sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział III











   W domu Państwa Winiarskich nie działo się najlepiej. Ciągle w ich małżeństwie trwał kryzys.
Te wieczne kłótnie przyprawiały Michała do stanu wytrzymałości.
-Ty w kółko masz jakieś wonty!- Winiarski podniósł głos na żonę.
-Bo mnie okłamujesz! Wracasz z treningów godzinę lub dwie później niż zwykle! Szlajasz się po mieście i nawet
nie wiem, z kim! - Krzyknęła Dagmara.
-Teraz to przepraszam bardzo! Dobrze wiesz, że Falasca ostatnio chodzi ciągle naburmuszony
i zły! Dlatego moje treningi są długie! - Tłumaczył Michał.
Tak wyglądały ostatni miesiąc z ich życia.
To trudne szczególnie dla ich syna Olka, który martwił się, że rodzice przestali go kochać.


  
W tym samym czasie Majka i Nina wygodnie siedzą na kanapie, jest poniedziałek, obie już
skończyły pracę.
-Ten cymbał przegina! - Burknęła Nina.
-Przesadzasz… W końcu to Ty wydarłaś się na niego na całą halę. - Odpowiedziała Majka.
-Hej! Chciał mnie przekupić! - Powiedziała Nina.
-No wiem, wiem. To akurat wielki minus z jego strony… Z jednej strony Cię rozumiem, ta jego Olcia to taka paniusia. - Skomentowała Majka.
-Jutro biorę wolne! - Oznajmiła Nina.
-Super, czy to oznacza, że nie będę musiała robić obiadu? -Spytała szczęśliwa Majka.
-Na to wygląda. -Odpowiedziała Nina lekko się uśmiechając.


   Następnego ranka Majka poszła do pracy, a Nina zgodnie z wczorajszą rozmową, wzięła dzień wolny. Na całe szczęście mogła polegać na swoim pracowniku Stemplu.


   Tego samego dnia w salonie Niny zjawia się niezapowiedziany gość. Karol Kłos!
-Dzień dobry. – Powiedział wchodząc.
-Dzień dobry, a pan, do kogo? - Spytał Stempel.
-Ja do Niny....Niny Tul. - Odpowiedział Kłos.
-Dziś szefowa ma wolne. –Oznajmił fryzjer, a zaraz dodał: - Czy to coś pilnego?
-Bardzo pilne! – Wręcz wykrzykuje Karol.
-Podam panu adres. Ulica 1 Maja blok nr 10, 8 piętro, numer mieszkania 16. - Recytuje Stempel.
-Dziękuje. Dowidzenia. - Rzekł Kłos.


   Za niecałe półgodziny Kłos był już pod drzwiami Niny.
DRYŃ! DRYŃ!!!!!!!!!!!!!!!
Dziewczyna otworzyła. No cóż, nie wyglądała zbyt dobrze, uczesana była niedbale, z niepełnym makijażem. I w dodatku była pijana!!!!
-Dzieeeeń dobry, o to Ty. – Powiedziała Nina chwiejąc się w drzwiach.
-No cześć. Czemu jesteś w takim stanie? - Spytał Kłos, który był w szoku po zobaczeniu dziewczyny w takim stanie.

-Bo byłam na Ciebie taaakaa zła… - Odpowiedziała Nina.
-Przyszedłem Cię przeprosić... Miałaś rację, postąpiłem głupio. Hajs nie jest w życiu najważniejszy. Ale Olka się uparła. Więc chciałem to jakoś załatwić.. - Tłumaczył się Karol.
-Może wejdziesz? -Spytała Nina uwodzicielsko spoglądając na chłopaka. Kłos pęka.
-Ok, to, co pijemy?
-Mam Jackie Danielsy z lodem, czy bez? – Wymruczała mu do ucha Nina.
W dwie godziny Nina doprowadziła Kłosa do stanu menela! Na dodatek usnęli razem na kanapie. Zapewne wyglądało to śmiesznie, a zarazem słodko. Nagle mieszkania weszła Majka.
-Co tu się do cholery dzieje?! - Krzyknęła patrząc na przyjaciółkę, śpiącą z siatkarzem, na ich kanapie!
-Yyy... Ja chyba powinienem już iść nie? –  Kłos zerwał się i spojrzał podejrzliwie na Ninę.    -Ej my razem nic ten tego?
-Nie!!!!! Absolutnie nie Panie Karolu! – Dodała dziewczyna.
-To, co ja może nie przeszkadzam? - Powiedziała Majka.
-Nie, Majka zostań! Karol już idzie. -Tłumaczyła Nina i zwróciła się w drugą stronę.
-Widzisz! Tam są drzwi!
Majka była zszokowana tym tekstem.
-Idę, do zobaczenia! - Odpowiedział Kłos. Nina zamknęła za nim drzwi.
-Możesz mi do cholery wyjaśnić, co on tu robił? - Spytała Majka z wyrzutem.
-Przyszedł mnie przeprosić i go upiłam. – Mówiła niewinne Nina.
-Dobra, okej. Najlepiej idź spać, a ja pojadę do marketu w Olimpii kupić jakieś gotowe żarcie. - Oznajmiła Majka.
-Może być. – Stwierdziła zadowolona Nina.
Majka wsiadła do swojego eleganckiego, czarnego volvo, które dostała w prezencie od ojca na 20-ste
urodziny i pojechała do Olimpii.

                                                                            ***
   
    Zaparkowała blisko wejścia, weszła do Marketu. Wzięła wózek i ruszyła pomiędzy regałami.
Gdy wyjeżdżała z działu chemiczno-kosmetycznego ktoś wjechał na nią wózkiem!
-Co jest do cholery! - Krzyknęła wściekła Majka.
Okazało się, że jakiś chłopczyk na wygląd około 8-9 lat wjechał w nią wózkiem, a ona leży jak ofiara!
-Olek!! Co Ty zrobiłeś! Przeproś panią!! - Krzyknął mężczyzna podchodząc bliżej.
Majka zerknęła w górę i ujrzała JEGO! Najprzystojniejszego faceta, jakiego w życiu widziała! Szczęśliwą 13!!!!
-O rany Majka, przepraszam, mój syn wjechał na Ciebie. – Opowiedział z wyrzutem Winiarski i podał ręka, żeby dziewczyna mogła wstać.
-Nie ma sprawy. To tylko dzieciak. - Powiedziała Majka. Choć tak naprawdę nie przepadała za dziećmi.
-Przepraszam. - Wybąkał mały chłopczyk ze łzami oczach.
-Nie ma za co słońce.- Majka uśmiechnęła się szeroko.
-To, co zgarniamy Cię? - Spytał Winiarski.
-Nie, przyjechałam samochodem. - Przemówiła Majka.
-Aha. - Odpowiedział zawiedziony Michał, ale po chwili jakaś lampka zaświeciła się w jego głowie. -To może pójdziemy na kawę, na 1 piętrze, jest całkiem niezła kawiarnia.
Majka poczuła w brzuchu motyle! Jednak przypomniała sobie o Ninie.
„Czy ja na pewno mogę ją zostawić na dłużej niż godzinę samą?’’ Pytała sama siebie. Stwierdziła jednak, że tak. „Na pewno usnęła.” Pomyślała.
-Okej może być kawa. -Odpowiedziała.
-To świetnie! – Odetchnął z ulgą Winiarski.


                                                                             ***
 
     Majka spędziła z Michałem i Olkiem wspaniały wieczór!
-Czyli jaką szkołę skończyłaś? – Dopytywał się Michał.
-Technikum stylistyczno-krawieckie. - Odpowiedziała Majka.
-No nieźle. Ja nigdy nie potrafiłem niczego uszyć. - Wspominał Winiarski.
-No cóż faceci to ciężki temat. - Zaśmiała się Majka.
-Ej no teraz to się ze mnie nabijasz! - Wybuchnął śmiechem Michał.
-Ależ skąd! Jakbym śmiała! – Dodała z przekąsem.
Obojgu nie schodził uśmiech z twarzy.
-Może miałabyś ochotę przyjść na mecz w niedzielę? - Spytał Winiarski.
-No jasne. Tylko, że bilety już są wykupione. -Odpowiedziała z zażenowaniem Majka.
-Nie są. - Wyciąga w stronę Majki dwa bilety na niedzielny mecz.
-Ale naprawdę? Nie, nie mogę tego przyjąć tego już za wiele. – Wahała się.
-Ej! Chcę Ci się zrewanżować. Poza tym fajnie z kimś pogadać czasem. – Powiedział Michał i tak słodko uśmiechnął się.
-Dziękuje, 2? Na pewno? – Dopytywała.
-Tak, weź ze sobą tą przyjaciółkę, bardzo przypadła Kłosowi hmm... no cóż do gustu...
Ale lepiej nikomu o tym nie mów! – Ostrzegł dziewczynę.
-Okej. - Majka promieniała z radości. -O cholera! Już 19! - Dodała patrząc na telefon.
- Jak by coś, to dzwoń. Masz mój numer. - Niebieskooki uśmiechał się promiennie.
W TYM MOMENCIE MAJKA UZNAŁA TEN DZIEŃ ZA JEDEN Z NAJLEPSZYCH DNI W SWOIM ŻYCIU!!!!!!!
-Teraz już naprawdę muszę iść. - Rzuciła Majka.
-Do zobaczenia! - Zawołał Winiarski, biorąc syna pod rękę.



                                                                           ***
   
    Gdy Majka wróciła do domu jej współlokatorka na całe szczęście spała.
„Nawet nie zrobiła sobie przy tym krzywdy, wywalając się omacku na podłogę’’ pomyślała Majka z uśmiechem.


   Następnego dnia rano siatkarze PGE Skry Bełchatów mieli trening na hali Energia.
-Spóźniłeś się! - Wlazły zwrócił uwagę Winiarskiemu.
-Przepraszam, to tylko 8 minut! - Dodał Michał, kiedy wszedł na halę.
-Daj mu spokój! Jak chłopakowi amory w głowie! - Skomentował Wrona wybuchając śmiechem.
-O co Ci chodzi? - Winiarski badawczo obserwował przyjaciela.
-O Twój wczorajszy wieczór w Olimpii z tajemniczą blondynką! Nawet niezła. - Dorzucił Andrzej.
Mariuszowi oczy zapłonęły z szoku.
Winiarski robi minę niewiniątka.
-Nie patrz tak na mnie. - Powiedział Wrona. -Nie szpieguję Cię, ale wczoraj byliśmy w Uriarte w Olimpii na piwie. Nicolas przytaknął.
-Weźcie się za robotę. – Buchnął Michał.
Cały trening był koszmarny! Przynajmniej tak wydawało się Winiarskiemu.
I nie bez powodu. Wlazły zaczął się martwić o przyjaciela. Nawet przez ułamek sekundy nie przeszło mu przesz głowę, że Winiarski prowadzi podwójne życie, ale zaraz potem wybił to sobie z głowy.
-Możesz mi powiedzieć, co się z Tobą dzieje? – Wręcz rzucił się na przyjaciela.
-Tak mogę. Mam problemy z Dagmarą! - Krzyknął Michał.


                                                                            ***
 
   W tym samym czasie Dagmara postanowiła rozprawić się z mężem raz na zawsze.
Obmyśliła podstępny plan, co zrobić, aby ich małżeństwo nabrało dawnego wyglądu.
Postanowiła pójść do znajomej prawniczki. Z kolei ona miała wydać jej pismo separacji małżeńskiej.
-Jak to zobaczy to mu rozum wróci! - Przemówiła Winiarska to znajomej.
-Oby Daguś wiesz, że chcę widzieć Cię znowu szczęśliwą. – Odpowiedziała jej koleżanka.

                                                                             ***

   
    Winiarski wrócił do domu o 14.
-Jesteś wreszcie! -  Powitała męża Dagmara.
-Chyba już. - Dodał Winiarski bez emocji.
Wszedł do kuchni i zwrócił uwagę na kartkę leżącą na stole.
-Co to jest? - Pytał Winiarski patrząc na treść kartki:
„Ja Dagmara Winiarska oświadczam, że chcę wstąpić w stan separacji małżeńskiej z moim mężem Michałem Winiarskim na niewiadomy okres czasu.”
-Pomyślałam, że wreszcie się opamiętasz.

Winiarski był wściekły! Puściły mu nerwy...
-Dagmara jesteś największym błędem mojego życia!!!!! – Krzyknął.
Dagmara miała nietęgą minę.
-Co Ty wygadujesz! Powinieneś starać się zdobyć mnie na nowo! – Mówiła  ze łzami w oczach.
-Chciałaś separacji to masz rozwód! - Wywrzeszczał Michał.
Winiarska jest wściekła nie takiego efektu oczekiwała!
-No i dokąd Ty pójdziesz?
-Nie wiem, nie wiem może do Mariusza? Nie wiem w końcu mam wielu kolegów! – Trzasnął drzwiami.

                                                                             ***


   Tym czasem na ulicy 1 Maja, w znajomym bloku dwie przyjaciółki skaczą z radości.
-Rany, ale szczęściara z Ciebie! –Komentowała zazdrośnie Nina.
-Wiem, w życiu bym nie przypuszczała, że go jeszcze spotkam. -Dodała Majka.

- Ta perspektywa darmowych biletów na mecz coraz bardziej mi się podoba. – Szczebiotała szatynka.
- Ok, ok… Mecz dopiero w niedzielę wracamy do normalnego życia. – Uszczypnęła ją w ramię.

- Cholera! Co dzisiaj za dzień!? – Nina zerwała się z miejsca.

- Środa.

- No nie! Zapomniałam! Umówiłam się z Arkiem na mecz tenisa! Lecę na kort! Pa! – Wykrzyczała w biegu Nina.

- W sumie… Ciekawe, co u braciszka. – Majka chwyciła za telefon. Po całym dniu potrzebowała się komuś zwierzyć, nawet jeśli jej wywodów miał słuchać sam Wojtek Ludwiczak.

Obiecałyśmy dwa rozdziały.;D Jakoś dałyśmy radę.



środa, 28 stycznia 2015

Rozdział II






   Było już po 16:00 kiedy Majka zamykała swój zakład. Szła zamyślona, cały jej umysł zatruwał niebieskooki. O ile w ogóle miała czas o nim myśleć… Wchodząc do parku zahaczyła rękawem kurtki o gałąź i tym sposobem rozerwała go, a przed samym blokiem potknęła się i wpadła do kałuży. Szydersko wyśmiana przez jakiegoś dzieciaka panna Ludwiczak dziarsko ruszyła w kierunku swojego mieszkania. Z hukiem otworzyła drzwi i już miała zacząć użalać się nad swoim nieszczęsnym losem, kiedy głośno zaburczało jej w brzuchu.

- No tak! Obiad! Prawie zapomniałam… - Klepnęła się w czoło i ruszyła w kierunku kuchni.                  
  O Majce nie można powiedzieć, że była Master Chefem, a pałeczkę do gotowania zazwyczaj przejmowała Nina. Sięgnęła po książkę kucharską.  – Klopsiki w sosie… Nie! Spagethi Nepoli… Yyy… Nie… Naleśniki! – Klasnęła w dłonie. – Moje pierwsze w życiu naleśniki. – Spojrzała na zegarek. Została godzina do powrotu przyjaciółki. – Najwyższy czas brać się do roboty.

   Równo o 18:00 Nina zamknęła za sobą drzwi salonu fryzjerskiego. Miała dosyć całego dnia. Trzy wybredne klientki to za dużo jak na jej słabą psychikę. Na głowie miała też Olę, która miała zostać jej stażystką.

- Zatrudnić ją czy nie? Czy Stempel mi nie wystarcza? Nie! Po co mi ona… I żeby jeszcze pojawiała się tam… Z nim… - Gwałtownie zatrzymała się. Szybko zawróciła i weszła do Olimpii. Dotarła do stoiska Skry Bełchatów i kupiła dwa pierwsze lepsze bilety na najbliższy mecz. – A co! Mi też się coś od życia należy! – Przeleciało przez jej głowę, gdy wchodziła do bloku. Marzył jej się już pyszny, cieplutki obiad. Taki smaczny… Taki pachnący… Taki… Śmierdzący spalenizną?! – Majka do cholery! Grillujesz w środku stycznia?! – Rzuciła do przyjaciółki, która ostatkiem sił starała się ratować kolejnego przyklejonego do patelni naleśnika. W końcu się poddała.

- Wiesz, co? Ja się chyba do tego nie nadaje!

- Nie! Ale naprawdę!? Nie! To danie wygląda świetnie… - Dorzuciła już z uśmiechem. – Oj Majka! Kucharza to ja z ciebie nie zrobię.

- Nie przesadzaj potrafię gotować! – Oburzyła się.

- No chyba tylko wod… A! Chwileczkę! Nie, wody też nie potrafisz gotować… Incydent ze spalonym czajnikiem sprzed miesiąca. – Wyrecytowała szatynka. Maja zrobiła minę zbitego szczeniaczka. – Ale mam coś, co cię pocieszy. – Dodała wyciągając bilety z torebki. Przyjaciółka rozpromieniła się, ale prawdziwy przypływ szczęścia nastąpił, kiedy Nina wyjęła z torebki dwie zupki chińskie.

   „Garnitur gotowy, czeka na odbiór.” Wystukała szybko na telefonie Majka i zajęła się swoją pracą. Wiedziała, że czeka ja dzisiaj ciężki dzień, ale miała nadzieję, że uda jej się spotkać Michała. Uwijała się jak w ukropie, jednak, co chwilę zerkała na telefon z nadzieją znalezienia tak jakiejkolwiek wiadomości. MENU. SKRZYNKA POCZTOWA. PUSTO. Powoli zaczęło ją to denerwować.

   Około południa do salonu weszła niska brunetka. Właścicielka zakładu przykleiła do twarzy firmowy uśmiech, który zaraz zrzedł na widok numeru zamówienia.

- Pani przyszła po garnitur… Tak? – Pytała jeszcze z niedowierzaniem.

- Tak, mój mąż zamówił go jakiś czas temu. Miał się po niego zgłosić, ale przedłużył mu się trening. – Wzruszyła niewinnie ramionami.

- „Mój mąż… Mój mąż…” Wciąż brzmiało w głowie Majki. Czuła jakby dostała w policzek. – „A czego się spodziewałaś! Każdy interesujący mężczyzna albo jest zajęty, albo ma już swojego mężczyznę.” – Mówiła sama do siebie. Z niechęcią oddała garnitur w ręce brunetki, która jeszcze perfidnie i z uśmieszkiem oznajmiła jej, że ma zamiar odwiedzić salon w najbliższym czasie.

- No po prostu… Ughhh!!! Super! – Wydusiła z siebie kiedy klientka wyszła i zrezygnowana usiadła na krześle.

   - Stempel!!! Gdzie jest ta pieprzona prostownica!? – Nina ciskała piorunami na wszystkie strony. Była już godzina 15:00, o 18:00 miał rozpocząć się mecz, a nic nie wskazywało na to że dziś skończy wcześniej. Nie dawała rady i jeszcze ten w kółko dzwoniący telefon. Jej potencjalna pomoc o imieniu Aleksandra próbowała się z nią skontaktować. Szefowa starała się uniknąć rozmowy. Wzięła się za farbowanie włosów klientki. I znów ten telefon! Nie wytrzymała.

- Halo!

- Przepraszam ja w sprawie staż…

- Tak, tak! Wiem! Ale niestety nie mogę cie przyjąć! Znalazłam kogoś z lepszymi kwalifikacjami. – Wręcz wywrzeszczała do słuchawki.

- Ale? – Usłyszała załamany głos.

- Niestety. A teraz przepraszam, ale śpieszy mi się. Dowidzenia. – Wyszczebiotała słodkim głosikiem. – Cholera! – Cisnęła telefonem o biurko. Przestraszony Stempel zajrzał do gabinetu. – Potrzebna jest nam nowa pracownica! Masz kogoś znaleźć!

***



Godzina 17:30 Nina biegłą w kierunku ulicy Dąbrowskiego. Nieopodal stadionu spotkała Majkę i razem ruszyły w kierunku Energii. Po wejściu na halę od razu dało się czuć, że trudny dzień obie dziewczyny mają już za sobą.

-Ummm… To jest to. – Mruknęła Nina wygodnie rozsiadając się na jednym z miejsc pierwszego sektora. Kochała tam przebywać. Uwielbiała mecze, które chociaż na chwilę odrywały ją od rzeczywistości.

-Houston mamy problem! Tu orbita! Nina! Zgłoś się! – Krzyczała blondynka z uśmiechem rzucając w przyjaciółkę klubowym szalikiem. Dziewczyna tylko zarzuciła szalik na ramiona. Zaczęła pilnie przyglądać się zawodnikowi z numerem 13 na koszulce. Majka spojrzała na nią z wyrzutem.

- No, co? Tylko sobie patrzę. Ciasteczko z kremem z niego. – Puściła do niej oczko.

- To ciasteczko z kremem trzy dni temu było u mnie w zakładzie.

- Haha! Nie wierzę! – Nina wybuchnęła śmiechem. Skierowała głowę w inną stronę. – Widzisz tego z 6? – Spytała.

- Tak. Kłos… Czy jak mu tam. – Odpowiedziała niedbale.

- Widzisz nie tylko ty jesteś taka światowa. – Odpowiedziała zagryzając wargę. – Jego dziewczyna starała się u mnie o staż.

- I…

- Oczywiście, że go nie dostała. – Obie zachichotały.

- Na pewnie! Nina Tul! Najbardziej samolubna osoba w Bełchatowie. – Zaczęła swój wywód.

- Cicho! Majka… Jeszcze mi klientów przepłoszysz. – Syknęła cicho gdy dzieciak siedzący obok kopnął ją w kostkę. – Mały paszczur… - Fuchnęła. Blondynka nie wytrzymała. Ryknęła głośnym śmiechem.

- Oj Nina… Ty… I ta twoja miłość do dzieci! – Nie przerwała głośnego rechotu. W pewnym momencie sami zawodnicy zaczęli oglądać się w jej stronę, co skutkowało kolejną salwą śmiechu.

- Majka! Ogarnij się! – Syknęła Nina. – Zobacz.

Para niebieskich oczu usilnie wpatrywała się w dziewczynę. Poznała go. To ta szczęśliwa 13. Pomachała do niego, a ten tylko puścił do niej perskie oko i wrócił do rozgrzewki.

- No panno Ludwiczak… Widzę, że tu się coś kroi. M jak miłość! – Śpiewała pod nosem szatynka.

- Nina! Nie rób wiochy! –Szturchnęła ją w bok.

- No ok, ok. – Uniosła ręce. – Nie śpiewać, nie gapić się na pana „niebieskie paczały.” – Wyliczała na palcach.

- Nina! Ile ty masz lat!? – Pogroziła palcem Majka.

- No dobra popatrzę sobie na Olsztyn. – Dziewczyna przeniosła wzrok na zawodników w zielonych strojach. Skrzywiła się. I z powrotem przyglądała się Skrzatom.

   Mecz zaczął się może trochę dramatycznie. Ale i tak ku uciesze kibiców, po niecałych dwóch godzinach na tablicy ukazał się wynik 3:0. Dziewczyny właśnie podnosiły się z miejsc, kiedy usłyszały zza pleców.

- Możemy pogadać?

Pierwsza odwróciła się Majka i szybko zadała silny cios w żebra przyjaciółki.

- No to chyba tobie powinnam śpiewać.

- Nie… - Nina wydała z siebie zduszony jęk.

- M jak…

- Raczej „Trudne Sprawy” poczekaj na mnie na zewnątrz. – Odwróciła się i podeszła do bandy.

- O co chodzi? – Zapytała z niechęcią.

- O ten staż…

- Wiesz dobrze, że go nie dostanie. – Przerwała mu.

- Wiem, ale możemy to jakoś załatwić. Mam pieniądze… To jak? Od kiedy zaczyna? – Dodał z cwaniackim uśmieszkiem. W dziewczynie wręcz się zagotowało.

- O nie! Pan wielki i sławny, z kupą kasy usypanej z boku. Nie będzie mi rządził, kogo mam zatrudnić!!! – Oburzyła się.

- Kochana… Mamoną wszystko załatwisz. – Dodał cedząc słowa przez zęby.

- Nie u mnie! Bierzesz mnie za jakąś głupią czy naiwną!? Wypchaj się tym swoim hajsem! Albo nie! Wsadź go sobie w buty! Będziesz wyższy! – Krzyknęła na całą halę. Obróciła się na piecie i wyszła. „Co za tempy i prymitywny typ.” Przeleciało przez jej głowę. 


Z poślizgiem ale jest. :D Dziękujemy za każde wyświetlenie. :D
Czytasz. komentujesz, do pracy motywujesz.

sobota, 10 stycznia 2015

Rodział I





     Był to styczniowy poranek, wręcz zwyczajny, za oknem rozciągał się widok śniegu, a nad Bełchatowem, nie było żadnej chmury. Majka wstała i rozsunęła zasłony. "Niezły widok" – Pomyślała. Gdy tylko wyszła na korytarz usłyszała odgłos z łazienki, oznaczało to, że jej współlokatorka już nie spała. Po chwili Nina wyszła.
-Wstałaś, już miałam Cię iść budzić. - Powiedziała z uśmiechem.
-Obyło się bez budzenia, ale dzięki. - Odpowiedziała Majka.
-Dużo masz dziś roboty? - Spytała Nina.
-Tak, furę. - Usłyszała w odpowiedzi.
-Aha, ja też. Wrócę dopiero po 18. Stempel miał dzisiaj iść na rano.
-Ja wrócę, o 16, więc zrobię obiad.- Rzuciła Majka.
Pośpiechem przegryzła śniadanie i pobiegła do windy.
Dziewczyny mieszkały w jednym z bełchatowskich wieżowców (liczących 10 pięter), na 8 piętrze.


-Cześć! Sorry Kaśka za spóźnienie, ale o mało nie zaspałam. - Krzyknęła Majka wchodząc do swojego własnego salonu stylistyczno-krawieckiego. Dziewczyna pracowała, jako stylistka, czyli projektowała i szyła ubrania, miała jedną pracownicę Kasię, która była punktualna i pracowita.

      W tym samym czasie Nina szykowała się do pracy, poprawiła makijaż przed lustrem i wyszła.
Żadna z dziewczyn nie wiedziała, że ich los już wkrótce odmieni się i to bezpowrotnie, a wszystko zaczęło się od pewnej kobiety.
     Szła ona ulicami Bełchatowa i szukała salonu krawieckiego, aż natknęła się na salon Majki, więc weszła.
-Dzień dobry! - Powiedziała. -Dzień dobry. Pani przyszła po odbiór czy złożyć zamówienie? - Spytała życzliwie Majka. -Chciałam zamówić suknię, będę druhną na ślubie przyjaciółki. - Odpowiedziała. -Super, a chce pani długą czy krótką suknię? - Zapytała Majka. -A jak są teraz modne? - Spytała zdezorientowana klientka. -Wie pani co, mam inny pomysł skoro jest pani druhną musi pani naprawdę elegancko wyglądać. Więc z przodu zrobimy lekko za kolana, a z tylu tren do stóp. - Podsumowała Majka. -Świetny pomysł, dziękuje! - Odpowiedziała uradowana kobieta. Nagle zadzwonił telefon. -Przepraszam. - Powiedziała klientka. Majka kiwnęła głową. -No cześć Michał, właśnie zamawiam sobie suknię na ślub Moniki. Co? Czego Ci się znowu zachciało? Po co Ci garniak? Ty masz zachcianki. No ja właśnie wyczaiłam fajny salon krawiecki.... Tak... No fajny! Na ulicy 1 Maja, masz blisko. Rozmowa się skończyła. -Przepraszam panią to brat, przyjdzie do pani po 14:00.  Garnituru mu się zachciało... -Nie ma, za co. Przynajmniej pani załatwiła mi kolejnego klienta. - Powiedziała Majka z uśmiechem.
 W tym czasie Nina czesała już drugą tego dnia klientkę.
-Nina pozwól na chwilę ktoś do Ciebie! - Krzyknął Stempel. -Ale Stempel ja mam klientkę. - Powiedziała Nina. -Ale to bardzo ważni goście. - Rzucił uparcie. -Przepraszam panią, Ci ludzie powariowali.-  Powiedziała przepraszająco fryzjerka. Wyszła zza drzwi do holu. -Dzień dobry. – Rzuciło dwoje młodych ludzi. Chłopak po 20-dziestce i dziewczyna w podobnym wieku. Jednakże chłopak Ninie kogoś przypominał. Tak jakby gwiazda z telewizji, albo ktoś znany. -Pan jest...? - Rzuciła Nina z uśmiechem. -Tak jestem siatkarzem, Karol Kłos.- Odpowiedział, podając rękę. -Nina Tul właścicielka zakładu. -A to moja dziewczyna Ola. - Powiedział chłopak i obie dziewczyny wyciągnęły ręce, żeby się przywitać. -Szukam stażu w jakimś salonie. - Rzekła Ola. -No cóż jest pani pierwszą osobą, która się do mnie zgłosiła proszę zostawić mi numer telefonu. -    Powiedziała Nina. Dziewczyna wyciągnęła kartkę i zapisała numer telefonu. -Jak coś to zadzwonię. - Powiedziała Nina. -Dziękujemy i dowidzenia. - Rzucił siatkarz uśmiechając się szeroko i bardzo zniewalająco. Nina nadal stała i gapiła się w okno. Zatkało ją.
      Wielkimi krokami zbliżała się godzina 14:00.
Majka czekała niecierpliwie na brata klientki. Wreszcie przyszedł. Majka aż nie dowierzała, gdy ujrzała przed sobą wysoką postać. To był Mistrz Świata! Słynny siatkarz, którego znała z telewizji i kilka razy widziała go na żywo na meczu, ale nigdy tak blisko! -Dzień dobry. - Powiedziała zdezorientowana dziewczyna. -Dzień dobry, to pani jest tą krawcową, tak? - Spytał nieco zaskoczony. -Stylistką krawiectwa. - Poprawiła go Majka. Nienawidziła jak ktoś mówił na nią krawcowa. To takie prostackie, przynajmniej ona tak sądziła. -Mój błąd. - Przyznał Winiarski, po czym ciągnął dalej. -Przyszedłem zamówić, czarny, elegancki garnitur. Taki, który mógłbym założyć, na prawie każdą okazję. -Musze pobrać pana wymiary. Majka uważnie wysłuchała wymiarów mężczyzny i zanotowała je w zeszycie. -Mogę prosić numer telefonu? - Spytała. -Tak jasne. - Odpowiedział żwawo. Majka zanotowała i nadal była kłębkiem szczęścia, już 2 lata prowadziła salon, a dopiero teraz spotkała kogoś tak nieoczekiwanego! -To do zobaczenia. – Rzucił. Ale jednak się wrócił.-Michał jestem. - Powiedział siatkarz. -Majka. - Odpowiedziała dziewczyna i po raz pierwszy spojrzeli sobie w oczy. To było spięcie. Jej anielskie niebieskie oczy spotkały się z Jego oczami, wręcz idealnymi pięknymi szaro-błękitnymi. -Do widzenia Michał. - Dorzuciła na pożegnanie Majka.
Hej kochani! ;* Jest to nasz pierwszy, wspólny blog. Mamy głęboką nadzieję, że wam się spodoba. 2 rozdział pojawi się jeszcze w tym miesiącu. Do zobaczenia! :D