wtorek, 8 września 2015

Rodział XXVII









   Bełchatów, ulica 1 Maja  
   Piątek

 - I co? Opowiadaj jak było? - Zaczęła swój wywiad Majka.
 - No wiesz... On jest naprawdę fajny! - Zabłysnęła swoim monologiem Ewa.
 - Naprawdę, tylko tyle? - Blondynka była wyraźnie zawiedziona relacją kuzynki.
 - Jest uprzejmy, rozgarnięty, inteligentny, przystojny sama widziałaś. - Ewka dopracowała odpowiedź.
 - A czym się zajmuje? - Spytała podekscytowana Majka.
 - Pracuje w firmie handlowej, gdzie sprzedawają chemię, jedzenie i dużo innych rzeczy... Jako kierownik działu chemicznego. - Wydukała brunetka.
 - Ale Ci się trafił! Ta robota to niezła fucha! Zarabia jakieś 6 tysięcy miesięcznie. - Szczebiotała zadowolona panna Ludwiczak.
 - No nie wiem, czy trafił się akurat mi. - Powiedziała podłamana Ewka.
 - Jak to? Żonaty czy dzieciaty? - Ciskała piorunami niebieskooka.
 - Rozwiedziony, nie ma dzieci, ale od soboty nawet nie zadzwonił. A wydawało mi się, że dogadywaliśmy się świetnie. - Mruknęła zniesmaczona.
 - To już prawie tydzień… 5 dni. - Kalkulowała panna Ludwiczak.
 - No właśnie, a on jak kamień we wodę. - Rzuciła zawiedziona ciemnooka.
 - Może się odezwie jeszcze, zobaczysz. - Starała się ją podnieść na duchu Majka.
 - Z resztą to nie pierwszy raz, kiedy facet się na mnie wypina, wiesz co? Ja już idę, pewnie Nina przeze mnie dusi się w pokoju zamiast przyjść do salonu. - Kasztanowłosa wstała i poszła w kierunku korytarza.
 - Ewuś... Trzymaj się. - Majka przytuliła kuzynkę. Pani Błaszczyk opuściła mieszkanie, wtedy Nina wyszła z pokoju.
 -Musiałaś się chować? - Majka zwróciła uwagę przyjaciółce.
 - Jakbym siedziała, byłoby, że znowu podsłuchuje i robię za przyzwoitkę. - Upomniała ją Nina.
 - Niech Ci będzie. Idziesz jutro do pracy? - Spytała Majka.
 - No co Ty, piątek wzięłam wolny, idę do kosmetyczki, czyli szykowanie się na wesele na całego. - Rzuciła jej uśmiechnięta. - A Ty idziesz? - Dodała.
 - No jasne, jutro o 9:00 mam bardzo ważną konferencję. Kończę robotę 2 godziny wcześniej i idę do Ewy, żeby zrobiła mi paznokcie. - Odpowiedziała jej Majka.

   Sobota

Rankiem obie współlokatorki wstały w tempie express. Nie mogły pozwolić sobie na żadne spóźnienie dziś obie chciały skończyć pracę jak najszybciej.
 - Mam założyć to czy to? - Majka użalała się Ninie, trzymając w ręku dwa wieszaki z sukienkami.
 -Tą. - Nina wskazała na sukienkę po prawej stronie.
 -A czy w niej nie wyglądam grubo? - Zaczęła kalkulować blondynka.
 - Raczej nie. - Stwierdziła Nina i w biegu ubierała jeansy, kosmetyczkę miała zamówioną na 8:00 rano, więc mogła zapomnieć o dłuższym śnie.
 - Dobra założę to, co mi kazałaś. - Majka szybko zdjęła piżamę i wyskoczyła na korytarz ubierając szpilki.
 - Chcesz iść do pracy bez śniadania? - Zdziwiła się szatynka.
 - Tak, nie mam czasu na takie coś jak śniadanie. - Majka wytknęła język.
 - To tak niezdrowo w ciąży! - Nina krzyczała na przyjaciółkę.
 - Trudno! - Majka wybiegła i trzasnęła drzwiami.

   FOLK DESIGN

 - Dzień dobry Pani Dyrektor. - Katarzyna powitała szefową swoim anielskim uśmiechem.
 - Witaj Kasia, ta granatowa teczka z wczoraj jest mi potrzebna na konferencję. - Rzuciła Majka.
 - Oczywiście. O, jest tutaj. - Asystentka podała teczkę.
 - Za godzinę w wielkiej sali. - Przypomniała jej szefowa i weszła do gabinetu. Panna Ludwiczak rzuciła torebkę niedbale na fotel i włączyła służbowego laptopa.
 - Cholera! 21 e-maili do przeczytania! - Zaklęła pod nosem.
 - Przepraszam Pani Dyrektor ktoś do Pani. - Zrelacjonowała Katarzyna.
 - Co? To znaczy, niech do mnie wejdzie. - Odpowiedziała Majka. Kasia otworzyła szerzej drzwi i oczom Majki ukazał się Mariusz Wlazły.
 - Maniek? - Majka była zupełnie zaskoczona.
 - Wiem, że pewnie przeszkadzam, ale ja dosłownie na 5 minut. - Rzucił Wlazły.
 - No jasne, siadaj. - Dyrektorka wskazała na krzesło.
 - Jutro jest to wesele Pita... I może byśmy jechali wszyscy razem? Po co, mamy jechać oddzielnie. Oczywiście się w jeden samochód nie zmieścimy. - Powiedział Mariusz.
 - No jasne, że tak i wygodniej i w ogóle. - Przemyślała sprawę Majka. - Żaden problem. - Dodała po chwili.
 - A tak szczerze to chciałem Ci.... Przekazać... Wiadomość. - Wlazłemu wyraźnie plątał się język.
 - Wiadomość? - Majka uniosła lewą brew do góry i postawiła na firmowy uśmiech.
 - Paulina jest w ciąży. - Wyznał wreszcie całą prawdę siatkarz. Oczy dziewczyny stały się dwa razy większe, a jej szczęka niemal sięgała do wysokości biurka.
 - Ja nic nie wiedziałam, że Wy staracie się o drugie... - Wydukała zdziwiona.
 - Bo się nie staraliśmy... To znaczy wiesz jak jest... Przecież Ty i Misiek też... - Nie musiał wcale kończyć blondynka wybuchnęła śmiechem.
 - Rany, gratuluję! W życiu bym nie pomyślała, że będziecie mieć drugie. Pozdrów Paulinkę! - Majka uśmiechnęła się szeroko.
 - No jasne, pozdrowię. Najgorsze jest to, że nikt o tym nie wie. Paulina chciała ukrywać, a już jest w 4 miesiącu. -Powiedział Mariusz.
 - Oo, to nieźle. To już widać i to solidnie. - Rzuciła blondynka.
 - Tak, zapowiada się ciekawe wesele. Do jutra. -Wlazły obrzucił Majkę entuzjastycznym spojrzeniem i wyszedł.
 - Pa. - Pożegnała go Majka i wróciła do laptopa.

   Bełchatów, ulica Północna, Salon Kosmetyczny "Bella"

 - Cześć Monia! - Rzuciła szczęśliwa Nina.
 - O Nina, jesteś, nawet na czas. - Kosmetyczka spojrzała na zegarek i uśmiechnęła się szeroko.
 - Bardzo zgryźliwe. - Wybuchnęła śmiechem szatynka i usiadła na krześle.
 - Chcesz kawę? -Spytała Monika.
 - Prawdziwej nie chcę, ale jeśli masz to zbożową. - Odpowiedziała panna Tul. Kosmetyczka wróciła z kuchni z dwoma kubkami kawy.
 - To co dziś robimy? - Zapytała i zaczęła oglądać paznokcie Niny.
 - Specjalnie zapuściłam swoje, bo chcę tym razem naturalne, żadnych tipsów! Ale nie odmówię hybryd. - Rzuciła zielonooka.
 - Trzymają 3 tygodnie, potem musisz je spiłować, ostrzegam, że będziesz miała cienkie bibułki. - Odpowiedziała Monia.
 - Jasne, tylko myślę nad kolorem... - Szatynka oglądała wystawkę z hybrydami.
 - A jaką masz tę sukienkę? - Zapytała kosmetyczka.
 - Chabrową. - Odpowiedziała Nina.
 - O! Do chabru i niebieskich odcieni śliczne pasują beżowe, kremowe, czerwone, różowe, mam też zupełnie nowy kolor pudrowy róż! Istna rewelacja! Klientki bardzo zachwalają! - Monika pokazała wszystkie kolory Ninie.
 - Chyba skuszę się na ten pudrowy róż. - Przyznała.  Monika jeszcze raz spojrzała na paznokcie klientki i już wiedziała, co ma robić.

   Bełchatów, ulica 1 Maja

Nina wróciła od kosmetyczki i jak wryta weszła do salonu, gdzie siedziała Majka z podpuchniętymi oczami. Płakała. A w na stoliku leżały dwie mokre chusteczki.
 - Majka? - Spojrzała z rozdziabioną miną na przyjaciółkę.
- No co? - Bąknęła niebieskooka.
 - Czego ryczysz, kochanie? - Nina starała się załagodzić sprawę.
 - Nie chcę jechać, na to pieprzone wesele. - Wydukała.
 - Jak to nie chcesz? Przecież tak bardzo chciałaś, tak się cieszyłaś! - Rzuciła zaskoczona wyznaniem przyjaciółki Nina.
 - Proszę Cię... Wszyscy będą się bawić, tańczyć, gadać, pić do białego rana, a ja co? Z tym brzuchem pojadę?! -Majka z odrazą spojrzała na swój brzuch.
 - Oj Majka! Dopiero 10 tydzień, prawie nie widać! - Przekonywała szatynka.
 - Jasne, po godzinie Misiek mnie zleje i znajdzie sobie inną tancerkę. - Powiedziała niebieskooka.
 - No Ty jesteś naprawdę… - Nina chciała precyzyjnie dokończyć zdanie.
 - Wredną małpą? To chciałaś powiedzieć? - Majka chciała pomóc przyjaciółce.
 - Nie! Małą paskudą! - Doprecyzowała wypowiedź Nina.
 - Mała powiadasz? - Majka stanęła na równe nogi.
 - Mała. - Potwierdziła Nina podchodząc do przyjaciółki z 5 centymetrową przewagą.
 - Jednak wredna małpa, bardziej pasuje do Ciebie. - Rzuciła Majka i chciała wyjść z salonu, ale drogę przegrodziła jej Nina.
 - Siadaj na krześle i Cię wytapetuję, bo z taką twarzą to daleko nie zajedziesz. - Zabłysnęła złośliwością panna Tul. Majka zmierzyła przyjaciółkę groźnym spojrzeniem, ale w końcu usiadła posłusznie.
 - Może być róż i beż? -Spytała Nina. Panna Ludwiczak skinęła głową.

   Bełchatów, dom Wlazłych

 - Kochani wszyscy się odliczyliśmy? - Mariusz zadał już chyba po raz setny to pytanie. Wszyscy pokiwali głowami.
 - Super wyjeżdżamy w takim razie. - Zawołał siatkarz. Jechali dwoma samochodami. Pierwszym jechał Wlazły z żoną, Arkiem i Wroną. W drugim Michał, Majka, Karol i Nina. Choć wydawało się, że droga obędzie się bez większych problemów to jakieś 50 km przed Rzeszowem drugi samochód zaginął.
 - Nie widać ich, nigdzie. - Majka potwierdziła najgorszą tezę - zgubili Wlazłych.
 - Włącz tego jebanego GPS-a! - Kłos ciskał piorunami do Winiarskiego.
 - Yy, chyba się zepsuł. - Przyznał ze wstydem Misiek.
 - Cholera jasna! W takim momencie?! - Karol był wściekły.
 - Zamknijcie się wszyscy! - Warknęła Nina. - W ten sposób nic nie osiągniemy. - Dodała nieco spokojniej. Uruchomiła pakiet internetowy w swoim telefonie i chwilę później uruchomiła GPS-a, który wcześniej bywał niezawodny gdy często wyjeżdżała z Arkiem na zawody z tenisa.
 - Jesteśmy uratowani. - Rzuciła w stronę przyjaciół i włączyła głośność telefonu na niemal maximum.

   Rzeszów, dom rodzinny Nowakowskich

 - Nosz cholera! Ciągle ich nie ma! - Rzucił wściekły Piotrek.
 - Mówisz, o swoich kuzynkach z Gdańska czy raczej o ciotach z Bełchatowa? - Zapytał Kurek.
 - I o tych, i o tych. - Powiedział zły Pit. Nagle zaczął dzwonić telefon Nowakowskiego.
 - Z Gdańska. - Zwrócił się do Bartka i wyszedł na balkon. Chwilę później wrócił od pokoju.
 - Nie przyjadą! Pięknie! - Dzień ślubu okazał się gorszy niż przypuszczano.
 - Nie masz podprowadzających. - Wydukał Bartek.
 - A no nie mam! - Rozłożył ręce załamany Pit. Pierwszymi gośćmi, którzy przybyli byli Państwo Wlazły z synem i Andrzejem. Po niedługim czasie dojechała reszta Bełchatowian.
 - Welcome to home family's Nowakowscy! Lady's and Gentelman! - Michał udał spikera. Całe towarzystwo w samochodzie wybuchnęła śmiechem. Wyszli z samochodu i weszli do domu Pana Młodego.
 - Wreszcie dotarliście! - Powitała ich Paulina.
 - Tak z małymi przejściami. - Odpowiedziała lekko uśmiechnięta Nina.
 - Witaj Piotrek. - Majka i Misiek podeszli przywitać Pana Młodego.
 - Pamiętasz mnie? - Rzuciła Nina, kiedy przyszła ich kolej na powitanie.
 - No jasne, fryzjerka Nina. - Pit o mało nie wybuchł śmiechem na wspomnienia Ligi Mistrzów z Berlina. Po chwili do salonu weszli rodzice Nowakowskiego.
 - Piotruś marsz do pokoju, już czas się szykować. - Upomniała go matka. Nowakowski poszedł za rodzicami na górę, a reszta została na dole.
 - Jest jeszcze jedna sprawa... - Zaczął Kurek.
 - Jaka? - Majka jedyna się odezwała.
 - Ten cały ślub to wszystko zwaliło się Piotrkowi na głowę, nawalił mu koleś od samochodu ślubnego i nawaliły panny podprowadzające Młodego do Młodej. Piotrek jest załamany. Trzeba jakoś mu pomóc. - Rzucił z nadzieją w głosie. Całe towarzystwo zerknęło na siebie i zaczęło szukać rozwiązania.
 - Czekajcie chwila... - Coś oświeciło Bartka - Przecież wy obie jesteście stanu wolnego! - Spojrzał uszczęśliwiony na Majkę i Ninę.
 - Słucham? Podprowadzająca z brzuchem? Extra pomysł Bartek. - Rzuciła lekceważąco Majka.
 - Ależ nie! To absolutnie genialny pomysł! Majka no! - Przyjaciółka spojrzała na nią z nadzieją.
 - No dobra wy świrusy jedne, ale robię to tylko, dlatego, że lubię Piotrka. -Żachnęła blondynka. Półgodziny później na dole w salonie pojawił się Pan Młody.
 - Gotowy? - Spytała Majka i obie z Niną wzięły Pana Młodego pod pachę.
 - Gotowy. - Odpowiedział Pit, a minę miał poważną. Kamerzysta znów uruchomił kamerę i zaczął nagrywać wejście Młodego z obstawą do samochodu. Szoferem został Kurek.  Jego samochód został przyozdobiony dekoracjami kwiatowymi i zasłoniętej rejestracji samochodu.
 - Jesteście najlepsi! - Rzucił Piotrek.

   Rzeszów, dom Panny Młodej

 - Kochanie nie stresuj się tak. - Druhna Ewelina złapała przyjaciółkę za rękę.
 - To ten jedyny, wiem, tylko wiesz stres przedślubny. - Rzuciła Wilczewska.
 - Przyjechali! - Matka Panny Młodej wbiegła do pokoju Oli.
 - O rany! Dobra idę na dół. - Olka zeszła schodami i czekała na ukochanego w salonie.
 - Witaj kochanie. - Piotr podszedł do narzeczonej.
 - Mam nadzieję, że na zawsze. - Odpowiedziała Aleksandra i pocałowała go w policzek.
Chwilę później Para Młoda dostała błogosławieństwo od swoich rodziców i wszyscy pojechali do kościoła.

   Kościół, Rzeszów, 4 września (sobota) godzina 16.00

Wszyscy goście zaparkowali samochody i weszli do kościoła. Organista zajął miejsce przy organach.
 - Gdzie siadamy? - Rzuciła Majka.
 - Myślę, że za Fabianem, Moniką i Igłami. - Odpowiedział Michał.
 - Nie chcę tak blisko Młodej Pary, będą nas dużo kaperować. - Blondynka zaczęła stroić fochy.
 - No, ale Majka. Kłos i Nina już tam poszli, chodź, zaraz Młoda Para będzie wchodzić. - Próbował ratować sytuację Winiarski.
 - Po cholerę tu przyjechałam wiesz?! - Niebieskooka dumnie powędrowała do rzędu po prawo i zajęła miejsce w jednej z ostatnich ławek. Michał pozostając w rozterce, zdecydował usiąść z Niną i Karolem. Świadkami, byli Bartosz Kurek - przyjaciel Piotrka i Ewelina - najlepsza przyjaciółka Aleksandry. Bez wahania najpiękniejszymi słowami podczas całej ceremonii były:
 - Ja Piotr Nowakowski biorę Ciebie Aleksandrę Wliczewską za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci. - Ślubował siatkarz.
 - Ja Aleksandra biorę Ciebie Piotra Nowakowskiego za mężą i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci. - Złożyła swoje ślubowanie Ola.
 - A to Wasze obrączki. - Wskazał ksiądz na tacę przyniesioną przez kościelnego.
 - Aleksandro Wilczewska przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - Powtórzył po księdzu Piotr.
 - Piotrze Nowakowski przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - Ola nałożyła obrączkę na dłoń już swojego męża.
 - Teraz możecie się pocałować. - Powiedział ksiądz. Nowakowski podszedł do ukochanej i złożył pocałunek na ustach żony.

   Rzeszów, Stadnina, Leśna Wola – Rzeszów

 - Majka no, odezwiesz się wreszcie? - Michał zaparkował pod salą weselną samochód. Nina i Karol wysiedli jak najszybciej, aby tamci mogli spokojnie pogadać.
 - Jak będę miała ochotę. - Warknęła niczym wściekły pies Majka.
 - Łał, wreszcie się odezwałaś. - Zakpił Winiar.
 - Przestań już! - Skarciła go blondynka.
 - Wiesz, co gdybym wiedział, że będziesz się dąsać jak małe dziecko to... - Michał chciał dokończyć, ale Majka mu przerwała.
 - To co?! Nie wziąłbyś mnie nie? Od razu mówiłam, że to beznadziejny pomysł! - Nie dała za wygraną.
 - Nie! Po prostu ja też bym nie pojechał i byśmy się nie kłócili bez sensu! - Nerwy powoli opanowywały jego głos.
 - Możesz wracać. - Rzuciła obojętnie Majka.
 - O nie! Teraz za późno! - Powiedział i chwycił Majkę za talię.
 - Wiesz co?! Ty chyba masz naprawdę stalowe nerwy i ten pieprzony optymizm. - Powiedziała Majka i wreszcie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zebrani w sali goście ustawili się w kolejce do życzeń.
 - Czekaj, czekaj, ja mówię o szczęściu, wytrwałości, dzieciach i udanej kariery tak? - Spytała ukochanego Nina.
 - No tak, a ja o pieniądzach, zdrowiu i miłości. - Odpowiedział jej Wąski. Kika par za nimi szedł Winiarski i panna Ludwiczak.
 - Poczekaj, co ja mam im powiedzieć? - Zapytała Michała przerażona Majka.
 - Pani Dyrektor może życzyć, kariery, dużo kasy, zdrowia, wytrwałości... Tak to do Ciebie pasuje. - Przemyślał sprawę Michał.
 - A Ty, co powiesz? - Zaciekawiła się niebieskooka.
 - Ja im będę życzył zdrowia, szczęścia, miłości, dużo dzieci... - Powiedział ze swoim diabelskim uśmiechem.
 - Rany, co za żenada... - Rzuciła Majka.
 - Powiedziała ciężarna... - Dodał zgryźliwie Michał.
 - Zaraz Ci jebnę tą torebką. - Pogroziła ze swoim urokiem blondynka. Winiar wybuchnął śmiechem, mimo, że starał się opanować emocje. Po życzeniach wszyscy goście zaczęli się rozchodzić i szukać swoich miejsc. Najpierw Para Młoda jak to bywa w staropolskim zwyczaju dwa kieliszki szampana związane wstążką.
 - Do dna! - Powiedziała wodzirejka orkiestry. Ola i Piotrek wypili zawartość kieliszków i wyrzucili je jak najdalej za siebie. Zbiły się - co oznacza szczęście. Ponieważ przy stołach były imiona i nazwiska, gdzie, kto siedzi. Ekipa z Bełchatowa tak się z reszty poniekąd spodziewali siedzieli w gronie Resovców i innych siatkarzy z reprezentacji Polski. Na obiad standardowo był rosół. Po pierwszym daniu wodzirejka orkiestry postanowiła rozruszać gości weselnych:
 - Kochani, a teraz wstajemy! Zapraszam wszystkich do kółeczka, a Para Młoda wykona swój pierwszy taniec. Wszyscy powędrowali, więc na parkiet i stworzyli spore ponad 200 - osobowe koło. Młoda Para oczywiście stała w środku i gdy tylko ruszyła melodia piosenki, zaczęli swój pierwszy taniec.
https://www.youtube.com/watch?v=BWOJV1Bun04
 - Gorzko! Gorzko! Gorzko! - Dało się słyszeć po skończeniu pierwszego tańca przez Parę Młodą. Nowakowski chwycił żonę i wykręcił ją do dołu i pocałował. Wszyscy goście zaczęli bić brawo z tego ekstrawaganckiego pocałunku. Wesele zaczęło się na całego. Nie brakowało mu niczego. Dobra muzyka, doborowe towarzystwo, wódka, która lała się strumieniami i ogólne poczucie szczęścia, które nie opuszczało nikogo nawet na chwilę.

- A teraz zapraszamy na środek wszystkie panie i panów stanu wolnego! – Oznajmiła przez mikrofon wodzirejka. W tym momencie oczy Niny zaiskrzyły.
- No Majka! Chodź idziemy! – Zerwała się z miejsca, jako jedna z pierwszych. – Majka! Rusz się! – Wołała płaczliwie i chwyciła przyjaciółkę za rękę.
- Nie ma mowy! Nie pociągają mnie takie zabawy. – Powiedziała stanowczo blondynka.
- Błagam cię! Nie bądź taka! Majka! – Piszczała na cały głos zielonooka ciągnąc dziewczynę razem z krzesłem.
- Nie… - Odburknęła.
- Nie to nie! – Strzeliła focha i zarzuciła dumnie włosami. Zrzuciła z siebie swoje granatowe dziesięciocentymetrowe szpilki i z uniesioną głową dołączyła do kilku dziewcząt zebranych wokół panny młodej. W drugiej części sali zauważyła Karola. Kiwnęła w jego stronę porozumiewawczo i z uśmiechem zaczęła się ruszać w rytm muzyki. Konkurencja była naprawdę wielka. Każda z dziewcząt liczyła, że nowym panem młodym będzie jeden z siatkarzy, to jeszcze bardziej motywowało szatynkę. Nie spuszczała wzroku z welonu. I nagle. Cisza. Muzyka zamilkła. Aleksandra uniosła rękę i rzuciła biały materiał za siebie. Leciał on pomiędzy Ninę i jakąś dziewczynę w pomarańczowej sukience. – Ooo nie… - Wymruczała do siebie i podskoczyła jak wysoko potrafi. Łaps! Chwyciła welon i mocno zacisnęła na nim palce i z trzaskiem wylądowała na ziemi. – Wiedziałam! – Krzyknęła zadowolona i ostrożnie wstała. Otrzepała bolący pośladek i sprawdziła, czy żaden z elementów jej stroju nie uległ zniszczeniu.
- I oto mamy nową pannę młodą! – Oznajmiła wszystkim uśmiechnięta od ucha do ucha prowadząca. A goście zaczęli bić brawo.
- Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. – Wyszeptała w kierunku Niny panna młoda, pomagając jej wpiąć welon we włosy.
- Mam nadzieję, że podłoga jest cała. – Zachichotała, Ola odpowiedziała jej tym samym. Teraz cała uwaga została przekserowana na męskie grono.
- To co panowie!? Łapiemy! – Oznajmił Fabian zacierając ręce.
- No pewnie! Chętnie zostanę mężem panny Tul! Chociażby i na jedną noc! – Żartował i tak podpity już Kurek.
- No to powodzenia panowie! – Zawołał uśmiechnięty Karol udając, że rozgrzewa nogi.
- Dziękujemy Wąski! Jak by coś to się z tobą podzielę! – Parsknął Buszek.
- Przecież wszyscy wiemy, że zwycięzca może być tylko jeden. Na przykład… Ooo ten pan! – Wskazał na siebie palcem Wrona.
- I zaczynamy! – Wydała komendę wodzirejka i z głośników na nowo rozbrzmiała muzyka. Ruszyło również całe towarzystwo zgromadzone wokół Piotrka. Co jakiś czas jeden zaczepiał drugiego by go rozproszyć, jak zawsze kończyło to się salwą śmiechu. Ku ich zaskoczeniu muzyka ucichła. Cichy Pit, rzucił krawatem. Jak na siatkarza wykonał to bardzo niezdarnie, bo krawat leciał centralnie nad nim. I zaczął się szaleńczy bieg. Drzyzga potknął się o nogi Wrony i obaj wypadli z konkurencji. Buszek starał się zorientować w sytuacji. Karol i Bartek w jednym czasie skoczyli w kierunku pana młodego. Kłos był szybszy. Z szyderczym uśmiechem zwinął krawat sprzed nosa Kurka. Szkoda tylko, że nie obserwował trajektorii swojego lotu. Wpadł na Piotrka, przewracając go przy tym. Gdy całe towarzystwo zrobiło im trochę miejsca, okazało się, że dosłownie leży na gospodarzu przyjęcia.
- To nie tak jak myślisz kochanie. – Powiedział dławiąc się śmiechem w kierunku swojej żony.
- Pani wybaczy! Starałem się. – Ukłonił się nisko Kurek stojąc obok szatynki.
- Następnym razem Bartuś. Następnym. – Odpowiedziała mu chichocząc. Znów zabrzmiały brawa. Ogłoszono wybranie nowej pary młodej. Nina podbiegła do chłopaka. Złapała go za rękę i z szyderczym uśmiechem pomachała w kierunku Majki siedzącej za stołem. Ta tylko odwzajemniła uśmiech i jakby nigdy nic odmachała.
- Wiedziałem, że wygrasz. – Wyszeptał Karol do ucha Niny.
- To było pewne. Ty nie miałeś innej opcji. – Uśmiechnęła się słodko.
- Znam ten wyraz twarzy. Inaczej bym zginął. – Prychnął.
- Coś w tym stylu… - Mrugnęła w jego kierunku.
- Gorzko! Gorzko! Gorzko! – Zaczęło dopingować całe towarzystwo. Para złączyła usta w krótkim pocałunku. Mimo wszystko, niektórych rzeczy Nina nie lubiła robić na pokaz. Przedeptała w miejscu nerwowo czekając na wyznaczenie zadania.
- Teraz czekamy na pierwszy taniec. – Zapowiedziała głośno kobieta do mikrofonu. – Jednak! Nie ma tak łatwo! Para młoda w swoim tańcu ma za zadanie ukryć kilka dyscyplin sportowych, dla każdego gościa, który jako pierwszy odkryje, o jaką dyscyplinę chodzi przewidziana jest nagroda! Każda nowa dyscyplina to zmiana rytmu! – Zachęciła gości do wspólnej zabawy i wręczył małą karteczkę szatynce.
- Piłka nożna, skoki narciarskie i tenis..? – Czytała pod nosem.
- Da się zrobić. – Odpowiedział jej spokojnie Karol.
- Chcę to zobaczyć! – Fuchnęła. Po krótkiej naradzie dali znak orkiestrze, że są gotowi. Z początku bujali się w rytm żywiołowej „Bałkanicy”, kiedy nagle nastąpiła zmiana rytmu. Szybka wymiana spojrzeń i zaczęli udawać, że kopią piłkę.
- Kankan! –Krzyknął ktoś zza ich pleców.
- Dyscyplina ośle! – Odpowiedział mu ktoś z drugiej strony.
- To nie działa… - Warknęła Nina i nagle w głowie zaświtał jej szatański pomysł. Podeszła w rytm muzyki do swojego partnera i teatralnie dźgnęła go palcem w pierś. Ten rozumiejąc, o co chodzi, upadł na ziemię zwijając się z „bólu”.
- Oczywiście, że chodzi o gałę! – Krzyknął Wrona.
- Brawa dla pana w czarnym krawacie! – Wodzirej wskazał ręką w stronę Endrju i wręczył mu puszkę piwa. Kolejna zmiana rytmu. Szatynka wyciągnęła na środek jedno z krzeseł przysiadłą na nim i przygotowywała się do skoku. Karol trzymając w dłoni kwiatek wyciągnięty przed sekundą z wazonu był jednocześnie trenerem i komentatorem.
- Witamy na turnieju czterech skoczni! – Zawołał na cały głos. – Ostatni z naszych zawodników przygotowuje się do skoku! Czy mu się uda!? Czy zdobędzie kolejne złoto w swojej krajerze!? Czy wiatr nie podwieje mu sukienki! – Rechotał nie zniżając tonu głosu. Machnął kwiatkiem. Nina gwałtownie wstała udając, że odpycha się od belki idealnie odgrywając rolę zawodowego skoczka, łącznie z lądowaniem.
- Leć Adam! Leeeć! – Zawołał Winiar ocierając łzę spływającą kątem jego oka. Chwilę później browar spoczywał już w jego rękach. Teraz para mogła na chwilę uspokoić oddech tańcząc w rytm lekkiego walczyka. Zmiana piosenki. Oznaczało to finał ich męczarni. Oboje stanęli po dwóch stronach „kortu”. Nina niby od niechcenia odbijała o ziemię i tak nieistniejącą piłeczkę. „Podrzuciła” ją do góry, zamachnęła się i niby uderzyła w nią rakietą. W tym momencie jedna z kelnerek upuściła szklankę, którą sprzątnęła ze stołu.
- Świetny cel! Pani Radwańska! Ja też chcę browara! – Krzyknął roześmiany Kurek. Zielonooka odetchnęła z ulgą. W całej swojej karierze bycia drugą panną młodą nigdy nie spotkała takiego zadania. Teraz kontynuując walczyka, bez swoich szpilek, przy Karolu czuła się jak mała dziewczynka. Dopiero wtedy uświadomiła sobie jak musiał wyglądać ich pocałunek, kiedy biedny siatkarz musiał się niemal solidnie zgarbić. Buchnęła głośnym śmiechem, kiedy tylko muzyka ucichła. Po krótkich gratulacjach i wręczeniu nagrody, którą oczywiście był litr czystej wszystkich gości zaproszono na dziedziniec w celu puszczenia pamiątkowych lampionów. Na zewnątrz było naprawdę dużo ludzi. Dopiero po dłuższej chwili udało się Ninie odnaleźć w tłumie Majkę i Michała. W jednej dłoni trzymała różowy lampion, drugą ciągnęła za sobą Karola.
- To co? Palimy? – Zapytała szczęśliwa blondynka. Obok nich pajacował Kurek w towarzystwie Wrony.
- Ma ktoś zapalniczkę? – Spytał Misiek rozglądając się dookoła. Prawie całe towarzystwo należało do niepalących.
- Trzymaj! – Zawołała szatynka, gdy po dłuższej chwili udało jej się wykopać zapalniczkę z torby. Panna Ludwiczak zmierzyła ją groźnym wzrokiem.
- No chyba nie powiesz mi teraz, że palisz? – Wypaliła z nutką podenerwowania.
- Nie… Czasem mi się zdarzy… Kiedy się denerwuje… Ale to musi być już naprawdę, źle… - Tłumaczyła się. Majka nadal nie spuszczała z jej wzroku. – Miałam tę torebkę na jakimś wypadzie z Wojtkiem, kiedy mieszkałam jeszcze w Lubinie. Pokłóciliśmy się o coś. Dalsze powody chyba znasz. – Posmutniała.
- Ej! Ale jak by coś! To ja się z popielniczką nie całuje. – Rzucił bez namysłu Karol, starając się rozluźnić atmosferę. Nina tylko na chwilę przymknęła oczy i oparła głowę o jego ramię, jakby chciała wymazać z pamięci złe wspomnienia. Naglę ciszę przerwał głośny śmiech Winiarskiego, niemal krztusił się śmiechem. Blondynka spojrzała na niego z wyrzutem. Ale rozchmurzyła się, kiedy podążyła za jego wzrokiem. Za ich plecami prężnie działał już duet Kurek and Wrona. Bartek trzymał w rękach i tak już podarty lampion, który właśnie zajął się ogniem.
- Kuraś! On już nie poleci to jest nielot! – Zawołał Michał.
- Poleci! Ja w niego wierzę! – Odpowiedział mu. Reszta towarzystwa nie szczędziła sobie nawet na śmiechu. Na niebie widać było już kilka jasnych punktów, w tym wielkie czerwone serce, które należało do pary młodej.
- To może w końcu użyjemy tej zapalniczki? – Spytała już w nieco lepszym nastroju Nina.
- No pewnie! – Odpowiedział zadowolony Kłos i ostrożnie rozłożył lampion. W tempie ekspresowym przeczytał instrukcję obsługi, przymocował zapalnik i czekał aż Michał podpali kostkę z wosku. Prężnie przy tym udzielała się też Nina, która biegała z jednej i drugiej strony, krzycząc, aby nie zniszczyli ich obecnej zabawki. Po niecałych 10 minutach lampion był pełen ciepłego powietrza. Wąski lekko podrzucił go do góry, uleciał on kawałek, ale opadł, siatkarz złapał go w ostatniej chwili. Znów go podrzucił. Tym razem lampion trafił na prąd wiatru i zaczął się powoli wznosić. Nagle mała kulka ognia oderwała się z drucianego zabezpieczenia i odbiła się centralnie o klatkę, piersiową chłopaka.
- Boże! Nic ci się nie stało!? – Zawołała spanikowana zielonooka.
- Chyba nie… - Odpowiedział jej śmiejąc się z własnej głupoty. Po szybkich oględzinach panna Tul stwierdziła, że na koszuli nie ma żadnej dziury, ani plamy.
- A mówiłam ci idioto żebyś przeczytał instrukcję! – Grzmiała wściekła.
- Nie marudź… - Wymruczał i porwał ją w ramiona. Spojrzał w niebo. – Pomyślałaś już życzenie? Ponoć, kiedy lampion wzbije się w powietrze spełni się jedno z najskrytszych marzeń. – Uśmiechnął się i obserwował przez chwilę migające światełka. Musnął usta szatynki. Ta tylko zarzuciła mu ręce na szyje i mocno się do niego przytuliła. Romantyczną chwilę znów przerwał głośny rechot Winiarskiego.
- Winiar! Kiedyś zginiesz! – Zawołała Nina i puściła w jego kierunku oko. Spojrzała na Majkę. Cała zwijała się ze śmiechu.
- Co się stało? – Spytał zniecierpliwiony blondyn. Wskazała tylko w kierunku dwóch agentów. Objęci jednym ramieniem wspólnie obserwowali całe widowisko.
- Andrzej! But ci się pali! – Krzyknęła Majka. Endrju stał teraz jedną nogą na swoim lampionie „nielocie”. – Andrzej! – Powtórzyła.
- Ej! Nie wiem czy ci powiem, ale nie, ale ci powiem… - Zatoczył się Kurek. – Ale but ci się pali. – Dodał i gruchnął śmiechem.
- No to trzeba wezwać straż pożarną. – Zgromadzeni podziwiali „szybki” tok myślenia siatkarza.
- Ja będę strażakiem! Uratuję cię! – Oznajmił głośno Bartek i przydepnął stopę przyjaciela, zadeptując mały płomień.
- Mój bohaterze! – Zawołał Wronka szukając wzrokiem swojego wybawcy. Alkohol dawał mu się we znaki i z wdzięcznością obejmował pobliski krzak.
- Wracajmy do środka… - Zazgrzytała zębami Nina.
- Jestem za! – Odpowiedziała trzęsąc się Majka. Noc była jeszcze młoda. Zapowiadała się naprawdę świetna zabawa do samego rana.






 Hej! Dzisiaj bez zwierzątek! :P Wracamy do nocnego pisania. Wspólnymi siłami udało nam się uskrobać ten rozdział. Szkoła już wysysa z nas co najlepsze... Aż się boję co będzie później...  Wesele Piotrka. Takie opóźnione. :D Tak bardzo w naszym stylu. :) Jedno co trzeba przyznać... Skończyły się upały, to i móżdżek lepiej pracuje. :) Ale... Dlaczego musi być tak zimno!? Siedzę teraz owinięta kocem! Tryb kokon! :D A może dżdżownica. Dlatego... :) Zapraszamy na kolejny rozdział. Rozdrapujemy przyszłość... Na jaw wychodzą kolejne sekrety... Brzmi ciekawie! Co nie? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz