Bełchatów
- Nadal nie wierzę, że zostałam zaproszona! Poznam kadrę!
Trenerów! Normalnie kumulacja szczęścia! – Tryskała energią szczęśliwa Majka.
- To jeszcze nie wszystko… - Zaczął Michał i dalej wpatrywał
się w drogę.
- O co chodzi!? No powiedz mi! – Rzucała się blondynka,
niebieskooki tylko cicho rechotał pod nosem. – To, że prowadzisz samochód,
wcale nie znaczy, że nie mogę ci przyłożyć… - Powiedziała to nader spokojnie.
- Już dobrze, dobrze… Wojowniczy żółwiu Ninja. Wyjeżdżamy na
wakacje.
- Wyjeżdżamy? My? – Majka myślała, że się przesłyszała.
- Pamiętasz jak ci obiecałem odbić wyjazd. Może to nie
Maiami, ale… Rio też może się nadać? – Siatkarzowi błyszczały oczy.
- Rio!? – Gwałtownie podskoczyła na fotelu. – O tak! Zawsze
tam chciałam pojechać! Ale… - Blondynka nagle posmutniała.
- Co się stało? – Zmartwił się Michał.
- Wiesz… Naprawdę się cieszę… Ale… Praca, dopiero od
niedawna jestem dyrektorką… Jeśli zażądam urlopu, mogą mnie zwolnić. – Dodała
załamanym głosem.
- O nie! Nie ma mowy! Jeśli się nie zgodzisz to zawlekę cię
tam siłą. – Winiar obdarzył ją szczerym uśmiechem.
- Tak jak do Bielska-Białej? – Spytała cicho chichocząc.
- Tak ja wtedy… Więc, nie masz już odwrotu. Zostaje nam
tylko cieszyć się wyjazdem.
- Nienawidzę cię. – Uśmiechnięta cmoknęła go w policzek. – I
kocham jednocześnie.
- Hej wytrzeszczu!
– Zawołała szczęśliwa Nina do słuchawki.
- Hej wiedźmo! – Majce przypomniało się ich stare
przywitanie. – Mam newsa.
- Ty też jesteś w ciąży? – Prychnęła jej rozmówczyni.
- Nie, ale zaraz żal ci tyłek ściśnie. – Rechotała
niebieskooka.
- No… Czekam na ten pocisk… - Odpowiedziała jej leniwie.
- Idę na wesele Nowakowskiego! – Wypiszczała Majka.
- Że co! Ja też chcę… - Wyjęczała szatynka.
- I to nie wszystko! – Wyrzuciła jednym tchem.
- Nowakowski jest w ciąży!? – Zawołała Nina i buchnęła
śmiechem.
- Nie! Nie… Pfff… Wariatka! – Dziewczyna nie miała siły na
swoją przyjaciółkę. – Wyjeżdżamy z Miśkiem do Rio!
- No nie! Ty się wczasujesz! A ja tu siedzę i się nudzę! Ej
wiem! Weźmiesz mnie zapakujesz do worka pojedziemy tam obie!? – Spytała z
nadzieją w głosie.
- No pewnie! Tylko musisz trochę schudnąć! – Majka śmiała
się jak opętana.
- Sugerujesz to, że jestem gruba? – Wyszeptała Nina, tłumiąc
śmiech.
- Nooo… Jeśli nadal tyle jesz, co wcześniej! To ja nie wiem…
- Wyszczerzyła się blondynka.
-Cholera! Jedzenie! Dzięki, że mi przypomniałaś! – Krzyknęła
pośpiesznie zielonooka.
- Co się stało? – Dopytywała się przyjaciółka.
- Dieta kochana… Dieta… Właśnie spaliłam pieczeń na kolację
i to przez ciebie! – Mówiła między atakami chichotu Nina.
- Tak! Majka Ludwiczak! Twój prywatny dietetyk! Polecam się
na przyszłość! – Wyrecytowała.
- Dzięki! Ale teraz muszę lecieć do marketu po coś do
zjedzenia… Bo jak ciotunia zauważy, że Wojtuś schudł chociaż o kilogram, to
znowu mnie napoi jakimiś trutkami, a drugi raz nie mam zamiaru tego
przechodzić. – Tłumaczyła.
- Twoja historia życia mnie urzekła… - Majka zabłysnęła
sarkazmem. – No leć, leć… Bo znowu okaże się, że jesteś w ciąży. Całuski. –
Zawołała i rozłączyła się. Mimo to, uśmiech nadal nie znikał z jej twarzy. Tego
jej było trzeba, gdyż nawet, jeśli ją i przyjaciółkę dzielą setki kilometrów,
to i tak nadal działała ta szczególna więź, która zawsze poprawiała im humor.
Następny dzień
Bełchatów.
-Wyjeżdżasz? - Zapytał Łukasz, który zaczepił Majkę.
-Tak, wakacje z Michałem, wylatujemy jutro rano. Taka
niespodzianka na urodziny. - Uśmiechnęła się blondynka.
-No to super. Udanego wyjazdu. -Powiedział brunet. - Ładnie
wyglądasz. - Dodał. Panna Ludwiczak uśmiechnęła się tylko i wyszła z biurowca
FOLK DESIGN. Nie pozostało nic jak tylko się pakować. Wróciła samochodem do
domu i postanowiła zaprosić wieczorem Ewkę.
-Jak myślisz, co powinnam wziąć do Rio? - Spytała
niebieskooka.
-Kochana, najważniejsze to strój kąpielowy i okulary
przeciwsłoneczne. - Stwierdziła Ewka.
-Mam strój! - Zawołała, kiedy wytargała dwuczęściowy strój
kąpielowy w kolorze miętowym.
-A okulary? - Przypomniała jej kuzynka.
-Mam lustrzanki. - Powiedziała kładąc je na stole.
-A teraz mam coś dla Ciebie. Wiem, że urodziny masz dopiero
za dwa tygodnie, ale dam Ci już dziś. -Rzuciła brunetka. Złożyła Majce życzenia
i podarowała pudełko zawinięte w papier.
-Odpakuj. - Namawiała ją Ewcia. Dziewczyna posłusznie
zaczęła drzeć papier aż zostało samo pudełko. Jej oczom ukazała się krótka koszula nocna w
kolorze fioletowym.
-Zboczeniec! - Zawołała niebieskooka.
-To nie wszystko. – Dodała z uśmiechem.
-Coś jeszcze? - Majka spojrzała na nią zaskoczona. Ewka
wyciągnęła Merci i perfumy.
-No nie trzeba było! - Grzmiała Majka, choć uśmiech nie
znikał jej z twarzy.
Łódź
-Na pewno wszystko masz? - Kontynuował swoje pytania Michał.
-Tak, martw się o siebie. Mam dowód osobisty, paszport,
pieniądze, ubrania, szczoteczkę do zębów, tatusiu. - Powiedziała Majka udając
oczy małego szczeniaka. Na, co Winiarski wybuchnął śmiechem. Sprawnie przeszli
bramki kontrolne i wyszli na zewnątrz.
-To nasz samolot. -Wskazał Misiek na biały samolot z niebieskimi
paskami na skrzydłach.
- Długo będziemy lecieć? - Spytała, kiedy zajęli miejsca w
samolocie.
-Trochę to potrwa, jakieś 8 godzin. - Odpowiedział
spoglądając na nią swoimi błękitnymi tęczówkami.
USA
Chicago
-Uwaga nagrywam filmik na snappa dla Majki i Winiara! Ogar
ludzie! - Krzyknął Wrona wyciągając telefon.
-Witajcie kochani. Z przykrością informujemy Was, że
przegraliśmy oba mecze, pierwszy 3:2 i drugi 3:1. Jednakże dokopiemy Amerykanom
3 i 4 lipca w Krakowie! - Przemówił Andrzej.
-No i w ogóle udanych wakacji zakochańce. - Powiedział do
kamerki Piotrek Nowakowski.
-Dużo nieprzespanych nocy. - Zawołał Kurek i wszyscy
siatkarze wybuchnęli śmiechem.
-Żadnego alkoholu! - Rzucił Bieniek z uśmiechem na twarzy.
-Tak ogólnie to Was pozdrawiamy! – Gruchnęło jednogłośnie
całe towarzystwo.
-Padną ze śmiechu. - Powiedział Wrona.
Rio de Janeiro
-Idealnie. -Rzuciła Majka patrząc na ulicę, którą szli. Wszędzie
widać było Brazylijczyków bawiących się na ulicach. Jedni śpiewali, inni grali
na różnych instrumentach. Wszyscy kolorowo poubierani. Ktoś założył Majce przepaskę
na szyję zrobioną z egzotycznych kwiatów. Uśmiechnęła się szeroko do
nastoletniego chłopaka. Michał patrzył na Majkę i ciągnął dwie walizki za sobą.
-Wyjmij mi telefon z kieszeni i zadzwoń po taksówkę.
-Powiedział do Majki. Blondynka wykonała polecenie, chwilę później jechali już
taksówką.
-Niech się pan zatrzyma. - Powiedział Michał i wysiedli.
-To tu? -Spytała zdziwiona niebieskooka.
- Przepłyniemy motorówką. -Powiedział tajemniczo Winiarski z
błyskiem w oku.
-Ale ja nie umiem pływać. - Rzuciła płaczliwie.
-Spokojnie, jesteś ze mną nic Ci się nie stanie. - Odpowiedział
i chwycił ją za talię i wciągnął na motorówkę.
-Umiesz tym kierować? -Spytała dla pewności.
-To nie chińskie pismo. Nauczyłem się w Turcji sześć lat
temu. - Przypomniał sobie siatkarz. Odpalił motorówkę i zmierzali w kierunku
niewielkiej wysepki. Widać było piękną
plażę i bujną roślinność.A z przodu był niewielki domek z drewnianymi
elementami i dużymi oknami.
Lubin
- Wojteeeek!!! – Zawołała Nina po raz setny.
-Coooo!? – Odpowiedział siatkarz leżą na sofie.
- Nudzi mi się! Nie mam zamiaru tu gnić, kiedy Majka obija
się po Rio! – Wydęła niezadowolona wargi. Włodi leniwie wstał i powoli do niej
podszedł. Musnął jej usta, objął ją w tali i zaczął wpatrywać się w jej oczy.
- No to… Na co paniusia ma ochotę. – Wymruczał.
- Poruszać się… Pobiegać! – Szatynka rzuciła pomysł.
- Nie mam na to siły… - Prychnął uśmiechając się szyderczo.
- To może gdzieś wyjdziemy i… - Specjalnie przeciągnęła
ostatnią samogłoskę. – I Pogramy gdzieś w siatkówkę.
- Chcesz grać w siatkówkę!? Ze mną!? Brązowym medalistą
Plusligi… Wiesz, z kim się mierzysz. – Poczochrał ją żartobliwie po włosach.
- Z nikim ważnym… - Wyszeptała uwodzicielsko i ucałowała
jego policzek.
- No ok… Zgoda… - Prychnął Włodarczyk.
- Wiedziałam! – Szczęśliwa Nina biegiem ruszyła do sypialni.
Sprawnie otworzyła wielką szafę i zaczęła grzebać w poszukiwaniu ulubionych
szortów i koszulki. Bez problemu znalazła czarne spodenki, a po chwili na
ostatniej półce odnalazła błękitną bluzkę zwiniętą w kłębek. Doszła do wniosku,
że musiała ją spakować gdzieś w pośpiechu. Machnęła ręką, aby wyprostować
zgnieciony materiał. W jednym momencie na podłodze wylądowało coś żółtego.
Przykucnęła i uważnie mu się przyjrzała, w jednym momencie jej serce zamarło, a
masa wspomnień powróciła. Ten uśmiech, ten wzrok… On… Była to meczowa koszulka
meczowa. Wiedziała, do kogo ona należała. Na jasnym tle wyraźnie rysowała się
6, a na samej górze znajdywało się wydrukowane nazwisko Kłos. Czuła jak trzęsą
jej się ręce, a oddech przyśpieszył. Nerwowo rozejrzała się czy nikt jej nie
obserwuje.
- Nina idziesz! – Dobiegł ją krzyk z salonu.
- Tak… Tak… - Zawołała jednym tchem i niedbale wrzuciła
koszulkę w sam kąt. Delikatnie przykryła ją warstwą ubrań i z hukiem
zatrzasnęła drzwi szafy.
- Nina!
- Idę!
Rio de Janeiro
- Tylko nie podglądaj. – Powiedział Michał, zasłaniając
Majce oczy.
-Długo jeszcze? – Niecierpliwiła się dziewczyna, kiedy prowadził
ją długim korytarzem.
- Już! – Zawołał niebieskooki i zabrał ręce. Blondynce
dosłownie opadła szczęka. Mały, zbudowany z białego drewna domek, z dużą
ilością okien i widokiem na ocean wydawał jej się naprawdę uroczym miejscem.
Ruszyła przed siebie, obserwując wszystko dookoła.
- Michał… - Głos uwiązł jej w gardle. – Tu jest…
- Tak, tak… Wiem… Uroczo… - Pogładził ją po ramionach. – A
wiesz, co jest jeszcze lepsze? – Mocno przycisnął ją do siebie. – Bo ty jesteś
tu ze mną. – Ucałował jej obojczyk.
- Ja… Nie wiem, co powiedzieć. To najlepszy prezent, jaki w
życiu dostałam. Nie wiem jak ci dziękować… – Obróciła się w jego stronę i
owinęła jego szyję rękoma.
- Po prostu mnie kochaj. – Wyszeptał i wpił się w jej usta.
- Taki miły początek wakacji? – Uśmiechnęła się lekko i
oddała pocałunek. Powoli rozpięła jego błękitną koszulę. A on, pozbył się jej
bluzki. W życiu tak dobrze nie zgrywali się. Michał delikatnie gładził ją po
plecach, ramionach… Czuła, że zaraz oszaleje. Nagle on odsunął się i wyszeptał
jej do ucha.
- To może zwiedzimy sypialnię. – Delikatnie przygryzł płatek
jej ucha. Majka nic nie odpowiedziała, cała zdyszana i kipiąca z pożądania,
chwyciła jego dłoń i dała się prowadzić.
- Ty mała figlaro.
– Niemal zamruczał, kiedy weszli do sypialni. Przyciągnął twarz Majki do swojej
i zaczął ją znów całować. Nie był to pocałunek podobny do żadnego z
poprzednich. Ten był tak namiętny. Oboje mieli dziś szaleńcze tempo i po
niedługim czasie oboje zamiast stać, przenieśli się na łóżko. Teraz pocałunek
stał się silniejszy. Michał wplótł palce we włosy blondynki, aby mieć do niej
lepszy dostęp. Całował głęboko, ale powoli. Chwilę później musnął jej szyję.
Majka jeszcze nigdy tak się nie czuła. Teraz byli sami, mogli robić, co tylko
chcieli. Z dala od wszystkich To wszystko było dziwne i nowe. Po prostu, coraz
bardziej i bardziej, zatracali się w sobie.
Majka wstała, leżała sama w
łóżku, Michała nigdzie nie było. Zerknęła na zegarek, znajdujący się na szafce
tuż obok – 9:00 rano. Szklane drzwi były otwarte, przez co do sypialni wlatywał
lekki wiatr. Blondynka zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma nic na sobie,
okrywa ją tylko cieplutka, cienka kołdra. Wyskoczyła z łóżka i chwyciła biały
ręcznik, który leżał obok na krześle. Podeszła do parapetu i usiadła na nim
patrząc w okno. Za oknem widać było bujne zielone drzewa, piękną plażę i
oczywiście ocean. Westchnęła… Tutaj było cudownie. Inaczej. Spokojniej. Po chwili wyszła z sypialni i udała się do
kuchni. Tam z kolei stał Michał szykujący śniadanie.
-Ooo
wstałaś. - Powiedział, gdy ją zobaczył.
-No tak, ale mnie wyprzedziłeś. - Odpowiedziała
Majka. Winiarski przyciągnął ją do siebie i czule pocałował.
-To dla Ciebie. - Wskazał na srebrną tacę,
na której była jej ulubiona sałatka, sok pomarańczowy, jabłko i czerwona róża.
-No
i po co to wszystko?! - Zaczęła Majka.
- Bo
Cię kocham, chcę żebyś wiedziała, że się staram. - Nie dał za wygraną Michał.
Majka nie mając nic do gadania zaczęła jeść. Potem korzystając z pięknej
pogody, zakochani poszli na plażę. Panna Ludwiczak leżała na pomarańczowym
ręczniku w swoim miętowym bikini, a Winiarski na szarym ręczniku w granatowych
slipach.
- Idealnie. - Rzuciła niebieskooka. Było
tak cicho i ten szum fal oceanu, aż chciało się żyć. Zupełnie niespodziewanie
Michał przerzucił ją sobie na ramię i ruszył wzdłuż plaży.. - Aaaa! Puszczaj!
Słyszysz?! Zostaw mnie! - Krzyczała Majka.
-To tylko woda. -Zaśmiał się Winiarski i
wrzucił Majkę do wody. Oczywiście nie na żadną wielką głębokość, pamiętając o
tym, że Majka nie umie pływać.
-Zniszczę Cię! -Zagrzmiała blondynka, kiedy
wyszła na powierzchnię.
-Już to widzę. -Nabijał się Winiarski.
Majka nie wiele się siląc wykonała ruch nogą w wodę i Misiek był prawie cały
mokry.
-Mam dla Ciebie idealne zajęcie. - Powiedziała
uśmiechając się szyderczo.
-Co
takiego? -Spytał szczęśliwy Winiarski.
-Zagrajmy w siatkę plażową. -Rzuciła Majka
wyciągając z torby plażowej piłkę.
-Chcesz zagrać. -Odpowiedział trochę
zawiedziony Michał.
-A
co myślałeś? Że do łóżka z Tobą pójdę? Znowu?! O nie! Nie ze mną te numery! - Powiedziała
Majka śmiejąc się.
-I po co mnie tu wywlekłaś? - Spytał Misiek.
Szli właśnie ulicami Rio między wieloma straganami.
-Chciałam kupić kilka
pamiątek. - Rzuciła Majka. Blondynka rozglądała się po wystawach. Doszli do
straganu z widokówkami. -Kupujemy? -Zapytała niebieskooka.
-Możemy, ale ile? - Zastanawiał
się Winiarski.
-Bierzemy w ciemno,
dwadzieścia sztuk poproszę, tych. - Wskazała Majka do sprzedającej po
angielsku.
- Po co tyle? - Spytał
Michał.
-Uwierz mi zejdą jak świeże bułeczki. - Przekonywała
Majka. Dalej zamiast iść ulicami pełnych straganów udali się do różnych
sklepów, które trzeba było przyznać były drogie. Byli teraz w księgarni, Majka
uwielbiała buszować po takich sklepach, dla niej to był raj. Bez zastanowienia
chwyciła książkę kucharską Brazylii, wiedząc, że to spodoba się Ninie.
-Świetny wybór.
-Pochwalił ją Michał, kiedy zobaczył, co kupiła.
-Jeszcze coś dla
Karola i Ewki, masz jakiś pomysł? -Spytała Majka.
-Karolowi możesz kupić
jakiś szalony brazylijski kapelusz, widziałem je w poprzednim sklepie.
-Przypomniał sobie Winiarski.
-Super, idziemy! -Rzuciła Majka, wychodząc
chwilę później z kapeluszem na głowie.
-Ewie kup jakąś
biżuterię, sporo tego było. -Rzucił pomysłem Michał.
-A Ty kupiłeś coś
Olkowi? - Napomniała go.
-Oczywiście, proszę
bardzo oficjalna piłka do nogi Brazylii. - Pokazał eksponat Majce.
-Idziemy po jakieś
kolczyki i na wyspę. -Rzuciła niebieskooka i zniknęli oboje w tłumie ludzi.
Lubin
Środa
- Wojtek! – Zawołała Nina przeglądając Internet.
- Czy ty zawsze musisz się tak drzeć? – Rzucił z wyrzutem
chłopak.
- No podnieś ten tyłek i zobacz, co znalazłam. – Prychnęła
szatynka. Brak reakcji. Chwyciła laptop, przeniosła go przez salon i teatralnie
usiadła mu na kolanach.
- Ała! Złaź! Przecież mi nogi połamiesz! – Napuszył się
Włodi i zrobił trochę miejsca na kanapie. A ona jakby nigdy nic i zrobiła
maślane oczka.
- Wojteeek… - Powiedziała z nadzieją w oczach.
- Co? – Burknął udając obrażonego.
- No nie gniewaj się. – Nina wyciągnęła szyję i ucałowała go
w policzek. – Zobacz, co znalazłam. – Otrzymała tylko pytające spojrzenie. –
Przejedźmy się do Wrocławia. Ty ciągle biegasz na tę halę. Jeszcze coś
załatwiasz… A ja? Nudzi mi się… Normalnie zacznę szukać pracy, bo tu chyba
zwariuję. A wracając do tematu… W samym centrum organizują targi świętojańskie.
Wiesz, wianki, woda, ogniska… No proszę! Mi też się coś od życia należy… -
Skończyła swoją przemowę. Brązowooki tylko buchnął głośnym śmiechem.
- Długo myślałaś nad tym przemówieniem? –Prychnął.
- Jestem mistrzynią improwizacji… - Burknęła obrażona.
Siatkarz powoli wstał, rozciągnął się i znów obrócił się w jej stronę. Mierzyła
go gniewnym wzrokiem.
- Jesteś naprawdę urocza, gdy się gniewasz. – Uśmiechnął się
lekko. – Szykuj się, za godzinę wyjeżdżamy. Nina zerwała się na równe nogi jak
poparzona i ruszyła w kierunku łazienki.
Wrocław
- Nie jest tu wcale tak tragicznie. – Powiedział zadowolony
Wojtek, wygodnie rozkładając się na leżaku. – Plaża w środku Wrocka, no, kto by
pomyślał. – Uśmiechał się sam do siebie.
- Takie drugie Maiami. – Odpowiedziała mu Nina, wracając
właśnie z jednego ze straganów. Na głowie miała wianek z chabrów.
- Masz zamiar go wrzucić do wody. – Spytał ją siatkarz z
szyderczym uśmieszkiem.
- Gdybym go wrzuciła, musiał byś go wyłowić… Ale nie martw
się, nie mam zamiaru cię aż tak męczyć. –Prychnęła szatynka.
- A kto powiedział, że bym go wyłowił? – Stwierdził
obojętnie Włodi.
- Wtedy wyłowiłby go ktoś inny. – Rzuciła sarkazm. Spojrzała
na telefon. – Siedzimy tu od czterech godzin… Zgłodniałam… - Niezadowolona
poklepała się po brzuchu.
- Nie chcesz spróbować regionalnych potraw? – Spytał
Włodarczyk.
- Szczerze… Obok jest galeria, a w niej ponoć genialna
restauracja chińska. Uwielbiam chińszczyznę. – Rozmarzyła się Nina. I tak po
chwili znajdowali się w centrum handlowym. Jak się okazało stoiska z jedzeniem
znajdowały się na drugim piętrze. Zmierzając w kierunku ruchomych schodów,
zielonooka uważnie obserwowała wystawy sklepowe. Nagle zatrzymała się i zaczęła
uważnie wpatrywać się w jednego z manekinów.
- O nie… - Jęknął Wojtek, kiedy ta w jednym momencie
wciągnęła go do jednego ze sklepów z ubraniami.
- Tak… W tej też
ładnie wyglądasz… Oczywiście, że ci pasuje… Nie, nie jest za droga… - Powtarzał
jak mantrę Włodarczyk, siedząc na pufie w dwudziestym odwiedzonym już przez
nich sklepie.
- A ta? – Spytała Nina, wychodząc z przebieralni. Chłopak
leniwie podniósł wzrok i w pewnym momencie go olśniło. Nina miała na sobie
delikatną, błękitną, rozkloszowaną sukienkę. Wyglądała w niej tak uroczo i
dziewczęco.
- Ta i nie ma mowy o innych. – Odpowiedział stanowczo.
- Naprawdę ci się podoba? – Spytała zadowolona, widząc błysk
w oku swojego chłopaka.
- Tak! Kupuj ją i idziemy w końcu coś zjeść, bo teraz to ja
konam z głodu…
- Poproszę kurczaka
w warzywach z ryżem, na słodko z ostrymi przyprawami. – Złożyła zamówienie
Nina, jak rasowa znawczyni kuchni chińskiej.
- Dla mnie to samo. – Powiedział od niechcenia Wojtek. W tym
momencie, nie obchodziło go, co ma zjeść. Zależało mu tylko na tym, aby
cokolwiek włożyć do ust. – Nie rozumiem, jak wy kobiety umiecie przetrwać taki
maraton. – Powiedział to z prawdziwym podziwem.
- To były tylko dwie godzinki… - Uśmiechnęła się słodko
szatynka.
- Proszę bardzo – Powiedział uprzejmie kelner i wręczył
parze talerze z ich daniami.
- I to mi się podoba! – Zawołał w końcu zadowolony chłopak,
widząc ogromną porcję na talerzu. Uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy obok talerza
ujrzał pałeczki. Dla Niny posługiwanie się nimi nie było większym problemem. O
mało nie udławiła się kurczakiem, kiedy ujrzała u swojego towarzysza nową
technikę jedzenia nimi.
- Jesteś nie możliwy! – Śmiała się w głos, kiedy skończyła
jeść swoją połowę dania. Teraz miała czas, na to, co kochała w miejscach
publicznych i to, co Majka zawsze w niej tępiła. Wygłupy. Odwróciła się w drugą
stronę i wsunęła pałeczki do ust, po czym odwróciła się z krzykiem.
- Jestem morsem!!! – Krzyknęła na cały głos, zabawnie
poruszając pałeczkami. Dwójka dzieci, która siedziała stolik dalej, podzieliła
jej entuzjazm. Kelner posłał serdeczny uśmiech. A starsza kobieta zaczęła swój
wywód na temat „Jak to się dzisiejsza młodzież nie potrafi zachować”. I nie było
by w tym nic złego, gdyby Wojtek nie opluł jej całym ryżem, który miał w
ustach. – Wojtek… - Literowała jego imię przez śmiech.
- Nie ma, za co ja tez cię kocham.
- Mam dosyć! –
Oznajmiła Nina wpadając do samochodu i wygodnie układając się na tylnich
siedzeniach.
- A jeszcze czeka nas godzinna droga do domu. Bez twojego
gadania zasnę. – Użalał się zapinając pasy.
- Przecież nie przenocujemy tutaj… - Ziewnęła szatynka.
- To, co robimy? – Spytał Włodi opierając głowę na
kierownicy.
- Mam pomysł! Ty kieruj… A ja… A ja będę śpiewać! Wtedy nie
zaśniemy! – Zawołała zadowolona ze swojego pomysłu.
- Czy to, aby bezpieczne dla moich uszu? – Uśmiechnął się lekko
Włodi i odpalił silnik.
- Pewnie, że tak! W przedszkolu zdobyłam pierwsze miejsce w
konkursie karaoke. – Dumnie uniosła głowę.
- W przedszkolu mówisz… - Odpowiedział obojętnie.
- Yhmm… - Odpowiedziała cicho i zaczęła na cały głos śpiewać
„Stokrotkę”.
Lubin
- Hej wiedźmo! – Usłyszała krzyk w słuchawce Nina.
- Majka… Jest środek nocy… Coś się stało..? – Szeptała
nieprzytomnie.
- Upss… Zapomniałam o tej różnicy czasu… Wybacz… No to
zadzwonię później! – Słychać było szczęśliwy głos blondynki.
- Nie, nie… Czekaj… - Zerwała się z łóżka, ruszyła w
kierunku salonu i wyszła na balkon. – No! To opowiadaj! – Udała naprawdę
żywiołową.
- Aaa! Słuchaj! Tu jest cudownie! Kolorowo! Tyle piasku,
wody! Kocham Rio! – Ekscytowała się przyjaciółka.
- Spokojnie… Po kolei, bo mój mózg, nie nadąża przetwarzać.
– Uśmiechnęła się lekko zielonooka.
- Mieszkamy na małej wysepce, niedaleko Rio! I tu jest tak
romantycznie… Tylko my we dwoje… Ach…
- Ty się pilnuj, żeby za chwilę nie było was troje! – Nina
nie mogła powstrzymać swoich cennych uwag.
- O to się nie martw! – Zagrzmiała jej rozmówczyni. – Całe
dnie leżymy na plaży, albo zwiedzamy miasto. Ludzie są tu naprawdę mili, a
miejscowe specjały… Ummm! Palce lizać! – Szczebiotała zachwycona.
- Żebyś tylko wiedziała jak ci zazdroszczę… - Westchnęła. –
To wspólne mieszkanie, naprawdę nie wychodzi nam na dobre. – Żaliła się
przyjaciółce.
- Wiedziałam! Mówiłam! Wiedziałam, że to głupek! Co zrobił!?
Ma jakąś na boku!? – Majka ciskała piorunami, Ninie zrobiło się lekko na sercu
z myślą, że chociaż ona się o nią troszczy.
- Nie o to chodzi… - Zaczęła się tłumaczyć.
- To, o co!? – Panna Ludwiczak naprawdę przejęła się tą
sprawą.
- Szczerze… To już… Się chyba wypaliło… - Szeptała
zaciskając oczy.
- Jak to się wypaliło! Najpierw mnie zostawiasz samą w
Bełchatowie! A teraz on ci się znudził!!! – Szatynka wiedziała, że w tym momencie,
dostałaby solidnego strzała w czaszkę od przyjaciółki.
- Czuję się jak kura domowa… Jak byśmy byli już starym
dobrym małżeństwem… Wyobrażasz sobie! Parafii cały wieczór leżeć na kanapie!
Nawet czasem mnie nie zauważa! Co ja robię źle!? – Mówiła tłumiąc szloch.
- Mówiłam ci, że to zły pomysł… Ale, może wszystko się
ułoży. Musisz być silna… Moja Nina zawsze była silna… Nie bała się nawet
wielkich pająków… Dasz radę wierzę w ciebie! Odezwij się jutro… Nie możesz z
tym zostać sama. – Mówiła stanowczo Majka.
- Dziękuję… - Wyszlochała Nina i rozłączyła się.
- Więc ci się już znudziłem..? – Usłyszała za sobą.
Podskoczyła jak poparzona i powoli odwróciła się w kierunku jego źródła. W
kącie oparty o futrynę stał Wojtek.
- To nie tak… - Zaczęła się tłumaczyć. – Gadałyśmy…
Gadałyśmy o kimś innym. – Starała się usilnie bronić.
- Liczysz na to, że akurat uwierzę w tę bajeczkę… - Jego
głos był niebezpiecznie niski.
- Możesz w końcu skończyć! Zawsze musisz sobie coś ubzdurać!
– Wyminęła go i nerwowo weszła do mieszkania.
- Skoro nie o mnie… To może gadałyście o Karolu? – Drążył
dalej temat.
- Przestań! Widzisz go gdzieś tutaj! Nie ma go już w moim
życiu! Nic mnie z nim nie łączy! Więc przestań wymyślać! – Dziewczyna cała się
trzęsła.
- Oczywiście… I nadal ci na nim nie zależy? – Złapał ją za
rękę.
- Nie! – Wysyczała wściekła.
- To, jakim cudem jego koszulka znajduje się w moim
mieszkaniu. – Uniósł żółty materiał na wysokość jej twarzy.
- Skąd to masz!? – Spytała cała blada.
- Chciałbym ci przypomnieć, że niektóre szafy mamy wspólne! –
Jego oczy płonęły.
- To tylko część garderoby! Nic więcej! Zawieruszyła się
gdzieś pomiędzy rzeczami… - Wzięła kilka głębszych oddechów. – Wojtek… Dobrze
wiesz, że tylko ciebie kocham… Mimo wszystko… - Pogładziła go po policzku. On
szybko strząsnął jej rękę.
- Wojtek kocham cię… - Powiedział opryskliwie, naśladując
jej głos. – Gdyby nie ten zakład już dawno by cię tu nie było… - Odwrócił się
do niej plecami.
- Jaki zakład..? – Miała wrażenie, że jej serce przestało
bić.
- Co jak co! Ale Karol to miał laskę… - Odwrócił się w jej
stronę. Na jego twarzy rysowała się pogarda. – Jako kumple zawsze
rywalizowaliśmy o wszystko… Czemu z tobą miało by być inaczej? – Prychnął i
obojętnie usiadł na kanapie. – Czekałem tylko na odpowiedni moment… Kiedyś
usłyszałem jak żalił się Winiarskiemu w szatni, że Olka jest w ciąży… Teraz
tylko wystarczyło działać… - Nogi ugięły się pod Niną upadła na podłogę, nadal
nie wierzyła w to, co słyszała.
- To dlatego… Ty… Tak nagle pojawiłeś się… Praktycznie znikąd… - Mówiła jak opętana.
- Potem wystarczyło dolać oliwy do ognia. – Uśmiechnął się
sam do siebie. – Kilka anonimowych wiadomości, że już wcześniej mieliśmy
romans… Zrobienie z siebie ofiary i to wystarczyło, żeby go przekreślić.
- Ale po co..? Dlaczego? – Łkała.
- Zakład, kochanie… Zakład.
- Z kim? – Wstrzymała oddech.
- Andrzej. – Mówiąc to patrzył prosto na nią.
- Nie! To nie możliwe tylko nie on! Nie zrobiłby tego
swojemu przyjacielowi! – Broniła Wronę.
- Chyba traktował to, jako zabawę… A teraz… Dostanę za
ciebie puszkę dobrego piwa… - Podszedł i poczochrał ją po włosach.
- Wyjdź… - Powiedziała oszołomiona.
- Słodkich snów kochanie… - Musnął jej policzek i wrócił do
sypialni. Zostawił ją zupełnie samą. Z tym wszystkim… Z tymi wspomnieniami… Z
myślą, że wcześniej mogła wszystko naprawić… Że to on zniszczył wszystko…
Głupim zakładem… Z najlepszym przyjacielem Karola… Obok leżała żółta koszulka.
Chwyciła ją i mocno przycisnęła do piersi, tak jak wystraszone dziecko tuli do
siebie misia. Pozwoliła swoim łzą po prostu płynąć, a emocjom targać całym
ciałem. Kiedy w końcu udało jej się opanować i zebrać myśli, pewnie wstała i
ruszyła w kierunku sypialni. Teatralnie do niej wkroczyła. Tak jak się
spodziewała, Wojtek nawet nie zwrócił na nią uwagi. Nerwowo wyjęła swoją
łososiową walizkę i wepchnęła do niej swoje rzeczy. W głowie szumiała jej jedna
myśl. Musi wrócić do Bełchatowa… Do domu… Do Majki… Do niego…
Hej! Cześć i czołem! Szczerze... Brak pomysłu na komentarz... Yyy... Mamy wakacje! Mózgi pracują trochę wolniej, mimo wszystko nie jest chyba tak tragicznie? :) Wielkie powroty? A może sprzeczki i rozstania? Zapraszamy już w czwartek! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz