poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział XXVI






   Środa

- Co tak wcześnie? – Zapytała zdziwiona Majka wchodząc do kuchni. Jej współlokatorka. Punkt 8:00. Gotowa i ubrana krzątała się przygotowując śniadanie. Stała do niej tyłem. W pierwszym momencie blondynka miała ochotę krzyknąć „Kim jesteś!? I co zrobiłaś z Niną!?”, ale powstrzymała się czując zapach jajecznicy.
- Gotuje. Nie widać. – Odpowiedziała i podstawiła przyjaciółce talerz pod nos.
- Ale ty normalnie śpisz o tej porze. – Powiedziała niebieskooka nabijając kawałek zasmażonego pomidora na widelec.
- I tak muszę być dzisiaj wcześniej w zakładzie. Będę czesać próbną fryzurę panny młodej. Marudzenie, dopinanie, zaczesywanie… Wybrzydzanie. Ugh… A po drugie, jesteś w ciąży muszę o ciebie dbać i o maluszka. – Szczebiotała Nina.
- O maluszka… - Mruknęła Majka.
- A co! Jak urośnie nam taki dwumetrowiec to, co? To tylko moja zasługa i zdrowego odżywiania. – Oparła ręce o biodra.
- A nie przez geny? – Uśmiechnęła się jej rozmówczyni. Nina naprawdę wczuła się w rolę ciotki, czasami nawet bardziej niż ona sama.
- Geny… - Fuchnęła i zarzuciła idealnie zakręconymi włosami. – Już tak późno!? – Spojrzała na zegarek w komórce. – Lecę! Chyba czeka mnie poranny jogging! Dbaj o siebie. – Zawołała i biegiem ruszyła w kierunku zakładu. Było niecałe 5 minut do przybycia klientki. Bez zastanowienia pchnęła drzwi i ku wielkiemu zdziwieniu, z całej siły w nie uderzyła. - Powinno już być otwarte. Przecież Stempel ma klucze! Miał tu być pół godziny temu! – Grzmiała na cały głos. Wierzchem dłoni potarła bolący nos. – Cholera… - Mruknęła, kiedy zauważyła na niej smugę krwi. – No tak! Do pełni szczęścia brakuje mi tylko złamanego nosa! – Mówiła sama do siebie. Podeszła do drzwi od zaplecza i chwyciła za klamkę. Te również były zamknięte. Wściekła zaczęła kopać w swojej torebce poszukując kluczy, a że w torebce miała kilkadziesiąt innych rzeczy zajęło jej to dłuższą chwilę. W końcu dopięła swego i satysfakcją przekręciła klucz w zamku. Po raz kolejny otarła nos. Nadal krwawił. Niczym Dzeki Czan wparowała do zakładu. W magazynie nikogo nie było, zaś w salonie słychać było jakieś odgłosy. Wkurzona do granic możliwości, że ktoś ośmiela się ją okraść, chwyciła prostownicę, którą kiedyś omal nie zabiła Karola i ruszyła przed siebie. Zajrzała zza ściany, wzięła zamach i…
- Ała! – Wydarł się na cały głos Stempel.
- Mogę wiedzieć, co to wszystko ma znaczyć!!? – Wrzeszczała szefowa.
- My nic… Tylko… - Dukała cała czerwona na twarzy Ewelina. Siedziała na biurku w samej bieliźnie. Przestraszony fryzjer w biegu zapinał koszulę i zbierał rzeczy dziewczyny. Nina bezsilnie klepnęła się w czoło.
- Hmm… Zapomniałeś, że dzisiaj będę wcześniej. – Burknęła szorstko. – Zabierz ją stąd, zanim pojawią się jacyś klienci. – Miło cię było widzieć Ewelinko… - Powiedziała z udawanym uśmiechem wycierając dwie krople krwi spod nosa. – A z tobą sobie jeszcze porozmawiam… - Syknęła jadowicie. Pracownik tylko gorączkowo przełknął ślinię. Przez resztę dnia w zakładzie panowała grobowa cisza. Chłopak chodził dosłownie na palach i jak w zegarku, byle tylko nie zawadzić szefowej.

   FOLK DESIGN

- Pani dyrektor! – Zawołała Katarzyna wpadając do gabinetu.
-Tak? – Spytała Majka, opisując kolejny projekt i plany jego realizacji.
- Mam kilka raportów do wypełnienia. Zwinęłam je sprzed nosa asystentki Mazura. Im też zależy na wyjeździe do Sztokholmu. – Mówiła rumieniąc się z przejęcia.
- Bardzo dobrze! Musimy wygrać. Spisałaś się. – Pochwaliła pracownicę.
- Tak ale… Pani dyrektor… Mamy jeszcze do przedstawienia dwa projekty na jutro. I to zebranie. Trzeba zrobić podsumowanie efektywności naszej pracy… - Uważnie studiowała swój dziennik. – Do tego raporty, które otrzymujemy standardowo…
- Dużo tego… - Przekalkulowała wszystko Majka.
- Tak… I jeszcze… Dyrektorka działu finansów jest na zwolnieniu chorobowym… Ktoś musi dokonać podliczenia zysków z zeszłego miesiąca… Zgłosiłam nasz dział, ale i tak mamy już masę pracy… - Spojrzała przepraszająco na pracodawczynię.
- Damy radę! Nie waż się wycofywać naszego działu ze współpracy z działem finansów. Najwyżej zostaniemy po godzinach. Raz kiedyś nic nam się nie stanie. – Ruszyła niewinnie ramionami. – A pomyśl sobie, ta wdzięczność głównej dyrekcji za wyręczenie jej z czarnej roboty. Wyjazd będziemy miały jak w banku! Gdzie te papiery!? – Zawołała zachwycona i solidnie zmobilizowana wzięła się do pracy.

   Salon fryzjerski

- Na dzisiaj koniec. – Powiedziała Nina do Oktawii, która pracowała dziś dopiero od południa i nie wiedziała o wcześniejszym incydencie. – A z tobą sobie jeszcze porozmawiam. – Burknęła wrogo w kierunku Stempla i zmarszczyła brwi. Po wyjściu pracownicy przekręciła zamek w głównych drzwiach. Podeszła do biurka i wygodnie rozsiadła się na fotelu. Bezczelnie zarzuciła nogę na nogę i uważnie obserwowała skruszonego pracownika. Owszem, kiedy była na kogoś zła potrafiła solidnie dać się we znaki. Ale czy była aż tak straszna? Ta myśl rozbawiła ją, a na twarzy pojawił się lekki uśmiech, przez który po plecach Stempla przeszedł dreszcz. – Nooo… Słucham… - Powiedziała obojętnie bawiąc się kosmykiem włosów.
- Prze… Przepraszam… - Wyszeptał i spuścił wzrok.
- Za..? – Drążyła temat czerpiąc coraz więcej satysfakcji z zaistniałej sytuacji. Lubiła mieć wszystko w garści. Władzę, chociażby i w tym zakładzie. Ludzi na zawołanie, którzy bali się nadepnąć jej na odcisk. To był kolejny skutek dorastania w bogatej rodzinie. W dzieciństwie otrzymywała wszystko, co tylko chciała w momencie pojawienia się w kącikach jej oczu pierwszych łez. Czasami nie była tylko słodką, szaloną dziewczyną, ale wyniosłą i arogancką panną Tul. Przez co czasami lubiła poznęcać się nad ludźmi, którzy zaszli jej na skórę. Tym razem padło na Stempla. Widziała jak się stresuje. Jak nerwowo przebiera rękoma. Jak unika jej wzroku.
- Przepraszam za to wszystko, co stało się rano. Zachowałem się bardzo nieodpowiedzialnie i mogłem narazić salon na stratę dobrego mienia. Wiem, że zasługuje na zwolnienie dyscyplinarne. – Powiedział wcześniej ułożoną regułkę drżącym głosem. Atmosfera była naprawdę ciężka. Nina nie wytrzymała okręciła się dookoła na fotelu, śmiejąc się w głos. Zapomniała, jakie to przyjemne. Ona, grzeczna, ułożona, raz na jakiś czas mogła pokazać inne oblicze. Stempel nie wiedział już, co się właściwie dzieje. Czy to on naprawdę zgłupiał, czy to jego szefowa oszalała po ostatnich przejściach i wahaniach nastroju? Szatynka po kilku obrotach, sprawnie zeskoczyła z fotela i ruszyła chwiejnym krokiem w jego kierunku. Z jej ust nadal nie schodził ten przeklęty uśmiech.
- Oj Stempel… Stempel… - Wymruczała. Tym razem usadowiła się na wysokim biurku, obok którego stał fryzjer. Wbiła wzrok w jego profil. Prychnęła widząc jak drżą mu kąciki ust. Wyciągnęła dłoń, chwyciła za jego podbródek i zmusiła, by spojrzał jej w oczy. – Nie mam zamiaru robić z ciebie świętoszka, bo sama nie chowam skrzydełek pod bluzką. Raczej sprytnie zaczesuje włosy, żeby nie wystawały z nich rogi. – Zachichotała. – Dlatego obejdzie się bez konsekwencji… Rób, co chcesz, tylko żeby to mi było ostatni raz w pracy, bo wtedy porozmawiamy inaczej i nie będzie już tak przyjemnie. – Szeptała niebezpiecznie cicho.
- Tak oczywiście. – Odpowiedział zrezygnowany. Naprawdę nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Zerknął na szefową. Siedziała uśmiechnięta od ucha do ucha, niewinnie machając długimi nogami. Naprawdę nie była na niego zła. Spodziewał się solidnej afery, wyrzucania z pracy czy jakiejś wymyślnej kary, ale to zupełnie zbiło go z tropu.
- To wszystko. – Powiedziała i mrugnęła w jego kierunku okiem.
- Dziękuję… Dobranoc… - Wydukał i chwiejnym krokiem ruszył do wyjścia. Chciał jak najszybciej opuścić to miejsce. Uspokoił oddech dopiero, kiedy znalazł się już w solidnej odległości od zakładu.

   Warszawa

- Ej Karol! Miałeś rację! Ten wyjazd naprawdę dobrze nam zrobi. – Powiedział zadowolony Wrona popijając kawę w jednej z warszawskich kawiarni.
- No pewnie. Ja w końcu wróciłem do formy, a tobie należy też się trochę odpoczynku. – Odpowiedział mu Kłos.
- Teraz ty musisz naładować bateryjki przed najbliższymi spotkaniami. – Wyszczerzył się jego przyjaciel.
- Szkoda, że tylko ja… - Posmutniał zielonooki.
- Ej! Ja już się nagrałem! Teraz ty rusz tyłek. – Klepnął go w plecy. – Jedno, czym mogę cię pocieszyć, jest to, że Wojtek też nie jedzie.
- Chociaż tyle. – Skwitował szybko sprawę. I pociągnął kolejny łyk gorącej kawy.
- A teraz koniec dobrego! – Zerwał się na równe nogi Andrzej. – Idziemy na miasto, a wieczorem na jakiś bankiet. I nie chcę słyszeć żadnego marudzenia. – Zaplanował już cały dzień.
- Co masz zamiar niby robić na mieście? – Spytał Karol, zły humor związany z brakiem przyjaciela nadal nie chciał go opuścić.
- Yyy… Na przykład… Możemy? Iść kupić jakieś pamiątki! – Oznajmił zadowolony.
- Andrzej ile ty masz lat? – Uśmiechnął się lekko.
- Nie nadążam liczyć. – Puścił oko w jego stronę. – Wiesz, co? Mam pomysł. Na jednym ze stoisk widziałem takie wielkie, drewniane kredki z napisem „Warszawa”. Możesz taką kupić Ninie. To bardzo w jej stylu. – Dławił się śmiechem.
- Tak! Żeby mnie nią tłukła przy każdej możliwej okazji. – Zakrztusił się kawą Karol.
- A później w gazetach napiszą. „Najlepszy blokujący mistrzostw pozbawiony życia przez kredkę mordercę. Panie prezydencie! Jak żyć!?”. – Dyktował Endrju.
- Nie wiem, czemu? Ale myślę, że jeśli ty byś miał być redaktorem jakiejś gazety, to sprzedawałaby się jak świeże bułeczki. – Wąski otarł łzę z kącika oka. 

   Ulica 1 maja

- Co to znowu jest!? – Spytała zaszokowana Majka widząc masę warzyw na talerzu.
- No… Mięsny..? Nie! Warzywny jeż. – Wyszczerzyła się szatynka.
- Że co znowu? – Niebieskooka miała już dosyć ciążowej diety serwowanej jej przez przyjaciółkę.
- Warzywny jeż… Ty go zjesz… Ty go zjesz… - Nuciła popularną melodię. – No nie przesadzaj… - Zawołała widząc skwaszoną minę przyjaciółki. – Warzywa zasmażane, na parze i surowe… W dodatku doprawione. Codziennie jadasz sałatki, to też ci nie zaszkodzi. Prawdziwa bomba witaminowa… - Szczebiotała.
-Dla zdrowia maluszka? – Mruknęła Majka znając już tekst kolejnego zdania.
- Zdecydowanie. – Odpowiedziała stawiając jej przed nosem szklankę soku pomarańczowego z codzienną dawką Vibovitu. – Smacznego. – Dodała z szatańskim uśmiechem.
- Nie jesz kolacji? – Blondynka spojrzała nieufnie w jej kierunku.
- Miałam dzisiaj tyle rozrywki w pracy, przez to tak zgłodniałam, że wciągnęłam kebsa na mieście. – Odpowiedziała usadzając się na blacie.
- I to mi karze się zdrowo odżywiać. – Fuchnęła pod nosem.
- Nie marudź tylko jedz. – Współlokatorka udała, że nie słyszy uwagi. – O właśnie! Prawie zapomniałam! – Zerwała się jak poparzona i ruszyła biegiem w kierunku swojego pokoju. Po chwili wróciła z torbą w ręce. – Zobacz, jakie słodkie. – Wypiszczała wyciągając puchowe wdzianko dla dziecka. Było czarno-białe z wystającymi, okrągłymi uszkami u góry. Gdyby ubrało się w nie dziecko, wyglądałoby jak panda.
- Rzeczywiście śliczne. – Poparła jej uwagę.
- Zobaczyłam to w jednym ze sklepów internetowych, nie mogłam się powstrzymać. Jest takie uniwersalne! I dla chłopca i dla dziewczynki! Już widzę jak mały Winiarski… Albo Winiarska biega w tym po naszym mieszkaniu. – Rozmarzyła się.
- Czasami się zastanawiam… Czy raczej ty nie powinnaś być matką. – Uśmiechnęła się Majka widząc zaangażowanie przyjaciółki.
- No co ty… Na razie nie mamy z Karolem nic takiego zaplanowanego w grafiku. – Wystawiła język w jej stronę.

   Czwartek

- No nareszcie! – Zawołała szczęśliwa Nina widząc przyjaciółkę. – Stoję tu już od półgodziny. – Marudziła niezadowolona.
- Musiałam zostać po godzinach. – Odpowiedziała niewinnie Majka.
- No jasne! Kiedyś się w końcu przepracujesz. Wyszłam wcześniej z pracy. Zdążyłam wystać się pod stadionem. Z nudów zdążyłam odwiedzić Emile, która pracuje w sklepie w Energii, przyszłam, a ciebie dalej nie było. – Ciskała piorunami zielonooka.
- Ale już jestem! – Uśmiechnęła się. – I chodźmy wreszcie, bo zamkną nam galerię przed nosem. – Powiedziała i pociągnęła przyjaciółkę w kierunku Olimpii. Kilka minut obie przechadzały się już alejkami jednego ze sklepów.
- To czego konkretnie szukamy? – Spytała Nina.
- Sukienki, torebki, buty, biżuteria… - Wymieniała Majka. – W końcu to ślub Nowakowskich. – Odpowiedziała podekscytowana.
- Wybrałaś coś? – Spytała.
- Jak na razie to tylko tę żółtą sukienkę. I tę zieloną. Którąś muszę wybrać.  – Wskazała blondynka na wieszaki trzymane w dłoni.
-  Takie długie? – Zmarszczyła nos Nina.
- Nie lubię krótkich sukienek. To ważna okazja. Trzeba wyglądać porządnie. – Mówiła poważnie jej przyjaciółka.
- Hah. To ja będę wyglądała bardzo porządnie przy tobie. – Zachichotała szatynka patrząc na króciutką sukienkę. – Ok… Chodźmy je przymierzyć. Nie mamy dużo czasu. – Rzuciła komendę i obie ruszyły w kierunku przymierzalni. – I jak!? – Zawołała zielonooka obracając się wokół własnej osi. Wyglądała ślicznie w delikatnej, chabrowej sukience. Miała ona delikatną górę i dół uwieńczony koronką.
- Nie chcę cię widzieć w innej kiecce. – Odpowiedziała z uśmiechem Majka. Przyjaciółka uważnie ją obejrzała.
- Jesteś z niej zadowolona? – Spytała. Jej zdaniem dziewczyna w rozkloszowanej sukni wyglądała okropnie.
- Może trochę mnie poszerza? – Gdybała.
- Trochę? Jesteś szczupła a ona… Strasznie cię pogrubia. – Wypaliła w końcu szatynka.
- Dzięki wielkie. – Rzuciła sarkazmem Majka.
- Przyjemność po mojej stronie. – Ukłoniła się nisko i obejrzała drugą suknie. – Ta jest jeszcze gorsza… Co się tak uparłaś na to rozszerzenie w biodrach. – Mamrotała.
- Przecież jestem w ciąży. Muszę jakoś schować brzuch. – Użalała się Majka.
- I tak wszyscy o tym wiedzą powinnaś się tym chwalić. – Nina jak zawsze upiększała świat tęczą noszoną w torebce. W pewnym momencie w jej oczach pojawił się błysk. – Zaczekaj tutaj. – Powiedziała i z prędkością światła wybiegła z przebieralni. Chwilę później wróciła z manekinem w rękach.
- Co ty? Sklep okradłaś? – Mówiła blondynka dławiąc się śmiechem.
- Nie marudź. To ostatni egzemplarz. Widziałam ją, kiedy wchodziłyśmy do sklepu. Ale ekspedientka rozbierała tego manekina w takim tempie, że powiedziałam, że sama sobie poradzę. – Tłumaczyła na szybo, ściągając ubranie z kukły. – Zakładaj ją. – Powiedziała wręczając przyjaciółce czerwoną suknię. Nerwowo stukała obcasem o podłogę czekając na efekt swojej pracy. W końcu przyjaciółka obróciła się w jej stronę. Było lepiej niż się spodziewała. Krwisto-czerwona, nie do końca obcisła, ale i nie luźna sukienka. Z prostą, długą spódnicą i dopasowanymi do tego delikatnymi rękawami wyglądała idealnie.
- Nie chcę cię widzieć w innej kiecce. – Powtórzyła słowa przyjaciółki Nina. Po chwili obie wyłoniły się z przymierzalni i ruszyły do kasy. Zielonooka przy zakupie sukienek z uśmiechem zwróciła manekina. Kasjerka zmierzyła ją dziwnym wzrokiem i z uśmiechem wręczyła im torby.

   Piątek
   Ulica 1 Maja

Było już grubo, po 19:00, kiedy Ewa Błaszczyk postanowiła odwiedzić najbliższą jej osobę w całym mieście.
-Majka?! Cześć! Jesteś może u siebie? Właśnie stoję przed drzwiami. - Ewka niemal wypiszczała to do telefonu.
-Jestem, już otwieram! - Odpowiedziała jej Majka i rozłączyła się. Wstała z krzesła w kuchni i ruszyła w stronę drzwi.
-No hej! - Majka sprzedała buziaka, aby przywitać kuzynkę.
-Niny nie ma? - Zapytała brunetka.
-Jest w pracy, wiesz jak to w piątki, osiemnastki i fura czesania. - Odpowiedziała Majka.
-To nawet lepiej. Słuchaj, mam bombę! - Rzuciła Ewa.
-O kurcze. To mów. - Blondynka zaprosiła kuzynkę do salonu.
-Dostałam pracę! - Zawołała ciemnooka.
-O rany! Gdzie? - Majka ucieszyła się z nowej wiadomości.
-W sklepie meblowym niedaleko Olimpii, nazywa się M3. Niby nic wielkiego, a będę zarabiać 2500 zł. - Stwierdziła kasztanowłosa.
-No jasne, lepsze to niż ten, marny zasiłek z opieki. - Fuchnęła niebieskooka.
-A gdzie masz dzieciaki? - Zapytała panna Ludwiczak.
-U Twoich rodziców. Twoja mama sama zaproponowała żeby przyjechały, nawet dzisiaj będą nocować u nich. -  Powiedziała Ewa.
-Naprawdę? Moja mama sama zaproponowała?! No, no co się tam wyrabia... - Zdziwiła się Majka.
-No wiesz wprawia się w rolę babci! -Rzuciła ciemnooka.
-Na pewno. - Przytaknęła jej Majka.
-A w związku z tym, że mam wolny wieczór nie pozwolę go sobie zmarnować! Idziemy do klubu.. Tego... Malinowej! - Przypomniała sobie nazwę dyskoteki brunetka.
-Tak ja z brzuchem na dyskotekę! - Majka popukała się po czole.
-Daj spokój! Drugi miesiąc jeszcze nie widać! - Skarciła ją Ewa.
-No dobra.. Ale idę tylko, dlatego, że Ty mnie namówiłaś! - Niebieskooka pogroziła palcem. Ruszyła w kierunku swojego pokoju. Założyła czarno-święcące bolerko i czarną, gładką sukienkę.  Do tego wybrała kremowe szpilki i torebkę w tym samym kolorze.
-Gotowa. - Rzuciła do kuzynki.
             
      Klub "Malinowa"

Obie wysiadły z samochodu Majki i szły w kierunku wejścia.
-Mam nadzieję, że to nie klub dla niewyżytych gimbusów. - Powiedziała panna Ludwiczak.
-Nie, co co Ty! To klub dla pełnoletnich. Trafiają się osoby od 18 lat do 40. - Odpowiedziała Ewa. Majka tylko uśmiechnęła się tylko. Na dole znajdował się wielki parkiet do tańczenia, a schody na górze prowadziły do baru i restauracji i mniejszego parkietu.
-Idziemy na górę? - Upewniła się.
-Tak, idźmy sobie coś zamówić. - Odpowiedziała Ewa. Weszły schodami na górę. Wszędzie, gdzie sięgały wzrokiem kanapy i fotele było zajęte przez pary, grupki przyjaciół i inne osoby. Wreszcie stwierdziły, że usiądą przy stoliku, gdzie obsługują barmani.
-Podać coś? - Spytał chłopak koło 20-stki.
-Drink owocowy bezalkoholowy dla mnie. - Powiedziała blondynka.
-A dla mnie alkoholowy z domieszką coli. - Rzuciła Ewka. Barman zaskoczył obie dziewczyny i pięć minut później miały, już swoje zamówione drinki.
-No to teraz szukamy Ci faceta! - Zaproponowała Majka i zaczęła się rozglądać po klubie.
-Daj spokój! Kto normalny obejrzy się za samotną matką z dwójką dzieci! W dodatku przed 30-stką. -Mruknęła zażenowana.
-Hej! Nie jesteś samotną matką. Ojciec Marysi i Mateusza żyje i masz lat 28, a nie kurde z 30-stką wyjeżdżasz! - Majka ciskała piorunami.
-Jestem 5 lat od Ciebie starsza... - Rzuciła Ewka.
-Kochanie, ale to ja jestem żenującą niebieskooką blondynką w ciąży… A ty piękne kasztanowe włosy, cudowne ciemne oczy, dwójka odchowanych dzieci! -Zaczęła prawić morały kuzynce.
-Żenującą? - Ewa podniosła prawą brew nieco wyżej. Majka tylko mruknęła i wciąż szukała fajnego faceta. Nagle Ewa ujrzała samotnie siedzącego mężczyznę, oddalonego o jakieś 10 metrów od nich.
-Ten jest całkiem, całkiem. - Stwierdziła Ewa. Zapewne był po 30-stce przed 40-stką. Przystojny, wysoki w okularach, jedyny minus to, że był prawie łysy.
-Poczekaj tu na mnie. - Majka rzuciła groźne spojrzenie Ewie. Blondynka wstała i ruszyła w stronę nieznajomego.
-Cześć. Co robisz tu sam? - Zagadnęła niebieskooka.
-Cześć, lubię przychodzić tu w piątki, zazwyczaj przychodzę z kumplem, ale coś mu wypadło. -Odpowiedział jej.
-Przepraszam, nie przedstawiłam się, Majka Ludwiczak. - Dziewczyna wyciągnęła rękę.
-Miło poznać, Przemek Frankowski. - Uścisnął dłoń nowej znajomej - A Ty przyszłaś sama? -Dodał po chwili.
-Nie, jestem z moją kuzynką, taka nieśmiała. - Wyjaśniła Majka.
-Zatańczymy? - Przemek wyciągnął rękę w kierunku Majki i poszli na parkiet. Choć piosenka wydawała się być wolna, to refreny miała dość żywe.
-Ile masz lat? - Spytał Przemek.
-23 skończyłam w czerwcu. A Ty? - Odpowiedziała Majka.
-Ja wstyd mówić, 35. - Mruknął z lekkim uśmiechem. - Przychodzisz tu w celach towarzyskich, czy chcesz znaleźć faceta? - Spytał Przemek.
-Tak właściwie to mam chłopaka, nie przyszłam tu szukać sobie faceta, chcę pomóc Ewce, to ona jest samotna. - Wyjaśniła sprawę Majka.
-Dobrze mieć taką kuzynkę. - Uśmiechnął się do niej Franowski.
-Tym bardziej, można powiedzieć, nie mam odwrotu dziecko w drodze. - Powiedziała Majka.
-Naprawdę? Gratuluję. Nic nie widać. - Stwierdził.
-Dopiero 2 miesiąc z hakiem, dowiedziałam się miesiąc temu. - Wyznała blondynka.
-To może zapoznasz mnie z nieśmiałą Ewą? - Zaśmiał się jej rozmówca.
-Z największą przyjemnością! - Rzuciła radośnie Majka. Kiedy piosenka dobiegła końca Majka zaprowadziła Przemka do stolika, gdzie siedziały obie z Ewą.
-Ewuś, to jest Przemek Frankowski. Przemku to Ewa Błaszczyk. - Majka zapoznała dwójkę ze sobą. Oboje popatrzyli na siebie i Majka zauważyła, że Ewie niemal świecą się oczy.
-Wiecie, co? Jest już właściwie późno muszę już iść. Zadzwoń do mnie jutro Ewuś. Cześć Przemek. -Majka zmyła się w szybkim tempie. Zeszła schodami na dół i wyszła dolnymi drzwiami. Wsiadła do samochodu, przekręciła kluczyki w stacyjce i ruszyła w kierunku ulicy 1 Maja.

   Ulica 1 maja

Majka na palcach skradała się przez korytarz, sądząc, że jej przyjaciółka od dawna śpi.
- A gdzie to się szlaja po nocach? – Usłyszała za plecami. Myliła się. Nina siedziała na kanapie czytając jakąś gazetę przy świetle lampki.
- To już na imprezę nie mogę nawet wyjść? – Spytała Majka udając obrażoną.
- Dziewczyno! Ty jesteś w ciąży! Jeszcze ci się zachciewa… Pomyśl o dziecku. – Mówiła lodowato szatynka.
- Ciąża to nie choroba! – Broniła swoich racji niebieskooka.
- Oczywiście! Szalej! Katuj się pracą! Baw się w klubach! – Nina gwałtownie wstała. – Ale jak coś się stanie to nie przychodź z płaczem do mnie… - Dodała ostro i ruszyła w kierunku swojego pokoju.


I takim akcentem kończymy nasze cudowne wakacje. [*]. No tak! Cześć i czołem witam się z zespołem! Rozdział trzymany do ostatniej chwili, zapowiadający prawdziwy armagedon. :D Chciałyśmy jakoś uczcić ostatnie godziny wolności, więc czemu nie dodać kolejnego? :D Hmmm... Może powinnam was przeprosić. Chyba jednak zrezygnuje. :P Nina jako czarny charakter. Przez ostatnie tygodnie solidnie przesiąknęłam mrokiem, jakie niosą moje ukochane anime i naszła mnie cudowna myśl: "Czemu nie złamać tego cukierkowego świata i pokazać bohaterkę od drugiej strony?" i tak moja złośnica znęcała się nad biednym Stemplem. :D Yyy... Dalej! Ja zakręcona! Dziękujemy! Kłaniamy się nisko i dotykamy czołem ziemi. :D Tak dzisiaj taka podniosła chwila! Będzie litania :) Na początku wakacji gdybałyśmy nad ilością wyświetleń, która już dawno przekroczyła 2000! :D Szczerze? Myślałam, że to nie możliwe. Nie raz mam ochotę rzucić wszystko w kąt i zapomnieć o dalszym pisaniu, ale myśl, że ktoś czeka na kolejny rozdział nie daje spokoju żadnej z nas. :* Mamy nadzieję, że szkoła nie przeszkodzi nam w kontynuowaniu naszej przygody. Wiemy, że czeka nas ciężki rok... W końcu to ostatni rok szkoły. :D  Jednak... Czego by się dla was nie zrobiło. Całujemy! Dziękujemy! I do zobaczyska! :D :P

sobota, 22 sierpnia 2015

Rodział XXV






    Bełchatów, ulica 1 Maja, piątek po południu



Nina leżała rozwalona na sofie pilnie przeglądając aukcje internetowe na allegro.

-O rany, jaki słodki kubraczek! - Zapiszczała, gdy jej oczom ukazał się ciuch na przecenie, oczywiście w dziale dziecięcym.

-Znowu kubraczek? To już chyba piąty, przy którym tak wrzeszczysz, nie? - Współlokatorka wpatrywała się w przyjaciółkę oddaloną o kilka metrów.

-Majka, jaka Ty realistka jesteś! - Nina sforsowała przyjaciółkę ciętym spojrzeniem.

-Ej, no! Nawet nie miałam zamiaru ich liczyć, ale z tego, co pamiętam to już piąty. - Odpowiedziała usprawiedliwiająco blondynka.

-Mówiłaś już rodzicom? - Zielonooka postanowiła zmienić temat.

-Jeszcze nie, dzisiaj do nich jadę, a Michał dziś dzwoni do swoich. - Rzuciła panna Ludwiczak.

-Co masz taką minę?! Hej! Nie macie już po 17-naście lat, oni też się starzeją. Będą mieli wnuka. - Oczy Niny znów rozbłysły, obserwując kolejną licytacje. Majka nie mogąc wytrzymać z komizmu sytuacji kolejny raz wyśmiała przyjaciółkę.

-Wiesz co?! Wyglądałaś, jak ten Gollum z tej Trylogii o pierścieniu! - Przyjaciółka ledwo wypowiedziała te słowa, dławiąc się śmiechem.

-Jesteś gorsza niż dziecko! – Naburmuszyła się szatynka.




   Kamieńsk



Majka zaparkowała swoje czarne volvo niedaleko od wejścia. Wyszła z samochodu chwytając torebkę w jednej ręce. Trochę się ociągała, ale w końcu podeszła i zadzwoniła dzwonkiem od drzwi.

-O pani Majeczka! Dzień dobry! - Drzwi otworzyła jej gosposia Państwa Ludwiczaków.

-Pani Teresa, dzień dobry. -Majce zrzedła mina, chciała pogadać z rodzicami bez nikogo innego.

-Tak dawno Pani już nie było! Przecież to biuro Panią wykończy! A czasem trzeba przyjechać na wieś, dotlenić się, spotkać z rodziną. - Zaczęła swój stały wywód pani Tereska.

-No wie pani, czas to pieniądz. - Majka przykleiła sztuczny uśmiech do twarzy.

-Ach ta dzisiejsza młodzież. -Machnęła ręką gosposia, wprowadzając dziewczynę do salonu.

-Rodzice są? - Blondynka była trochę wkurzona, dlatego lewa brew podskoczyła jej do góry.

-Już wołam. - Pani Teresa powędrowała do domowego gabinetu pana Ludwiczaka. Po chwili do salonu wszedł sam Zbigniew Ludwiczak.

-Cześć Słońce. - Podszedł do córki i pocałował ją w policzek.

-Cześć tato. - Odwdzięczyła się tym samym. -A mama? -Dodała niebieskooka.

-Na tarasie... Pali... -Przewrócił teatralnie oczami jej ojciec. Majka powędrowała za nim w stronę ogrodowego tarasu.

-Patrz, Zbysiu, córka nas odwiedziła. - Powiedziała zdziwiona Stefa, ale widać było, że się bardzo cieszy. Podeszła i mocno przytuliła dziewczynę.

-Dziękuje Ci, naprawdę bardzo dziękuje. - Szepnęła jej do ucha.

-Majeczka nie trząś tak starą matką i odsuń się, bo ten dym tylko dziecku szkodzi. Zbigniewowi powiększyły się źrenice na te słowa.

-Czy ja o czymś nie wiem? - Spytał.

-Tato... -Zaczęła z uśmiechem Majka - Zostaniesz dziadkiem. Pan Ludwiczak był w szoku. Zupełnie niespodziewana wiadomość, spadła na niego jak grom z jasnego nieba.

-Córuś gratuluję. -Podszedł i przytulił mocno ukochaną córkę.




   Bełchatów, ulica 1 Maja, wieczorem



Michał zdążył się już stęsknić za swoją dziewczyną i matką jego nienarodzonego dziecka, mimo że nie widział Majki tylko przez dwa dni.

-Michał? - Majka zdziwiona otworzyła drzwi.

-Bez zapowiedzi nie mogę? To wracam do domu. - Bestialsko i teatralnie udawał, że sobie pójdzie.

-Wchodź kretynie. -Niebieskooka, jak zwykle nie szczędziła wszystkich gościnnością i życzliwością.

-A ja myślałem, że ciąża uszlachetnia, wiesz? - Rzucił uśmiechnięty Winiarski.

-Widocznie mnie nie, z resztą nie powinno Cię to dziwić. Będę już tylko coraz gorsza. - Straszyła biednego Michała.

-Boże za co?! - Misiek teatralnie spojrzał w sufit.

-Za tę jedną noc, biedaczku. - Odpowiedziała zgryźliwie Majka wytykając język.

 W tym momencie Nina, nieświadoma gościa, wyszła z łazienki w szlafroku i wparadowała do salonu, gdzie siedziało całe towarzystwo.

-Ooo Nina, cześć. -Michał przywitał dobrą znajomą.

-Michał?! - Dziewczyna niemal podskoczyła na jego widok.

-Ja naprawdę mogę przestać tu przychodzić, jeśli moja obecność źle na was działa. - Powiedział Winiar.

-No, ale wszedłeś tak cicho jak mysz... -Plątała się zielonooka.

-No nie! Jeszcze mnie od myszy wyzywają, perfidne! - Michał udawał obrażonego.

-Nie dramatyzuj. - Majka nie przejęła się teatrzykiem Miśka.

-To wy sobie gadajcie, nie przeszkadzam. -Nina niczym żołnierz wymaszerowała w stronę swojego pokoju.

-Mówiłeś rodzicom? - Majka spojrzała pytająco na Michała.

- O..? -Winiarski zapominalski.

-Misiek! Jak mogłeś zapomnieć?! - Blondynka była zła.

-Aa o tym. To mówiłem. - Przypomniał sobie. - Są zachwyceni.

-Aha, a konkretniej? - Majka liczyła na sensowniejszą odpowiedź.

-A konkretniej to moja matka chce się przeprowadzić do Bełchatowa, a ojciec już planuje ślub. -Winiarski obrócił wzrok w inną stronę.

-Jaka przeprowadzka i jaki ślub?! Michał! Nie tak sobie wyobrażałam, naszą wspólną przyszłość! -Majka ciskała piorunami.

-No ja też nie zupełnie tak, ale zawsze może być gorzej. - Michał udawał zadowolonego.

-O nie! Po moim trupie! Żadnego mieszkania z Twoją matką! Wybieraj albo ona, albo ja. - Niebieskooka postawiła ultimatum.

-No przecież wiesz, że Ciebie wybiorę, mam was w dwupaku. - Uśmiechnął się, przyciągnął Majkę do siebie i czule pogłaskał po brzuchu.




    Arłamów, obóz siatkarzy



-Ej jutro Karol ma urodziny... - Przypomniał sobie nagle Wrona.

-O rany! - Usta Nowakowskiego zamieniły się w podkowę.

-Siedzicie i gadacie jak stare baby idziemy w miasto! - Zawołał Buszek.

-Która godzina? - Bieniek leniwie przeciągnął się na materacu.

-Yyy, 20:00. -Odpowiedział zrezygnowany Nowakowski.

-Widziałem tu sklepy całodobowe! - Nie dał za wygraną Wrona.

-To idziemy. - Ponaglił ich Bieniek. Szli już przez dłuższy czas, większość sklepów w mieście jest czynna do 17:00-18:00. Dlatego co podeszli do drzwi, wracali zrezygnowani, po przeczytaniu tabliczki "ZAMKNIĘTE" albo "CLOSE".

-Ej Rossman otwarty! - Buszek zrobił taką minę, jakby znaleźli wodę na pustyni, co wywołało u siatkarzy ogromną salwę śmiechu.

-Już dobra, idziemy! - Zachęcił ich Wrona. Weszli, pusto jak na pustyni (chyba Buszek ma o niej większej pojęcie niż dotąd myśleli). Z resztą, co się dziwić, Arłamów to niewielka miejscowość położona w Bieszczadach, więc kto normalny może iść do Rossmana o godzinie 21:00?! Na kasie była tylko jedna ekspedientka, a przy drzwiach przy magazynie stał jeden ochroniarz.

-Dobry wieczór. - Rzucili chórem siatkarze. Ekspedientka o ciemnych blond włosach odpowiedziała i wróciła do przeglądania jakiegoś kolorowego pisemka.

-Co mu kupujemy? -Spytał senny już Mateusz.

-Na pewno alkohol. - Uśmiechnął się z błyskiem w oku Andrzej.

-To mam pomysł, rozdzielmy się, Ty i Piotrek pójdziecie po alko, a ja i Mateusz po prezenty. -Zaproponował Buszek.

-Okej, nam pasuje. - Cichy Pit zaczął się dopiero rozkręcać.

-Jakie prezenty? – Załamany Bieniek zaczął rozglądać się po Rossmanie.

-Yyy, kosmetyki, maszynka do golenia... Nie wiem! - Rafał też nie miał pomysłu.

-Dobra w sumie może być. Jutro najwyżej w ciuchowym coś dokupimy. - Rzucił Mateusz.

-Jakich on kosmetyków używa? - Buszek podrapał się teatralnie po głowie.

-Ostatnio widziałem, że się przerzucił na perfumy i wodę po goleniu z Nike. - Przypomniał sobie młodszy z kadry.

-Drogie to gówno. -Rafał zerknął na cenę.

-Stać nas. - Machnął ręką Mateusz.

-Ile tego bierzemy?! - Buszek liczył na pomoc Matiego.

-Weź 5 perfum i 5 wód. Wykorzysta. Długa data ważności. - Przekonał kumpla. Przy kasie spotkali Pita i Andrzeja.

-My jutro idziemy na wesele czy na urodziny? -Spytał Bieniek, a szczęka niemal osuwała się na podłodze.

-Na urodziny. -Buchnął śmiechem Wrona.

-Ile tego kupiliście? - Zapytał Rafał.

-10 czystych, 6 win i 3 szampany. - Policzył przelotem Nowakowski.

-Ej, no Panowie! Wixa kapitana! -Andrzej jak zwykle niczego nie żałował najlepszemu przyjacielowi. Godzinę później, siatkarze właśnie cicho zakradali się do obozu. Weszli głównymi drzwiami najciszej jak umieli. Przemierzyli właśnie salon gościnny na parterze i już mieli iść w kierunku schodów. Nagle ogromny reflektor rozbłysnął i ujrzeli Antigę.

-Czy wy już do reszty zgłupieliście?! - Był wściekły, co u Stephane'a jest rzadkim zjawiskiem. - Jesteście gorsi niż dzieci! Czy wy wiecie, która godzina?! 23:00!!!! A o 22:00 przypominam, codziennie jest zebranie grupowe!!

-O fuck. - Wymsknęło się Wronie.

-Nie fuckuj tu teraz Wrona! Żeby mi to było ostatni raz! Tacy duzi chłopcy, a gorsi niż dzieci z przedszkola. - Antiga starał się mówić, po cichu, ale gniew był silniejszy.




   Bełchatów, sobota rano



-Nina mogę wiedzieć, gdzie Ty się pakujesz od wczoraj wieczorem?! - Majka była ciekawa nowej wyprawy przyjaciółki.

-Pomyśl kochanie, co dziś za dzień, co?! 8 sierpnia. - Nina chciała olśnić przyjaciółkę.

-No i?? Co roku jest 8 sierpnia. - Blondynka nie załapała o co chodzi.

-A kto się urodził 8 sierpnia 1989 roku??? - Panna Tul spojrzała na współlokatorkę z nadzieją.

-Karol! -Zapiszczała Majka.

-Doprawdy?? Sama się domyśliłaś? - Nina kpiąco spojrzała na niebieskooką.

-Oczywiście, że tak, jestem w ciąży mam prawo do sklerozy. - Wybroniła się blondynka.

-O 11:00 mam pociąg, dziś Ty tu rządzisz. - Rzuciła szatynka.

-Kochanie ja rządzę tu zawsze. - Przypomniała jej Majka. Współlokatorka posłała jej tylko kpiące spojrzenie typu „beze mnie już dawno byś zginęła” i wyszła.




   Arłamów, stacja kolejowa, 16:00



Nina wysiadła z pociągu i wypatrywała jakiegoś siatkarza na peronie. Wprawdzie nie wiedziała, kto po nią przyjedzie, ale przecież na pamięć znała wszystkich siatkarzy. Ku jej zdziwieniu nikt się nie pojawił, a czekała już półgodziny. Nagle jej oczom ukazała się się bardzo dobrze znana jej osoba.  Ledwo go poznała, jego niegdyś rozwiane włosy stały się nieco krótsze, oczy zimne jak lód, a chodził jak wampir.  Był tak samo wysoki, tak samo epicko zbudowany. Jej dawna miłość, ale co on tu robi?! Dlaczego Wrona wysłał jego po nią?! Przed nią stał sam we własnej osobie Wojciech Włodarczyk.

-Wojtek? - Nina uniosła prawą brew do góry ze zdziwienia.

-Cześć. Pewnie Andrzej nie zdążył Ci przekazać. Biegi terenowe im się przedłużyły. - Wytłumaczył jej Włodi.

-A jakim cudem Ty masz wolne? - Spytała bez emocji.

-Ja i Karol trenujemy teraz razem, rano, indywidualnie. On wrócił po kontuzji, a ja po przerwie od kadry, Antiga dobrał nam wspólne treningi. -Dopiero po raz drugi spojrzał jej w oczy.

-Jak się trzymasz? Ciotka Lena dała Ci popalić, po moim wyjeździe? - Parsknęła sarkazmem Nina.

-Przeniosłem się w inne osiedle. Oddalone trzy ulice dalej. W końcu dała mi spokój. -Odpowiedział.

-To fajnie. -Rzuciła panna Tul. Wsiedli do białego samochodu, którym przyjechał Wojtek i ruszyli.

-Włączysz klimę? -Włodarczyk spojrzał pytająco na Ninę. Szatynka nic nie odpowiedziała, przekręciła tylko temperaturę na chłodniejszą.

-Jak tam wam się układa z Karolem? - Zapytał Włodi.

-Po co mam Ci mówić?! Żebyś znowu wszystko zepsuł? - Nina patrzyła tempo w okno po jej stronie.

-W sumie masz rację, nie jesteś na spowiedzi, nic nie mów. - Włodarczyk zrozumiał napięcie sytuacji. Dalszą drogę przemilczeli. Z resztą ze stacji kolejowej do Ośrodka Wypoczynkowego było całkiem niedaleko.

-Zniszczę Cię pajacu! – Wściekła Nina, podeszła do Wrony. Andrzej spojrzał w oddali na biały samochód i Włodarczyka wysiadającego z tego samego samochodu co przed chwilą Nina.

-Czemu on po Ciebie pojechał?! -Wrona najwidoczniej nic nie wiedział.

-Myślałam, że Ty mi na to odpowiesz! - Szatynka miała ochotę rozszarpać Andrzeja.

-Pewnie przez to, że wszyscy byli zajęci... Tylko on i Karol nie... A przecież Twój przyjazd to całkowita niespodzianka dla niego... -Wydukał Endrju.

-Już dobra, przetrawiłam tego typa! - Machnęła ręką dziewczyna.

-Zaprowadzę Cię do Karola. - Andrzej złapał Ninę za rękę i zaprowadził do stromych, wykonanych z ciemnego dębu schodów. Zatrzymali się. -Wejdź na górę. Pokój numer 20 to pokój Karola. -Powiedział i odszedł. Nina szła z walizką w prawej ręce. Schody dłużyły się niemiłosiernie, a walizka z każdą chwilą zdawała się być cięższa. Oczom szatynki ukazał się szeroki, bardzo elegancko urządzony (jak na obiekt sportowo-wypoczynkowy) korytarz. Zielonooka bacznie zaczęła szukać drzwi z numerem 20. Znalazła je całkiem szybko. Zapukała do drzwi, usłyszała jakiś głos za drzwiami. Ktoś zbliżał się z każdą chwilą do drzwi. Karol zupełnie nieświadomy przyjazdu swojej dziewczyny miał całkowicie zaskoczoną minę.

-Wyglądasz jakbyś zobaczył zombie! Tak źle ze mną?! - Przywitała go Nina i rzuciła mu się na szyję.

-No coś Ty kochanie. -Chwycił ją za talię i podniósł metr nad ziemię -Po prostu się Ciebie nie spodziewałem. - Dodał i pocałował Ninę centralnie w usta.




   Bełchatów, ulica 1 Maja



-Cześć braciszku, co tam słychać? - Majka odebrała dzwoniący telefon.

-Witaj siostra, no ja myślałem, że to u Ciebie się dużo dzieje. - Parsknął śmiechem.

-Co za plotkarze! - Wybuchnęła do telefonu Majka, mając na myśli rodziców.

-Tak, tak nasi rodzice nie potrafią utrzymać języka za zębami. -Potwierdził jej przypuszczenia brat - A tak w ogóle to gratuluję! Będę wujkiem! Wujek Wojtek! To brzmi tak... SENSOWNIE. - Dodał.

-Ehh! Jesteś zupełnie jak Nina! - Bąknęła blondynka.

-Czyli? - Zapytał Wojtek.

-Natręt, upierdliwiec i inne takie. -Niebieskooka zabłysnęła nowymi rzeczownikami.

- Jesteś tak bardzo miła. Będę u Ciebie za półgodziny. Mogę chyba? - Chciał się upewnić pan Ludwiczak.

-Jasne, jestem sama akurat. - Odpowiedziała mu siostra.

  



   Arłamów, Ośrodek Wypoczynkowo-Sportowy



Zbliżał się wieczór, a tym samym przygotowania do urodzin kapitana, a raczej jego zastępcy, ponieważ w sezonie 2015/2016, kapitanem miał pozostać Kubiak. Nina miała bardzo pilne zadanie, nie wypuszczać za wszelką cenę Karola z pokoju.  Nie mógł zejść na dół, gdzie znajdował się ogromny salon, w którym siatkarze wraz z ekipą trenerską i medyczną zaplanowali przyjęcie.

-Ubierz się jakoś sensowniej! - Skarciła chłopaka Nina.

-Niby, dlaczego? - Spytał zdziwiony.

-Yyy, bo musimy iść na miasto. - Wymyśliła na poczekaniu szatynka.

-Na miasto mogę iść tak jak teraz. - Kłos teatralnie wykonał ruch rękami wskazując na ubrania, które miał na sobie.

-Ale ja chcę żebyś się przebrał! Sioo! -Wepchnęła go na siłę do łazienki, gdzie naszykowała, jeansowe spodnie do kolan i szarą koszulkę sportową. W tym samym czasie Nina założyła sukienkę w kwiaty o czerwonym i żółtym kolorze, na tle pięknej zieleni. Usta poprawiła ciemnoróżową szminką i maznęła rzęsy tuszem.

-Gotowy? -Spytała zielonooka.

-Tak. - Usłyszała głos za drzwiami. W tym momencie Nina zerwała się i biegła, co sił w nogach na dół, gdzie wszyscy czekali na solenizanta.

-Niiiiinaaa?! - Słychać było głos Karola z pierwszego piętra, który szukał dziewczyny. Nagle dało się usłyszeć, że siatkarz przemierza schody na dół.

-Chłopaki, ognia!!!!!! - Krzyknęła, co sił w płucach Nina. W tym samym czasie Możdżonek i Kubiak otworzyli ogromne drzwi na taras, gdzie był niesamowity widok na góry. Jednak otworzono je z innego powodu. Dzięki otwartym drzwiom dało się widzieć niezwykły pokaz fajerwerk, który wymyśliła nie kto inny jak Nina. Za pokaz odpowiedzialni byli medycy reprezentacyjni. W końcu, kto jak nie oni, wiedzą gdzie kończy się bezpieczeństwo, a zaczyna zagrożenie?


       

   Bełchatów, ulica 1 Maja



-Już otwieram! - Krzyknęła Majka, gdy usłyszała dzwonek od drzwi.

-Hej, świetnie wyglądasz. - Wyznał brat Majki.

-Ty też całkiem nieźle. Dawno Cię już nie widziałam. - Podeszła i sprzedała bratu buziaka w policzek. Zaprosiła do do środka i poszli do kuchni połączonej z salonem.

-Kawa jak zawsze? - Spytała blondynka.

-Tak. - Przytaknął chłopak, po czym dodał - Chciałbym zobaczyć mojego siostrzeńca albo siostrzenicę. Majka uśmiechnęła się nikle, włączyła czajnik i naszykowała kawę. Poszła do swojego pokoju. Znalazła wydruki z usg i wróciła do salonu.

-Proszę. - Wyciągnęła czarno-białe zdjęcia i podarowała bratu.

-Który miesiąc? -Zapytał Wojtek

-9 tydzień, 2 miesiące i 1 tydzień prawie już. - Niebieskooka zalała kawę i podała bratu.




   Arłamów, Ośrodek Wypoczynkowo-Sportowy



Pokaz sztucznych ogni był niesamowity! Niemal magiczne światełka na niebie przybierały różne kolory i kształty. Cały pokaz trwał jakieś 10 minut. Karol był zachwycony prezentem i tym, że może widzieć to wszystko w gronie najbliższych i najważniejszych mu osób. Po pokazie zupełnie niespodziewanie ze stołówki wyłoniły się dwie istoty okryte czarnym fartuchem. Jedna szła z przodu ciągnąc niewielki stół na kółkach, a druga istota szła za stolikiem, pomagając go pchać tej pierwszej. Nagle stanęli w miejscu. Pierwsza istota podpalił błyskające dekoracje, a druga zapaliła wszystkie 26 świeczek. Ktoś z grupy medycznej zgasił światło w pomieszczeniu, aby efekt był lepszy. Nagle dwie postacie ściągnęły w błyskawicznym tempie swe peleryny. Byli to Fabian Drzyzga i Paweł Zatorski, którzy od razu po zdjęciu peleryn wybuchnęli głośnym śmiechem, jak i z resztą cała "widownia".

-Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! I jeszcze raz! I jeszcze raz! Niech żyje, żyje nam! Niech żyje nam! A kto?! Karol Kłos! - Zaśpiewało całe zgromadzone towarzystwo. Po odśpiewaniu starej śpiewki. Każdy ustawił się do kolejki złożyć życzenia solenizantowi i podarować prezent. Przedostatnią osobą była Nina, która wprawdzie zorganizowała swój przyjazd i zaaranżowała przyjęcie, podarowała chłopakowi zdjęcie w ramce ich pierwsze wspólne zdjęcie.

-Żebyśmy już zawsze mieli, co wspominać. - Powiedziała i patrzyła na prezent swoimi zielonymi oczami.

-Na to liczę. - Odpowiedział chłopak i pocałował ją. Ostatnią osobą z kolejki był selekcjoner reprezentacji -Stephane Antiga. Prezentował się wspaniale w koszulce biało-czerwonej i jeansach, a najlepszy był jego szeroki uśmiech na twarzy. Wokół zapanowała cisza, wszyscy czekali na wypowiedź trenera.

-Karol.. -Zaczął, a uśmiech mu nie znikał  - Mam nadzieję, że nie masz do mnie żalu, o to, że w tym sezonie nie będziesz miał okazji już być kapitanem naszej drużyny - Wszystkie oczy zgromadzone tam, patrzyły tylko na nich, na dwie czołowe wówczas postacie - Jesteś naprawdę fajnym chłopakiem i cieszę się, że znalazłeś sobie taką Polaczkę -Powiedział i spojrzał na Ninę -Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a atmosfera się już znacznie  rozluźniła -Miłość... Ona jest bardzo ważna. Życzę Ci tez zdrowia, żadnych mrożonek już w tym sezonie. -Na te słowa Karol i Andrzej parsknęli śmiechem, ale zaraz przestali - Dużo kasy! -Dodał Antiga -A przede wszystkim spełnienia wszystkich marzeń i tych sportowych, i tych prywatnych! -Wszyscy zaczęli bić brawo. Kłos podszedł do ulubionego selekcjonera i poklepali się po plecach. Teraz wszyscy zasiedli do stołu, a Wąski mógł wreszcie pokroić tort i wszystkim go rozdać. Kolejną niespodzianką, był DJ na urodzinach kapitana. W tę rolę wcielił się Piotr Nowakowski - Słynny Cichy Pit oraz Bartosz Kurek - Sprzedawca Monte.

Prawie nikt nie siedział przy stole, każdy się bawił.

-Polewamy? Polewamy! -Tłumaczył coś do Bieńka i Możdżonka, ledwo trzymający się na nogach Buszek.

Tymczasem Karol i Nina spacerowali po tarasie, było bardzo widno, a Księżyc jasno świecił.

-Chcesz? - Kłos spojrzał na Ninę i wskazał na wino.

-Niech będzie. -Odpowiedziała mu zielonooka.

-Życzy pani sobie białe, czy czerwone? - Zapytał Karol.

-Czerwone. - Nina chwyciła lampkę wina od chłopaka.

-Jest idealnie wiesz? - Powiedział do niej. Nina spojrzała mu prosto w oczy. -A to wszystko dlatego, że jesteś tu ze mną. - Dodał po chwili przerwy i ścisnął jej dłoń.




   Bełchatów, ulica 1 Maja, dwa dni później (poniedziałek)



Majka wstała wcześnie rano, nie mogła sobie pozwolić na wolne, jak jej przyjaciółka, która dopiero dziś wraca z wolnego weekendu. Musiała stawić się w firmie. Mimo, że zdecydowała sie urodzić dziecko, to kariera nie zeszła wcale na dalszy plan. Wyskoczyła z łóżka niczym poparzona i pobiegła do szafy. Na całe szczęście ubrania, w których chodziła do pracy były jeszcze na nią dobre. Chwyciła z wieszaka czarną-białą sukienkę w szerokie pasy. Robiła wszystko, aby nie widać było, że przytyła, chociaż gram. Jak zwykle włożyła czarne szpilki, zrezygnowała ze śniadania. W biurze pojawiła się jak to miała w zwyczaju punktualnie.

-Dzień dobry, Pani Dyrektor! - Katarzyna niemal biegła do swojej szefowej.

-Dzień dobry Kasia. Co jest? - Zapytała blondynka.

-Wyjazd do Sztokholmu ma już swoją datę! 14 października! Musimy tam lecieć! - Ekscytowała się asystentka.

-14 październik. -Mruknęła panna Ludwiczak i zastanawiała się w którym miesiącu, będzie wtedy w ciąży. Niecały 4. Jakiś 15 tydzień. Odetchnęła z ulgą. Będzie mogła lecieć. Choć znając Michała, nie będzie zbytnio zadowolony.

-Pojedziemy Pawlikowska. - Zwróciła się do pracownicy. Majka wymierzyła sobie nowy cel.

Hej! Cześć i czołem! Witam się z zespołem. Te wakacje są gorsze niż rok szkolny. Straszny ze mnie leniuch. I chociaż druga adminka przygotuje wszystko na czas, ja zawsze potrzymam was w napięciu i jak zawsze się spóźnię z dodaniem rozdziału. Chyba coraz bardziej uosabiam się z Niną i przejmuje jej cechy. :D Ale... Tak bywa! Musicie mi wybaczyć, bo taki mój urok. :) Będę się starać i oczywiście wspólnie z drugą adminką zapraszamy na kolejny rozdział. I tak nawiązując do Cichego Pita. Ciao bejbe! :D