Bełchatów, ulica 1 Maja
Piątek
- I co? Opowiadaj jak
było? - Zaczęła swój wywiad Majka.
- No wiesz... On jest
naprawdę fajny! - Zabłysnęła swoim monologiem Ewa.
- Naprawdę, tylko
tyle? - Blondynka była wyraźnie zawiedziona relacją kuzynki.
- Jest uprzejmy,
rozgarnięty, inteligentny, przystojny sama widziałaś. - Ewka dopracowała
odpowiedź.
- A czym się zajmuje?
- Spytała podekscytowana Majka.
- Pracuje w firmie handlowej,
gdzie sprzedawają chemię, jedzenie i dużo innych rzeczy... Jako kierownik
działu chemicznego. - Wydukała brunetka.
- Ale Ci się trafił!
Ta robota to niezła fucha! Zarabia jakieś 6 tysięcy miesięcznie. - Szczebiotała
zadowolona panna Ludwiczak.
- No nie wiem, czy
trafił się akurat mi. - Powiedziała podłamana Ewka.
- Jak to? Żonaty czy
dzieciaty? - Ciskała piorunami niebieskooka.
- Rozwiedziony, nie
ma dzieci, ale od soboty nawet nie zadzwonił. A wydawało mi się, że
dogadywaliśmy się świetnie. - Mruknęła zniesmaczona.
- To już prawie
tydzień… 5 dni. - Kalkulowała panna Ludwiczak.
- No właśnie, a on
jak kamień we wodę. - Rzuciła zawiedziona ciemnooka.
- Może się odezwie
jeszcze, zobaczysz. - Starała się ją podnieść na duchu Majka.
- Z resztą to nie
pierwszy raz, kiedy facet się na mnie wypina, wiesz co? Ja już idę, pewnie Nina
przeze mnie dusi się w pokoju zamiast przyjść do salonu. - Kasztanowłosa wstała
i poszła w kierunku korytarza.
- Ewuś... Trzymaj
się. - Majka przytuliła kuzynkę. Pani Błaszczyk opuściła mieszkanie, wtedy Nina
wyszła z pokoju.
-Musiałaś się chować?
- Majka zwróciła uwagę przyjaciółce.
- Jakbym siedziała,
byłoby, że znowu podsłuchuje i robię za przyzwoitkę. - Upomniała ją Nina.
- Niech Ci będzie.
Idziesz jutro do pracy? - Spytała Majka.
- No co Ty, piątek
wzięłam wolny, idę do kosmetyczki, czyli szykowanie się na wesele na całego. -
Rzuciła jej uśmiechnięta. - A Ty idziesz? - Dodała.
- No jasne, jutro o 9:00
mam bardzo ważną konferencję. Kończę robotę 2 godziny wcześniej i idę do Ewy,
żeby zrobiła mi paznokcie. - Odpowiedziała jej Majka.
Sobota
Rankiem obie współlokatorki wstały w tempie express. Nie
mogły pozwolić sobie na żadne spóźnienie dziś obie chciały skończyć pracę jak
najszybciej.
- Mam założyć to czy
to? - Majka użalała się Ninie, trzymając w ręku dwa wieszaki z sukienkami.
-Tą. - Nina wskazała
na sukienkę po prawej stronie.
-A czy w niej nie
wyglądam grubo? - Zaczęła kalkulować blondynka.
- Raczej nie. -
Stwierdziła Nina i w biegu ubierała jeansy, kosmetyczkę miała zamówioną na 8:00
rano, więc mogła zapomnieć o dłuższym śnie.
- Dobra założę to, co
mi kazałaś. - Majka szybko zdjęła piżamę i wyskoczyła na korytarz ubierając
szpilki.
- Chcesz iść do pracy
bez śniadania? - Zdziwiła się szatynka.
- Tak, nie mam czasu
na takie coś jak śniadanie. - Majka wytknęła język.
- To tak niezdrowo w
ciąży! - Nina krzyczała na przyjaciółkę.
- Trudno! - Majka
wybiegła i trzasnęła drzwiami.
FOLK DESIGN
- Dzień dobry Pani
Dyrektor. - Katarzyna powitała szefową swoim anielskim uśmiechem.
- Witaj Kasia, ta
granatowa teczka z wczoraj jest mi potrzebna na konferencję. - Rzuciła Majka.
- Oczywiście. O, jest
tutaj. - Asystentka podała teczkę.
- Za godzinę w
wielkiej sali. - Przypomniała jej szefowa i weszła do gabinetu. Panna Ludwiczak
rzuciła torebkę niedbale na fotel i włączyła służbowego laptopa.
- Cholera! 21 e-maili
do przeczytania! - Zaklęła pod nosem.
- Przepraszam Pani
Dyrektor ktoś do Pani. - Zrelacjonowała Katarzyna.
- Co? To znaczy,
niech do mnie wejdzie. - Odpowiedziała Majka. Kasia otworzyła szerzej drzwi i
oczom Majki ukazał się Mariusz Wlazły.
- Maniek? - Majka
była zupełnie zaskoczona.
- Wiem, że pewnie
przeszkadzam, ale ja dosłownie na 5 minut. - Rzucił Wlazły.
- No jasne, siadaj. -
Dyrektorka wskazała na krzesło.
- Jutro jest to
wesele Pita... I może byśmy jechali wszyscy razem? Po co, mamy jechać
oddzielnie. Oczywiście się w jeden samochód nie zmieścimy. - Powiedział
Mariusz.
- No jasne, że tak i
wygodniej i w ogóle. - Przemyślała sprawę Majka. - Żaden problem. - Dodała po
chwili.
- A tak szczerze to
chciałem Ci.... Przekazać... Wiadomość. - Wlazłemu wyraźnie plątał się język.
- Wiadomość? - Majka
uniosła lewą brew do góry i postawiła na firmowy uśmiech.
- Paulina jest w
ciąży. - Wyznał wreszcie całą prawdę siatkarz. Oczy dziewczyny stały się dwa
razy większe, a jej szczęka niemal sięgała do wysokości biurka.
- Ja nic nie
wiedziałam, że Wy staracie się o drugie... - Wydukała zdziwiona.
- Bo się nie
staraliśmy... To znaczy wiesz jak jest... Przecież Ty i Misiek też... - Nie
musiał wcale kończyć blondynka wybuchnęła śmiechem.
- Rany, gratuluję! W
życiu bym nie pomyślała, że będziecie mieć drugie. Pozdrów Paulinkę! - Majka
uśmiechnęła się szeroko.
- No jasne,
pozdrowię. Najgorsze jest to, że nikt o tym nie wie. Paulina chciała ukrywać, a
już jest w 4 miesiącu. -Powiedział Mariusz.
- Oo, to nieźle. To
już widać i to solidnie. - Rzuciła blondynka.
- Tak, zapowiada się
ciekawe wesele. Do jutra. -Wlazły obrzucił Majkę entuzjastycznym spojrzeniem i
wyszedł.
- Pa. - Pożegnała go
Majka i wróciła do laptopa.
Bełchatów, ulica Północna, Salon Kosmetyczny
"Bella"
- Cześć Monia! -
Rzuciła szczęśliwa Nina.
- O Nina, jesteś,
nawet na czas. - Kosmetyczka spojrzała na zegarek i uśmiechnęła się szeroko.
- Bardzo zgryźliwe. -
Wybuchnęła śmiechem szatynka i usiadła na krześle.
- Chcesz kawę?
-Spytała Monika.
- Prawdziwej nie chcę,
ale jeśli masz to zbożową. - Odpowiedziała panna Tul. Kosmetyczka wróciła z
kuchni z dwoma kubkami kawy.
- To co dziś robimy?
- Zapytała i zaczęła oglądać paznokcie Niny.
- Specjalnie
zapuściłam swoje, bo chcę tym razem naturalne, żadnych tipsów! Ale nie odmówię
hybryd. - Rzuciła zielonooka.
- Trzymają 3 tygodnie,
potem musisz je spiłować, ostrzegam, że będziesz miała cienkie bibułki. -
Odpowiedziała Monia.
- Jasne, tylko myślę
nad kolorem... - Szatynka oglądała wystawkę z hybrydami.
- A jaką masz tę
sukienkę? - Zapytała kosmetyczka.
- Chabrową. -
Odpowiedziała Nina.
- O! Do chabru i
niebieskich odcieni śliczne pasują beżowe, kremowe, czerwone, różowe, mam też
zupełnie nowy kolor pudrowy róż! Istna rewelacja! Klientki bardzo zachwalają! -
Monika pokazała wszystkie kolory Ninie.
- Chyba skuszę się na
ten pudrowy róż. - Przyznała. Monika
jeszcze raz spojrzała na paznokcie klientki i już wiedziała, co ma robić.
Bełchatów, ulica 1 Maja
Nina wróciła od kosmetyczki i jak wryta weszła do salonu,
gdzie siedziała Majka z podpuchniętymi oczami. Płakała. A w na stoliku leżały
dwie mokre chusteczki.
- Majka? - Spojrzała
z rozdziabioną miną na przyjaciółkę.
- No co? - Bąknęła niebieskooka.
- Czego ryczysz,
kochanie? - Nina starała się załagodzić sprawę.
- Nie chcę jechać, na
to pieprzone wesele. - Wydukała.
- Jak to nie chcesz?
Przecież tak bardzo chciałaś, tak się cieszyłaś! - Rzuciła zaskoczona wyznaniem
przyjaciółki Nina.
- Proszę Cię...
Wszyscy będą się bawić, tańczyć, gadać, pić do białego rana, a ja co? Z tym
brzuchem pojadę?! -Majka z odrazą spojrzała na swój brzuch.
- Oj Majka! Dopiero
10 tydzień, prawie nie widać! - Przekonywała szatynka.
- Jasne, po godzinie
Misiek mnie zleje i znajdzie sobie inną tancerkę. - Powiedziała niebieskooka.
- No Ty jesteś
naprawdę… - Nina chciała precyzyjnie dokończyć zdanie.
- Wredną małpą? To
chciałaś powiedzieć? - Majka chciała pomóc przyjaciółce.
- Nie! Małą paskudą!
- Doprecyzowała wypowiedź Nina.
- Mała powiadasz? -
Majka stanęła na równe nogi.
- Mała. -
Potwierdziła Nina podchodząc do przyjaciółki z 5 centymetrową przewagą.
- Jednak wredna
małpa, bardziej pasuje do Ciebie. - Rzuciła Majka i chciała wyjść z salonu, ale
drogę przegrodziła jej Nina.
- Siadaj na krześle i
Cię wytapetuję, bo z taką twarzą to daleko nie zajedziesz. - Zabłysnęła
złośliwością panna Tul. Majka zmierzyła przyjaciółkę groźnym spojrzeniem, ale w
końcu usiadła posłusznie.
- Może być róż i beż?
-Spytała Nina. Panna Ludwiczak skinęła głową.
Bełchatów, dom Wlazłych
- Kochani wszyscy się
odliczyliśmy? - Mariusz zadał już chyba po raz setny to pytanie. Wszyscy
pokiwali głowami.
- Super wyjeżdżamy w
takim razie. - Zawołał siatkarz. Jechali dwoma samochodami. Pierwszym jechał
Wlazły z żoną, Arkiem i Wroną. W drugim Michał, Majka, Karol i Nina. Choć
wydawało się, że droga obędzie się bez większych problemów to jakieś 50 km
przed Rzeszowem drugi samochód zaginął.
- Nie widać ich,
nigdzie. - Majka potwierdziła najgorszą tezę - zgubili Wlazłych.
- Włącz tego jebanego
GPS-a! - Kłos ciskał piorunami do Winiarskiego.
- Yy, chyba się
zepsuł. - Przyznał ze wstydem Misiek.
- Cholera jasna! W
takim momencie?! - Karol był wściekły.
- Zamknijcie się
wszyscy! - Warknęła Nina. - W ten sposób nic nie osiągniemy. - Dodała nieco
spokojniej. Uruchomiła pakiet internetowy w swoim telefonie i chwilę później
uruchomiła GPS-a, który wcześniej bywał niezawodny gdy często wyjeżdżała z
Arkiem na zawody z tenisa.
- Jesteśmy uratowani.
- Rzuciła w stronę przyjaciół i włączyła głośność telefonu na niemal maximum.
Rzeszów, dom rodzinny Nowakowskich
- Nosz cholera!
Ciągle ich nie ma! - Rzucił wściekły Piotrek.
- Mówisz, o swoich
kuzynkach z Gdańska czy raczej o ciotach z Bełchatowa? - Zapytał Kurek.
- I o tych, i o tych.
- Powiedział zły Pit. Nagle zaczął dzwonić telefon Nowakowskiego.
- Z Gdańska. -
Zwrócił się do Bartka i wyszedł na balkon. Chwilę później wrócił od pokoju.
- Nie przyjadą!
Pięknie! - Dzień ślubu okazał się gorszy niż przypuszczano.
- Nie masz
podprowadzających. - Wydukał Bartek.
- A no nie mam! -
Rozłożył ręce załamany Pit. Pierwszymi gośćmi, którzy przybyli byli Państwo
Wlazły z synem i Andrzejem. Po niedługim czasie dojechała reszta Bełchatowian.
- Welcome to home family's Nowakowscy! Lady's
and Gentelman! - Michał udał spikera. Całe towarzystwo w samochodzie wybuchnęła
śmiechem. Wyszli z samochodu i weszli do domu Pana Młodego.
- Wreszcie
dotarliście! - Powitała ich Paulina.
- Tak z małymi przejściami.
- Odpowiedziała lekko uśmiechnięta Nina.
- Witaj Piotrek. -
Majka i Misiek podeszli przywitać Pana Młodego.
- Pamiętasz mnie? -
Rzuciła Nina, kiedy przyszła ich kolej na powitanie.
- No jasne, fryzjerka
Nina. - Pit o mało nie wybuchł śmiechem na wspomnienia Ligi Mistrzów z Berlina.
Po chwili do salonu weszli rodzice Nowakowskiego.
- Piotruś marsz do
pokoju, już czas się szykować. - Upomniała go matka. Nowakowski poszedł za
rodzicami na górę, a reszta została na dole.
- Jest jeszcze jedna
sprawa... - Zaczął Kurek.
- Jaka? - Majka
jedyna się odezwała.
- Ten cały ślub to
wszystko zwaliło się Piotrkowi na głowę, nawalił mu koleś od samochodu ślubnego
i nawaliły panny podprowadzające Młodego do Młodej. Piotrek jest załamany.
Trzeba jakoś mu pomóc. - Rzucił z nadzieją w głosie. Całe towarzystwo zerknęło
na siebie i zaczęło szukać rozwiązania.
- Czekajcie chwila...
- Coś oświeciło Bartka - Przecież wy obie jesteście stanu wolnego! - Spojrzał
uszczęśliwiony na Majkę i Ninę.
- Słucham? Podprowadzająca
z brzuchem? Extra pomysł Bartek. - Rzuciła lekceważąco Majka.
- Ależ nie! To
absolutnie genialny pomysł! Majka no! - Przyjaciółka spojrzała na nią z
nadzieją.
- No dobra wy świrusy
jedne, ale robię to tylko, dlatego, że lubię Piotrka. -Żachnęła blondynka. Półgodziny
później na dole w salonie pojawił się Pan Młody.
- Gotowy? - Spytała
Majka i obie z Niną wzięły Pana Młodego pod pachę.
- Gotowy. -
Odpowiedział Pit, a minę miał poważną. Kamerzysta znów uruchomił kamerę i
zaczął nagrywać wejście Młodego z obstawą do samochodu. Szoferem został
Kurek. Jego samochód został
przyozdobiony dekoracjami kwiatowymi i zasłoniętej rejestracji samochodu.
- Jesteście najlepsi!
- Rzucił Piotrek.
Rzeszów, dom Panny Młodej
- Kochanie nie
stresuj się tak. - Druhna Ewelina złapała przyjaciółkę za rękę.
- To ten jedyny,
wiem, tylko wiesz stres przedślubny. - Rzuciła Wilczewska.
- Przyjechali! -
Matka Panny Młodej wbiegła do pokoju Oli.
- O rany! Dobra idę
na dół. - Olka zeszła schodami i czekała na ukochanego w salonie.
- Witaj kochanie. -
Piotr podszedł do narzeczonej.
- Mam nadzieję, że na
zawsze. - Odpowiedziała Aleksandra i pocałowała go w policzek.
Chwilę później Para Młoda dostała błogosławieństwo od swoich
rodziców i wszyscy pojechali do kościoła.
Kościół, Rzeszów, 4 września (sobota)
godzina 16.00
Wszyscy goście zaparkowali samochody i weszli do kościoła. Organista
zajął miejsce przy organach.
- Gdzie siadamy? -
Rzuciła Majka.
- Myślę, że za
Fabianem, Moniką i Igłami. - Odpowiedział Michał.
- Nie chcę tak blisko
Młodej Pary, będą nas dużo kaperować. - Blondynka zaczęła stroić fochy.
- No, ale Majka. Kłos
i Nina już tam poszli, chodź, zaraz Młoda Para będzie wchodzić. - Próbował
ratować sytuację Winiarski.
- Po cholerę tu
przyjechałam wiesz?! - Niebieskooka dumnie powędrowała do rzędu po prawo i
zajęła miejsce w jednej z ostatnich ławek. Michał pozostając w rozterce,
zdecydował usiąść z Niną i Karolem. Świadkami, byli Bartosz Kurek - przyjaciel
Piotrka i Ewelina - najlepsza przyjaciółka Aleksandry. Bez wahania najpiękniejszymi
słowami podczas całej ceremonii były:
- Ja Piotr Nowakowski
biorę Ciebie Aleksandrę Wliczewską za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i
uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i
wszyscy święci. - Ślubował siatkarz.
- Ja Aleksandra biorę
Ciebie Piotra Nowakowskiego za mężą i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i
wszyscy święci. - Złożyła swoje ślubowanie Ola.
- A to Wasze
obrączki. - Wskazał ksiądz na tacę przyniesioną przez kościelnego.
- Aleksandro
Wilczewska przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię
Ojca i Syna i Ducha Świętego. - Powtórzył po księdzu Piotr.
- Piotrze Nowakowski
przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i
Ducha Świętego. - Ola nałożyła obrączkę na dłoń już swojego męża.
- Teraz możecie się
pocałować. - Powiedział ksiądz. Nowakowski podszedł do ukochanej i złożył
pocałunek na ustach żony.
Rzeszów, Stadnina, Leśna Wola – Rzeszów
- Majka no, odezwiesz
się wreszcie? - Michał zaparkował pod salą weselną samochód. Nina i Karol wysiedli
jak najszybciej, aby tamci mogli spokojnie pogadać.
- Jak będę miała
ochotę. - Warknęła niczym wściekły pies Majka.
- Łał, wreszcie się
odezwałaś. - Zakpił Winiar.
- Przestań już! -
Skarciła go blondynka.
- Wiesz, co gdybym
wiedział, że będziesz się dąsać jak małe dziecko to... - Michał chciał
dokończyć, ale Majka mu przerwała.
- To co?! Nie wziąłbyś
mnie nie? Od razu mówiłam, że to beznadziejny pomysł! - Nie dała za wygraną.
- Nie! Po prostu ja
też bym nie pojechał i byśmy się nie kłócili bez sensu! - Nerwy powoli
opanowywały jego głos.
- Możesz wracać. -
Rzuciła obojętnie Majka.
- O nie! Teraz za
późno! - Powiedział i chwycił Majkę za talię.
- Wiesz co?! Ty chyba
masz naprawdę stalowe nerwy i ten pieprzony optymizm. - Powiedziała Majka i
wreszcie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zebrani w sali goście ustawili się
w kolejce do życzeń.
- Czekaj, czekaj, ja
mówię o szczęściu, wytrwałości, dzieciach i udanej kariery tak? - Spytała
ukochanego Nina.
- No tak, a ja o
pieniądzach, zdrowiu i miłości. - Odpowiedział jej Wąski. Kika par za nimi
szedł Winiarski i panna Ludwiczak.
- Poczekaj, co ja mam
im powiedzieć? - Zapytała Michała przerażona Majka.
- Pani Dyrektor może
życzyć, kariery, dużo kasy, zdrowia, wytrwałości... Tak to do Ciebie pasuje. -
Przemyślał sprawę Michał.
- A Ty, co powiesz? -
Zaciekawiła się niebieskooka.
- Ja im będę życzył
zdrowia, szczęścia, miłości, dużo dzieci... - Powiedział ze swoim diabelskim
uśmiechem.
- Rany, co za żenada...
- Rzuciła Majka.
- Powiedziała
ciężarna... - Dodał zgryźliwie Michał.
- Zaraz Ci jebnę tą
torebką. - Pogroziła ze swoim urokiem blondynka. Winiar wybuchnął śmiechem,
mimo, że starał się opanować emocje. Po życzeniach wszyscy goście zaczęli się
rozchodzić i szukać swoich miejsc. Najpierw Para Młoda jak to bywa w
staropolskim zwyczaju dwa kieliszki szampana związane wstążką.
- Do dna! -
Powiedziała wodzirejka orkiestry. Ola i Piotrek wypili zawartość kieliszków i
wyrzucili je jak najdalej za siebie. Zbiły się - co oznacza szczęście. Ponieważ
przy stołach były imiona i nazwiska, gdzie, kto siedzi. Ekipa z Bełchatowa tak
się z reszty poniekąd spodziewali siedzieli w gronie Resovców i innych
siatkarzy z reprezentacji Polski. Na obiad standardowo był rosół. Po pierwszym
daniu wodzirejka orkiestry postanowiła rozruszać gości weselnych:
- Kochani, a teraz
wstajemy! Zapraszam wszystkich do kółeczka, a Para Młoda wykona swój pierwszy
taniec. Wszyscy powędrowali, więc na parkiet i stworzyli spore ponad 200 -
osobowe koło. Młoda Para oczywiście stała w środku i gdy tylko ruszyła melodia
piosenki, zaczęli swój pierwszy taniec.
https://www.youtube.com/watch?v=BWOJV1Bun04
- Gorzko! Gorzko!
Gorzko! - Dało się słyszeć po skończeniu pierwszego tańca przez Parę Młodą. Nowakowski
chwycił żonę i wykręcił ją do dołu i pocałował. Wszyscy goście zaczęli bić
brawo z tego ekstrawaganckiego pocałunku. Wesele zaczęło się na całego. Nie brakowało
mu niczego. Dobra muzyka, doborowe towarzystwo, wódka, która lała się
strumieniami i ogólne poczucie szczęścia, które nie opuszczało nikogo nawet na
chwilę.
- A teraz zapraszamy na środek wszystkie panie i panów stanu
wolnego! – Oznajmiła przez mikrofon wodzirejka. W tym momencie oczy Niny
zaiskrzyły.
- No Majka! Chodź idziemy! – Zerwała się z miejsca, jako
jedna z pierwszych. – Majka! Rusz się! – Wołała płaczliwie i chwyciła
przyjaciółkę za rękę.
- Nie ma mowy! Nie pociągają mnie takie zabawy. –
Powiedziała stanowczo blondynka.
- Błagam cię! Nie bądź taka! Majka! – Piszczała na cały głos
zielonooka ciągnąc dziewczynę razem z krzesłem.
- Nie… - Odburknęła.
- Nie to nie! – Strzeliła focha i zarzuciła dumnie włosami.
Zrzuciła z siebie swoje granatowe dziesięciocentymetrowe szpilki i z uniesioną
głową dołączyła do kilku dziewcząt zebranych wokół panny młodej. W drugiej
części sali zauważyła Karola. Kiwnęła w jego stronę porozumiewawczo i z
uśmiechem zaczęła się ruszać w rytm muzyki. Konkurencja była naprawdę wielka.
Każda z dziewcząt liczyła, że nowym panem młodym będzie jeden z siatkarzy, to
jeszcze bardziej motywowało szatynkę. Nie spuszczała wzroku z welonu. I nagle.
Cisza. Muzyka zamilkła. Aleksandra uniosła rękę i rzuciła biały materiał za
siebie. Leciał on pomiędzy Ninę i jakąś dziewczynę w pomarańczowej sukience. –
Ooo nie… - Wymruczała do siebie i podskoczyła jak wysoko potrafi. Łaps!
Chwyciła welon i mocno zacisnęła na nim palce i z trzaskiem wylądowała na
ziemi. – Wiedziałam! – Krzyknęła zadowolona i ostrożnie wstała. Otrzepała
bolący pośladek i sprawdziła, czy żaden z elementów jej stroju nie uległ zniszczeniu.
- I oto mamy nową pannę młodą! – Oznajmiła wszystkim
uśmiechnięta od ucha do ucha prowadząca. A goście zaczęli bić brawo.
- Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. – Wyszeptała w
kierunku Niny panna młoda, pomagając jej wpiąć welon we włosy.
- Mam nadzieję, że podłoga jest cała. – Zachichotała, Ola
odpowiedziała jej tym samym. Teraz cała uwaga została przekserowana na męskie
grono.
- To co panowie!? Łapiemy! – Oznajmił Fabian zacierając
ręce.
- No pewnie! Chętnie zostanę mężem panny Tul! Chociażby i na
jedną noc! – Żartował i tak podpity już Kurek.
- No to powodzenia panowie! – Zawołał uśmiechnięty Karol
udając, że rozgrzewa nogi.
- Dziękujemy Wąski! Jak by coś to się z tobą podzielę! –
Parsknął Buszek.
- Przecież wszyscy wiemy, że zwycięzca może być tylko jeden.
Na przykład… Ooo ten pan! – Wskazał na siebie palcem Wrona.
- I zaczynamy! – Wydała komendę wodzirejka i z głośników na
nowo rozbrzmiała muzyka. Ruszyło również całe towarzystwo zgromadzone wokół
Piotrka. Co jakiś czas jeden zaczepiał drugiego by go rozproszyć, jak zawsze
kończyło to się salwą śmiechu. Ku ich zaskoczeniu muzyka ucichła. Cichy Pit,
rzucił krawatem. Jak na siatkarza wykonał to bardzo niezdarnie, bo krawat
leciał centralnie nad nim. I zaczął się szaleńczy bieg. Drzyzga potknął się o
nogi Wrony i obaj wypadli z konkurencji. Buszek starał się zorientować w
sytuacji. Karol i Bartek w jednym czasie skoczyli w kierunku pana młodego. Kłos
był szybszy. Z szyderczym uśmiechem zwinął krawat sprzed nosa Kurka. Szkoda
tylko, że nie obserwował trajektorii swojego lotu. Wpadł na Piotrka,
przewracając go przy tym. Gdy całe towarzystwo zrobiło im trochę miejsca,
okazało się, że dosłownie leży na gospodarzu przyjęcia.
- To nie tak jak myślisz kochanie. – Powiedział dławiąc się
śmiechem w kierunku swojej żony.
- Pani wybaczy! Starałem się. – Ukłonił się nisko Kurek
stojąc obok szatynki.
- Następnym razem Bartuś. Następnym. – Odpowiedziała mu
chichocząc. Znów zabrzmiały brawa. Ogłoszono wybranie nowej pary młodej. Nina
podbiegła do chłopaka. Złapała go za rękę i z szyderczym uśmiechem pomachała w
kierunku Majki siedzącej za stołem. Ta tylko odwzajemniła uśmiech i jakby nigdy
nic odmachała.
- Wiedziałem, że wygrasz. – Wyszeptał Karol do ucha Niny.
- To było pewne. Ty nie miałeś innej opcji. – Uśmiechnęła
się słodko.
- Znam ten wyraz twarzy. Inaczej bym zginął. – Prychnął.
- Coś w tym stylu… - Mrugnęła w jego kierunku.
- Gorzko! Gorzko! Gorzko! – Zaczęło dopingować całe
towarzystwo. Para złączyła usta w krótkim pocałunku. Mimo wszystko, niektórych
rzeczy Nina nie lubiła robić na pokaz. Przedeptała w miejscu nerwowo czekając
na wyznaczenie zadania.
- Teraz czekamy na pierwszy taniec. – Zapowiedziała głośno kobieta
do mikrofonu. – Jednak! Nie ma tak łatwo! Para młoda w swoim tańcu ma za
zadanie ukryć kilka dyscyplin sportowych, dla każdego gościa, który jako
pierwszy odkryje, o jaką dyscyplinę chodzi przewidziana jest nagroda! Każda
nowa dyscyplina to zmiana rytmu! – Zachęciła gości do wspólnej zabawy i wręczył
małą karteczkę szatynce.
- Piłka nożna, skoki narciarskie i tenis..? – Czytała pod
nosem.
- Da się zrobić. – Odpowiedział jej spokojnie Karol.
- Chcę to zobaczyć! – Fuchnęła. Po krótkiej naradzie dali
znak orkiestrze, że są gotowi. Z początku bujali się w rytm żywiołowej
„Bałkanicy”, kiedy nagle nastąpiła zmiana rytmu. Szybka wymiana spojrzeń i
zaczęli udawać, że kopią piłkę.
- Kankan! –Krzyknął ktoś zza ich pleców.
- Dyscyplina ośle! – Odpowiedział mu ktoś z drugiej strony.
- To nie działa… - Warknęła Nina i nagle w głowie zaświtał
jej szatański pomysł. Podeszła w rytm muzyki do swojego partnera i teatralnie
dźgnęła go palcem w pierś. Ten rozumiejąc, o co chodzi, upadł na ziemię
zwijając się z „bólu”.
- Oczywiście, że chodzi o gałę! – Krzyknął Wrona.
- Brawa dla pana w czarnym krawacie! – Wodzirej wskazał ręką
w stronę Endrju i wręczył mu puszkę piwa. Kolejna zmiana rytmu. Szatynka
wyciągnęła na środek jedno z krzeseł przysiadłą na nim i przygotowywała się do
skoku. Karol trzymając w dłoni kwiatek wyciągnięty przed sekundą z wazonu był
jednocześnie trenerem i komentatorem.
- Witamy na turnieju czterech skoczni! – Zawołał na cały
głos. – Ostatni z naszych zawodników przygotowuje się do skoku! Czy mu się
uda!? Czy zdobędzie kolejne złoto w swojej krajerze!? Czy wiatr nie podwieje mu
sukienki! – Rechotał nie zniżając tonu głosu. Machnął kwiatkiem. Nina
gwałtownie wstała udając, że odpycha się od belki idealnie odgrywając rolę
zawodowego skoczka, łącznie z lądowaniem.
- Leć Adam! Leeeć! – Zawołał Winiar ocierając łzę spływającą
kątem jego oka. Chwilę później browar spoczywał już w jego rękach. Teraz para
mogła na chwilę uspokoić oddech tańcząc w rytm lekkiego walczyka. Zmiana
piosenki. Oznaczało to finał ich męczarni. Oboje stanęli po dwóch stronach
„kortu”. Nina niby od niechcenia odbijała o ziemię i tak nieistniejącą
piłeczkę. „Podrzuciła” ją do góry, zamachnęła się i niby uderzyła w nią
rakietą. W tym momencie jedna z kelnerek upuściła szklankę, którą sprzątnęła ze
stołu.
- Świetny cel! Pani Radwańska! Ja też chcę browara! –
Krzyknął roześmiany Kurek. Zielonooka odetchnęła z ulgą. W całej swojej
karierze bycia drugą panną młodą nigdy nie spotkała takiego zadania. Teraz
kontynuując walczyka, bez swoich szpilek, przy Karolu czuła się jak mała
dziewczynka. Dopiero wtedy uświadomiła sobie jak musiał wyglądać ich pocałunek,
kiedy biedny siatkarz musiał się niemal solidnie zgarbić. Buchnęła głośnym
śmiechem, kiedy tylko muzyka ucichła. Po krótkich gratulacjach i wręczeniu
nagrody, którą oczywiście był litr czystej wszystkich gości zaproszono na
dziedziniec w celu puszczenia pamiątkowych lampionów. Na zewnątrz było naprawdę
dużo ludzi. Dopiero po dłuższej chwili udało się Ninie odnaleźć w tłumie Majkę
i Michała. W jednej dłoni trzymała różowy lampion, drugą ciągnęła za sobą
Karola.
- To co? Palimy? – Zapytała szczęśliwa blondynka. Obok nich
pajacował Kurek w towarzystwie Wrony.
- Ma ktoś zapalniczkę? – Spytał Misiek rozglądając się
dookoła. Prawie całe towarzystwo należało do niepalących.
- Trzymaj! – Zawołała szatynka, gdy po dłuższej chwili udało
jej się wykopać zapalniczkę z torby. Panna Ludwiczak zmierzyła ją groźnym
wzrokiem.
- No chyba nie powiesz mi teraz, że palisz? – Wypaliła z
nutką podenerwowania.
- Nie… Czasem mi się zdarzy… Kiedy się denerwuje… Ale to
musi być już naprawdę, źle… - Tłumaczyła się. Majka nadal nie spuszczała z jej
wzroku. – Miałam tę torebkę na jakimś wypadzie z Wojtkiem, kiedy mieszkałam
jeszcze w Lubinie. Pokłóciliśmy się o coś. Dalsze powody chyba znasz. –
Posmutniała.
- Ej! Ale jak by coś! To ja się z popielniczką nie całuje. –
Rzucił bez namysłu Karol, starając się rozluźnić atmosferę. Nina tylko na
chwilę przymknęła oczy i oparła głowę o jego ramię, jakby chciała wymazać z
pamięci złe wspomnienia. Naglę ciszę przerwał głośny śmiech Winiarskiego,
niemal krztusił się śmiechem. Blondynka spojrzała na niego z wyrzutem. Ale
rozchmurzyła się, kiedy podążyła za jego wzrokiem. Za ich plecami prężnie
działał już duet Kurek and Wrona. Bartek trzymał w rękach i tak już podarty
lampion, który właśnie zajął się ogniem.
- Kuraś! On już nie poleci to jest nielot! – Zawołał Michał.
- Poleci! Ja w niego wierzę! – Odpowiedział mu. Reszta
towarzystwa nie szczędziła sobie nawet na śmiechu. Na niebie widać było już
kilka jasnych punktów, w tym wielkie czerwone serce, które należało do pary
młodej.
- To może w końcu użyjemy tej zapalniczki? – Spytała już w
nieco lepszym nastroju Nina.
- No pewnie! – Odpowiedział zadowolony Kłos i ostrożnie
rozłożył lampion. W tempie ekspresowym przeczytał instrukcję obsługi,
przymocował zapalnik i czekał aż Michał podpali kostkę z wosku. Prężnie przy
tym udzielała się też Nina, która biegała z jednej i drugiej strony, krzycząc,
aby nie zniszczyli ich obecnej zabawki. Po niecałych 10 minutach lampion był
pełen ciepłego powietrza. Wąski lekko podrzucił go do góry, uleciał on kawałek,
ale opadł, siatkarz złapał go w ostatniej chwili. Znów go podrzucił. Tym razem
lampion trafił na prąd wiatru i zaczął się powoli wznosić. Nagle mała kulka
ognia oderwała się z drucianego zabezpieczenia i odbiła się centralnie o klatkę,
piersiową chłopaka.
- Boże! Nic ci się nie stało!? – Zawołała spanikowana
zielonooka.
- Chyba nie… - Odpowiedział jej śmiejąc się z własnej
głupoty. Po szybkich oględzinach panna Tul stwierdziła, że na koszuli nie ma
żadnej dziury, ani plamy.
- A mówiłam ci idioto żebyś przeczytał instrukcję! –
Grzmiała wściekła.
- Nie marudź… - Wymruczał i porwał ją w ramiona. Spojrzał w
niebo. – Pomyślałaś już życzenie? Ponoć, kiedy lampion wzbije się w powietrze
spełni się jedno z najskrytszych marzeń. – Uśmiechnął się i obserwował przez chwilę
migające światełka. Musnął usta szatynki. Ta tylko zarzuciła mu ręce na szyje i
mocno się do niego przytuliła. Romantyczną chwilę znów przerwał głośny rechot
Winiarskiego.
- Winiar! Kiedyś zginiesz! – Zawołała Nina i puściła w jego
kierunku oko. Spojrzała na Majkę. Cała zwijała się ze śmiechu.
- Co się stało? – Spytał zniecierpliwiony blondyn. Wskazała tylko
w kierunku dwóch agentów. Objęci jednym ramieniem wspólnie obserwowali całe
widowisko.
- Andrzej! But ci się pali! – Krzyknęła Majka. Endrju stał
teraz jedną nogą na swoim lampionie „nielocie”. – Andrzej! – Powtórzyła.
- Ej! Nie wiem czy ci powiem, ale nie, ale ci powiem… -
Zatoczył się Kurek. – Ale but ci się pali. – Dodał i gruchnął śmiechem.
- No to trzeba wezwać straż pożarną. – Zgromadzeni podziwiali
„szybki” tok myślenia siatkarza.
- Ja będę strażakiem! Uratuję cię! – Oznajmił głośno Bartek
i przydepnął stopę przyjaciela, zadeptując mały płomień.
- Mój bohaterze! – Zawołał Wronka szukając wzrokiem swojego
wybawcy. Alkohol dawał mu się we znaki i z wdzięcznością obejmował pobliski
krzak.
- Wracajmy do środka… - Zazgrzytała zębami Nina.
- Jestem za! – Odpowiedziała trzęsąc się Majka. Noc była
jeszcze młoda. Zapowiadała się naprawdę świetna zabawa do samego rana.
Hej! Dzisiaj bez zwierzątek! :P Wracamy do nocnego pisania. Wspólnymi siłami udało nam się uskrobać ten rozdział. Szkoła już wysysa z nas co najlepsze... Aż się boję co będzie później... Wesele Piotrka. Takie opóźnione. :D Tak bardzo w naszym stylu. :) Jedno co trzeba przyznać... Skończyły się upały, to i móżdżek lepiej pracuje. :) Ale... Dlaczego musi być tak zimno!? Siedzę teraz owinięta kocem! Tryb kokon! :D A może dżdżownica. Dlatego... :) Zapraszamy na kolejny rozdział. Rozdrapujemy przyszłość... Na jaw wychodzą kolejne sekrety... Brzmi ciekawie! Co nie? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz