sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział XX







   Bełchatów

- Nadal nie wierzę, że zostałam zaproszona! Poznam kadrę! Trenerów! Normalnie kumulacja szczęścia! – Tryskała energią szczęśliwa Majka.

- To jeszcze nie wszystko… - Zaczął Michał i dalej wpatrywał się w drogę.

- O co chodzi!? No powiedz mi! – Rzucała się blondynka, niebieskooki tylko cicho rechotał pod nosem. – To, że prowadzisz samochód, wcale nie znaczy, że nie mogę ci przyłożyć… - Powiedziała to nader spokojnie.

- Już dobrze, dobrze… Wojowniczy żółwiu Ninja. Wyjeżdżamy na wakacje.

- Wyjeżdżamy? My? – Majka myślała, że się przesłyszała.

- Pamiętasz jak ci obiecałem odbić wyjazd. Może to nie Maiami, ale… Rio też może się nadać? – Siatkarzowi błyszczały oczy.

- Rio!? – Gwałtownie podskoczyła na fotelu. – O tak! Zawsze tam chciałam pojechać! Ale… - Blondynka nagle posmutniała.

- Co się stało? – Zmartwił się Michał.

- Wiesz… Naprawdę się cieszę… Ale… Praca, dopiero od niedawna jestem dyrektorką… Jeśli zażądam urlopu, mogą mnie zwolnić. – Dodała załamanym głosem.

- O nie! Nie ma mowy! Jeśli się nie zgodzisz to zawlekę cię tam siłą. – Winiar obdarzył ją szczerym uśmiechem.

- Tak jak do Bielska-Białej? – Spytała cicho chichocząc.

- Tak ja wtedy… Więc, nie masz już odwrotu. Zostaje nam tylko cieszyć się wyjazdem.

- Nienawidzę cię. – Uśmiechnięta cmoknęła go w policzek. – I kocham jednocześnie.



   - Hej wytrzeszczu! – Zawołała szczęśliwa Nina do słuchawki.

- Hej wiedźmo! – Majce przypomniało się ich stare przywitanie. – Mam newsa.

- Ty też jesteś w ciąży? – Prychnęła jej rozmówczyni.

- Nie, ale zaraz żal ci tyłek ściśnie. – Rechotała niebieskooka.

- No… Czekam na ten pocisk… - Odpowiedziała jej leniwie.

- Idę na wesele Nowakowskiego! – Wypiszczała Majka.

- Że co! Ja też chcę… - Wyjęczała szatynka.

- I to nie wszystko! – Wyrzuciła jednym tchem.

- Nowakowski jest w ciąży!? – Zawołała Nina i buchnęła śmiechem.

- Nie! Nie… Pfff… Wariatka! – Dziewczyna nie miała siły na swoją przyjaciółkę. – Wyjeżdżamy z Miśkiem do Rio!

- No nie! Ty się wczasujesz! A ja tu siedzę i się nudzę! Ej wiem! Weźmiesz mnie zapakujesz do worka pojedziemy tam obie!? – Spytała z nadzieją w głosie.

- No pewnie! Tylko musisz trochę schudnąć! – Majka śmiała się jak opętana.

- Sugerujesz to, że jestem gruba? – Wyszeptała Nina, tłumiąc śmiech.

- Nooo… Jeśli nadal tyle jesz, co wcześniej! To ja nie wiem… - Wyszczerzyła się blondynka.

-Cholera! Jedzenie! Dzięki, że mi przypomniałaś! – Krzyknęła pośpiesznie zielonooka.

- Co się stało? – Dopytywała się przyjaciółka.

- Dieta kochana… Dieta… Właśnie spaliłam pieczeń na kolację i to przez ciebie! – Mówiła między atakami chichotu Nina.

- Tak! Majka Ludwiczak! Twój prywatny dietetyk! Polecam się na przyszłość! – Wyrecytowała.

- Dzięki! Ale teraz muszę lecieć do marketu po coś do zjedzenia… Bo jak ciotunia zauważy, że Wojtuś schudł chociaż o kilogram, to znowu mnie napoi jakimiś trutkami, a drugi raz nie mam zamiaru tego przechodzić. – Tłumaczyła.

- Twoja historia życia mnie urzekła… - Majka zabłysnęła sarkazmem. – No leć, leć… Bo znowu okaże się, że jesteś w ciąży. Całuski. – Zawołała i rozłączyła się. Mimo to, uśmiech nadal nie znikał z jej twarzy. Tego jej było trzeba, gdyż nawet, jeśli ją i przyjaciółkę dzielą setki kilometrów, to i tak nadal działała ta szczególna więź, która zawsze poprawiała im humor.



   Następny dzień

    Bełchatów.

-Wyjeżdżasz? - Zapytał Łukasz, który zaczepił Majkę.

-Tak, wakacje z Michałem, wylatujemy jutro rano. Taka niespodzianka na urodziny. - Uśmiechnęła się blondynka.

-No to super. Udanego wyjazdu. -Powiedział brunet. - Ładnie wyglądasz. - Dodał. Panna Ludwiczak uśmiechnęła się tylko i wyszła z biurowca FOLK DESIGN. Nie pozostało nic jak tylko się pakować. Wróciła samochodem do domu i postanowiła zaprosić wieczorem Ewkę.

-Jak myślisz, co powinnam wziąć do Rio? - Spytała niebieskooka.

-Kochana, najważniejsze to strój kąpielowy i okulary przeciwsłoneczne. - Stwierdziła Ewka.

-Mam strój! - Zawołała, kiedy wytargała dwuczęściowy strój kąpielowy w kolorze miętowym.

-A okulary? - Przypomniała jej kuzynka.

-Mam lustrzanki. - Powiedziała kładąc je na stole.

-A teraz mam coś dla Ciebie. Wiem, że urodziny masz dopiero za dwa tygodnie, ale dam Ci już dziś. -Rzuciła brunetka. Złożyła Majce życzenia i podarowała pudełko zawinięte w papier.

-Odpakuj. - Namawiała ją Ewcia. Dziewczyna posłusznie zaczęła drzeć papier aż zostało samo pudełko.  Jej oczom ukazała się krótka koszula nocna w kolorze fioletowym.

-Zboczeniec! - Zawołała niebieskooka.

-To nie wszystko. – Dodała z uśmiechem.

-Coś jeszcze? - Majka spojrzała na nią zaskoczona. Ewka wyciągnęła Merci i perfumy.

-No nie trzeba było! - Grzmiała Majka, choć uśmiech nie znikał jej z twarzy.



   Łódź

-Na pewno wszystko masz? - Kontynuował swoje pytania Michał.

-Tak, martw się o siebie. Mam dowód osobisty, paszport, pieniądze, ubrania, szczoteczkę do zębów, tatusiu. - Powiedziała Majka udając oczy małego szczeniaka. Na, co Winiarski wybuchnął śmiechem. Sprawnie przeszli bramki kontrolne i wyszli na zewnątrz.

-To nasz samolot. -Wskazał Misiek na biały samolot z niebieskimi paskami na skrzydłach.

- Długo będziemy lecieć? - Spytała, kiedy zajęli miejsca w samolocie.

-Trochę to potrwa, jakieś 8 godzin. - Odpowiedział spoglądając na nią swoimi błękitnymi tęczówkami.



    USA

   Chicago

-Uwaga nagrywam filmik na snappa dla Majki i Winiara! Ogar ludzie! - Krzyknął Wrona wyciągając telefon.

-Witajcie kochani. Z przykrością informujemy Was, że przegraliśmy oba mecze, pierwszy 3:2 i drugi 3:1. Jednakże dokopiemy Amerykanom 3 i 4 lipca w Krakowie! - Przemówił Andrzej.

-No i w ogóle udanych wakacji zakochańce. - Powiedział do kamerki Piotrek Nowakowski.

-Dużo nieprzespanych nocy. - Zawołał Kurek i wszyscy siatkarze wybuchnęli śmiechem.

-Żadnego alkoholu! - Rzucił Bieniek z uśmiechem na twarzy.

-Tak ogólnie to Was pozdrawiamy! – Gruchnęło jednogłośnie całe towarzystwo.

-Padną ze śmiechu. - Powiedział Wrona.



   Rio de Janeiro

-Idealnie. -Rzuciła Majka patrząc na ulicę, którą szli. Wszędzie widać było Brazylijczyków bawiących się na ulicach. Jedni śpiewali, inni grali na różnych instrumentach. Wszyscy kolorowo poubierani. Ktoś założył Majce przepaskę na szyję zrobioną z egzotycznych kwiatów. Uśmiechnęła się szeroko do nastoletniego chłopaka. Michał patrzył na Majkę i ciągnął dwie walizki za sobą.

-Wyjmij mi telefon z kieszeni i zadzwoń po taksówkę. -Powiedział do Majki. Blondynka wykonała polecenie, chwilę później jechali już taksówką.

-Niech się pan zatrzyma. - Powiedział Michał i wysiedli.

-To tu? -Spytała zdziwiona niebieskooka.

- Przepłyniemy motorówką. -Powiedział tajemniczo Winiarski z błyskiem w oku.

-Ale ja nie umiem pływać. - Rzuciła płaczliwie.

-Spokojnie, jesteś ze mną nic Ci się nie stanie. - Odpowiedział i chwycił ją za talię i wciągnął na motorówkę.

-Umiesz tym kierować? -Spytała dla pewności.

-To nie chińskie pismo. Nauczyłem się w Turcji sześć lat temu. - Przypomniał sobie siatkarz. Odpalił motorówkę i zmierzali w kierunku niewielkiej wysepki.  Widać było piękną plażę i bujną roślinność.A z przodu był niewielki domek z drewnianymi elementami i dużymi oknami.



   Lubin

- Wojteeeek!!! – Zawołała Nina po raz setny.

-Coooo!? – Odpowiedział siatkarz leżą na sofie.

- Nudzi mi się! Nie mam zamiaru tu gnić, kiedy Majka obija się po Rio! – Wydęła niezadowolona wargi. Włodi leniwie wstał i powoli do niej podszedł. Musnął jej usta, objął ją w tali i zaczął wpatrywać się w jej oczy.

- No to… Na co paniusia ma ochotę. – Wymruczał.

- Poruszać się… Pobiegać! – Szatynka rzuciła pomysł.

- Nie mam na to siły… - Prychnął uśmiechając się szyderczo.

- To może gdzieś wyjdziemy i… - Specjalnie przeciągnęła ostatnią samogłoskę. – I Pogramy gdzieś w siatkówkę.

- Chcesz grać w siatkówkę!? Ze mną!? Brązowym medalistą Plusligi… Wiesz, z kim się mierzysz. – Poczochrał ją żartobliwie po włosach.

- Z nikim ważnym… - Wyszeptała uwodzicielsko i ucałowała jego policzek.

- No ok… Zgoda… - Prychnął Włodarczyk.

- Wiedziałam! – Szczęśliwa Nina biegiem ruszyła do sypialni. Sprawnie otworzyła wielką szafę i zaczęła grzebać w poszukiwaniu ulubionych szortów i koszulki. Bez problemu znalazła czarne spodenki, a po chwili na ostatniej półce odnalazła błękitną bluzkę zwiniętą w kłębek. Doszła do wniosku, że musiała ją spakować gdzieś w pośpiechu. Machnęła ręką, aby wyprostować zgnieciony materiał. W jednym momencie na podłodze wylądowało coś żółtego. Przykucnęła i uważnie mu się przyjrzała, w jednym momencie jej serce zamarło, a masa wspomnień powróciła. Ten uśmiech, ten wzrok… On… Była to meczowa koszulka meczowa. Wiedziała, do kogo ona należała. Na jasnym tle wyraźnie rysowała się 6, a na samej górze znajdywało się wydrukowane nazwisko Kłos. Czuła jak trzęsą jej się ręce, a oddech przyśpieszył. Nerwowo rozejrzała się czy nikt jej nie obserwuje.

- Nina idziesz! – Dobiegł ją krzyk z salonu.

- Tak… Tak… - Zawołała jednym tchem i niedbale wrzuciła koszulkę w sam kąt. Delikatnie przykryła ją warstwą ubrań i z hukiem zatrzasnęła drzwi szafy.

- Nina!

- Idę!



Rio de Janeiro

- Tylko nie podglądaj. – Powiedział Michał, zasłaniając Majce oczy.

-Długo jeszcze? – Niecierpliwiła się dziewczyna, kiedy prowadził ją długim korytarzem.

- Już! – Zawołał niebieskooki i zabrał ręce. Blondynce dosłownie opadła szczęka. Mały, zbudowany z białego drewna domek, z dużą ilością okien i widokiem na ocean wydawał jej się naprawdę uroczym miejscem. Ruszyła przed siebie, obserwując wszystko dookoła.

- Michał… - Głos uwiązł jej w gardle. – Tu jest…

- Tak, tak… Wiem… Uroczo… - Pogładził ją po ramionach. – A wiesz, co jest jeszcze lepsze? – Mocno przycisnął ją do siebie. – Bo ty jesteś tu ze mną. – Ucałował jej obojczyk.

- Ja… Nie wiem, co powiedzieć. To najlepszy prezent, jaki w życiu dostałam. Nie wiem jak ci dziękować… – Obróciła się w jego stronę i owinęła jego szyję rękoma.

- Po prostu mnie kochaj. – Wyszeptał i wpił się w jej usta.

- Taki miły początek wakacji? – Uśmiechnęła się lekko i oddała pocałunek. Powoli rozpięła jego błękitną koszulę. A on, pozbył się jej bluzki. W życiu tak dobrze nie zgrywali się. Michał delikatnie gładził ją po plecach, ramionach… Czuła, że zaraz oszaleje. Nagle on odsunął się i wyszeptał jej do ucha.

- To może zwiedzimy sypialnię. – Delikatnie przygryzł płatek jej ucha. Majka nic nie odpowiedziała, cała zdyszana i kipiąca z pożądania, chwyciła jego dłoń i dała się prowadzić.

   - Ty mała figlaro. – Niemal zamruczał, kiedy weszli do sypialni. Przyciągnął twarz Majki do swojej i zaczął ją znów całować. Nie był to pocałunek podobny do żadnego z poprzednich. Ten był tak namiętny. Oboje mieli dziś szaleńcze tempo i po niedługim czasie oboje zamiast stać, przenieśli się na łóżko. Teraz pocałunek stał się silniejszy. Michał wplótł palce we włosy blondynki, aby mieć do niej lepszy dostęp. Całował głęboko, ale powoli. Chwilę później musnął jej szyję. Majka jeszcze nigdy tak się nie czuła. Teraz byli sami, mogli robić, co tylko chcieli. Z dala od wszystkich To wszystko było dziwne i nowe. Po prostu, coraz bardziej i bardziej, zatracali się w sobie.



    Majka wstała, leżała sama w łóżku, Michała nigdzie nie było. Zerknęła na zegarek, znajdujący się na szafce tuż obok – 9:00 rano. Szklane drzwi były otwarte, przez co do sypialni wlatywał lekki wiatr. Blondynka zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma nic na sobie, okrywa ją tylko cieplutka, cienka kołdra. Wyskoczyła z łóżka i chwyciła biały ręcznik, który leżał obok na krześle. Podeszła do parapetu i usiadła na nim patrząc w okno. Za oknem widać było bujne zielone drzewa, piękną plażę i oczywiście ocean. Westchnęła… Tutaj było cudownie. Inaczej. Spokojniej.  Po chwili wyszła z sypialni i udała się do kuchni. Tam z kolei stał Michał szykujący śniadanie.

 -Ooo wstałaś. - Powiedział, gdy ją zobaczył.

-No tak, ale mnie wyprzedziłeś. - Odpowiedziała Majka. Winiarski przyciągnął ją do siebie i czule pocałował.

-To dla Ciebie. - Wskazał na srebrną tacę, na której była jej ulubiona sałatka, sok pomarańczowy, jabłko i czerwona róża.

 -No i po co to wszystko?! - Zaczęła Majka.

 - Bo Cię kocham, chcę żebyś wiedziała, że się staram. - Nie dał za wygraną Michał. Majka nie mając nic do gadania zaczęła jeść. Potem korzystając z pięknej pogody, zakochani poszli na plażę. Panna Ludwiczak leżała na pomarańczowym ręczniku w swoim miętowym bikini, a Winiarski na szarym ręczniku w granatowych slipach.

- Idealnie. - Rzuciła niebieskooka. Było tak cicho i ten szum fal oceanu, aż chciało się żyć. Zupełnie niespodziewanie Michał przerzucił ją sobie na ramię i ruszył wzdłuż plaży.. - Aaaa! Puszczaj! Słyszysz?! Zostaw mnie! - Krzyczała Majka.

-To tylko woda. -Zaśmiał się Winiarski i wrzucił Majkę do wody. Oczywiście nie na żadną wielką głębokość, pamiętając o tym, że Majka nie umie pływać.

-Zniszczę Cię! -Zagrzmiała blondynka, kiedy wyszła na powierzchnię.

-Już to widzę. -Nabijał się Winiarski. Majka nie wiele się siląc wykonała ruch nogą w wodę i Misiek był prawie cały mokry.

-Mam dla Ciebie idealne zajęcie. - Powiedziała uśmiechając się szyderczo.

 -Co takiego? -Spytał szczęśliwy Winiarski.

 -Zagrajmy w siatkę plażową. -Rzuciła Majka wyciągając z torby plażowej piłkę.

-Chcesz zagrać. -Odpowiedział trochę zawiedziony Michał.

 -A co myślałeś? Że do łóżka z Tobą pójdę? Znowu?! O nie! Nie ze mną te numery! - Powiedziała Majka śmiejąc się.





   -I po co mnie tu wywlekłaś? - Spytał Misiek. Szli właśnie ulicami Rio między wieloma straganami.

-Chciałam kupić kilka pamiątek. - Rzuciła Majka. Blondynka rozglądała się po wystawach. Doszli do straganu z widokówkami. -Kupujemy? -Zapytała niebieskooka.

-Możemy, ale ile? - Zastanawiał się Winiarski.

-Bierzemy w ciemno, dwadzieścia sztuk poproszę, tych. - Wskazała Majka do sprzedającej po angielsku.

- Po co tyle? - Spytał Michał.

 -Uwierz mi zejdą jak świeże bułeczki. - Przekonywała Majka. Dalej zamiast iść ulicami pełnych straganów udali się do różnych sklepów, które trzeba było przyznać były drogie. Byli teraz w księgarni, Majka uwielbiała buszować po takich sklepach, dla niej to był raj. Bez zastanowienia chwyciła książkę kucharską Brazylii, wiedząc, że to spodoba się Ninie.

-Świetny wybór. -Pochwalił ją Michał, kiedy zobaczył, co kupiła.

-Jeszcze coś dla Karola i Ewki, masz jakiś pomysł? -Spytała Majka.

-Karolowi możesz kupić jakiś szalony brazylijski kapelusz, widziałem je w poprzednim sklepie. -Przypomniał sobie Winiarski.

 -Super, idziemy! -Rzuciła Majka, wychodząc chwilę później z kapeluszem na głowie.

-Ewie kup jakąś biżuterię, sporo tego było. -Rzucił pomysłem Michał.

-A Ty kupiłeś coś Olkowi? - Napomniała go.

-Oczywiście, proszę bardzo oficjalna piłka do nogi Brazylii. - Pokazał eksponat Majce.

-Idziemy po jakieś kolczyki i na wyspę. -Rzuciła niebieskooka i zniknęli oboje w tłumie ludzi.



Lubin

Środa

- Wojtek! – Zawołała Nina przeglądając Internet.

- Czy ty zawsze musisz się tak drzeć? – Rzucił z wyrzutem chłopak.

- No podnieś ten tyłek i zobacz, co znalazłam. – Prychnęła szatynka. Brak reakcji. Chwyciła laptop, przeniosła go przez salon i teatralnie usiadła mu na kolanach.

- Ała! Złaź! Przecież mi nogi połamiesz! – Napuszył się Włodi i zrobił trochę miejsca na kanapie. A ona jakby nigdy nic i zrobiła maślane oczka.

- Wojteeek… - Powiedziała z nadzieją w oczach.

- Co? – Burknął udając obrażonego.

- No nie gniewaj się. – Nina wyciągnęła szyję i ucałowała go w policzek. – Zobacz, co znalazłam. – Otrzymała tylko pytające spojrzenie. – Przejedźmy się do Wrocławia. Ty ciągle biegasz na tę halę. Jeszcze coś załatwiasz… A ja? Nudzi mi się… Normalnie zacznę szukać pracy, bo tu chyba zwariuję. A wracając do tematu… W samym centrum organizują targi świętojańskie. Wiesz, wianki, woda, ogniska… No proszę! Mi też się coś od życia należy… - Skończyła swoją przemowę. Brązowooki tylko buchnął głośnym śmiechem.

- Długo myślałaś nad tym przemówieniem? –Prychnął.

- Jestem mistrzynią improwizacji… - Burknęła obrażona. Siatkarz powoli wstał, rozciągnął się i znów obrócił się w jej stronę. Mierzyła go gniewnym wzrokiem.

- Jesteś naprawdę urocza, gdy się gniewasz. – Uśmiechnął się lekko. – Szykuj się, za godzinę wyjeżdżamy. Nina zerwała się na równe nogi jak poparzona i ruszyła w kierunku łazienki.



Wrocław

- Nie jest tu wcale tak tragicznie. – Powiedział zadowolony Wojtek, wygodnie rozkładając się na leżaku. – Plaża w środku Wrocka, no, kto by pomyślał. – Uśmiechał się sam do siebie.

- Takie drugie Maiami. – Odpowiedziała mu Nina, wracając właśnie z jednego ze straganów. Na głowie miała wianek z chabrów.

- Masz zamiar go wrzucić do wody. – Spytał ją siatkarz z szyderczym uśmieszkiem.

- Gdybym go wrzuciła, musiał byś go wyłowić… Ale nie martw się, nie mam zamiaru cię aż tak męczyć. –Prychnęła szatynka.

- A kto powiedział, że bym go wyłowił? – Stwierdził obojętnie Włodi.

- Wtedy wyłowiłby go ktoś inny. – Rzuciła sarkazm. Spojrzała na telefon. – Siedzimy tu od czterech godzin… Zgłodniałam… - Niezadowolona poklepała się po brzuchu.

- Nie chcesz spróbować regionalnych potraw? – Spytał Włodarczyk.

- Szczerze… Obok jest galeria, a w niej ponoć genialna restauracja chińska. Uwielbiam chińszczyznę. – Rozmarzyła się Nina. I tak po chwili znajdowali się w centrum handlowym. Jak się okazało stoiska z jedzeniem znajdowały się na drugim piętrze. Zmierzając w kierunku ruchomych schodów, zielonooka uważnie obserwowała wystawy sklepowe. Nagle zatrzymała się i zaczęła uważnie wpatrywać się w jednego z manekinów.

- O nie… - Jęknął Wojtek, kiedy ta w jednym momencie wciągnęła go do jednego ze sklepów z ubraniami.



    - Tak… W tej też ładnie wyglądasz… Oczywiście, że ci pasuje… Nie, nie jest za droga… - Powtarzał jak mantrę Włodarczyk, siedząc na pufie w dwudziestym odwiedzonym już przez nich sklepie.

- A ta? – Spytała Nina, wychodząc z przebieralni. Chłopak leniwie podniósł wzrok i w pewnym momencie go olśniło. Nina miała na sobie delikatną, błękitną, rozkloszowaną sukienkę. Wyglądała w niej tak uroczo i dziewczęco.

- Ta i nie ma mowy o innych. – Odpowiedział stanowczo.

- Naprawdę ci się podoba? – Spytała zadowolona, widząc błysk w oku swojego chłopaka.

- Tak! Kupuj ją i idziemy w końcu coś zjeść, bo teraz to ja konam z głodu…



   - Poproszę kurczaka w warzywach z ryżem, na słodko z ostrymi przyprawami. – Złożyła zamówienie Nina, jak rasowa znawczyni kuchni chińskiej.

- Dla mnie to samo. – Powiedział od niechcenia Wojtek. W tym momencie, nie obchodziło go, co ma zjeść. Zależało mu tylko na tym, aby cokolwiek włożyć do ust. – Nie rozumiem, jak wy kobiety umiecie przetrwać taki maraton. – Powiedział to z prawdziwym podziwem.

- To były tylko dwie godzinki… - Uśmiechnęła się słodko szatynka.

- Proszę bardzo – Powiedział uprzejmie kelner i wręczył parze talerze z ich daniami.

- I to mi się podoba! – Zawołał w końcu zadowolony chłopak, widząc ogromną porcję na talerzu. Uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy obok talerza ujrzał pałeczki. Dla Niny posługiwanie się nimi nie było większym problemem. O mało nie udławiła się kurczakiem, kiedy ujrzała u swojego towarzysza nową technikę jedzenia nimi.

- Jesteś nie możliwy! – Śmiała się w głos, kiedy skończyła jeść swoją połowę dania. Teraz miała czas, na to, co kochała w miejscach publicznych i to, co Majka zawsze w niej tępiła. Wygłupy. Odwróciła się w drugą stronę i wsunęła pałeczki do ust, po czym odwróciła się z krzykiem.

- Jestem morsem!!! – Krzyknęła na cały głos, zabawnie poruszając pałeczkami. Dwójka dzieci, która siedziała stolik dalej, podzieliła jej entuzjazm. Kelner posłał serdeczny uśmiech. A starsza kobieta zaczęła swój wywód na temat „Jak to się dzisiejsza młodzież nie potrafi zachować”. I nie było by w tym nic złego, gdyby Wojtek nie opluł jej całym ryżem, który miał w ustach. – Wojtek… - Literowała jego imię przez śmiech.

- Nie ma, za co ja tez cię kocham.

   - Mam dosyć! – Oznajmiła Nina wpadając do samochodu i wygodnie układając się na tylnich siedzeniach.

- A jeszcze czeka nas godzinna droga do domu. Bez twojego gadania zasnę. – Użalał się zapinając pasy.

- Przecież nie przenocujemy tutaj… - Ziewnęła szatynka.

- To, co robimy? – Spytał Włodi opierając głowę na kierownicy.

- Mam pomysł! Ty kieruj… A ja… A ja będę śpiewać! Wtedy nie zaśniemy! – Zawołała zadowolona ze swojego pomysłu.

- Czy to, aby bezpieczne dla moich uszu? – Uśmiechnął się lekko Włodi i odpalił silnik.

- Pewnie, że tak! W przedszkolu zdobyłam pierwsze miejsce w konkursie karaoke. – Dumnie uniosła głowę.

- W przedszkolu mówisz… - Odpowiedział obojętnie.

- Yhmm… - Odpowiedziała cicho i zaczęła na cały głos śpiewać „Stokrotkę”.



Lubin

- Hej wiedźmo! – Usłyszała krzyk w słuchawce Nina.

- Majka… Jest środek nocy… Coś się stało..? – Szeptała nieprzytomnie.

- Upss… Zapomniałam o tej różnicy czasu… Wybacz… No to zadzwonię później! – Słychać było szczęśliwy głos blondynki.

- Nie, nie… Czekaj… - Zerwała się z łóżka, ruszyła w kierunku salonu i wyszła na balkon. – No! To opowiadaj! – Udała naprawdę żywiołową.

- Aaa! Słuchaj! Tu jest cudownie! Kolorowo! Tyle piasku, wody! Kocham Rio! – Ekscytowała się przyjaciółka.

- Spokojnie… Po kolei, bo mój mózg, nie nadąża przetwarzać. – Uśmiechnęła się lekko zielonooka.

- Mieszkamy na małej wysepce, niedaleko Rio! I tu jest tak romantycznie… Tylko my we dwoje… Ach…

- Ty się pilnuj, żeby za chwilę nie było was troje! – Nina nie mogła powstrzymać swoich cennych uwag.

- O to się nie martw! – Zagrzmiała jej rozmówczyni. – Całe dnie leżymy na plaży, albo zwiedzamy miasto. Ludzie są tu naprawdę mili, a miejscowe specjały… Ummm! Palce lizać! – Szczebiotała zachwycona.

- Żebyś tylko wiedziała jak ci zazdroszczę… - Westchnęła. – To wspólne mieszkanie, naprawdę nie wychodzi nam na dobre. – Żaliła się przyjaciółce.

- Wiedziałam! Mówiłam! Wiedziałam, że to głupek! Co zrobił!? Ma jakąś na boku!? – Majka ciskała piorunami, Ninie zrobiło się lekko na sercu z myślą, że chociaż ona się o nią troszczy.

- Nie o to chodzi… - Zaczęła się tłumaczyć.

- To, o co!? – Panna Ludwiczak naprawdę przejęła się tą sprawą.

- Szczerze… To już… Się chyba wypaliło… - Szeptała zaciskając oczy.

- Jak to się wypaliło! Najpierw mnie zostawiasz samą w Bełchatowie! A teraz on ci się znudził!!! – Szatynka wiedziała, że w tym momencie, dostałaby solidnego strzała w czaszkę od przyjaciółki.

- Czuję się jak kura domowa… Jak byśmy byli już starym dobrym małżeństwem… Wyobrażasz sobie! Parafii cały wieczór leżeć na kanapie! Nawet czasem mnie nie zauważa! Co ja robię źle!? – Mówiła tłumiąc szloch.

- Mówiłam ci, że to zły pomysł… Ale, może wszystko się ułoży. Musisz być silna… Moja Nina zawsze była silna… Nie bała się nawet wielkich pająków… Dasz radę wierzę w ciebie! Odezwij się jutro… Nie możesz z tym zostać sama. – Mówiła stanowczo Majka.

- Dziękuję… - Wyszlochała Nina i rozłączyła się.

- Więc ci się już znudziłem..? – Usłyszała za sobą. Podskoczyła jak poparzona i powoli odwróciła się w kierunku jego źródła. W kącie oparty o futrynę stał Wojtek.

- To nie tak… - Zaczęła się tłumaczyć. – Gadałyśmy… Gadałyśmy o kimś innym. – Starała się usilnie bronić.

- Liczysz na to, że akurat uwierzę w tę bajeczkę… - Jego głos był niebezpiecznie niski.

- Możesz w końcu skończyć! Zawsze musisz sobie coś ubzdurać! – Wyminęła go i nerwowo weszła do mieszkania.

- Skoro nie o mnie… To może gadałyście o Karolu? – Drążył dalej temat.

- Przestań! Widzisz go gdzieś tutaj! Nie ma go już w moim życiu! Nic mnie z nim nie łączy! Więc przestań wymyślać! – Dziewczyna cała się trzęsła.

- Oczywiście… I nadal ci na nim nie zależy? – Złapał ją za rękę.

- Nie! – Wysyczała wściekła.

- To, jakim cudem jego koszulka znajduje się w moim mieszkaniu. – Uniósł żółty materiał na wysokość jej twarzy.

- Skąd to masz!? – Spytała cała blada.

- Chciałbym ci przypomnieć, że niektóre szafy mamy wspólne! – Jego oczy płonęły.

- To tylko część garderoby! Nic więcej! Zawieruszyła się gdzieś pomiędzy rzeczami… - Wzięła kilka głębszych oddechów. – Wojtek… Dobrze wiesz, że tylko ciebie kocham… Mimo wszystko… - Pogładziła go po policzku. On szybko strząsnął jej rękę.

- Wojtek kocham cię… - Powiedział opryskliwie, naśladując jej głos. – Gdyby nie ten zakład już dawno by cię tu nie było… - Odwrócił się do niej plecami.

- Jaki zakład..? – Miała wrażenie, że jej serce przestało bić.

- Co jak co! Ale Karol to miał laskę… - Odwrócił się w jej stronę. Na jego twarzy rysowała się pogarda. – Jako kumple zawsze rywalizowaliśmy o wszystko… Czemu z tobą miało by być inaczej? – Prychnął i obojętnie usiadł na kanapie. – Czekałem tylko na odpowiedni moment… Kiedyś usłyszałem jak żalił się Winiarskiemu w szatni, że Olka jest w ciąży… Teraz tylko wystarczyło działać… - Nogi ugięły się pod Niną upadła na podłogę, nadal nie wierzyła w to, co słyszała.

- To dlatego… Ty… Tak nagle pojawiłeś się… Praktycznie znikąd… - Mówiła jak opętana.

- Potem wystarczyło dolać oliwy do ognia. – Uśmiechnął się sam do siebie. – Kilka anonimowych wiadomości, że już wcześniej mieliśmy romans… Zrobienie z siebie ofiary i to wystarczyło, żeby go przekreślić.

- Ale po co..? Dlaczego? – Łkała.

- Zakład, kochanie… Zakład.

- Z kim? – Wstrzymała oddech.

- Andrzej. – Mówiąc to patrzył prosto na nią.

- Nie! To nie możliwe tylko nie on! Nie zrobiłby tego swojemu przyjacielowi! – Broniła Wronę.

- Chyba traktował to, jako zabawę… A teraz… Dostanę za ciebie puszkę dobrego piwa… - Podszedł i poczochrał ją po włosach.

- Wyjdź… - Powiedziała oszołomiona.

- Słodkich snów kochanie… - Musnął jej policzek i wrócił do sypialni. Zostawił ją zupełnie samą. Z tym wszystkim… Z tymi wspomnieniami… Z myślą, że wcześniej mogła wszystko naprawić… Że to on zniszczył wszystko… Głupim zakładem… Z najlepszym przyjacielem Karola… Obok leżała żółta koszulka. Chwyciła ją i mocno przycisnęła do piersi, tak jak wystraszone dziecko tuli do siebie misia. Pozwoliła swoim łzą po prostu płynąć, a emocjom targać całym ciałem. Kiedy w końcu udało jej się opanować i zebrać myśli, pewnie wstała i ruszyła w kierunku sypialni. Teatralnie do niej wkroczyła. Tak jak się spodziewała, Wojtek nawet nie zwrócił na nią uwagi. Nerwowo wyjęła swoją łososiową walizkę i wepchnęła do niej swoje rzeczy. W głowie szumiała jej jedna myśl. Musi wrócić do Bełchatowa… Do domu… Do Majki… Do niego… 


Hej! Cześć i czołem! Szczerze... Brak pomysłu na komentarz... Yyy... Mamy wakacje! Mózgi pracują trochę wolniej, mimo wszystko nie jest chyba tak tragicznie? :) Wielkie powroty? A może sprzeczki i rozstania? Zapraszamy już w czwartek! :D