Środa
- Co tak wcześnie? – Zapytała zdziwiona Majka wchodząc do
kuchni. Jej współlokatorka. Punkt 8:00. Gotowa i ubrana krzątała się
przygotowując śniadanie. Stała do niej tyłem. W pierwszym momencie blondynka
miała ochotę krzyknąć „Kim jesteś!? I co zrobiłaś z Niną!?”, ale powstrzymała
się czując zapach jajecznicy.
- Gotuje. Nie widać. – Odpowiedziała i podstawiła
przyjaciółce talerz pod nos.
- Ale ty normalnie śpisz o tej porze. – Powiedziała
niebieskooka nabijając kawałek zasmażonego pomidora na widelec.
- I tak muszę być dzisiaj wcześniej w zakładzie. Będę czesać
próbną fryzurę panny młodej. Marudzenie, dopinanie, zaczesywanie… Wybrzydzanie.
Ugh… A po drugie, jesteś w ciąży muszę o ciebie dbać i o maluszka. –
Szczebiotała Nina.
- O maluszka… - Mruknęła Majka.
- A co! Jak urośnie nam taki dwumetrowiec to, co? To tylko
moja zasługa i zdrowego odżywiania. – Oparła ręce o biodra.
- A nie przez geny? – Uśmiechnęła się jej rozmówczyni. Nina
naprawdę wczuła się w rolę ciotki, czasami nawet bardziej niż ona sama.
- Geny… - Fuchnęła i zarzuciła idealnie zakręconymi włosami.
– Już tak późno!? – Spojrzała na zegarek w komórce. – Lecę! Chyba czeka mnie
poranny jogging! Dbaj o siebie. – Zawołała i biegiem ruszyła w kierunku
zakładu. Było niecałe 5 minut do przybycia klientki. Bez zastanowienia pchnęła
drzwi i ku wielkiemu zdziwieniu, z całej siły w nie uderzyła. - Powinno już być
otwarte. Przecież Stempel ma klucze! Miał tu być pół godziny temu! – Grzmiała
na cały głos. Wierzchem dłoni potarła bolący nos. – Cholera… - Mruknęła, kiedy
zauważyła na niej smugę krwi. – No tak! Do pełni szczęścia brakuje mi tylko
złamanego nosa! – Mówiła sama do siebie. Podeszła do drzwi od zaplecza i
chwyciła za klamkę. Te również były zamknięte. Wściekła zaczęła kopać w swojej
torebce poszukując kluczy, a że w torebce miała kilkadziesiąt innych rzeczy
zajęło jej to dłuższą chwilę. W końcu dopięła swego i satysfakcją przekręciła
klucz w zamku. Po raz kolejny otarła nos. Nadal krwawił. Niczym Dzeki Czan
wparowała do zakładu. W magazynie nikogo nie było, zaś w salonie słychać było
jakieś odgłosy. Wkurzona do granic możliwości, że ktoś ośmiela się ją okraść,
chwyciła prostownicę, którą kiedyś omal nie zabiła Karola i ruszyła przed
siebie. Zajrzała zza ściany, wzięła zamach i…
- Ała! – Wydarł się na cały głos Stempel.
- Mogę wiedzieć, co to wszystko ma znaczyć!!? – Wrzeszczała
szefowa.
- My nic… Tylko… - Dukała cała czerwona na twarzy Ewelina.
Siedziała na biurku w samej bieliźnie. Przestraszony fryzjer w biegu zapinał
koszulę i zbierał rzeczy dziewczyny. Nina bezsilnie klepnęła się w czoło.
- Hmm… Zapomniałeś, że dzisiaj będę wcześniej. – Burknęła
szorstko. – Zabierz ją stąd, zanim pojawią się jacyś klienci. – Miło cię było
widzieć Ewelinko… - Powiedziała z udawanym uśmiechem wycierając dwie krople
krwi spod nosa. – A z tobą sobie jeszcze porozmawiam… - Syknęła jadowicie.
Pracownik tylko gorączkowo przełknął ślinię. Przez resztę dnia w zakładzie
panowała grobowa cisza. Chłopak chodził dosłownie na palach i jak w zegarku,
byle tylko nie zawadzić szefowej.
FOLK DESIGN
- Pani dyrektor! – Zawołała Katarzyna wpadając do gabinetu.
-Tak? – Spytała Majka, opisując kolejny projekt i plany jego
realizacji.
- Mam kilka raportów do wypełnienia. Zwinęłam je sprzed nosa
asystentki Mazura. Im też zależy na wyjeździe do Sztokholmu. – Mówiła rumieniąc
się z przejęcia.
- Bardzo dobrze! Musimy wygrać. Spisałaś się. – Pochwaliła
pracownicę.
- Tak ale… Pani dyrektor… Mamy jeszcze do przedstawienia dwa
projekty na jutro. I to zebranie. Trzeba zrobić podsumowanie efektywności
naszej pracy… - Uważnie studiowała swój dziennik. – Do tego raporty, które
otrzymujemy standardowo…
- Dużo tego… - Przekalkulowała wszystko Majka.
- Tak… I jeszcze… Dyrektorka działu finansów jest na
zwolnieniu chorobowym… Ktoś musi dokonać podliczenia zysków z zeszłego
miesiąca… Zgłosiłam nasz dział, ale i tak mamy już masę pracy… - Spojrzała
przepraszająco na pracodawczynię.
- Damy radę! Nie waż się wycofywać naszego działu ze
współpracy z działem finansów. Najwyżej zostaniemy po godzinach. Raz kiedyś nic
nam się nie stanie. – Ruszyła niewinnie ramionami. – A pomyśl sobie, ta
wdzięczność głównej dyrekcji za wyręczenie jej z czarnej roboty. Wyjazd
będziemy miały jak w banku! Gdzie te papiery!? – Zawołała zachwycona i solidnie
zmobilizowana wzięła się do pracy.
Salon fryzjerski
- Na dzisiaj koniec. – Powiedziała Nina do Oktawii, która
pracowała dziś dopiero od południa i nie wiedziała o wcześniejszym incydencie.
– A z tobą sobie jeszcze porozmawiam. – Burknęła wrogo w kierunku Stempla i
zmarszczyła brwi. Po wyjściu pracownicy przekręciła zamek w głównych drzwiach.
Podeszła do biurka i wygodnie rozsiadła się na fotelu. Bezczelnie zarzuciła
nogę na nogę i uważnie obserwowała skruszonego pracownika. Owszem, kiedy była
na kogoś zła potrafiła solidnie dać się we znaki. Ale czy była aż tak straszna?
Ta myśl rozbawiła ją, a na twarzy pojawił się lekki uśmiech, przez który po
plecach Stempla przeszedł dreszcz. – Nooo… Słucham… - Powiedziała obojętnie
bawiąc się kosmykiem włosów.
- Prze… Przepraszam… - Wyszeptał i spuścił wzrok.
- Za..? – Drążyła temat czerpiąc coraz więcej satysfakcji z
zaistniałej sytuacji. Lubiła mieć wszystko w garści. Władzę, chociażby i w tym
zakładzie. Ludzi na zawołanie, którzy bali się nadepnąć jej na odcisk. To był
kolejny skutek dorastania w bogatej rodzinie. W dzieciństwie otrzymywała
wszystko, co tylko chciała w momencie pojawienia się w kącikach jej oczu
pierwszych łez. Czasami nie była tylko słodką, szaloną dziewczyną, ale wyniosłą
i arogancką panną Tul. Przez co czasami lubiła poznęcać się nad ludźmi, którzy
zaszli jej na skórę. Tym razem padło na Stempla. Widziała jak się stresuje. Jak
nerwowo przebiera rękoma. Jak unika jej wzroku.
- Przepraszam za to wszystko, co stało się rano. Zachowałem
się bardzo nieodpowiedzialnie i mogłem narazić salon na stratę dobrego mienia.
Wiem, że zasługuje na zwolnienie dyscyplinarne. – Powiedział wcześniej ułożoną
regułkę drżącym głosem. Atmosfera była naprawdę ciężka. Nina nie wytrzymała
okręciła się dookoła na fotelu, śmiejąc się w głos. Zapomniała, jakie to
przyjemne. Ona, grzeczna, ułożona, raz na jakiś czas mogła pokazać inne
oblicze. Stempel nie wiedział już, co się właściwie dzieje. Czy to on naprawdę
zgłupiał, czy to jego szefowa oszalała po ostatnich przejściach i wahaniach
nastroju? Szatynka po kilku obrotach, sprawnie zeskoczyła z fotela i ruszyła
chwiejnym krokiem w jego kierunku. Z jej ust nadal nie schodził ten przeklęty
uśmiech.
- Oj Stempel… Stempel… - Wymruczała. Tym razem usadowiła się
na wysokim biurku, obok którego stał fryzjer. Wbiła wzrok w jego profil.
Prychnęła widząc jak drżą mu kąciki ust. Wyciągnęła dłoń, chwyciła za jego podbródek
i zmusiła, by spojrzał jej w oczy. – Nie mam zamiaru robić z ciebie świętoszka,
bo sama nie chowam skrzydełek pod bluzką. Raczej sprytnie zaczesuje włosy, żeby
nie wystawały z nich rogi. – Zachichotała. – Dlatego obejdzie się bez
konsekwencji… Rób, co chcesz, tylko żeby to mi było ostatni raz w pracy, bo
wtedy porozmawiamy inaczej i nie będzie już tak przyjemnie. – Szeptała niebezpiecznie
cicho.
- Tak oczywiście. – Odpowiedział zrezygnowany. Naprawdę nie
wiedział, co się wokół niego dzieje. Zerknął na szefową. Siedziała uśmiechnięta
od ucha do ucha, niewinnie machając długimi nogami. Naprawdę nie była na niego
zła. Spodziewał się solidnej afery, wyrzucania z pracy czy jakiejś wymyślnej
kary, ale to zupełnie zbiło go z tropu.
- To wszystko. – Powiedziała i mrugnęła w jego kierunku
okiem.
- Dziękuję… Dobranoc… - Wydukał i chwiejnym krokiem ruszył
do wyjścia. Chciał jak najszybciej opuścić to miejsce. Uspokoił oddech dopiero,
kiedy znalazł się już w solidnej odległości od zakładu.
Warszawa
- Ej Karol! Miałeś rację! Ten wyjazd naprawdę dobrze nam
zrobi. – Powiedział zadowolony Wrona popijając kawę w jednej z warszawskich
kawiarni.
- No pewnie. Ja w końcu wróciłem do formy, a tobie należy
też się trochę odpoczynku. – Odpowiedział mu Kłos.
- Teraz ty musisz naładować bateryjki przed najbliższymi
spotkaniami. – Wyszczerzył się jego przyjaciel.
- Szkoda, że tylko ja… - Posmutniał zielonooki.
- Ej! Ja już się nagrałem! Teraz ty rusz tyłek. – Klepnął go
w plecy. – Jedno, czym mogę cię pocieszyć, jest to, że Wojtek też nie jedzie.
- Chociaż tyle. – Skwitował szybko sprawę. I pociągnął
kolejny łyk gorącej kawy.
- A teraz koniec dobrego! – Zerwał się na równe nogi
Andrzej. – Idziemy na miasto, a wieczorem na jakiś bankiet. I nie chcę słyszeć
żadnego marudzenia. – Zaplanował już cały dzień.
- Co masz zamiar niby robić na mieście? – Spytał Karol, zły
humor związany z brakiem przyjaciela nadal nie chciał go opuścić.
- Yyy… Na przykład… Możemy? Iść kupić jakieś pamiątki! –
Oznajmił zadowolony.
- Andrzej ile ty masz lat? – Uśmiechnął się lekko.
- Nie nadążam liczyć. – Puścił oko w jego stronę. – Wiesz,
co? Mam pomysł. Na jednym ze stoisk widziałem takie wielkie, drewniane kredki z
napisem „Warszawa”. Możesz taką kupić Ninie. To bardzo w jej stylu. – Dławił
się śmiechem.
- Tak! Żeby mnie nią tłukła przy każdej możliwej okazji. –
Zakrztusił się kawą Karol.
- A później w gazetach napiszą. „Najlepszy blokujący
mistrzostw pozbawiony życia przez kredkę mordercę. Panie prezydencie! Jak
żyć!?”. – Dyktował Endrju.
- Nie wiem, czemu? Ale myślę, że jeśli ty byś miał być
redaktorem jakiejś gazety, to sprzedawałaby się jak świeże bułeczki. – Wąski
otarł łzę z kącika oka.
Ulica 1 maja
- Co to znowu jest!? – Spytała zaszokowana Majka widząc masę
warzyw na talerzu.
- No… Mięsny..? Nie! Warzywny jeż. – Wyszczerzyła się
szatynka.
- Że co znowu? – Niebieskooka miała już dosyć ciążowej diety
serwowanej jej przez przyjaciółkę.
- Warzywny jeż… Ty go zjesz… Ty go zjesz… - Nuciła popularną
melodię. – No nie przesadzaj… - Zawołała widząc skwaszoną minę przyjaciółki. –
Warzywa zasmażane, na parze i surowe… W dodatku doprawione. Codziennie jadasz
sałatki, to też ci nie zaszkodzi. Prawdziwa bomba witaminowa… - Szczebiotała.
-Dla zdrowia maluszka? – Mruknęła Majka znając już tekst
kolejnego zdania.
- Zdecydowanie. – Odpowiedziała stawiając jej przed nosem
szklankę soku pomarańczowego z codzienną dawką Vibovitu. – Smacznego. – Dodała
z szatańskim uśmiechem.
- Nie jesz kolacji? – Blondynka spojrzała nieufnie w jej
kierunku.
- Miałam dzisiaj tyle rozrywki w pracy, przez to tak
zgłodniałam, że wciągnęłam kebsa na mieście. – Odpowiedziała usadzając się na
blacie.
- I to mi karze się zdrowo odżywiać. – Fuchnęła pod nosem.
- Nie marudź tylko jedz. – Współlokatorka udała, że nie
słyszy uwagi. – O właśnie! Prawie zapomniałam! – Zerwała się jak poparzona i
ruszyła biegiem w kierunku swojego pokoju. Po chwili wróciła z torbą w ręce. –
Zobacz, jakie słodkie. – Wypiszczała wyciągając puchowe wdzianko dla dziecka.
Było czarno-białe z wystającymi, okrągłymi uszkami u góry. Gdyby ubrało się w
nie dziecko, wyglądałoby jak panda.
- Rzeczywiście śliczne. – Poparła jej uwagę.
- Zobaczyłam to w jednym ze sklepów internetowych, nie
mogłam się powstrzymać. Jest takie uniwersalne! I dla chłopca i dla
dziewczynki! Już widzę jak mały Winiarski… Albo Winiarska biega w tym po naszym
mieszkaniu. – Rozmarzyła się.
- Czasami się zastanawiam… Czy raczej ty nie powinnaś być
matką. – Uśmiechnęła się Majka widząc zaangażowanie przyjaciółki.
- No co ty… Na razie nie mamy z Karolem nic takiego
zaplanowanego w grafiku. – Wystawiła język w jej stronę.
Czwartek
- No nareszcie! – Zawołała szczęśliwa Nina widząc
przyjaciółkę. – Stoję tu już od półgodziny. – Marudziła niezadowolona.
- Musiałam zostać po godzinach. – Odpowiedziała niewinnie
Majka.
- No jasne! Kiedyś się w końcu przepracujesz. Wyszłam
wcześniej z pracy. Zdążyłam wystać się pod stadionem. Z nudów zdążyłam
odwiedzić Emile, która pracuje w sklepie w Energii, przyszłam, a ciebie dalej
nie było. – Ciskała piorunami zielonooka.
- Ale już jestem! – Uśmiechnęła się. – I chodźmy wreszcie,
bo zamkną nam galerię przed nosem. – Powiedziała i pociągnęła przyjaciółkę w
kierunku Olimpii. Kilka minut obie przechadzały się już alejkami jednego ze
sklepów.
- To czego konkretnie szukamy? – Spytała Nina.
- Sukienki, torebki, buty, biżuteria… - Wymieniała Majka. –
W końcu to ślub Nowakowskich. – Odpowiedziała podekscytowana.
- Wybrałaś coś? – Spytała.
- Jak na razie to tylko tę żółtą sukienkę. I tę zieloną.
Którąś muszę wybrać. – Wskazała
blondynka na wieszaki trzymane w dłoni.
- Takie długie? –
Zmarszczyła nos Nina.
- Nie lubię krótkich sukienek. To ważna okazja. Trzeba
wyglądać porządnie. – Mówiła poważnie jej przyjaciółka.
- Hah. To ja będę wyglądała bardzo porządnie przy tobie. –
Zachichotała szatynka patrząc na króciutką sukienkę. – Ok… Chodźmy je
przymierzyć. Nie mamy dużo czasu. – Rzuciła komendę i obie ruszyły w kierunku
przymierzalni. – I jak!? – Zawołała zielonooka obracając się wokół własnej osi.
Wyglądała ślicznie w delikatnej, chabrowej sukience. Miała ona delikatną górę i
dół uwieńczony koronką.
- Nie chcę cię widzieć w innej kiecce. – Odpowiedziała z
uśmiechem Majka. Przyjaciółka uważnie ją obejrzała.
- Jesteś z niej zadowolona? – Spytała. Jej zdaniem dziewczyna
w rozkloszowanej sukni wyglądała okropnie.
- Może trochę mnie poszerza? – Gdybała.
- Trochę? Jesteś szczupła a ona… Strasznie cię pogrubia. –
Wypaliła w końcu szatynka.
- Dzięki wielkie. – Rzuciła sarkazmem Majka.
- Przyjemność po mojej stronie. – Ukłoniła się nisko i
obejrzała drugą suknie. – Ta jest jeszcze gorsza… Co się tak uparłaś na to
rozszerzenie w biodrach. – Mamrotała.
- Przecież jestem w ciąży. Muszę jakoś schować brzuch. –
Użalała się Majka.
- I tak wszyscy o tym wiedzą powinnaś się tym chwalić. –
Nina jak zawsze upiększała świat tęczą noszoną w torebce. W pewnym momencie w
jej oczach pojawił się błysk. – Zaczekaj tutaj. – Powiedziała i z prędkością
światła wybiegła z przebieralni. Chwilę później wróciła z manekinem w rękach.
- Co ty? Sklep okradłaś? – Mówiła blondynka dławiąc się
śmiechem.
- Nie marudź. To ostatni egzemplarz. Widziałam ją, kiedy
wchodziłyśmy do sklepu. Ale ekspedientka rozbierała tego manekina w takim
tempie, że powiedziałam, że sama sobie poradzę. – Tłumaczyła na szybo,
ściągając ubranie z kukły. – Zakładaj ją. – Powiedziała wręczając przyjaciółce
czerwoną suknię. Nerwowo stukała obcasem o podłogę czekając na efekt swojej
pracy. W końcu przyjaciółka obróciła się w jej stronę. Było lepiej niż się
spodziewała. Krwisto-czerwona, nie do końca obcisła, ale i nie luźna sukienka.
Z prostą, długą spódnicą i dopasowanymi do tego delikatnymi rękawami wyglądała
idealnie.
- Nie chcę cię widzieć w innej kiecce. – Powtórzyła słowa
przyjaciółki Nina. Po chwili obie wyłoniły się z przymierzalni i ruszyły do
kasy. Zielonooka przy zakupie sukienek z uśmiechem zwróciła manekina. Kasjerka
zmierzyła ją dziwnym wzrokiem i z uśmiechem wręczyła im torby.
Piątek
Ulica 1 Maja
Było już grubo, po 19:00, kiedy Ewa Błaszczyk postanowiła
odwiedzić najbliższą jej osobę w całym mieście.
-Majka?! Cześć! Jesteś może u siebie? Właśnie stoję przed drzwiami.
- Ewka niemal wypiszczała to do telefonu.
-Jestem, już otwieram! - Odpowiedziała jej Majka i
rozłączyła się. Wstała z krzesła w kuchni i ruszyła w stronę drzwi.
-No hej! - Majka sprzedała buziaka, aby przywitać kuzynkę.
-Niny nie ma? - Zapytała brunetka.
-Jest w pracy, wiesz jak to w piątki, osiemnastki i fura
czesania. - Odpowiedziała Majka.
-To nawet lepiej. Słuchaj, mam bombę! - Rzuciła Ewa.
-O kurcze. To mów. - Blondynka zaprosiła kuzynkę do salonu.
-Dostałam pracę! - Zawołała ciemnooka.
-O rany! Gdzie? - Majka ucieszyła się z nowej wiadomości.
-W sklepie meblowym niedaleko Olimpii, nazywa się M3. Niby
nic wielkiego, a będę zarabiać 2500 zł. - Stwierdziła kasztanowłosa.
-No jasne, lepsze to niż ten, marny zasiłek z opieki. - Fuchnęła
niebieskooka.
-A gdzie masz dzieciaki? - Zapytała panna Ludwiczak.
-U Twoich rodziców. Twoja mama sama zaproponowała żeby
przyjechały, nawet dzisiaj będą nocować u nich. - Powiedziała Ewa.
-Naprawdę? Moja mama sama zaproponowała?! No, no co się tam
wyrabia... - Zdziwiła się Majka.
-No wiesz wprawia się w rolę babci! -Rzuciła ciemnooka.
-Na pewno. - Przytaknęła jej Majka.
-A w związku z tym, że mam wolny wieczór nie pozwolę go
sobie zmarnować! Idziemy do klubu.. Tego... Malinowej! - Przypomniała sobie
nazwę dyskoteki brunetka.
-Tak ja z brzuchem na dyskotekę! - Majka popukała się po
czole.
-Daj spokój! Drugi miesiąc jeszcze nie widać! - Skarciła ją
Ewa.
-No dobra.. Ale idę tylko, dlatego, że Ty mnie namówiłaś! - Niebieskooka
pogroziła palcem. Ruszyła w kierunku swojego pokoju. Założyła czarno-święcące
bolerko i czarną, gładką sukienkę. Do
tego wybrała kremowe szpilki i torebkę w tym samym kolorze.
-Gotowa. - Rzuciła do kuzynki.
Klub
"Malinowa"
Obie wysiadły z samochodu Majki i szły w kierunku wejścia.
-Mam nadzieję, że to nie klub dla niewyżytych gimbusów. - Powiedziała
panna Ludwiczak.
-Nie, co co Ty! To klub dla pełnoletnich. Trafiają się osoby
od 18 lat do 40. - Odpowiedziała Ewa. Majka tylko uśmiechnęła się tylko. Na
dole znajdował się wielki parkiet do tańczenia, a schody na górze prowadziły do
baru i restauracji i mniejszego parkietu.
-Idziemy na górę? - Upewniła się.
-Tak, idźmy sobie coś zamówić. - Odpowiedziała Ewa. Weszły
schodami na górę. Wszędzie, gdzie sięgały wzrokiem kanapy i fotele było zajęte
przez pary, grupki przyjaciół i inne osoby. Wreszcie stwierdziły, że usiądą
przy stoliku, gdzie obsługują barmani.
-Podać coś? - Spytał chłopak koło 20-stki.
-Drink owocowy bezalkoholowy dla mnie. - Powiedziała blondynka.
-A dla mnie alkoholowy z domieszką coli. - Rzuciła Ewka. Barman
zaskoczył obie dziewczyny i pięć minut później miały, już swoje zamówione
drinki.
-No to teraz szukamy Ci faceta! - Zaproponowała Majka i
zaczęła się rozglądać po klubie.
-Daj spokój! Kto normalny obejrzy się za samotną matką z
dwójką dzieci! W dodatku przed 30-stką. -Mruknęła zażenowana.
-Hej! Nie jesteś samotną matką. Ojciec Marysi i Mateusza
żyje i masz lat 28, a nie kurde z 30-stką wyjeżdżasz! - Majka ciskała
piorunami.
-Jestem 5 lat od Ciebie starsza... - Rzuciła Ewka.
-Kochanie, ale to ja jestem żenującą niebieskooką blondynką
w ciąży… A ty piękne kasztanowe włosy, cudowne ciemne oczy, dwójka odchowanych
dzieci! -Zaczęła prawić morały kuzynce.
-Żenującą? - Ewa podniosła prawą brew nieco wyżej. Majka
tylko mruknęła i wciąż szukała fajnego faceta. Nagle Ewa ujrzała samotnie
siedzącego mężczyznę, oddalonego o jakieś 10 metrów od nich.
-Ten jest całkiem, całkiem. - Stwierdziła Ewa. Zapewne był
po 30-stce przed 40-stką. Przystojny, wysoki w okularach, jedyny minus to, że
był prawie łysy.
-Poczekaj tu na mnie. - Majka rzuciła groźne spojrzenie
Ewie. Blondynka wstała i ruszyła w stronę nieznajomego.
-Cześć. Co robisz tu sam? - Zagadnęła niebieskooka.
-Cześć, lubię przychodzić tu w piątki, zazwyczaj przychodzę
z kumplem, ale coś mu wypadło. -Odpowiedział jej.
-Przepraszam, nie przedstawiłam się, Majka Ludwiczak. - Dziewczyna
wyciągnęła rękę.
-Miło poznać, Przemek Frankowski. - Uścisnął dłoń nowej
znajomej - A Ty przyszłaś sama? -Dodał po chwili.
-Nie, jestem z moją kuzynką, taka nieśmiała. - Wyjaśniła
Majka.
-Zatańczymy? - Przemek wyciągnął rękę w kierunku Majki i
poszli na parkiet. Choć piosenka wydawała się być wolna, to refreny miała dość
żywe.
-Ile masz lat? - Spytał Przemek.
-23 skończyłam w czerwcu. A Ty? - Odpowiedziała Majka.
-Ja wstyd mówić, 35. - Mruknął z lekkim uśmiechem. -
Przychodzisz tu w celach towarzyskich, czy chcesz znaleźć faceta? - Spytał
Przemek.
-Tak właściwie to mam chłopaka, nie przyszłam tu szukać
sobie faceta, chcę pomóc Ewce, to ona jest samotna. - Wyjaśniła sprawę Majka.
-Dobrze mieć taką kuzynkę. - Uśmiechnął się do niej
Franowski.
-Tym bardziej, można powiedzieć, nie mam odwrotu dziecko w
drodze. - Powiedziała Majka.
-Naprawdę? Gratuluję. Nic nie widać. - Stwierdził.
-Dopiero 2 miesiąc z hakiem, dowiedziałam się miesiąc temu.
- Wyznała blondynka.
-To może zapoznasz mnie z nieśmiałą Ewą? - Zaśmiał się jej
rozmówca.
-Z największą przyjemnością! - Rzuciła radośnie Majka. Kiedy
piosenka dobiegła końca Majka zaprowadziła Przemka do stolika, gdzie siedziały
obie z Ewą.
-Ewuś, to jest Przemek Frankowski. Przemku to Ewa Błaszczyk.
- Majka zapoznała dwójkę ze sobą. Oboje popatrzyli na siebie i Majka zauważyła,
że Ewie niemal świecą się oczy.
-Wiecie, co? Jest już właściwie późno muszę już iść. Zadzwoń
do mnie jutro Ewuś. Cześć Przemek. -Majka zmyła się w szybkim tempie. Zeszła
schodami na dół i wyszła dolnymi drzwiami. Wsiadła do samochodu, przekręciła
kluczyki w stacyjce i ruszyła w kierunku ulicy 1 Maja.
Ulica 1 maja
Majka na palcach skradała się przez korytarz, sądząc, że jej
przyjaciółka od dawna śpi.
- A gdzie to się szlaja po nocach? – Usłyszała za plecami.
Myliła się. Nina siedziała na kanapie czytając jakąś gazetę przy świetle
lampki.
- To już na imprezę nie mogę nawet wyjść? – Spytała Majka
udając obrażoną.
- Dziewczyno! Ty jesteś w ciąży! Jeszcze ci się zachciewa…
Pomyśl o dziecku. – Mówiła lodowato szatynka.
- Ciąża to nie choroba! – Broniła swoich racji niebieskooka.
- Oczywiście! Szalej! Katuj się pracą! Baw się w klubach! –
Nina gwałtownie wstała. – Ale jak coś się stanie to nie przychodź z płaczem do
mnie… - Dodała ostro i ruszyła w kierunku swojego pokoju.
I takim akcentem kończymy nasze cudowne wakacje. [*]. No tak! Cześć i czołem witam się z zespołem! Rozdział trzymany do ostatniej chwili, zapowiadający prawdziwy armagedon. :D Chciałyśmy jakoś uczcić ostatnie godziny wolności, więc czemu nie dodać kolejnego? :D Hmmm... Może powinnam was przeprosić. Chyba jednak zrezygnuje. :P Nina jako czarny charakter. Przez ostatnie tygodnie solidnie przesiąknęłam mrokiem, jakie niosą moje ukochane anime i naszła mnie cudowna myśl: "Czemu nie złamać tego cukierkowego świata i pokazać bohaterkę od drugiej strony?" i tak moja złośnica znęcała się nad biednym Stemplem. :D Yyy... Dalej! Ja zakręcona! Dziękujemy! Kłaniamy się nisko i dotykamy czołem ziemi. :D Tak dzisiaj taka podniosła chwila! Będzie litania :) Na początku wakacji gdybałyśmy nad ilością wyświetleń, która już dawno przekroczyła 2000! :D Szczerze? Myślałam, że to nie możliwe. Nie raz mam ochotę rzucić wszystko w kąt i zapomnieć o dalszym pisaniu, ale myśl, że ktoś czeka na kolejny rozdział nie daje spokoju żadnej z nas. :* Mamy nadzieję, że szkoła nie przeszkodzi nam w kontynuowaniu naszej przygody. Wiemy, że czeka nas ciężki rok... W końcu to ostatni rok szkoły. :D Jednak... Czego by się dla was nie zrobiło. Całujemy! Dziękujemy! I do zobaczyska! :D :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz