okej będę. Nie trać czasu. Dzięki, cześć.
-Pa. -Rzuciła i cisnęła telefon do torebki. Miała ważniejsze
sprawy na głowie. Ale coś nie dawało jej spokoju. Mariusz ma pilną sprawę?
Czyżby coś z Pauliną? Miała nadzieję, że nie.
W tym samym czasie
zupełnie nieskoncentrowana Nina była dziś nie do zniesienia.
-Auuu! - Zawyła trzeci raz już klientka, gdy dziewczyna
czesała jej włosy.
-Rany, przepraszam! Te pani włosy nie chcą się układać,
proszę sobie kupić odżywkę na łatwe rozczesywanie. – Powiedziała, choć
wiedziała, że to tak naprawdę jej wina. Kobieta wyszła z nieco lepszym
nastawieniem, gdy cały efekt był już skończony i wyglądała świetnie.
-Dziękuję Nino. Do zobaczenia. -Pożegnała ją Pani Mariola.
-Do widzenia. – Odpowiedziała fryzjerka udając radosną.
-Co się z Tobą dzieje?! -Zawołał Stempel, gdy klientka
wyszła.
-Nic. Po prostu... Grrrrr... Zerwałam z Karolem! - Wyrzuciła
z siebie i cisnęła trzymaną w ręce szczotkę na parapet.
-Naprawdę?! Przykro mi. Mam nadzieję, że nie przeze mnie. - Rzucił
szatyn.
-Nie Stempel! Nie przez Ciebie. Po prostu Karol jest
zupełnie nieodpowiedzialny i w dodatku to oszust! Kogo jeszcze mam na dzisiaj?
- Rzuciła oschle szefowa.
-Yyy... Jedno
cieniowanie i ombree, a także strzyżenie. Czyli w skrócie mówiąc babka i facet.
–Odpowiedział posłusznie.
Majka właśnie szła
na spotkanie z prezesem.
-Dzień dobry Panie Prezesie. Chciał mnie Pan widzieć. - Rzuciła
na powitanie.
-Witam, Pani Dyrektor. Tak zgadza się, proszę usiąść.
-Wskazał na eleganckie krzesło. Majka podeszła i posłusznie usiadła.
-A więc jest Pani nowa. Bardzo się cieszymy, że znaleźliśmy
młodą, wykształconą osobę. Nasz firma nie jest stara, ma dopiero 18 lat. Także,
no cóż Pani jest nawet starsza. -Powiedział Prezes.
- Chciałam bardzo podziękować za wyróżnienie. No cóż nie mam,
co prawda ukończonych studiów z marketingu, tylko 2-letnie studium. To na pewno
wystarcza? - Rzuciła z niepokojem Majka.
-Tak. Ponieważ zna się Pani na stylistyce i marketingu. A
niech mi Pani wierzy, że trudno znaleźć osobę, która skończyła technikum
stylistyczno-krawieckie i ma wykształcenie z marketingu. -Odpowiedział z
uśmiechem jej rozmówca.
-To interesujące. - Przyznała niebieskooka.
-No właśnie, a teraz chciałbym pogadać, o Pani życiu
prywatnym. Pani jest niezamężna prawda? -Spytał ze spokojem.
-Tak i bezdzietna. - Przytaknęła dziewczyna.
-Świetnie. I jest Pani rocznik... –Zaczął przeszukiwać
stertę papierów.
-1992. Czyli mam prawie 23 lata. - Rzuciła Majka.
-Zgadza się. - Prezes odnalazł kartkę.
-W takim razie. Dziękuje, za ofiarowanie mi czasu. Miłe
spotkanie. Do widzenia. - Wyciągnął rękę.
-Ja także dziękuje. Do widzenia Panie Prezesie. -Uścisnęła
dłoń i wyszła.
Nadmiar papierkowej
roboty i podpisywanie raportów zajęło Majce tyle czasu, że nie spodziewanie
wybiła 13.
-O rany! Muszę lecieć. Kasia idę na lunch. – Zawołała w
biegu blondynka.
Miała na sobie czarne szpilki o wysokości o koło 12 cm.
Wbiegła do windy i szybko kliknęła 0.
Była już na parterze. Zbiegła po kilku schodach i weszła do restauracji.
Przy stoliku siedział Mariusz.
-Cześć. - Przywitał się i dał jej na powitanie buziaka w
policzek.
-Hej. - Rzuciła Majka.
-Zamów sobie coś. – Wskazał na kartę Wlazły. W tym momencie
kelner podszedł do ich stolika.
-Poproszę sałatkę bezmięsną i sok pomarańczowy. - Złożyła
zamówienie niebieskooka. Kelner odszedł.
-Musze Ci coś powiedzieć. Wiesz, że Nina zerwała z Karolem? –
Spytał, choć znał odpowiedź Mario.
-No tak, Nina mi opowiedziała. Kawał ciula z niego. -Skomentowała
blondynka.
-Wiesz znam go tyle lat i nie sądzę, żeby zrobił jej coś
takiego. Nie o tym przyszedłem tu z Tobą porozmawiać. Po prostu tego dnia,
kiedy wpadła do Energii… Taka zalana łzami, roztrzęsiona… Zrobiło mi się jej
szkoda… Odprowadziłem ją pod wasz blok. – Wziął głęboki wdech. - Nie wiem czy
to moja głupota, czy jej wina… Nina chciała mnie… O mało się nie pocałowaliśmy…
- Przyznał się.
-Słucham? Przecież Wy się prawie nie znacie! - Majka aż nie
mogła w to uwierzyć.
-No niby aż tak bardzo nie. To tylko znajoma i chwila
słabości. Do niczego nie doszło. - Powiedział Wlazły.
-Mi oczywiście nic nie powiedziała. To po cholerę ją odprowadzałeś?
- Zwróciła mu uwagę blondynka. W tym czasie przyszedł kelner, więc oboje
umilkli.
-Nie była w stanie wrócić do domu Ledwo co trzymała się na
nogach... –Tłumaczył się brązowooki.
-Jasne , taki ty troskliwi! Wiesz jak ja teraz będę się czuć
przy Paulinie?! - Rzuciła ostro Majka.
-Przykro mi. – Siatkarz zwiesił głowę. – Muszę iść. Za
chwilę mam trening. Cześć.
-Dzięki, że mi to powiedziałeś. Trzymaj się. - Pożegnała go,
już spokojniej panna Ludwiczak.
Teraz Nina czekała
na ostatniego klienta dnia, było już po 15:30 i zanosiło się na to, że będzie w
domu trochę wcześniej niż zwykle.
-Wojtek? - Wydukała szatynka, kiedy zobaczyła przed sobą
Włodarczyka.
-No tak. Cześć. Nic nie wiedziałaś? - Spytał z
zakłopotaniem.
-Cześć. Wiedziałam, że mam jakiegoś kolesia do strzyżenia,
ale nie zerknęłam nawet w notes. -Przyznała się zielonooka.
-Ale nie przeszkadzam? - Spytał.
-Nie no co Ty! Siadaj na fotel. – Żartobliwie pchnęła go w
kierunku miejsca gdzie miał usiąść. -Czyli jak ścinamy? - Spytała czochrając
jego włosy.
-Myślę, że po bokach trochę krócej. Na górze tylko troszkę
przytnij. Tylko żebym łysy po bokach nie był. – Uśmiechnął się szeroko Włodi.
-No jasne, że nie. Już ja się tym zajmę. – Nina udała
oburzoną. – Spokojnie jestem profesjonalistką. – Dodała i zaczęła rechotać pod
nosem. Włączyła maszynkę i zaczęła stopniowo skracać włosy po bokach. Na górze
musiała użyć nożyczek i grzebienia, żeby efekt był równy. Przez cały ten czas
Włodarczyk obserwował w lustrze, jak z gracją poruszała się fryzjerka. Uniosła
głowę, kiedy spostrzegła się, że jest obserwowana, na jej twarzy wymalował się
lekki uśmiech i wróciła do swojej pracy.
-Może być? - Spytała zadowolona.
-Tak, jest super. - Przyznał siatkarz oglądając swoją nową
fryzurę.
-To się cieszę, że się podoba. - Rzuciła szatynka. Wojtek
się obrócił się w jej stronę i chwycił jej rękę.
-Naprawdę mi przykro. Nie wiem, co Karol nawywijał, ale
wiem, że ty nie możesz tak się łamać. -Powiedział Włodarczyk patrząc w jej oczy.
-Wiem. - Przytaknęła Nina.
-Masz. To mój numer telefonu. Dzwoń jak coś. Na razie. - Podał
jej kartkę z numerem.
-Dzięki. Cześć. - Wydukała szatynka.
Była 15:40. Stempel od prawie godziny był już
w domu. Nina zamknęła salon i ruszyła spacerem w kierunku ulicy Dąbrowskiego. Tak
jak się spodziewała Majki jeszcze nie było w domu. Zdjęła, kurtkę i weszła do
kuchni. Zajrzała do lodówki. Wyjęła zupę pomidorową, biały ser i kluski.
Wstawiła zupę na kuchenkę i włączyła gaz. Majka wróciła dopiero o 16:20.
-Czeeeść. Jak tam w pracy? - Spytała na wstępie Nina,
słysząc jak jej współlokatorka krząta się w korytarzu.
-Hej. Świetnie. Miałam furę roboty. Raporty, podpisy,
zamówienia. Sprawy marketingowe mówiąc w skrócie... I lunch w towarzystwie
Wlazłego. - Rzuciła lodowato blondynka.
Odkąd była Panią Dyrektor zmieniła się ze skrzywdzonej,
delikatnej i romantycznej dziewczyny stała się chamską, surową, twardo stąpającą
po ziemi kobietą. Choć w rzeczywistości w środku, wciąż była delikatna i krucha.
Nina słysząc o Wlazłym z wrażenia upuściła łyżkę od zupy.
-Emm... I co u niego słychać? - Spytała Nina niezdarnie
bawiąc się pasemkami swoich włosów.
-Nie zgrywaj idiotki! Nie powiedziałaś mi, że o mało się nie
przelizaliście! I ja nic nie wiem! Taka przyjaźń tak? Powinnaś była mi ufać! - Majka wpadła w furię.
-Słuchaj to sprawa między mną, a nim. I mnie nie pouczaj! Bo
chcę Ci przypomnieć, że mamy po tyle samo lat! A po za tym, wiem co robię!
MAMO! - Zielonooka zerwała się z krzesła.
-Ty do reszty zdurniałaś! Podrywać cudzego faceta?! Jak ja
spojrzę teraz w oczy Paulinie?! A Ty za dorosłą sie uważasz! Nie bądź żałosna!
Zachowujesz się jak smarkula! Zupełnie nieodpowiedzialna, w kółko zmieniająca
swoje uczucia. Dzisiaj ten, jutro tamten! Albo jesteś w euforii albo w
rozpaczy! Dziewczyno, opamiętaj się! I wcale się nie dziwię, że Karol miał cię
dość! -Ostatnie słowa były, co prawda nieco za ostre, ale Majka nie zdawała
sobie z tego sprawy. Łzy napłynęły do oczu Niny.
-Doprawdy? A kto nie ufał Michałowi na początku waszego
związku? - Rzuciła oschle dziewczyna.
-Gdybyś przeżyła to co ja! Gdybyś była zgwałcona, przez kogo
komuś ufałaś, gdybyś miała matkę alkoholiczkę, to byś wiedziała, że życie to
nie jedna wielka randka! - Powiedziała bezlitośnie blondynka.
-Naprawdę tak myślisz? Że ja nie cierpiałam! Że ty jesteś
jedyną pokrzywdzoną na tym świecie! Może nie przeżyła tego co ty! Ale wyobraź
sobie, że mam ojca, który od wielu lat mnie nienawidzi! Miałam zakaz na
praktycznie wszystko do 18 lat! Nina, nie na imprezę! Nina nie będzie miała
chłopaka! I wszystkie inne durnoty! A potem Arek! Wielka miłość! Brak
akceptacji! Te potajemne spotkania! Potem ten wypadek! W życiu sobie nie
wybaczę, że się zgodziłam na tę przejażdżkę! I nie waż się nigdy więcej mówić,
że mało przeżyłam! - Wydarła się Nina.
Majka zbledła. Właśnie uświadomiła sobie, co robią. Jeszcze
nigdy nie pokłóciła się z Niną. Nie w
tak okrutny sposób.
-Żegnam. -Rzuciła Majka i wyszła z mieszkania.
- Ewka! Ja już nie mam na nią siły! – Zawołała blondynka w
chwili, kiedy jej kuzynka otworzyła drzwi.
- Na kogo? – Pytała lekko zdezorientowana. – Wejdź. Napijemy
się kawy. Wszystko mi wyjaśnisz. – Wręcz wciągnęła ją do mieszkania.
- Na tę idiotkę Ninę! – Zawołała i wściekle cisnęła butem,
który właśnie zdjęła.
- Ej! Wdech… Wydech… Wdech… Wydech… - Pouczała ją Ewa.
- Wydechy… Srechy… Ty nawet nie wiesz, co ona nawywijała… -
Żaliła się niebieskooka.
- Z chęcią się dowiem. Ale po kolei i spokojnie. Bo zaraz
dzieci się zlecą i nie pogadamy. – Odpowiedziała poważnie.
- A więc tak… - Majka wzięła wdech.
- Nie zaczynamy zdania od „A więc…” – Przerwała jej kuzynka,
ukazując język…
- Mniejsza o to. – Fuchnęła. – Wiesz, że chodziła z Kłosem.
On będzie miał dziecko. Rozeszli się. Mega afera. Pioruny i tornado normalnie.
I co… Ta zamiast siedzieć i płakać, o mało co nie przelizała Wlazłego! Tak! On
ma żonę i dziecko! I jeszcze mi mówi, że wie co robi! Jak jej nie
rozszczekać!!! – Wyrzuciła z siebie Majka.
- O kurde… - Tylko tyle była w stanie odpowiedzieć jej
rozmówczyni.
- No właśnie! Wpadłam do domu! I się pokłóciłyśmy! Właśnie!
My się nigdy nie kłócimy! Od tylu lat… Po raz pierwszy… - Dziewczyna
posmutniała.
- Nie łam się… Jest świeżo po rozstaniu. Wiesz… Takie rzeczy
działają na psyche nie… - Próbowała wymyślić coś sensownego Ewa.
- Jasne! Jak ją tylko dorwę! To ją od razu wyleczę! –
Grzmiała niebieskooka. – I…
- Cześć ciociu!!! – Mateuszek biegł już w jej kierunku.
- No to się nagadałyśmy… - Westchnęła kasztanowłosa. Majka
tylko lekko się uśmiechnęła i pogładziła malca po główce.
Nina nie mogła już
znieść obecności samej siebie. Była wściekła. Jak Majka miała ją prawo pouczać
i jeszcze wypominać takie rzeczy? Nerwowo chodziła z pokoju do pokoju. Chciała
się na czymś wyżyć. Musiała… W głowie zaświtała jej myśl. Narzuciła na siebie
szary t-shirt, stare szorty i białe air-maxy. Włosy związała w kok i wyszła z
mieszkania. Pierwsze, co poczuła to zimno. Był początek maja, wieczory były
dość zimnie. Ale tego właśnie teraz potrzebowała. Biegła przed siebie, nie
wiedząc, dokąd, nie wiedząc po co. Zimno przerodziło się w ból, piekły ją
policzki, uszy, dłonie. Nogi po pewnym czasie zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
Nie przejęła się tym. Uparcie parła do przodu. W parku potknęła się o
krawężnik, zdarła kolano. Bordowa krew płynęła strużkami po jej łydce. To
również ją nie obchodziło. Wiedziała, że nie wygląda to dobrze. Widziała jak
ludzie na nią dziwnie spoglądają. Nie obchodziło ją to. Musiała biec… Uciszyć
myśli… Zapomnieć… Skręcając w jedną z uliczek wpadła na kogoś.
- Jak łazisz do cholery! – Zawołała zbierając się z
chodnika.
- Nina… - Dobiegło do jej uszu. - Obok stał Karol.
- Czy my się skądś znamy? – Zaczęła swój teatrzyk.
- Nie wygłupiaj się. – Chłopak wyciągnął w jej kierunku
rękę.
- Sama sobie poradzę. – Rozmasowała obolałe udo. Pewnie
spojrzała na swojego rozmówcę.
- Krwawisz… - Powiedział troskliwie Wąski.
- To nic takiego… - Odwróciła głowę w drugą stronę.
- Nina…
- Skąd pan zna moje imię!? – Wyrzuciła z siebie.
- Skończ już. Nie wierzę, że mnie nie poznajesz. – Blondyn
rozłożył ręce.
- Czekaj… Czekaj… - Szatynka udawała, że intensywnie myśli.
– O Boże! Nie wierzę! Wiem, kim jesteś! Karol Kłos! Aaa! Kapitan naszej
reprezentacji! I siatkarz! Grasz w Skrze! Mój ukochany klub, wiesz? – Skakała i
piszczała jak nastolatka. – I wiesz co!? Mogę prosić o autograf… Na lewym
pośladku, który przed chwilą, przez ciebie stłukłam. – Dodała jadowicie i
ruszyła dalej. Musiało go zamurować. Nie gonił jej, toteż odetchnęła z ulgą i
zwolniła tempo. Jego obecność przysporzyła jej pewną myśl. Skra i skrzaty.
Mario. Musiała wyjaśnić całą sytuację. Ruszyła w kierunku Energii. Po 10
minutach była na miejscu. Posiadając już pewien bagaż doświadczenia skierowała
się w kierunku boiska. Pusto. Nadzieja ją opuściła. Trening się skończył.
Ujrzała Falasce, który siedział i pilnie coś tłumaczył drugiemu trenerowi. Po
krótkiej konsultacji na nowo wróciły jej chęci do życia. Kierunek szatnia.
Jeden zakręt i z hukiem otworzyła drzwi.
- No ej! – Wydarł się Wrona stojąc bez koszulki.
- Cześć chłopaki! – Zawołała jakby nigdy nic.
- Wchodzisz tu jak do siebie. Czyż byś rozpoczęła karierę
siatkarską w męskiej drużynie. – Andrzej pozwolił sobie na lekki uśmiech.
- Z przyjemnością! – Odpowiedziała szatynka. Podeszła i
poklepała go po klacie. – Całkiem nieźle. – Puściła mu oko. - Ale szukam
Mariusza. Widziałeś go? – Spytała robiąc maślane oczka.
- Z drugiej strony. – Powiedział z szerokim uśmiechem.
- Dzięki! – Zawołał i cmoknęła go w policzek. W tym momencie
wszedł Włodarczyk. Posłał jej dziwne spojrzenie, ona tylko uśmiechnęła się słodko.
Parę kroków i już znajdowała się z drugiej strony szafek. – Mario… - Podeszła
powoli do siatkarza. Ten tylko na nią spojrzał. – Musimy pogadać... Proszę… - Zamrugała
długimi rzęsami. Siedzący obok Michał już miał zadać jakieś pytanie, kiedy
Wlazły mu przerwał. – Oczywiście. – Dodał ze sztucznym uśmiechem.
- Dzięki. – Odpowiedziała z ulgą i odwróciła się w drugim
kierunku. Przed nią jak z pod ziemi wyrósł Uriarte.
- No proszę… Proszę… - Powiedział kiwając głową. – A pani, w
jakiej sprawie. – Dodał z tym swoim akcentem.
- Wiesz… Dorabiam po godzinach, jako niańka. Przysłali mnie
tutaj żeby wam pomóc. Masz problemy? Może pomogę ci się przebrać. – Dodała z
przekąsem.
- Kusząca propozycja… Ale podziękuję… Może raczysz wyjść? –
Spytał spoglądając na drzwi.
- Tak szczerzeee… Too… Nie! – Odpowiedziała i rozsiadła się
na jego miejscu.
- Nie za wygodnie? – Wymruczał z uśmiechem i oparł ręce na jej kolanach.
- Bardzo… - Zielonooka założyła nogę na nogę.
- Ale to moje miejsce! – Zawołał Argentyńczyk, złapał ją za
talię i przerzucił sobie przez ramię. – I będę musiał cię wyprosić. –
Powiedział dławiąc śmiech.
- Przestań! Zwariowałeś! Umiem chodzić! – Szamotała się,
kiedy on ceremonialnie przenosił ją przez całą szatnie. Nicolas pchnął drzwi i
usadził ją na ławce stającej pod ścianą.
- Pani raczy zaczekać. – Ukłonił się nisko brunet.
- Wywaliłeś mnie! – Zaczęła płaczliwie Nina.
- Nie… Uprzejmie wyprosiłem. – Puścił oko w jej stronę i
wrócił do szatni.
Po 10 minutach w
końcu w drzwiach ukazał się Mariusz. Nina zerwała się z ławki i zaczęła nerwowo
przedeptać nogami.
- Chcesz gadać tutaj? – Spytał niechętnie siatkarz.
- Nie… Wyjdźmy stąd. – Dodała i ruszyła przodem. Była
spięta. Nawet bardzo. Wyszli głównymi drzwiami. Po czym Mario przysiadł na
jednej z ławek i patrzył tępo w jeden punkt. Usiadła obok i zwiesiła głowę. –
Przepraszam… - Zaczęła. – Nie wiem jak to… Nie rozumiem…
- Nie obwiniaj się. – Przerwał jej Wlazły.
- Jak to! – Wręcz podskoczyła i stanęła naprzeciwko niego. –
To ja! Ja cię chciałam…
- Pocałować? – Znów nie dał jej dokończyć.
- Tak… - Dodała ze wstydem.
- Ja też. – Odpowiedział po chwili zawahania. Zielonooka
spojrzała na niego pytająco. – Ty byłaś w szoku, do mnie nic nie docierało… Po
prostu ulegliśmy chwili. – Wzruszył ramionami i wbił w nią wzrok.
- Nie gniewasz się na mnie? – Szatynka była lekko w szoku. –
Powinnam ci podziękować. Nie wiem, co by się ze mną wtedy stało. Czy była bym w
ogóle w stanie wrócić do domu…
- To ja ci powinienem podziękować. – Nina nie wiedziała już
co myśleć.
- Za co? – Wydukała.
- Za to, że się zatrzymałaś. Ja bym tego nie zrobił. Tym
sposobem nic nie zniszczyłaś. Ani mojego, ani twojego życia. – Dodał patrząc
jej w oczy. Był naprawdę wdzięczny. Widziała to.
- Co teraz z nami będzie. – Spytała cicho? – Nadal będziemy
tylko znajomymi?
- Może… - Zaczął Mario. – Zostańmy przyjaciółmi? –
Zaproponował z uśmiechem. – Sztama? - Wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Sztama! – Krzyknęła szczęśliwa Nina i ścisnęła ją lekko.
Hej! Przyszedł maj! Jest ładnie, słonecznie... Aż chce się pisać! Wena dopisuje więc mieszamy i kombinujemy! Koniec tej sielanki! Będzie ciekawie! :) A tak z innej beczki... Mamy brąz! Smakuje jak złoto! W końcu! Nasz! Gratulacje dla Skrzatów i oby przyszły sezon był jeszcze lepszy! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz