sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział XVIII






   Bełchatów

- To już wszystko. – Powiedziała niepewnie Nina podając Wojtkowi ostatnią walizkę. Rozejrzała się po pustym pokoju i głośno westchnęła. Siatkarz cmoknął ją w policzek i zostawił na chwilę samą. Już miała wyjść i zamknąć kolejny rozdział swego życia. Te szczęśliwe trzy lata, tę masę wspomnień i cudownych chwil. Wszystko zostaje tutaj. W Lubinie zacznie nowe życie. Szybko przekalkulowała czy załatwiła wszystkie sprawy związane ze swoim zakładem. Stempel został szefem, co prawda na trzy miesiące na okres próbny, ale mimo wszystko chłopak był jej wdzięczny jak nikt inny. Trzasnęła drzwiami i ruszyła w kierunku korytarza, aby założyć buty. Drogę zagrodziła jej Majka. Obie były już na dobre pogodzone, jednak ta cała wyprowadzka przerastała je obie. - No to… Cześć… - Wybąkała szatynka.

- Cześć… - Niebieskooka spuściła wzrok. Jej do niedawna jeszcze współlokatorka zerwała kurtkę z wieszaka i odwróciła się do niej plecami. – Walić to!  - Rzuciła wszystkie rzeczy na podłogę i objęła przyjaciółkę za szyję. – Nawet nie wiesz jak będę tęsknić! – Zawołała na cały głos.

- Ja bardziej! Nie przeżyję tu bez ciebie. – Odpowiedziała pociągając nosem.

- Dasz redę… Musisz… Wierzę w ciebie… - Dukała Nina przez łzy. – Kuźwa nienawidzę pożegnań.- Burknęła sama do siebie.

- I taką Niną masz zostać! – Rozkazała jej blondynka i poczochrała ją żartobliwie po włosach.

- Obiecuję! I dzwoń codziennie! Już tęsknie! – Zawołała wychodząc. Delikatnie zamknęła za sobą drzwi zostawiając Majkę samą w swoich czterech kątach.



   Spała

- Ok panowie! Kończymy na dzisiaj! – Krzyknął Antiga zbierając swoje rzeczy z ławki.

- Alleluja! – Zawołał szczęśliwy Andrzej. – W końcu będę mógł coś zjeść.

- Ty byś tylko o żarciu gadał. – Klepnął go w plecy Bartek.

- Ty Kurek! Ty pilnuj żeby cię Ruskie tylko na meczu nie zakręcili! – Wystawił w jego stronę język.

- Sprzeda im na boku Monte, to od razu odpuszczą. – Wyszczerzył się Zati. W tym momencie ktoś wchodząc do szatni potknął się i padł jak długi na podłogę.

- Cholera! Zatorski! Jesteś taki mikroskopijny, że nawet cię nie widać! – Wzburzył się Karol siadając.

- Nie moja wina, że nie umiesz chodzić na tych swoich metrowych szczudłach! – Buchnął, jak i całe towarzystwo śmiechem. Ale po chwili nie było już tak miło, bo kapitan nie mógł podnieść się z podłogi.

- Ej stary! To już nie jest śmieszne! – Wrona chwycił przyjaciela za rękę i przywrócił go do pionu.

- Ale to już nie są żarty… - Wydukał blady Karol.

- Pokaż… Doktor Kurek zaraz zdiagnozuje problem… - Atakujący przykucnął i uważnie obejrzał kolano. Gdy wstał po jego minie można było wywnioskować, że jest jeszcze gorzej niż myśleli.



   Lubin

- Jesteśmy! – Zawołał zadowolony Wojtek oglądając się za siebie. Na tylnim siedzeniu zwinięta w kłębek spała Nina. – Hej… Wstawaj… Spałaś prawie trzy godziny… - Wyszeptał jej do ucha i pogłaskał ją po policzku.

- Naprawdę… - Wysapała zaspana. – Całą drogę? – Przetarła oczy.

- Całą. – Uśmiechnął się szeroko.

- To gdzie będziemy mieszkać? – Zapytała, kiedy udało jej się wywlec z samochodu.

- Tam. – Wskazał w kierunku kremowego bloku. Nina nic nie odpowiadając, chwyciła torebkę i ruszyła w kierunku wejścia. Wstukała zapisany na małej, zgniecionej karteczce kod. Rozejrzała się po długim korytarzu. Po krótkiej chwili namierzyła windę. Dołączył do niej Włodarczyk i zręcznie wcisnął przycisk z numerem 10.

- Aż na 10? – Zdziwiła się szatynka. Nie czekała na odpowiedź. – Żegnajcie schody.



   Gdy dotarli pod drzwi nowego, ich wspólnego mieszkania, zielonooka zaczęła się strasznie denerwować. Nie wiedziała, czemu. To mrowienie w brzuchu, ten mentlik w głowie. Gdy zamek przestał stawiać opór Wojtek delikatnie pchnął drzwi. Dziewczyna rzuciła swoje rzeczy i rozpoczęła gruntowny przegląd pokoi. Kuchnia, tak jak w jej dawnym mieszkaniu, połączona była z małą jadalnią. Dalej znajdował się salon z dwiema sofami, dużo większa łazienka i sypialnia.

- Tylko jedna? – Spytała niepewnie.

- Sądzę, że nam wystarczy. – Odpowiedział Wojtek z cwaniackim uśmiechem. Nina tylko przewróciła oczami. – I jak się podoba?

- Trochę tu ciemno… Ale… Ogarnę to z grubsza, urządzę po swojemu i będzie tak jak w Bełchatowie. – Wyrecytowała kładąc ręce na biodrach.

- Nie będzie tak jak w Bełchatowie… - Zaczął i podszedł do niej bliżej. – Będzie jeszcze lepiej. – Uśmiechnął się niewinnie i cmoknął ją w czubek nosa.



   -Hej! Z tego okna widać halę!? – Zawołała Nina, kiedy wnieśli ostatni karton do salonu.

- Tak, to ona. – Odpowiedział obojętnie Wojtek. – To teraz, co robimy? – Spytał i rozłożył się na kanapie.

- Zjadłabym coś… - Szatynka pogłaskała się po brzuchu. – Ale w lodówce są same pustki…

- Mam pomysł! Chodźmy do M’c-a! – Zabłysnął genialnym pomysłem.

- Po raz pierwszy w życiu się z tobą zgadzam! – Odrzekła zadowolona. – No to, kto pierwszy na dole! – Krzyknęła i pomknęła w kierunku schodów.



   - Wygrałam! – Szczęśliwa Nina zwijała się ze śmiechu, kiedy ujrzała minę swojego chłopaka. – Może jednak polubię te schody. – Uśmiechnęła się słodko i ruszyła przed siebie. – To gdzie ten M’c?

- Niedaleko. Tutaj w tej galerii obok. – Brązowooki wskazał palcem na oszklony budynek.

- Galeria. Co najmniej nie będę tęsknić za Olimpią. – Podsumowała szybko.

- Zaczekaj! – Zawołał Wojtek i przyśpieszył kroku. – Jak ty szybko chodzisz? – Zeskanował ją od stóp do głowy. Panna Tul otworzyła usta, aby rzucić jakąś zadziorną odpowiedź, ale ktoś jej przeszkodził.

- Wojtek! Wojtuś! To naprawdę ty!? Tak się stęskniłam! – Szczupła kobieta po sześćdziesiątce rzuciła się na siatkarza. – Aleś ty wyrósł! Prawie cię nie poznałam! – Nina obserwowała wszystko z miną „raczysz mi coś w końcu wytłumaczyć”. Chłopak odciągnął emerytkę na bezpieczną odległość.

- Kochanie, to jest ciocia Lena. Mieszka niedaleko. Ciociu, to jest Nina, moja dziewczyna.

- Dzień dobry. – Szatynka grzecznie kiwnęła głową i wyciągnęła w stronę kobiety rękę. Ta szybko ją chwyciła i zaczęła oglądać jej dłoń.

- Długa linia życia… Gruba zdrowia… Szczęścia, trochę przerywana… - Zaczęła mamrotać. – Oj! Kochanie! Idealny z ciebie materiał na żonę! – Spojrzała na nią swoimi wyłupiastymi oczami.

- Ale… My nic… Jak na razie to nic pewnego. – Sprostowała szybko sprawę Nina.

- Ciociu naprawdę nam się śpieszy. – Speszył się Wojtek.

- Och… Oczywiście nie będę wam przeszkadzać. A gdzie się wybieracie. – Kontynuowała swoje przesłuchanie.

- Idziemy coś zjeść. –Tłumaczył cierpliwie.

- Na mieście!? Przecież to takie niezdrowe! – Przeniosła wzrok na zielonooką. – Kochana! Nie mów mi tylko, że nie umiesz gotować!? – Dodała z kpiną w głosie.

- Naprawdę… Potrafię zadbać o dom… - Cedziła ze złością słowa.

- Ciociu… - Włodi starał się załagodzić cały spór.

- No już! Nie przeszkadzam… Ale jeśli będziecie potrzebować jakiejś pomocy to dzwońcie. Z przyjemnością coś dla was zrobię. Bo przecież tylko ja umiem zadbać o mojego kochanego Wojtusia. – Uszczypnęła siatkarza w policzek i ruszyła dalej. Ninie w jednym momencie odechciało się wszystkiego.



   Bełchatów

Do Majki nadal nie docierało, że jej przyjaciółka już tu nie mieszka. Siedziała na łóżku w pokoju Niny i przeglądała ich stare zdjęcie, które wisiały w pokoju na ścianie. W pewnym momencie zadzwonił jej telefon.

- Halo!? – Zawołała szczęśliwa, w końcu ktoś zdecydował się przerwać tę ciszę.

- Dzień dobry pani dyrektor. – Zaczął jak zawsze Michał.

- Hej. – Odpowiedziała słodko.

- Słyszałem, że już nie mieszkasz z szaloną panną Tul. Nie mam zamiaru zostawiać cię samej w czterech kątach. Mam teraz trochę wolnego… - Mówił jednym tchem.

- To, co Maiami? – Buchnęła śmiechem blondynka.

- Nie… Mam coś lepszego! – Usłyszała rechot. – Spała!

- Tak! – Krzyknęła zadowolona. – Kiedy?

- Jurto po 9:00 będę u ciebie. Pasowałoby sprawdzić jak tam kadra radzi sobie beze mnie.

- Pewnie! To do jutra! Kocham! Pa! – Wyrzuciła kilka słów i szczęśliwa wtuliła się w poduszkę przyjaciółki.



   Spała

   - Jej! Jak tutaj ślicznie! – Zachwycała się Majka wysiadając z samochodu. Michał tylko patrzył na halę.

- Po tylu latach to już praktycznie drugi dom. – Westchnął cicho.

- Masz zamiar się tu rozkleić, czy może wreszcie wejdziemy do środka. – Naburmuszyła się blondynka.

- Jak zawsze urocza pani dyrektor. – Uśmiechnął się Michał i ruszyli w kierunku drzwi.

   Najpierw przeszli długim korytarzem i trafili na halę, jak się okazało pustą. Po przeszukaniu szatni i stołówki, Michał bezprecedensowo wparadował do gabinetu trenera i lekarzy, ku uciesze całego zgromadzenia. Po wielu wypomnianych śmiesznych sytuacjach i żartach, w końcu mogli ruszyć dalej. Dzięki wyciągniętym z Antigi informacjom szybko namierzyli pokoje chłopaków.

- Z drogi śledzie kapitan jedzie! – Zawołał Michał i wpadł do pokoju Kłosa i Wrony.

- Witamy pana emeryta! – Wyszczerzył się Wronka.

- A witam, witam… - Buchnął śmiechem niebieskooki. Spojrzał na Karola. – Mrożonki na kolanach? Znowu? – Zauważył.

- Pal sześć te mrożonki… Trzeba się nazywać Wąski i złapać kontuzję przed samym początkiem sezonu. – Pożalił się.

- Tylko mi nie mów, że nie zagrasz! – Majka zerwała się z miejsca.

- Niestety…

- Koniec tych smętów. Michał! Musisz odwiedzić resztę paczki. – Oznajmił Andrzej.

- Ok… Majka…

- Ja zostanę. Leć. – Wycofała się szybko i gdy tylko wyszli zaczęła. – Jak się trzymasz?

- Jakoś daję radę. Z Olką i małym wszystko w porządku… Co z Niną? Czemu nie przyjechała? – Spojrzał na nią z nadzieją jakby liczył na to, że za chwilę dowie się o tym, że dziewczyna jest w pokoju obok.

- Nie mieszkamy już razem… Wyprowadziła się… - Powiedziała niepewnie.

- Co!? Gdzie!? – Karol zrzucił laptopa z kolan.

- Do Lubina. Nie ważne… - Próbowała załagodzić sytuację.

- No nieee… Teraz już jej nigdy nie zobaczę. – Posmutniał.

- Karol… - Zaczęła Majka.

- Ja wiem! Wiem, że wszystko spaprałem. Powinienem cię po rękach całować, że się w ogóle do mnie odzywasz… Możesz mnie wziąć za totalnego świra… Ale… Ja nadal wierzę, że jakoś nam się ułoży… Że ona… Że będzie jak kiedyś… - Urwał.

- Kochasz ją? – Spytała beznamiętnie. Nie musiała słyszeć odpowiedzi. Wiedziała to. W jego oczach, stylu bycia… Był pusty… Samotny… - Jeśli tak. To weź tyłek w troki i przy najbliższej okazji powiedz jej, co ci leży na sercu. Bez żadnych scenek. Na spokojnie. Wiesz… Może, chociaż odzyskasz ją, jako przyjaciółkę… - Tłumaczyła mu ważąc słowa.

- Chociaż tyle… - Wyszeptał.

- Majka idziesz!? – Zawołał Michał z impetem otwierając drzwi.

- Tak, tak… Już… Trzymaj się… - Rzuciła mu ostatnie spojrzenie i ruszyła w kierunku wyjścia.



   - Mogę wiedzieć gdzie mnie wleczesz taki kawał, przez ten ciemny las? – Głośno protestowała Majka.

- Zobaczysz, niespodzianka… - Powiedział tajemniczo.

- I na co ci ta torba? – Nie odpuszczała. W pewnym momencie weszli na mniejszą polanę. Winiarski wyciągnął z torby koc i koszyk z jedzeniem. – No nie wierzę… - Wyszeptała.

- I co kochanie myślisz o pikniku? – Uśmiechnął się niewinnie.

- Jest jak najbardziej wskazany. – Powiedziała wkładając czerwoną truskawkę do ust.



   - Michał? – Wymruczała blondynka. Leżała oparta o jego ramię. Oboje wpatrywali się w błękitne niebo.

- Hmm? – Odpowiedział równie cicho.

- Chciałabym, żeby było tak zawsze. – Przytuliła się do jego piersi.

- Ummm… Ja też… - Nadal szeptał… - Mam pomysł…

- Mam się go bać? – Uśmiechnęła się leniwie. Winiarski podniósł się i musnął jej wargi. – Weźmy ślub.

- Co!? – Dziewczyna zerwała się na równe nogi.

- Aż tak przeraża cię wizja naszej wspólnej przyszłości? – Zarechotał niebieskooki.

- Nie… Znaczy się tak… W sensie nie… Yyy… - Broniła się. – Nie jestem jakoś przychylnie nastawiona do małżeństwa.

- Uwierz mi… Nie jest takie straszne. – Uśmiechnął się do niej.

- To tylko same problemy… Kłótnie o wszystko, zazdrości, a jak już pojawią się dzieci.. Brrr! – Otrząsnęła się lekko.

- Myślisz, że to tylko na tym polega? Majka, kocham cię! Co ty znowu wymyślasz! – Chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął ją do siebie.

- To nie tak… Ale… Na przykład moi rodzice… Wpadka i od razu ślub. I teraz wszystko trzyma się tylko dla formalności. Żeby reputacji rodziny nie zepsuć. Nie chcę tak żyć. – Powiedziała niepewnie.

- Czyli twierdzisz, że abym miał powód zaciągnąć cię przed ołtarz potrzebny jest na dzidziuś. – Zaczął żartobliwie i musnął jej szyję.

- Nawet o tym nie myśl! – Majka odskoczyła jak poparzona i usiadła w drugim końcu koca.



   Lubin

- Ale się najadłem! Raz kiedyś możemy zaszaleć i zaszkodzić sobie jakimś hamburgerem. – Oznajmił zadowolony Wojtek wychodząc z windy.

- Tak i po miesiąc się utuczysz! –  Dziewczyna wytknęła język w jego stronę i odwróciła się w kierunku drzwi od mieszkania. W jednym momencie skamieniała. Na progu stała z miną niewiniątka ciotka Lena. – Aaa… Co pani tu robi? Jest już późno… - Starała się jakoś dojść do siebie.

- Ależ spokojnie gołąbeczko… Mieszkam piętro niżej. Wpadłam zobaczyć jak sobie radzicie. Czy to nie cudowne, że jesteśmy tak blisko siebie? Teraz możemy spotykać się codziennie! – Promieniowała szczęściem starsza kobieta.

- Tak… Oczywiście… - Szatynka ledwo przełykała ślinę. – Zapraszam. – Otworzyła drzwi i zaprosiła niechcianego gościa do środka. Na progu nadepnęła na stopę Wojtka i warknęła: - Wiedziałeś.

- Napije się ciocia czegoś? – Zapytał chcąc uniknąć konfrontacji z dziewczyną.

- Nieee… Dziękuję. Mam tu kilka rzeczy dla ciebie. – Ciotka zręcznie rozpięła zamek od torby i zaczęła z niej wyciągać masę rzeczy. – Tutaj masz dwa sweterki zielony i czerwony. Nie mogłam się zdecydować, jaki kolor lubisz. Do tego szalik żebyś nie zmarzł i rękawiczki.

- Rękawiczki w maju… Ale ciociu… - Zaczął Wojtek dziecinnym głosem.

- Żadnego ale! Tutaj na Śląsku klimat jest inny niż w tym centrum. – Rzekła władczo. Nina o mało nie zakrztusiła się śliną stojąc z boku i obserwując całą sytuację. Lena kontynuowała. Wyciągnęła z torby jakąś roślinkę. – Tutaj masz kaktusika. Przyda ci się. Trochę ożywi to wnętrze. – Podeszła i ustawiła doniczkę na parapecie. – Duszno tu… - Uchyliła okno, po czym zaraz je zamknęła. Zwróciła teraz uwagę na dziewczynę. – Pamiętaj, żeby nie otwierać okien nocą. Bo mi się Wojtuś przeziębi. O! I pamiętaj, że lubi niebieską pościel i talerze ze wzorkami. – Wymachiwała dłońmi w powietrzu.

- Dobrze zapamiętam. – Wysyczała. – Pani już się tak nie martwi.

- Ciociu… Późno już. Mamy za sobą daleką drogę. – Mówił potulnie Włodi.

- Tak… Już, już… I pamiętaj kochana… Żadnej owocowej herbaty. Ewentualnie zielona i… - Szatynka z każdą chwilą coraz bardziej się spinała. Siatkarz wiedział, że zaraz wybuchnie.

- Cioteczko naprawdę damy radę. Dobranoc. – Niemal na siłę wypchnął ją za drzwi. Spojrzał przepraszająco na zielonooką.

- Czy instrukcję obsługi ciebie też dostanę!? – Fuchnęła i ruszyła w kierunku sypialni.

- No nie gniewaj na nią się… Nie ma dzieci… A ja jestem jedynakiem… Wiesz, w czasie wakacji byłem jej oczkiem w głowie… - Starał się załagodzić cały spór.

- Nie będę robić scen, jeśli ona nie będzie wtykać nosa w nasze sprawy. – Przewróciła oczami. – Nie zapominaj, że to ja jestem panią tego domu, nie ona. – Powiedziała i rzuciła się na łóżko.

- Obiecuję. Nigdy więcej wykładów cioci. – Uśmiechnął się lekko i usiadł na jej nogach.

- Złaź ze mnie! – Wiła się pod nim, śmiejąc się w cały głos.

- Nie mam takiego zamiaru. – Wyszeptał i ucałował jej usta.

- Wojtek… - Nina zerwała się z miejsca i odwzajemniła pocałunek. Stawał się on coraz bardziej zachłanny… Coraz silniejszy… Nie wiedziała nawet, kiedy jej kremowa bluzka dołączyła do reszty ubrań na podłodze. Jej ręka spoczęła na piersi Włodiego, czuła jak szybko bije jego serce. Sama ledwo dotrzymywała mu tępa oddechem. Dawno tak bardzo go nie pragnęła. Dawno nie mieli okazji spędzać tyle czasu sam na sam. A teraz, tak mogła wyglądać ich każda noc. Wyraźnie się odprężyła, jej głowa opadła do tyłu, a on wtulił swoją twarz w jej szyję. Jego usta... Były tak gorące, czuła jak zostawiają na jej skórze piekące ślady.

- Wojtuś! Czy wszystko w porządku!? Strasznie ci to łóżko skrzypi! – Usłyszeli głos ciotki stojącej w progu. Nina wydała z siebie tępy pisk i rzuciła się w poszukiwaniu prześcieradła, które chwilę przed nią chwycił Wojtek. Złapała pierwszą lepszą z brzegu poduszkę i skuliła się za nim.

- Co pani tu robi!!! I jak!!! – Grzmiała z rumieńcami na policzkach.

- Zdobyłam zapasowe klucze. Leżały na szafce w korytarzu. – Tłumaczyła niewzruszona.

- Niech pani z tond wyjdzie! – Krzyczała wściekła.

- Przyszłam tylko sprawdzić… - Dodała z miną niewiniątka. Zielonooka nie wytrzymała.

- Pani jest jakąś nadopiekuńczą świruską! Może w łóżku też mnie pani zastąpi! Bo oczywiście PANI wie wszystko lepiej! – Kipiała ze złości.

- Nie rozumiem, o co tyle hałasu… - Oburzyła się ciotka i rzuciła klucze na toaletkę. – Dobranoc dzieciaczki! Ciocia Lena wróci tutaj jutro! – Zawołała na cały głos i cicho zamknęła drzwi.

- Ja tutaj chyba zwariuję! Trzymaj mnie! Grrr! -  Szamotała się szatynka. – Od dzisiaj możesz wybrać! Albo sypiasz ze mną, albo noce spędzasz u cioci! – Krzyknęła i rzucając przekleństwami zniknęła w łazience.



   Bełchatów

-Stefa!? – Majka otworzyła drzwi nie kryjąc zdziwienia.

- Tak. Nie spodziewałaś się mnie. Wojtek powiedział mi, że nie mieszkasz już z Niną. Musisz mi wszystko wyjaśnić. I tak sobie pomyślałam, że mogę z tobą pomieszkać z tydzień. Teraz z pewnością potrzebujesz towarzystwa. – Uśmiechnęła się niewinnie i przestawiła walizkę przez próg.

- No ja w to nie wierzę… - Wybąkała Majka i wkroczyła do salonu.  – To nie jest dobry pomysł. Wracaj do domu! – Fuchnęła.

- O nie! Nie mam mowy! – Zarzekła się kobieta i wpakowała się do pokoju Niny. – Tutaj będzie idealnie. – Oznajmiła zadowolona. Dziewczyna wiedziała, że zawziętość odziedziczyła po matce i nie było sensu dalej się awanturować.

 – Jeśli chcesz tu zamieszkać, to musze iść zrobić jakieś konkretne zakupy. Od wyjazdu Niny jem stare starocie. – Blondynka nie owijała w bawełnę żadnej sprawy.

- Dobrze idź. – Powiedziała płytko Stefa i zniknęła w kuchni. Niebieskooka zręcznie chwyciła torebkę i wybiegła z mieszkania. Byle jak najszybciej się z niego ulotnić, nie czekała nawet na windę. Schody okazały się jedynym wyjściem.



   Chwilę później niczego niespodziewający się Michał zapukał do drzwi mieszkania swojej dziewczyny.

- Dzień… Dobry… - Wydukał widząc Stefanię.

- Co wy wszyscy dzisiaj tacy zdziwieni. – Uśmiechnęła się sztucznie.

- Ja tylko na chwilkę. Jeśli nie ma Majki to wpadnę, kiedy indziej. – Zaczął się wycofywać.

- Ależ zapraszam. Moja córeczka zaraz wróci. – Wyszczebiotała słodko. – Napijesz się czegoś? – Spytała, zręcznie, zbyt zręcznie poruszając się po zupełnie obcym miejscu.

- Herbaty. – Odpowiedział Winiarski gapiąc się na zegarek.

- Jak cudownie! – Zawołała zadowolona i wstawiła czajnik. Po czym usiadła na krześle naprzeciw siatkarza. – Wiesz… Jakie ty masz szczęście, że trafiłeś na moją córkę.

- Tak wiem. Dlatego planuję się z nią ożenić. – Odwzajemnił uśmiech.

- To naprawdę cudowne dziecko. Tylko z początkami miała problemy. Mój alkoholizm i takie tam… Trochę nam zniszczyło rodzinę. I ona zrobiła się taka uparta i złośliwa. Miała problemy z nauką. Ledwo, co zdawała do kolejnych klas. Nawet w technikum miała zagrożenia. – Opowiadała z przejęciem. Michał patrzył tempo w jeden punkt. Jakoś go to nie obchodziło, dla niego ważna była ta Majka. Tu i teraz. – I nie wiem, co ja bym zrobiła gdyby nie ta Nina. Zrobiła z niej prawdziwego człowieka. Pod koniec okazało się, że matematykę napisała na 60%. Cudowne nieprawda?

- Tak… Tak… - Przytakiwał posłusznie.

- A potem… Najpierw ten salon, teraz jest panią dyrektor. Moja córcia. – Wzdychała sztucznie. W tym momencie ktoś wszedł do kuchni. Była to oczywiście osoba, która była tematem całego wywodu.

- Nie było mnie przez godzinę, a tu większe zmiany niż w „Kuchennych Rewolucjach”. – Prychnęła i posłała przepraszające spojrzenie Michałowi. – To będzie dłuuugi tydzień… - Wyszeptała sama do siebie.

Hej! Hej! Hej! To znowu my! Witamy w Lubinie! Na nowym terenie ciocia Lena da nieźle w kość Ninie, z resztą, Majce nie będzie łatwiej! :D Słońce świeci, ptaszki ćwierkają to idealny czas na tworzenie się w naszych głowach dziwnych pomysłów... :D No i mamy LŚ! Jak na razie idzie nam cudownie! No bo "czy my tego nie wygramy"? :D :D :)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz