niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział XIX






   Bełchatów.

-Stefa? - Majka stała już chwilę pod drzwiami łazienki. Żadnej odpowiedzi. Cisza, słychać było jedynie wodę lejącą się z kranu.

-No Stefa, no. Spóźnię się przez Ciebie do pracy. - Próbowała przekonać matkę. Wciąż nic, drzwi ani drgnęły.

-Mamo, proszę Cię wyjdź. - Blondynka niemal jęczała. Po chwili słychać było za drzwiami Stefę.

-Jak ja lubię, jak mówisz do mnie mamo. – Powiedziała zadowolona kobieta. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, biegiem wpadła do łazienki. Cały czas myślała tylko, o tym jak bardzo jest już spóźniona.

-To co? Mam wziąć coś z restauracji na wynos, jak wyjdę z pracy? - Spytała w pośpiechu.

-Nie ja się tym zajmę, chętnie przejdę się po Bełchatowie. - Odpowiedziała Stefania. Majka tylko kiwnęła głową, na znak, że rozumie i wybiegła z mieszkania.



   Lubin

-Aaa-psik! - Po raz trzeci z rzędu Nina kichnęła.

-Gdzie Ty się tak przeziębiłaś... - Próbował sobie przypomnieć Włodarczyk.

-W mieszkaniu, za dużo okien otworzyłam i był przeciąg. – Stwierdziła kuląc się pod kocem w salonie. Wojtek przyniósł jej z kuchni gorącą herbatę z cytryną. DRYŃ! Dzwonek od drzwi mieszkania zadzwonił. Włodarczyk od razu poszedł otworzyć. W drzwiach jak się z resztą poniekąd spodziewał stała ciotka Lena.

-Dzień dobry ciociu… - Wydukał.

-Dzień dobry! - Odpowiedziała energicznie ciotka i wparadowała do mieszkania. Widząc zielonooką otuloną ciepłym kocem, od razu zareagowała: -Kochanie. Co Ci jest? Nie wyglądasz najlepiej. –Powiedziała przekrzywiając głowę niczym sowa.

-No cóż, nie czuję się najlepiej. Jestem trochę przeziębiona. Tak mi się wydaje. - Rzuciła szatynka.

-Widzę, że muszę się Tobą zająć! Mam tyle ziółek u mnie w mieszkaniu, od razu Cię wyleczę! - Mówiła podekscytowana kobieta.

-Nie, myślę, że nie ma takiej potrzeby. Mam jakieś leki, co prawda nie od lekarza, ale zawsze się nimi leczyłam. -  Nina próbowała powalczyć o swoją dorosłość.

-O nie! Ludowe sposoby są najlepsze! Już pędzę po te ziółka! - Ciotka niemal wybiegła z mieszkania. Młodzi zostali sami, chodź jak sądzili tylko na kilka minut.

-Dosyć tego! Ona nas traktuje jakbyśmy mieli po 6 lat! Wojtek, nie widzisz tego? – Warknęła dziewczyna wycierając nos.

-Wiem, wiem… Mam nadzieje, że jej to przejdzie… Wytrzymaj jeszcze trochę. – Cmoknął ją w czoło Wojtek.



   Bełchatów

-Pani Dyrektor, 40 minut spóźnienia. – Katarzyna nietuzinkowo powitała szefową.

-Wiem, Kaśka. To wszystko przez moją matkę, zwaliła się do mnie jak Filip z Konopii i będzie mieszkać u mnie jeszcze przez 6 dni. - Tłumaczyła nerwowo blondynka.

-Aaa, rozumiem. Nie chciałam Pani urazić. - Powiedziała Pawlikowska.

-Nie, Kaśka nic nie rozumiesz. Z mojego dzieciństwa zrobiła piekło, a teraz udaje kochającą mamusię. Z resztą, o czym ja gadam? W pracy jestem. - Panna Ludwiczak dopiero wróciła do rzeczywistości.

-No tak w pracy. Jakoś na szczęście Pan Prezes Pani nie szukał. Dzisiaj mamy spotkanie z działem reklamacji Panem Dyrektorem Łukaszem Mazurem. - Przypomniała asystentka.

-Muszę iść na to spotkanie? - Spytała niechętnie Majka.

-Tak, Pan Dyrektor Mazur zaznaczył obowiązkową obecność Pani. - Poinformowała Katarzyna z tabletem w ręku.

-Dobrze, pójdę. - Odpowiedziała niebieskooka i zaczęła gorączkowo przeglądać stertę papierów zalegającą na jej biurku.



   Lubin

-Wojtuś wstaw wodę w kuchni. Zaraz się Tobą zajmę. - Mówiła z przejęciem ciotka, patrząc na Ninę. Zaczęła oglądać opakowania z różnymi ziółkami. - Zaparzę Ci rumianku i mięty. - Zdecydowała. Gdy tylko woda się zagotowała. Nadopiekuńcza ciotka Wojtka wkroczyła do kuchni i zalała rumianek. Potem wróciła znów do salonu, gdzie na kanapie leżała panna Tul. - Pij, kochanie do dna. -Zwróciła się do Niny. Usta szatynki wygięły się w podkowę. Jednak Nina postanowiła, chociaż spróbować naparu.

-Bleee... To jest ohydne! - Powiedziała otrząsając się.

-Nie wszystko, co dobre, musi być pyszne. Taki to świat. Pij, pij. – Kobieta nie dawała za wygraną. Cała zawartość kubka została wypita. - A teraz zrobię Ci kanapkę z czosnkiem! - Przypomniała sobie stare lekarstwo ciotka. Energicznie ruszyła do kuchni i już po chwili, wracała z kanapką w ręku. - Jedna, mała kanapeczka. - Namawiała szatynkę. Nina mając nadzieję, że to wszystko zaraz się skończy zjadła kanapkę. - A teraz czekajmy na efekty. - Powiedziała rozpromieniona kobieta.

-Kochanie wszystko w porządku? - Spytał z troską  Wojtek.

-Nie, czuję, że mnie mdli. - Powiedziała Nina. Po chwili jak poparzona zeskoczyła ze sofy i pobiegła do łazienki. Słychać jedynie było, że wymiotuje. Gdy doszła do siebie, wróciła do salonu wściekła. Z kolei ciotka obróciła sprawy w zupełnie inną stronę.

-Ona wcale nie jest chora! Ja już wiem, ona jest w ciąży! - Zagrzmiała Lena.

-Słucham? - Wojtek spojrzał dziwnym wzrokiem na ciotkę.

-A ja tyle razy powtarzałam Wojtusiu, żeby się nie marnować, w tak młodym wieku. Przecież Ty jesteś w szczycie wieku i kariery. A teraz dziecko. - Mówiła rozżalona.

-Ale ciociu… - Nina próbowała wtrącić, choć słowo, ale ta jej na to nie pozwoliła.

-Teraz ciociu? Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć! A wy w ogóle wiecie, jak się dzieci biorą? -Spojrzała na nich z pode łba. Po chwili lampeczka zapaliła się jej w ciemnym tunelu. - No jasne, że wiecie. Wy nieodpowiedzialne dzieciaki! Ostatnio was przyłapałam! - Przypomniała sobie.

-Koniec tego! Naprawdę mam już dość! To nasza prywatna sprawa, co robimy! A ciotka nie ma nic do gadania! I na pewno nie jestem w ciąży! Proszę się stąd wynosić! - Ciskała piorunami Nina.

- Ciociu proszę Cię idź do siebie. - Wojtek starał się zachować spokój.

-Taaak? Jeszcze do mnie przyjdziesz małolacie! – Powiedziała kobieta ze łzami w oczach. Chwyciła torebkę i wyszła z mieszkania trząsając drzwiami.

-Wreszcie trochę spokoju. – Fuchnęła wściekła Nina.

-Szkoda, że źle to odebrała. - Powiedział Włodarczyk.



   Kraków

-Ej Kurek, Monte im sprzedałeś, że tak gładko nam poszło? - Spytał Kubiak.

-No jasne, ośmiopak w promocji. - Śmiał się Bartek.

-W niedzielę będę w Bełchatowie z Olką prosić na wesele, przekażcie Winiarskiemu i Wlazłemu. -Powiedział Piotrek.

-Ooo, zapraszamy, w nasze skromne progi. -Zaśmiał się Andrzej.

-Mam pomysł, może zamiast jeździć, po wszystkich naszym domach, spotkajmy się u Wlazłych. - Rzucił propozycję Karol.

-Dobry pomysł. To, co wszyscy w domu Wlazłych, godzina 14:00, niedziela. - Zebrał wszystkie informacje Pit, a po chwili dodał: -Ta blondynka Michała, to Majka? - Spytał dla pewności.

-Tak, Majka. - Przytaknął Kłos.



   Bełchatów

Majka właśnie skończyła pracę i wracała samochodem do domu. Zaparkowała jak zwykle blisko bloku przy ulicy 3 Maja. Wjechała windą na 8 piętro i zadzwoniła do swoich drzwi.

-Wchodź! - Usłyszała głos Stefy. Panna Ludwiczak otworzyła drzwi i weszła do środka. Z korytarza, można było stwierdzić, że Stefa buszuje w kuchni. Rzuciła torebkę, gdzieś w kąt i weszła do kuchni.

-Co Ty robisz? -Spytała zdziwiona.

-Obiad gotuje, dziecko. Twoje ulubione danie makaron z sosem i mięsem. - Powiedziała pilnując gotującego się makaronu.

-Ty gotujesz, od kiedy? -Do Majki w dalszym ciągu ta informacja nie dochodziła.

-Od zawsze, potem przez wiele lat nie gotowałam, ale od jakiś 2 miesięcy znowu zaczęłam. Nie patrz tak mnie Majuś, siadaj. - Odezwała się Stefa. Majka usiadła posłusznie i czekała na pierwszy obiad matki, od dzieciństwa.



   Lubin

-Idziemy się przejść! - Zakomunikował Wojtek.

-Ale... - Zaczęła szukać powodu, dla którego by nie iść Nina.

-O nie! Idziemy. - Powiedział i wziął ją za rękę.

-W sumie muszę zadzwonić do Majki. - Przypomniała sobie Nina, kiedy byli już przed blokiem. Wyciągnęła komórkę i weszła w kontakty. Kliknęła "zadzwoń" przy Majce.

-Hej. Jak tam sobie radzisz beze mnie? - Spytała panna Tul dawną współlokatorkę.

-Cześć. Właśnie czekam na obiad, Stefa gotuje. - Powiedziała dziwnym głosem Majka.

-Stefa? Jest u Ciebie? - Szatynka była ciekawa, co się stało.

-Przyjechała, bo dowiedziała się od mojego brata, że już nie mieszkamy razem. - Odpowiedziała jej rozmówczyni.

-No to fajnie, cieszę się. Macie teraz sporo do nadrobienia. A ja mam newsa! - Powiedziała teatralnie zielonooka.

-Zaręczyliście się? - Wypaliła jej przyjaciółka.

-Nie, ale wiesz dziecko w drodze! Zaciążyłam! Będziesz ciocią! - Powiedziała głośno do słuchawki Nina. Majkę zatkało. Jakoś nie mogła w to uwierzyć, jej przyjaciółka wyprowadziła się raptem niecały tydzień temu, po za tym ona sama, nie przepadała zbytnio za Wojtkiem, dziecko to najgorsza opcja, jaką mogliby wybrać.

-Żartuję! Tylko wymiotowałam dzisiaj, bo ciocia Wojtka struła mnie jakimiś ziółkami. – Buchnęła śmiechem szatynka.

-Och! I całe szczęście! Już myślałam... - Powiedziała Majka, która odetchnęła z ulgą. Paplały jeszcze jakieś 10 minut i zakończyły rozmowę.

   Bełchatów

-Nina? - Rzuciła Stefa.

-Tak miała mi tyle do opowiedzenia! – Powiedziała uśmiechnięta Majka.

-Ty też mi powinnaś dużo opowiedzieć o sobie. - Zmieniła temat.

-Naprawdę? Ja raczej nie mam, co opowiadać. - Powiedziała Majka jedząc obiad.

-Michał Cię naprawdę kocha, wiesz? Nawet pragnie wziąć z Tobą ślub. - Na te słowa dziewczyna zaczęła się jej badawczo przyglądać.

-Wypytywałaś go, wtedy jak byłam na zakupach? - Spytała niebieskooka.

-Nie musiałam, sam mi powiedział. - Przyznała.

-No nie znowu zaczyna... - Blondynka przewróciła oczami, jak to miała w zwyczaju, gdy była zażenowana.

-A Ty nie myślisz o was poważnie? – Spytała zdziwiona Stefania.

-Jak mam myśleć poważnie, skoro Misiek się zachowuje jakby miał 17 lat… Cały czas patrzy na życie przez różowe okulary... - Wymsknęło się Majce.

-Jest po rozwodzie, powinnaś się cieszyć, że nie wpadł w depresję. – Kobieta broniła niedoszłego zięcia.

-Nie mów mi jak mam żyć. A po drugie nie chcę ślubu, nie chcę tego papierka. On wszystko niszczy. -Wspomniała niebieskooka, patrząc na matkę.

-Teraz patrzysz na mnie i ojca.. Nie każde małżeństwo tak wygląda. My z ojcem naprawdę jesteśmy szczęśliwi. - Próbowała tłumaczyć się Stefa.

-Ale tyle lat braku porozumienia. Czasem zastanawiam się jak ojciec mógł wracać do domu i nie odezwać się do Ciebie słowem. Teraz już wiem, on od Ciebie uciekał. – Młoda dyrektorka podniosła głos.

-Uciekał, tak masz rację. Jednak teraz żałuję, wiem, że nie byłam dobrą matką. - Stefa chwyciła dłoń córki.



   Lubin

-I co u Majki? - Spytał Włodarczyk.

-Radzi sobie, matka ją odwiedziła. - Odpowiedziała Nina.

-To dobrze, nie jest już mała, radzi sobie bez Ciebie. - Przytulił ją Wojtek.

-Oj uwierz, mi w środku jest tak naprawdę krucha, za dobrze ją znam. - Rzuciła zielonooka. Kiedy tak szli przez miasto Nina z przejęciem przyglądała się coraz to większej hali. -Jest wspaniała! -Powiedziała dziewczyna, kiedy byli już całkiem blisko.

-W środku też. -Wyznał Włodi. -Wchodzimy? -Spytała. Bez zawahania chwycił dziewczynę za rękę i weszli do środka. Przed nimi znajdował się długi, dość szeroki korytarz. Na jasnych ścianach wisiały gabloty z pucharami, medalami i dyplomami. Dalej można zauważyć było ogromną fotoramę na zdjęcia. Wszyscy zawodnicy Curpum Lubin.  W tym Wojciech Włodarczyk, jako nowy przyjmujący. Nina śledziła z zapartym tchem innych graczy.

-Nikogo nie znam. - Jęknęła.

-Poznasz, wszystko przed Tobą. - Pocieszył ją chłopak.



   Bełchatów 

   Sobota

-Majka nie idziesz dziś do pracy, prawda? -Stefa chciała się upewnić.

-Nie mam wolne, tylko jedną sobotę w miesiącu pracuję. Chyba, że mamy długie szkolenia. - Wyjaśniła dziewczyna, leniwie przeciągając się.

-Świetnie odwieziesz mnie do domu. Zbysiu na pewno się ucieszy. -Wspomniała o swoim mężu Stefania.

-Na pewno. - Przytaknęła córka. Zaraz po śniadaniu Majka odwiozła matkę do domu.

-Oddaję Ci zgubę. - Powiedziała do ojca, przy okazji dając mu buziaka w policzek.

-No nareszcie jeszcze tydzień i bym umarł z głodu. - Rzucił uśmiechnięty Zbigniew. Majka nie siedziała długo u rodziców wypiła tylko kawę i wróciła do Bełchatowa.



   Olimpia

   Bełchatów.

-Dzień dobry. - Rzucił Michał wchodząc do biura podróży.

-Dzień dobry. Ja się panem zajmę. - Odpowiedziała dziewczyna przed 30-stką, o rudych włosach.

-Dziękuje. - Powiedział Winiarski i usiadł na krześle, naprzeciw swojej konsultantki.

-Nazywam się Amelia Potocka, pracuję już w biurze podróży od 4 lat. W czym mogę pomóc? -Spytała sprzedając firmowy uśmiech.

-No, cóż chciałbym się wybrać na wakacje można powiedzieć. Najlepiej pod koniec czerwca. Od tygodnia do maksymalnie 10 dni. - Odpowiedział.

-Przepraszam, jeśli mogę spytać, jaka okazja? Podróż poślubna, zwykły urlop, czy coś innego? - Spytała konsultantka.

-Ta podróż to prezent dla mojej dziewczyny, ma urodziny 30 czerwca, ale chciałbym, żebyśmy wrócili do urodzin. - Odparł Michał. Dziewczyna uśmiechnęła się i zerknęła w służbowy komputer.

-Mogę Panu polecić Wyspy Kanaryjskie, Madagaskar, Nową Zelandię. - Zaczęła wymieniać kobieta.

-Wie, pani co, to nie musi być aż tak egzotyczne, po prostu chciałbym, żeby gdzieś blisko było jakieś większe miasto. Może byś jakaś wyspa, nie mówię nie. - Rzucił Winiar.

-Mam! - Zawołała dziewczyna przewalając sterty propozycji.

-Co takiego? - Zapytał szczęśliwy niebieskooki.

-Wyspa oddalona 500 m od Rio de Janerio, Brazylia. Niewielka wysepka, z pięknym domkiem do wynajęcia. W ocenie posiada 5 gwiazdek! - Zachwalała ruda.

-Świetnie, jaki koszt na tydzień? - Winiarski był zachwycony.

-Tydzień, na dwie osoby... 6 tysięcy złotych. - Poinformowała Potocka.

-Kupuję. - Powiedział szczęśliwy siatkarz.

-W jakim terminie? - Spytała równie zadowolona z siebie Amelia.

-Od 19 do 27 czerwca może być? Mają wolne? - Misiek patrzył uważnie w kalendarz na telefonie.

-Tak mają. O! Nawet dostanie pan zniżkę pary na więcej niż tydzień w czerwcu mają 800 zł zniżki. -Wyczytała konsultantka.

-Super, dziękuje. Dowidzenia. Pieniądze przeleję kontem dziś wieczorem. - Rzucił Michał na pożegnanie.



   Kraków

   Godzina 19:30 już niedługo drugie starcie. Polska-Iran, znów bez kapitana.

-To się teraz nasiedzisz. - Kpił z przyjaciela Wrona.

-Zaraz sprzedam Ci kopa. - Ostrzegał Karol i oboje wybuchnęli śmiechem.

-Nie martw się jak już polecimy do USA, chyba ruszysz tyłek z ławki. - Rzucił Andrzej.

-Też mam taką nadzieję. - Przyznał Kłos.

W tym czasie mnóstwo kibiców przybyło na trybuny oglądać swych ulubionych siatkarzy. O 20 trybuny były niemal pełne. Wszyscy radośni poubierani na biało-czerwono z szalikami na szyjach. Właśnie powitał ich ulubiony komentator -Grzegorz.

-Witam najwspanialszych kibiców na świecie! Na dwa moje uderzenia, Wasze dwa klaśnięcia. -Przemówił do mikrofonu Grzesiek. Atmosfera była fantastyczna. Siatkarze mogli być dumni z kibiców. W pierwszej szóstce pojawili się: Kurek, Bieniek, Drzyzga, Nowakowski, Wrona i Zatorski. Antiga spacerował po miejscu dla trenerów. I set po ciężkiej walce został wygrany przez Irańczyków. Zamiast Bieńka pojawił się Kubiak na boisku.

-Gdy coś wyjdzie źle, nie patrzcie na mnie. Patrzcie na piłkę i rywala. Ja wam nie pomogę. Jedyne, co mogę zrobić, gdy nie odbierzecie lub źle rozegracie to gra aktorska. Muszę udawać, że wszystko jest dobrze. Kiedy zobaczylibyście załamanego trenera, co pomyślicie?! Czy idzie Nam aż tak źle?! No właśnie. Dlatego ja muszę się uśmiechać, nawet, kiedy widzę, że nie dajecie sobie rady. - Tłumaczył im podczas przerwy między pierwszym, a drugim setem Antiga. Wszyscy go słuchali, jak zawsze. Z resztą, czemu, się dziwić, był mądrym trenerem. W dodatku były siatkarz, przechodził to na własnej skórze. II set poszedł lepiej, chłopacy posłuchali rad trenera i pokonali Iran w tym secie. To nie był koniec zmartwień, choć mogło się wydawać, że nasi odzyskali skrzydła to doszło do tie-break.

-Najważniejsze, to nie psujcie zagrywki, bo głupio mi o tym mówić, ale na tym tracimy sporo błędów. -Skomentował kapitan Kłos, gdy poprosili go o komentarz. W 5 secie Polska zwyciężyła. MVB Michał Kubiak, który był rewelacyjny dziś na ataku.  Wszyscy kibice wstali na koniec meczu i zaśpiewali wraz z Grzegorzem piosenkę świetnie opisującą dzisiejszy mecz:



Kto?

Bo jak nie my to kto?

Bo jak nie my to kto?

Bo jak nie my to kto?

Bo jak nie my to nikt

Tego lepiej nie zrobi tu!



To są nasze najlepsze dni

Zaskakuje sam siebie i

Potem z rana już nie wiem nic

Ciągle mało jest jeszcze mi

Moje życie bywa jak film

Imprezuję jak Charlie Sheen

Dynia pęka jak w Haloween

Drina goni kolejny drin

Wiesz dokładnie o co chodzi nam

Bo ja też nocami odbijam się od ścian!



   Bełchatów, niedziela.

-Cześć Majka. - Michał stał w drzwiach.

-Hej, coś się stało? – Przywitała go buziakiem go blondynka.

-Zabieram Cię dziś do Wlazłych na obiad. - Oznajmił zupełnie niespodziewanie Misiek.

-Co Ty jesteś taki tajemniczy? - Zauważyła dziewczyna.

-Szykuj się jest już godzina 13:30, a obiecałem, że na 14:00 będziemy. - Rzucił uśmiechając się Winiarski. Majka zrozumiała, że zostało jej 20 minut. Ruszyła jak poparzona do sypialni. Wytargała czarną skromną sukienkę z białymi, szerokimi paskami po bokach. Włosy zakręciła lekko lokówką i podpięła lekko. Twarz ubarwiła, jasnym pudrem w kremie, tuszem do rzęs, eyelinerem i wrzosową szminką.

-Gotowa. - Rzuciła wkładając stopy do wysokich czarnych obcasów. Zjechali na dół windą. Wsiedli do samochodu i odjechali. -Mogę wiedzieć, czemu nic o tym nie wiedziałam? - Zapytała wreszcie blondynka.

-Tak, ponieważ sam się dzisiaj rano dowiedziałem. - Rzucił wciąż tajemniczo.

-Mów jaśniej. - Ponaglała go niebieskooka.

-Będzie jeszcze Karol i Andrzej. Nowakowski przyjeżdża z narzeczoną prosić na wesele. - Powiedział wreszcie.

-Naprawdę? I mnie poproszą? A przecież, Ty nie jesteś już w kadrze. - Zauważyła Majka.

-No nie jestem, ale byłem i z Piotrkiem mieliśmy dobry kontakt. - Odpowiedział. Właśnie wjechali na eleganckie podwórko Wlazłych, wyłożone kostką.

-Wszyscy już są? - Spytała.

-Nie ma Karola i Nowakowskich. - Powiedział Michał, patrząc na samochody.

-Całe szczęście. - Odetchnęła z ulgą Majka. Wysiedli z samochodu i ruszyli w kierunku wejścia. Michał podszedł i zadzwonił dzwonkiem. Po chwili słychać było kogoś idącego za drzwiami. Otworzyła im jak zwykle uśmiechnięta Paulina.

-Cześć Paulinko. - Przywitała ją Majka dając buziaka w policzek.

-Hej Majeczka. - Odwzajemniła Paulina. W salonie siedział Mariusz z Andrzejem dyskutując coś o Lidze Światowej. Kiedy Majka i Michał weszli urwali rozmowę.

-Cześć. - Powiedzieli razem Majka i Michał.

-No, no witamy. - Odezwał się Wlazły.

-Ciocia! - Rozległ się głośny krzyk po salonie i korytarzu. To Arek biegł, co sił w nogach w stronę Majki i wskoczył jej na ręce.

-Witaj bąbelku. - Zawołała blondynka. Małe łapki Arusia mocno oplotły szyję dziewczyny.

-Nie mógł się już Ciebie doczekać. - Rzucił Andrzej.

-Słońce, daj cioci spokój. - Paulina zwróciła się do malca.

-Przyjechali przyszli nowożeńcy. - Wronka patrzył w okno i wybuchnął śmiechem.

-Dobra trochę powagi. - Zaczęła ich uspokajać Paulina, która poszła otworzyć drzwi. Niedługo w salonie pojawił się Karol z Piotrkiem i Olą. Cóż, trzeba było przyznać, że narzeczona Nowakowskiego, jest naprawdę olśniewająca. Ładnie uczesana, z perfekcyjnym makijażem, stylowo ubrana. Wzrostu średniego, na wysokich obcasach. Włosy w odcieniu ciemniejszego blondu, wyprostowane.

-Cześć, Ola Wilczewska. - Wyciągnęła rękę w kierunku Majki.

-Cześć, miło Cię poznać, Majka Ludwiczak. - Blondynka przywitała nową znajomą.

-No także, miło nam widzieć, Was wszystkich w tym gronie. - Zaczął Nowakowski.

-Chcieliśmy was zaprosić na nasz ślub. Rzeszów, Hotel Granda, 5 września. - Rzuciła entuzjastycznie Wilczewska. Piotrek dał każdemu po zaproszeniu.

-Bardzo dziękujemy. No i oczywiście na pewno wszyscy pojedziemy. - Ucieszyła się Paulina.

-To na ile osób wyprawiacie? - Zapytał Misiek.

-No tak kameralnie, 220. - Odpowiedziała Aleksandra.

-Łał. - Rzucił Wlazły i wszyscy się zaśmiali, widząc jego minę.

-To tak się wydaję, że tak dużo, ale oboje z Olą mamy duże rodziny, mamy dużo przyjaciół, sama kadra siatkarska dużo liczy, no i trener reprezentacji i trener Resovii z żonami, kilku dziennikarzy sportowych i trzech komentatorów meczowych. -Powiedział Piotrek.

-No my rozumiemy. - Rzucił Wrona.

-Później pogadamy. Chodźcie do jadalni. Obiad naszykowany. - Popędzała ich Paulina. I wszyscy ruszyli do stołu.




Hej Misiałki!!!! :D I tak zbliżamy się do końca sielanki w Lubinie :) Wakacje Majki? Brzmi ciekawie! :D Widzimy się z tydzień! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz