wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział VII






   Kilka dni po meczu.. Trzeba było wrócić do rzeczywistości, która mogła się wydawać wręcz brutalna.
-Dobrze wyglądam? -Spytał Michał.
-Wyglądasz bardzo elegancko. -Rzucił Wąski patrząc na przyjaciela.
-To bardzo ważny dzień. Muszę wyglądać elegancko i poważnie. -Tłumaczył mu. Karol wybuchnął śmiechem. -Dzięki za wsparcie. -Skomentował chłodno Michał.
-No oj tam, oj tam! Zawieźć Cię? -Spytał Kłos.
 -Jeśli chcesz się fatygować.. To może potrwać... -Powiedział Winiarski ze smutkiem.
 -Ej! Masz prawnika! Rozwalisz tego kabanosa! -Skomentował, chcąc pocieszyć przyjaciela.
 – Haha! Zasuszony! -Dorzucił mu Michał. I obaj wybuchnęli śmiechem, ale nie na długo.. Winiarski wiedział, że czeka go ciężki dzień.
***
   Tego samego dnia o tej samej porze Majka i Nina szykowały się do pracy.
-Nina masz może tusz do rzęs? -Spytała zakłopotana Majka, gdy spostrzegła, że jej kompletnie zasechł.
 -Jasne w szafce po lewo. -Rzuciła z kuchni Nina, a po chwili dodała: -Ej dzisiaj przypadkiem nie rozwodzi się kapitan reprezentacji Polski?
-Ej, nie kpij. To ważny dzień. Wcale nie jakiś tam happy. -Skomentowała Majka kończąc malowanie rzęs i ust.
 -No wiem, wiem. W końcu wolny będzie.. -Powiedziała szatynka. Majka poczuła się dziwnie. Kiedyś na takie słowa by wręcz szalała ze szczęścia. Jej najukochańszy siatkarz, w którym skrycie kochała się od lat, jest wolny. Wcale nie czuła tej radości, wręcz przeciwnie czuła żal, że rozbiła jego rodzinę. Postanowiła nie jeść dziś śniadania w domu, Nina od razu by wiedziała, że ją coś gnębi. -Nina! Zjem coś na mieście. Nie fatyguj się, obiecałam Kaśce, że będę dziś trochę wcześniej. -Rzuciła, wymyślając wszystko na poczekaniu.
-Ok, jak chcesz. -Usłyszała w odpowiedzi.
***
-Cześć Kaśka! Jak dzień? Telefony się urywały? -Rzuciła powitalnie Majka i już usiadła przy nowiutkiej maszynie, która przyszła w Walentynki.
-Jeszcze nie. Chociaż może, dzięki Bogu. -Zaśmiała się Kaśka i spytała: -No, a jak tam wyjazd szefowo? Widziałam zdjęcia istna rewelacja! -Powiedziała zachwycająco dziewczyna.
-Naprawdę? Eee, to nic takiego. -Rzuciła tłumacząc się blondynka.
-Pff... Nic takiego?! Walentynki na poziomie najwyższej klasy! -Skomentowała pracownica.
-Może i tak. To, co bierzemy się do roboty. -Powiedziała z entuzjazmem niebieskooka.
***
-Nie wiesz jak miło cię widzieć -Powitaj Ninę Stempel.
-Hej Stempel! Jak tam Walentynki? -Spytała pracodawczyni.
-No wiesz, ja raczej Dzień Singla obchodzę. -Odpowiedział fryzjer.
-Oj Stempel! Ty sobie musisz koniecznie znaleźć jakąś laskę! -Rzuciła szatynka.
Fryzjer najwidoczniej chciał zmienić szybko temat, więc powiedział: -Jakieś kwiaty przyszły do Ciebie, kurier przyniósł. Położyłem je na stole w bufecie.
Szatynka spojrzała na swojego pracownika ze zdziwieniem. Któż mógłby wysłać jej kwiaty?! Biegiem pokonała drogę do bufetu. Na stole leżał piękny bukiet białych róż! Te, które ona lubiła najbardziej!
''Dla kochanej siostry od brata z przeprosinami'' i narysowany całusek. Nina poczuła, że dobry humor wrócił do niej na dobre. Naprawdę się cieszyła, kochała swojego brata. Nie chciała się nigdy z nim kłócić, oczywiście w każdym rodzeństwie są kłótnie, byle nie wieczne.
***
-Sprawa z powództwa Pana Michała Winiarskiego! -Oznajmiła szczupła kobieta otwierając drzwi sali rozpraw.
 -Nie daj się! Poczekam na Ciebie. -Rzucił Wąski.
 -Naprawdę doceniam Twoją postawę Karol. -Niebieskooki uśmiechnął się do niego. Teraz nadszedł ten moment, kiedy znów muszą spojrzeć sobie w oczy... Chociaż kiedyś sobie przysięgali... Miłość… Wierność... I że nie opuszczą się do śmierci... Teraz te słowa straciły sens. W końcu się rozwodzą. Koniec małżeństwa, które miało być idealne. Sędzina przeczytała akta wstępne spojrzała na jedną i drugą stronę i oznajmiła:
-Chciałabym, aby pani pierwsza zaczęła. Wszystko po kolei: imię, nazwisko, wiek, miejsce zamieszkania, wykształcenie, praca.
 Dagmara wstała, wyglądał dumnie włosy miała spięte w niskiego koka. Ubrana była w granatową koszulę, czarne spodnie i ciemną marynarkę. Makijaż dokładnie wykonany, podkreślony wściekle czerwoną szminką.
-Nazywam się Dagmara Winiarska mam 29 lat. Mam synka Oliwiera, który ma skończone 7 lat. Jestem po studiach wychowawczo-pedagogicznych i po studiach prawniczych. Obecnie pracuję, jako przedszkolanka. -Wypowiedziała się brunetka.
-Może zechce pani wyjaśnić okoliczności, w jakich rozpadło się Państwa małżeństwo? Chcę znać pani opinię. -Powiedziała sędzina.
-Oczywiście. To było tak, że z Michałem się nie dogadywaliśmy, można powiedzieć, że on uciekał przede mną. Przestałam go pociągać. Nie pocałował mnie ani razu od trzech miesięcy, nie przytulił, kompletnie nic. A teraz już wiem, dlaczego! -Spojrzała na Michała z wyższością i dodała: -To oczywiste, mam dowody. Ma kochankę! -Rzuciła bardzo perfidnie i oskarżycielsko. Bez spytania sędziny o zgodę opuściła swoje miejsce i podeszła do wysokiej platformy sędziów. -Proszę. -Oznajmiła, kładąc 3 zdjęcia z meczu Bielsko Biała - Skra Bełchatów. Michał nie widział tych zdjęć.
- Pani na razie dziękujemy. -Powiedziała sędzina i oznajmiła: -Teraz z chęcią posłucham wszystkich podstawowych danych o Panu Winiarskim. Oddała mu głos. Miał, więc pole do popisu.
-Nazywam się Michał Winiarski. Mam 31 lat. Mam syna. Jestem po studiach z AWF-u. Obecnie gram w klubie Skra Bełchatów. -Przedstawił się.
-Chciałabym teraz posłuchać pana opinii na temat małżeństwa. -Sędzina spojrzała na niego, wyglądała na skupioną.
-No więc, w sumie mogę zgodzić się z Dagmarą w kwestii tego, że nie okazujemy sobie żadnych emocji. Ostatnie 3 miesiące były najgorsze. Jednak chciałem oznajmić, że nie mam kochanki! -Michał w ostatnim zdaniu podniósł głos. Dagmara uśmiechnęła się na jego słowa.
-A co pan powie na to?! -Spytała sędzina pokazując Winiarskiemu zdjęcia, na których to stoi z mikrofonem, a na dwóch następnych przytula Majkę.
-To są tegoroczne Walentynki. Czyli zdjęcia z przed tygodnia Nie mieszkam z Dagmarą od trzech tygodni. Chyba teraz mam prawo spotykać się z kimś innym. -Oznajmił Michał. Sędzina uważnie zanotowała wypowiedź Winiarskiego.
-Dobrze. -Oznajmiła po chwili i przybrała srogą minę. Winiarski dobrze wiedział, co się stanie. Teraz nadejdzie walka o Oliego.
***
 -Rany dziękuje za ten prześliczny bukiet! -Oznajmiła do telefonu Nina.
-Musiałem Cię przeprosić. Naprawdę było mi głupio, po tym jak Cię skrzyczałem. -Przyznał jej Arek. 
- Było minęło.. Teraz jestem w trakcie rezerwowania Ci sobotniego wieczoru. Co robisz? -Spytała zielonooka.
 -Mam wolne, farciaro. -Rzucił do słuchawki chłopak.
-Ha! Wiedziałam! Ja to mam szczęście! W takim razie rezerwuję Cię w godzinach 15-22, co Ty na to? -Szatynka była pewna, że brat się zgodzi.
 -Ok. Czyli najpierw siedzimy, gadamy, a potem strzelimy sobie jakiś film! -Oznajmił jej brat.
-Ok, dziękuje, że ze mną wytrzymujesz. Pa! -Rzuciła szybko, nawet nie zdążyła usłyszeć odpowiedzi. Stempel czesał jakąś klientkę, więc ona miała chwilę wolną. Ciekawiło ją bardzo jak przebiegła pierwsza sprawa Michała. Postanowiła napisać sms-a do Karola. ''Cześć. Jak tam trzyma się Misiek? Pozdrów go.'' Dosłownie za minutę otrzymała odpowiedź. Wzięła do ręki białego Lg L65 i zaczęła czytać: ''Hej, no cóż. Czekamy, teraz ustalają pierwsze akta kończące sprawa. Michał cały w nerwach.'' ''Biedny'' pomyślała Nina, ale nic nie odpisała.
***
Za to Majka była tak zajęta, że nawet nie spostrzegła, kiedy wybiła 15.
-Cholera! Kompletnie zapomniałam! Dzisiaj muszę wyjść godzinę wcześniej! -Krzyknęła z przerażeniem blondynka.
-Jasne leć. Już dzisiaj nikt raczej nie przyjdzie. -Odpowiedziała Kaśka. Majka wyleciała z zakładu jak poparzona. Szybko chwyciła kluczyki, przekręciła je i ruszyła. Chwilę później była już pod blokiem, w którym mieszkał Karol i tymczasowo Michał. Wbiegła do windy i kliknęła na ''6''. Wyszła z windy i zapukała drzwi, kompletnie zapominając, że najzwyczajniej w świecie może użyć dzwonka. Karol otworzył jej drzwi.
-Cześć, Michał już w domu? -Spytała.
-Hej, tak. Wchodź. -Powiedział, otwierając jej drzwi. Pokazał jej ręką, żeby szła do salonu. Po raz pierwszy była z mieszkaniu Wąskiego. Wydawało się naprawdę schudnę jak na zamieszkałych tu dwóch facetów. Dopiero, gdy weszła zobaczyła Miśka, który siedział na jasnej kanapie. Wyglądał strasznie. Największy żartowniś Skry i kadry siedział z miną osieroconego kociaka. -Hej. Nie przeszkadzam? Ja tylko na chwilę.. -Oznajmiła Majka.
-Chodź.. -Tylko to mógł z siebie teraz wyrzucić. Chwycił jej rękę. Siedzieli tak i siedzieli.. Majka zerknęła na zegarek minęło już 10 minut. Spojrzała na niego wymownie.
-Ok… Chyba już mogę mówić. To było straszne. -Zaczął. -Musieliśmy sobie wygarniać tak w sądzie, a ona tak perfidnie mnie kompromitowała. Zrobiła ze mnie lowelasa, co się ugania za małolatami. Zrobiła ze mnie złego ojca. -Te wyznania wiele go kosztowały i Majka to dostrzegła. Jeszcze nie skończył: -Chcę mi ograniczyć prawa i widzenia z Olim. Majka siedziała sparaliżowana. Tyle cierpiał i to w dodatku przez nią! Tak bynajmniej ona sobie tłumaczyła. -Wiesz, co dzisiaj za bardzo nie mam humoru, ale przyjdź jutro zrobię kolację pogadamy. -Oznajmił.
-Jasne rozumiem, będę o 17. -Powiedziała. Karol jeszcze chwilę stał w ciasnym korytarzyku wymieniając z nią zdania o Winiarskim i nagle zmienił temat: -Ej mogłabyś przekazać Ninie, że będę u niej jutro o 17?
-No jasne. -Odpowiedziała.
***
Było już grubo, po 18 kiedy Majka wróciła do mieszkania.
-A gdzież to się szalajało? -Spytała jej współlokatorka.
-Zeszło mi trochę u Miśka, a potem byłam na mieście zjeść obiadokolację. -Rzuciła bez emocji blondynka. Zielonooka zlustrowała ją od stóp do głowy. -Miałam Ci przekazać info od Wąskiego. Jutro będzie o 17. -Wyrzuciła
-No nie! Akurat Arek ma przyjechać! –Jęknęła niezadowolona szatynka.
-Hahahaha, to, co trójkącik? -Spytała i wybuchnęła śmiechem.
-Zboczeniec! -Wyzwała ją Nina dławiąc się sama ze śmiechu.
    Następnego dnia rano Nina wstała pierwsza. Uważnie stanęła przed swoją szafą i zaczęła się jej baczniej przyglądać. Zastanawiała się, co ubierze. W końcu dzisiaj miała mieć ważnych gości. Majka wstała po 8.
-Idziesz dziś do pracy? -Spytała ją współlokatorka wytykając głowę zza szafy.
-Tak, ale tylko do 12. -Odpowiedziała blondynka. Obie zjadły śniadanie, a nagle olśniona Nina zaczęła sprzątać ich syf w mieszkaniu. W życiu by się nie spodziewała, że we dwie z Majką, mogły narobić tyle sajgonu. Przypomniała sobie o weekendzie w Bielsko-Białej i o tym, że nie sprzątały mieszkania. Zaczęła od salonu uważnie odkurzając każdy kąt. Potem wzięła się za stertę prasowania. Na finał zostawiając łazienkę i korytarz. -Wreszcie! -Oznajmiła dumnie padając na kanapę.
    Majka już kończyła swoją pracę. Kaśka wyszła przed kilkoma minutami z zakładu. Była sama. Akurat przeglądała zdjęcia na telefonie. Patrzyła na oczy Miśka, mieli mnóstwo selfie z wyjazdu na mecz z Bielsko-Białą. Nagle ktoś wszedł. Była to niska brunetka w szarej kurtce. Majka rozpoznała ją od razu. To żona Winiarskiego!
-Dzieeeeń dobryyy? -Spytała blondynka, co zabrzmiało z pewnością dziwnie.
-Myślałaś, że Cię nie znajdę?! -Wlepiła w nią swoje wściekłe oczyska.
-Słucham? -Majka wyglądała na zdezorientowaną, aż z wrażenia o mało nie upuściła swojej białej Xperii.
-Przyszłam tu, żeby Ci oznajmić, że masz ostatnią szansę. Jeśli chcesz szczęścia Michała, zrezygnuj z niego. Ja wciąż wierze, że możemy być szczęśliwym małżeństwem. Zrozum to wreszcie. -Oznajmiła jej z perfidnym uśmieszkiem.
-Waszemu małżeństwu nie układało się zanim poznałam Michała. -Wyjaśniła niebieskooka.
-Gdybyś się nie przypałętała. On by się nie rozwiódł. Zrozum to. -Rzuciła wściekle Dagmara. Majka nie wiedziała, co powiedzieć. Łzy zebrały się jej w oczach. Brunetka tylko oznajmiła: -Zapamiętaj sobie to co Ci powiedziałam.
Wyszła. Majka nie potrafiła potrzymać łez, to było silniejsze do niej. Załamana opadła na biurko.
   Nina w tym czasie po raz piąty przebrała się w inna kreację. Stwierdziła jednak, że kreacja numer 3 najbardziej pasuje. Zestaw ten składał się z purpurowej bluzki, przyodzianej czarnym sweterkiem i czarnymi rurkami. Wyglądała powalająco. Gdyby dodać ciekawą fryzurę i porządny makijaż, mogła by wyglądać jak Polska Marlyin Monroe.
   Majka wróciła do domu za wszelką cenę chciała wyglądać normalnie. Nie miała ochoty na przesłuchanie, które z pewnością sporządziłaby jej przyjaciółka. Weszła prosto do kuchni i zjadła obiad. Była już 13. Więc wpadła do swojego pokoju i wyszła z niego dopiero za 40 minut. Wyglądała rewelacyjnie. Włosy zaczesane lokówką spięte do góry w niedbały, modny kok. Usta pomalowane na odcień wrzosowy. Oczy przejechane czarnymi kreskami. Paznokcie granatowe do tego granatowa bluzka i czarne legginsy.
-Śliczna! -Skomentowała Nina.
-Dzięki. Jest w miarę. Ty też powalająco. -Rzuciła blondynka Obie rozmawiały jeszcze długo w salonie. Majka pomagała ułożyć wszystkie serwetki, talerzyki i świece. Było naprawdę romantycznie.
-Już 16.30! Lecę! Pa! -Rzuciła na pożegnanie.
Kilka minut później pojawił się Arek.
-Hej siostra. -Przywitał ją buziakiem w policzek. Dziewczyna odwzajemniła buziaka. Zaczęli rozmawiać, kiedy nagle rozległ się dzwonek. Nina otworzyła drzwi. Karol wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
 -Najpiękniejsza. -Rzucił komentująco.
-Nic wielkiego, ale dziękuje. -Odpowiedziała.
W tym samym czasie Majka była już pod drzwiami Michała. Choć właściwie to mieszkanie Karola. Zadzwoniła. Winiarski szybko otworzył jej drzwi. Kiedy ją zobaczył aż gwizdnął. Blondynka poczuła się niezręcznie. Więc zignorowała gwizdnięcie i weszła do środka.
-Ślicznie wyglądasz. -Rzucił z uśmiechem Michał.
-Dzięki, Ty tez elegancko. -Spojrzała na jego kreację. Granatowa koszula i czarne jeansy.
-Dobraliśmy się kolorami. -Skomentował i wziął od niej kurtkę. -Zapraszam do salonu. -Powiedział. Salon wyglądał naprawdę świetnie. Kolacja była już na stole. Były również złote świece. -To co balujemy? -Spojrzał jej w oczy Winiarski.
   W tym samym czasie Nina bawiła się w najlepsze. Byli już po 5 rundzie pokera.
-No nie znowu wygrałaś! -Rzucił oskarżycielsko Wąski.
-No jasne, ona gra najlepiej. -Dorzucił Arek. Po jakże zaciętym pojedynku karcianym Arek i Karol odbyli bardzo ciekawą rozmowę na temat Niny. Arek zaczął komentować jej zachowanie z dzieciństwa i inne sprośne uwagi.  
-Dzięki wielkie, że mi odrabiasz tyłek i to przy mnie! -Rzuciła z pogardą szatynka. Choć tak naprawdę sama zaczęła się śmiać z historyjek opowiadanych przez jej brata.
Była już 19. Michał i Majka sporo się o sobie dowiedzieli. Co lubią robić, jacy są ich rodzice. Choć w tej ostatniej kwestii Majka starała się mówić jak najmniej o Stefie. Rozmawiali też o rodzeństwie. Ona o Wojtku, a on o Joannie. A potem… Zmęczeni siedzeniem na twardych krzesłach przenieśli się na kanapę. Przez chwilę siedzieli bez namysłu patrząc się na siebie. Jednak on nie mógł się powstrzymać. Chciał znów ją pocałować. Więc zbliżył się do jej ust i zaczął całować. Zachłanniej niż ostatnim razem. Ona, choć z początku nie miała na to ochoty sama zaczęła oddawać pocałunki. Trzymała go obiema rękami za głowę, dotykając jego włosów. On z kolei złapał ją za biodra i oboje padli na kanapę. Gdy chciał zdjąć jej bluzkę. Majka nie mogła sie na to zgodzić. Coś w niej pękło. Coś, co skrywała 3 lata przed wszystkimi, których znała. Wiedzieli o tym tylko Wojtek, Nina i jej rodzice. Nikt więcej nie wiedział. Poza pewną osobą z przeszłości.
-Przestań.
-Dlaczego? -Spytał Winiarski gładząc dłonią jej policzek.
-Ja po prostu nie mogę. -Łzy znowu napłynęły do jej oczu. Michał wyglądał na kompletnie zbitego z tropu. Blondynka wybiegła chwytając kurtkę i torbę. Chciał ją dogonić… Przeprosić… Nie zdążył… Wsiadła do windy… Zbiegł po schodach, lecz nigdzie jej nie było. Musiała wyjść szybciej niż myślał.
   Szła powoli wlekąc za sobą nogi. Klęła na siebie w myślach. Nie mogła sobie wybaczyć, ale też nie miała ochoty z tym walczyć. To było silniejsze, to wspomnienie… Weszła do parku, był taki przyjemny, ciemny. Była sama… I znów ten ból w głowie, znów on… Nie chciała go pamiętać… I chociaż starała się z całej siły to i tak łzy strumieniami płynęły po jej policzkach… Załamana przysiadła przy jednym z drzew… To zbyt bolało… Nadal pamiętała jego dotyk… Ten moment, kiedy jej kolorowy świat się zawalił… I to przez jego… Osoby, której ufała… Dwudziestotrzyletniej kupie mięśni, której tak… Jak to nazwać? Kochała? Tak wtedy jeszcze potrafiła kochać… Zamknęła oczy… I znów to samo… Znów znajdowała się w tym ciemnym klubie… W powietrzu unosił się dym papierosowy, a z głośników dudniła muzyka… A pośród tego tumu… Ona… Młoda, głupia… Upita prawie do nieprzytomności… Wykrzywiła się na samą myśl o tym i on… Z tym dziwnym wzrokiem… Z tym drinkiem… I kompletna ciemność… Brak świadomości… Ta niemoc… Ten moment, kiedy mogła tylko protestować w swoim umyśle… Kiedy jej ubrania opadały, a jego ręce usilnie zaciskały się na jej ciele… Ten brak reakcji na jej uczucia… Ten ból… Sama nie wiedziała który był większy… Psychiczny czy fizyczny? Nigdy nie zapomni tego momentu… Gdy znaleziono ją w tym zatęchłym miejscu… Tego momentu kiedy jej miłość życia zniknęła bez śladu… Po tym wszystkim zamknęła się w sobie… Nie miała ochoty żyć… Rodzina, przyjaciele dali radę wyciągnąć ją z tego bagna… Ale teraz… To wszystko zaczęło wracać… Dlaczego? -„Musisz być silna” – zacisnęła pięści i podniosła się z miejsca.
Gdy dotarła do domu całe towarzystwo siedziało w salonie kończąc jakiś horror.
-O cześć! Tak szybko? -Zauważył ją Karol.
-Hej, hej. Tak wiesz, zmęczona jestem i wydaje mi się, że Misiek za bardzo nie ma humoru. Cześć Arek. -Rzuciła i poszła się kąpać, a potem spać. Czy można to było nazwać snem? Raczej monotonnym przewracaniem się z boku na bok.
 Po 22 gwar w mieszkaniu ucichł. Drzwi do pokoju Majki zaskrzypiały cicho.
- Spisz? – Wychyliła się zza nich szatynka.
- Nie. – Odpowiedziała jej pociągając nosem. Nina podeszła i usiadła na jej łóżku.
- Chcesz pogadać? – W jej głosie słychać było troskę. 

Hej Miśki! Z poślizgiem jak zawsze ale jest :D Nadal nie wierzymy że jest was już ponad pół tysiąca! :D Jej! Na następny rozdział zapraszamy w marcu. :D 

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział VI






   - Jak to planujesz walentynki!? Obudź się jedziemy do Bielsko-Białej! – Próbował go oprzytomnić Karol.

- Myśl! Gadałem z Falascą. Jedziemy naszym autokarem. A jeśli używałbyś swojego móżdżku to domyśliłbyś się, że mamy do dyspozycji dwa miejsca… - Oczy siatkarza zaiskrzyły się wesoło.

- Jakoś je przemycimy. – Zawołał Kłos i wyprzedził go na zakręcie korytarza. – Lecę im powiedzieć. – Rzucił, po czym wyłożył się jak długi na podłodze, kiedy potknął się o wycieraczkę.

   Czas w zakładzie Niny wlekł się niemiłosiernie. Dziś od rana miała tylko trzy klientki mimo wszystko była zmęczona a zakwasy w bicepsach mocno dawały się we znaki. Na szczęście miała nową pracownicę, która w mirę upływu czasu radziła sobie coraz lepiej, a szefowa znajdywała czas na odpoczynek. Właśnie prostowała włosy jednej z klientek, kiedy usłyszała trzask drzwi.

- Przepraszam, ale mamy teraz lekki poślizg. Mogłaby pani chwilkę zaczekać. – Wybąkała myśląc, że kolejna osoba zgłosiła się na umówiony termin. Nie usłyszała jednak odpowiedzi. Nagle poczuła jak czyjeś ręce obejmują ją w tali, a usta muskają jej policzek. Bez zastanowienia zamachnęła się gorącą prostownicą, obróciła na pięcie i już miała uderzyć, kiedy rozpoznała napastnika.

- Karol… Co ty tutaj robisz? – Spytała lekko zmieszana.

- Najpierw odłóż to urządzenie zła, skonstruowane przez samego diabła. – Wybąkał uśmiechnięty.

- Anka! Chodź na chwilę mnie zastąp! – Zawołała i przekazała pałeczkę pracownicy.

- Nooo… Słucham. Widzi pan, że się śpieszę. – Wystawiła język w jego stronę.

- Nooo… Więc…. – Celowo droczył się z szatynką. – Wraz z Panem Winiarskim mamy zamiar uprowadzić was w tę sobotę do Bielsko- Białej. Przyszedłem tylko zapytać się o wymiary, abyśmy zdążyli zaopatrzyć się w odpowiednio duże worki. I mam szczerą nadzieję ze nie robi wam to wielkiej różnicy podróżować w lewej czy prawej części bagażnika. – Był tak cholernie poważny.

- Żartujesz tak? – Uśmiech spłynął z twarzy Niny.

- Ani trochę. – Podszedł i musnął jej policzek.

- Ej! Nie pozwalaj sobie, bo jeszcze ty spędzisz walentynki zamknięty w piwnicy. – Pogroziła palcem. Uśmiechnął się szeroko.

- Wpadnę po was tak po 10:00. Bądźcie gotowe. – Znów ją ucałował i ulotnił się z prędkością światła. Zielonooka zdjęła balerinę i cisnęła nią przed siebie. Niestety tym razem but nie dosięgnął ruchomego celu.



   Było już grubo po 14:00. Majka leniwie przewracała strony gazety z nowymi kolekcjami odliczając godziny do skończenia pracy. W pewnym momencie po gabinecie rozeszły się ciche dźwięki piosenki Kasi Popowskiej. Dziewczyna przez dłuższy czas bujała się na krześle w rytm melodii w końcu odebrała.

- Halo. – Sapnęła leniwie.

- Nosz kuźwa dłużej się nie dało. – Usłyszała rozgniewany głos przyjaciółki.

- Yyy… Byłam w… W… Toalecie. – Klasnęła w dłonie dumna ze swojej umiejętności szybkiego myślenia.

- No jasne… A co jeśli umierała bym porzucona w jakiś brudnych ściekach a ty co… Posiedzenia na porcelanie sobie urządzasz… - Zawołała z wyrzutem.

- Można by powiedzieć, że byłabym kilka metrów nad tobą. – Zachichotała cicho. – Jak ci się podoba w kanałach? – Zapytała z udawaną powagą.

- No jest zarąbiście. Wiesz? Właśnie sobie gram rundkę pokera z jakimś obleśnym szczurem i podziwiam widoki. Ummm… A zapachy… Kwitnąca łąka wymięka. – W jej głosie dało się słyszeć sarkazm.

- No ok… Co jest? – Blondynka odpuściła dalszą kłótnie.

- W sobotę jedziemy z chłopakami na mecz. Nie pytaj jak. Prawdopodobnie w worku i bagażniku. – Nina wyrecytowała regułkę.

- No jasne… Ja im dam worki. – Oburzyła się.

- Wiem… Ja też jestem za tym żeby ich zamknąć w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Są niebezpieczni dla środowiska. – Przyjaciółka buchnęła śmiechem.

- A wiesz co w ogóle jest w tę sobotę? – Spytała Majka.

-Yyy… Premiera „50 twarzy Greya”? – Odpowiedziała nie myśląc długo.

- Zboczeniec! - Majka wykrzyczała to słowo centralnie do słuchawki. – Walentynki!

- Aaa… To też… - Odpowiedział jej zduszony głos. – To nieważne.

- Jak to nie ważne. – Oburzyła się.  I zaczęła mówić spokojnym głosem. – Ninuś kochanie a teraz uważnie mnie słuchaj.

- No słucham… - Usłyszała obojętny głos.

- Pobawimy się w kojarzenie faktów ok.?

- No ok. – Odpowiedziała jej niechętnie.

- Włączamy móżdżek.

- Ok…

- Myślimy. Siatkarze. Plus my. Plus walentynki. Rozumiesz?

-Yhmmm…

-Więc? – Zaczęła stukać niecierpliwie palcem o biurko. Gdy usłyszała, że jej rozmówczyni bierze głęboki wdech.

- Ej Majka! Jestem genialna! Zobacz! Aaa raczej słuchaj… Oni nas tam zapraszają, bo są walentynki!

- Nie no! Naprawdę… Sama to wymyśliłaś? – Spytała z sarkazmem.

- Zupełnie sama. – Jej rozmówczyni udawała niewiniątko. Majką spadła z krzesła i zaczęła się śmiać jak opętana.

- Nina… Ty… Po prostu… Jesteś… - Mówiła, kiedy udawało jej się odzyskiwać oddech.

- Tak, tak wiem… Wielka, mądra, piękna… - Zaczęły się sypać epitety. – Myślisz, że nie wiem, że chciałaś zrobić ze mnie głupią. Ty wytrzeszczu ty! – Głos przyjaciółki był tak samo roztrzęsiony jak i jej. Co chwile dało się słyszeć cichy chichot.

- Ty lepiej stringów koronkowych na wyjazd nie zapomnij. – Upomniała ją ściskając bolący od nagłego wybuchu śmiechu brzuch.

- O to już się nie martw… No już! Już! – Musze kończyć! Idioci popsuli fotel… Jak można nie umieć obsługiwać się fotelem… - Kolejny sarkazm.

- Pa! Trzymaj się.- Majka wyszczerzyła białe ząbki w kierunku telefonu.

- No będę się trzymać.. Chyba zepsutego fotela. Pa!



Dni mijały zadziwiająco szybko. Dziewczyny z radością odrywały kolejne kartki kalendarza. Środa. Czwartek. Piątek.

- Aaaa! To już dziś! Już dziś! Wstawaj! – Majka z wrzaskiem wbiegła do pokoju współlokatorki, ta tylko leniwie przewróciła się na drugi bok.

- Jeszcze pięć minut… Idź pierwsza do łazienki… Co mam czekać… - Wymruczała.

- No jasne… - Prychnęła blondynka. – Takiego leniwca to nawet w zoo nie mają jak ja w mieszaniu. – Zniknęła za drzwiami. Wzięła gorący prysznic. Narzuciła na siebie czarne rurki i żółta bluzkę. Włosy związała w wysoki kucyk.  Jak zawsze, kiedy potrzebowała, nie chciały z nią współpracować. Zrezygnowana rzuciła w kąt szczotkę. Jak Nina mogła mieć cierpliwość do tych kłaków!? Z prędkością światła opuściła pomieszczenie. Zajrzała do przyjaciółki. Oczywiście. Spała owinięta kołdrą aż po samą głowę.

- Wstajesz? – Nie usłyszała odpowiedzi. Wpadła do kuchni i przygotowała kilka kanapek. Właśnie zalewała herbatę, kiedy usłyszała dzwonek. Odłożyła czajnik i otworzyła drzwi.

- O… Już jesteś? Jest dopiero 9:30… – Przemówiła trochę zdziwiona.

- No tak, ale pomyślałem, że przydałoby się wynieść torby. Jesteście już gotowe? – Kłos uśmiechał się od ucha do ucha.

- Ja tak. Nine możesz wsadzić w worek. – Odwzajemniła uśmiech. W tym samym momencie do salonu wbiegła sama zainteresowana. – O wilku mowa. – Wybąkała Majka.

- O cześć… - Pomachała. Oczy Karola zabłyszczały. Ubrana była w stary rozciągnięty podkoszulek i krótkie spodenki sięgające na pół uda. – Ummm… Jedzenie. – Dodała i łapczywie rzuciła się na zawartość talerza przyjaciółki. – Która godzina. – Spytała jak by z niechcenia.

- Wpół do dziesiątej… - Odparła Majka.

- Która! – Kanapka momentalnie znalazła się na podłodze a szatynka z prędkością strusia pędziwiatra znalazła się w łazience. Ubrała białą bokserkę i niebieskie rurki. Całość uwieńczyła dżinsową kurtką. Mrugnęła zadowolona. Wytuszowała rzęsy i umalowała usta. Na koniec zostawiła ulubioną rzecz. Włosy. Perfekcyjnie zakręcone loku upięła tak, aby kaskadą spływały z jednej strony. Zadowolona z siebie wszyła i ruszyła w kierunku swojego pokoju.

- Już jestem! – Zawołała ciągnąc za sobą łososiową walizkę.

- Nina… Jedziemy tam tylko na niecałe dwa dni… Co ty się wprowadzasz… - Wyśmiała ją Majka.

- Przezorny zawsze ubezpieczony. – Jej rozmówczyni przewróciła oczami.

- Tak, w razie czego, z tych ubrań da się zrobić czteroosobowy namiot. – Zachichotała blondynka. Nina zaczęła się czerwienić ze złości. Karol czując nadciągający kataklizm w postaci dwóch kłócących się bab, zgarnął torbę Majki i odebrał pakunek od szatynki.

- Możemy wyjść zanim się pozabijacie? Naprawdę w kilku kawałkach nam się do niczego nie przydacie. – I znów ta udawana powaga.

-Jasne… - Machnęła włosami Majka i wyszła z mieszkania. Nina starała się powtórzyć ten gest. Nie wyszło tak jak chciała… Za mocno przechyliła głowę i uderzyła w stojący obok wieszak.

- Kuźwa… - Przeklęła pod nosem.

- Wszystko w porządku. – Spytał zatroskany blondyn.

- Tak… Z nami jest jak najbardziej wszystko w porządku. – Zawołała wyprzedzając przyjaciółkę w drodze do windy i z miną zwycięscy, który osiąga szczyt swojej formy, nacisnęła przyciski. Drzwi się rozsunęły.



   - Majka, ale ten kolor mi się nie podoba. – Burknęła Nina

- Jak limonkowy może ci się nie podobać! – Skwitowała jej wypowiedź blondynka.

- No bo mi się nie podoba. – Zielonooka nadal trzymała się swojej wersji.

- A dlaczego niby nie? – Broniła swoich racji

-Bo nie! – Krzyczała na cały głos Nina.

-Dlaczego! – Pytała równie głośno jej rozmówczyni.

- Bo jest za żółty! – Szatynka wymyśliła coś na szybko.

- Ale on wpada w zieleń! – Zgasiła ją przyjaciółka.

- Bo jest za zielony! – Odpowiedziała opryskliwie.

- Nie lubisz zielonego? – Majka pytała natarczywie.

- Nie! – Wywrzeszczała.

- Masz takie oczy! – Stwierdziła blondynka.

- Wcale nie! – Protestowała Nina.

- A nie! – Znów zaczęła krzyczeć.

- Nie! – Odpowiadała przyjaciółce równie głośno.

- Czy wy możecie się w końcu zamknąć!!! – Zawołał Karol z obłędem w oczach.

- Nie! – Zawołały obydwie.

- To tylko kawałeczek drogi! I głupi kolor! A wy!!! – Przewrócił oczami.

- Ty. Majka patrz. Zaraz mu pójdzie para z nosa. – Wyszeptała Nina do ucha przyjaciółki.

- Albo wyciągnie jakąś maczetę i nas pozabija. – Zachichotała.

- Ej… Karol… Nie masz przypadkiem tutaj jakiejś maczety, noża ewentualnie broni palnej? – Spytała z maślanymi oczkami szatynka.

- Nie, a czemu pytasz? – Jego głos złagodniał.

- Uff… Jesteśmy bezpieczne. – Wyszeptała Majka.

- Bo mi się wcale nie podoba pomarańczowy kolor! – Wywrzeszczała Nina.

- Jak to ci się nie podoba! – Odpowiedziała jej blondynka.

- Boże daj mi cierpliwość, bo jak dasz siłę to je tu zaraz pozabijam. – Wysyczał przez zęby Kłos.



   Po 10 minutach sprzeczki dotarli na miejsce. Wszyscy cali i zdrowi. Chociaż mało brakowało. Wykończony psychicznie Wąski wyskoczył z samochodu jak poparzony, otworzył bagażnik i zabrał wszystkie torby.

- Tee… Majka! Może raczysz ruszyć te swoje pośladki. – Nina zapukała w szybę od strony, po której siedziała jej przyjaciółka.

- Nigdzie się nie ruszam. – Zaprotestowała zbulwersowana.

- No… Wyłaź… Przecież pomarańczowy nie jest taki zły. – Szatynka obdarzyła ją promiennym uśmiechem.

- Wiedźma! – Zarechotała Majka.

- Wytrzeszcz! – Odpowiedziała jej równie uprzejmie i już obie szły parkingiem w kierunku grupki ludzi. Dotarły na miejsce i zaczęły poszukiwać jakiegoś punktu zaczepienia, były nim para niebieskich oczu. Majka pomachała w ich kierunku i już Pan Winiarski znajdował się u jej boku.

- To ja wam nie będę przeszkadzać. – Nina ulotniła się z niezwykłą prędkością.

- No to gdzie te worki? – Spytała z uśmiechem Majka.

- Wiesz dobrze, że to były tylko żarty. – Michał starał się ją objąć. Majka zgrabnie wywinęła się spod jego ręki i kładąc ręce na jego ramionach (co z resztą było cholernie trudne) spojrzała mu głęboko w oczy.

- Wiesz, że jest niebezpiecznie przebywać z nami w zamkniętym pomieszczeniu. – Mówiła z pełną powagą. – Popatrz na biednego Karolka, 15 minut i chłopak gotowy.

- Nic mu nie będzie. – Wyszeptał jej do ucha i delikatnie pogładził po włosach. Czuła, że czas się zatrzymał. Chciała tego. Chciała uchwycić ten cudowny moment. Jednak… Nic nie trwa wiecznie… Co chwile dobiegały ją krzyki jej współlokatorki. Duszy towarzystwa każdego spotkania. Były sobie tak bliskie i tak różne. Ogień i woda. Ona spokojna, ułożona pani stylistka i jej przyjaciółka. Wiecznie zabiegana, roześmiana fryzjerka, potykająca się o wszystko, co popadnie.

- Kuźwa! Czy tylko ja czuję się tutaj jak Kevin w Nowym Yorku. Same wieżowce. – Zawołała Nina krocząc pomiędzy dwumetrowymi osobnikami. Całe towarzystwo buchnęło śmiechem. – No co?! Nie moja wina, że przedawkowaliście w dzieciństwie drożdże. – Mówiła z miną niewiniątka.

- Chyba rozważę ten pomysł z workiem. – Stwierdził Michał zwijając się ze śmiechu.



   W końcu Falasca niczym przedszkolanka odliczył wszystkich i ładnie usadził w autokarze. Przez godzinę czasu Skrzaty dzielnie znosiły trajkotanie dziewczyn.

- Więc co to z niespodzianka że ciągniecie nas aż przez taki kawał polski? – Spytała Majka delikatnie gładząc swoje kolana.

- Nic. Po prostu doszliśmy do wniosku, że zabieramy was ze sobą. – Winiarski niewinnie wzruszył ramionami.

- Jak to nic? – Blondynka oburzyła się. – A wiesz, chociaż co dzisiaj jest? – Spytała z niedowierzaniem.

- Premiera „50 twarzy Greya”. – Odpowiedział z uśmiechem.

- Wszyscy jesteście tacy sami! – Zawiedziona spuściła głowę.

- Przecież dobrze pamiętam, że dziś są walentynki. – Ucałował jej prawy policzek. – Bądź cierpliwa. – Wyszeptał i pocałunek przypadł też na lewą stronę jej twarzy. Zarumieniła się lekko. Na nic więcej nie potrafiła się zdobyć.

- Boże jakie nudy… - Sierdziła Nina,  kiedy Karol zasnął. Nic nie myśląc wyciągnęła swoją żyrafią szyję i rozejrzała się wokoło. Już namierzyła kolejny cel. Zwinnie przemknęła pomiędzy fotelami i wygodnie rozsiadła się na jednym z siedzeń.

- Wronka nudzi mi się. – Powiedziała i wydęła dolną wargę. Andrzej spojrzał na nią pytająco. – Widzisz… Karol usnął a ja nie mam co robić. – Tłumaczyła się mrugając wielkimi oczami.

- Zagramy w karty? – Zaproponował z uśmiechem.

- Mam genialny pomysł! – Zawołał Wlazły nachylając się w jej stronę z sąsiedniego siedzenia.

- Jaki? – Spytała uradowana Nina.

- Obudź go! – Odpowiedział zgryźliwie.

- Boże to naprawdę świetny pomysł. – Wypaliła z sarkazmem.

- Mario daj jej spokój. – Zawołał Włodarczyk odwracając się w ich stronę.

- Przecież nic nie robię. – Parsknął i oparł się o siedzenie. – Tylko, że jest jeszcze bardziej męcząca niż ta blondynka. O Wojtek! – Zwrócił się do kolegi. – Wiesz, że Wąski rozstał się z Olką. Ciekawe, przez kogo. – Wysyczał spoglądając z pogardą na szatynkę.

- Nie myśl sobie, że będziesz mnie obrażał! Zobaczymy czy będziesz miał jeszcze siłę na głupie uśmieszki jak ci rozwalę tę buźkę o szybę. – Krzyknęła i rzuciła się z pięściami na kapitana Skry. Ledwo udało jej się przypuścić pierwszy atak, ktoś złapał ją w tali i uniósł do góry. – Puść mnie! Jeszcze nie skończyłam. – Zaczęła się szamotać. Nerwowo obróciła głowę. Usilnie trzymał ją Winiarski. Przeniósł przez resztę autokaru i ostrożnie usadził na miejscu obok Majki.

- Nie daj mu się sprowokować. – Wyszeptał sprawdzając czy nie ma jakiś obrażeń.

- Ten fagas mnie obraża! I Majkę! Nie będę stała z boku. – Ciskała piorunami.

- Wiem… Widzisz… Twierdzi że Maja jest powodem mojego rozwodu… - Zaczął tłumaczyć Michał.

- Rozumiem… -  Odpowiedziała zrezygnowana. – Ale żadna siła mnie nie zatrzyma, jeśli jeszcze raz mi dogryzie.

- Jeśli wybijesz pół zawodników zanim dojedziemy na miejsce to Falasca z przyjemnością wrzuci cię do jakiegoś worka. – Powiedział z uśmiechem.

- A potem zgwałci. – Dodała zgryźliwie Majka.

- Nie ma to jak przyjaciele… - Wyszeptała Nina. A potem podniosłą się z miejsca. – Wronka! To gdzie te karty!?

   W autokarze z czasem atmosfera znacznie się rozluźniła. Wszyscy śmiali się i wygłupiali. Na siedzeniu numer 42 i 43 toczyła się nieprzerwana od pół godziny walka. Nina siedziała po turecku uważnie wpatrując się w pokerową minę Andrzeja. Kolejne dobieranie kart. Wzięła głęboki oddech. 9 i 4, wcale jej nie pasowały. Wiedziała, że nie może pozwolić sobie na najdrobniejszy ruch. Kolejne karty lądowały na fotelu. Szatynka klęła w myślach. Nic jej nie pasowało. Uważnie lustrowała brązowe tęczówki przeciwnika. Żadnych oznak strachu. Pewność. „On wygra” pomyślała. Jedynym ratunkiem było go sprawdzić. Ale kiedy? Kolejne dobieranie i brew Wrony lekko drgnęła. „Ma coś! Zaraz rzuci karty!” W jej umyśla włączył się nerwowy impuls.

- Sprawdzam! – Zawołała kiedy dłoń przeciwnika szykowała się do rzutu. Na jego twarzy wypłynął uśmiech. Odłożył karty. Każda inna. – Kuźwa… - Zaklęła cicho.

- Wygrałem. – Wyszczerzył się Wrona.

- Mój człowiek! – Zawołał uradowany Wojtek, który od dłuższego czasu w napięciu obserwował rozgrywkę.

- Jeszcze kiedyś cię zniszczę! – Zawołała szatynka z uśmiechem.

- No jasne... Mały wojowniku. – Brązowooki z rozbawieniem poczochrał jej włosy.

- Uważaj! Znam karate czwarty stopień! – Krzyknęła Nina machając rękami.

- Haha! Normalnie jak Kunkfu panda! – Ryknął Włodarczyk.

- Nie wiem czy zauważyliście, ale wysiadamy. – Powiedziała Majka.



   Majka ze spokojem na twarzy obserwowała jak z autokaru po kolei wyłaniały się kolejne osoby. Stała oparta o Michała, który podbródkiem czochrał jej blond czuprynę. Westchnęła zadowolona – mogłoby być tak zawsze. Moment później obok nich pojawił się zaspany Karol targający walizkę Niny.

- Co ona tam cegły nosi. – Zważył w ręce pakunek. Winiarski obdarzył go szerokim uśmiechem.

- To teraz gdzie idziemy? – Spytała zachwycona Majka. Okolica była naprawdę piękna. Liczne wzniesienia i góry dodawały temu miejscu uroku.

- Do hotelu. – Winiarski wskazał budynek za ich plecami. Wyglądał na naprawdę nowoczesny. Pomalowany był na beżowo – pomarańczowy kolor. Wielki napis „Dębowiec” sugerował o jego nazwie.

- Już jestem! – Zawołała zdyszana Nina.

- Mógłbym wiedzieć gdzie się podziewałaś. – Wysyczał Kłos.

- Kiedy wysiadałam, potknęłam się i wpadłam do kałuży. – Obróciła się wokół własnej osi ukazując mokrą plamę na tyłku.

- No Nina! Świetną masz kreacje na mecz. – Wyśmiała ją przyjaciółka.

- Cicho… Coś wymyśle. – Szatynka puściła do niej oko.



- Jak tu ślicznie! – Zawołała Majka zachwycona wnętrzem pokoju który miała dzielić z Niną. Szare i kawowe ściany nadawały pomieszczeniu głębie. Dwa pojedyncze, ślicznie zaścielone łóżka, dwa stoliki nocne z ciemnego drewna i malutkie lampki w stylu rokoko. Rzuciła torbę i wygodnie rozłożyła się na jednym z łóżek. – Zajęte! – Wyszczebiotała do przyjaciółki, która nerwowo przewalała rzeczy w swojej walizce, robiąc przy tym solidny bajzer.

- Jest! – Zielonooka uśmiechnęła się wyciągając suszarkę.

- Mój skarb! Mój! – Krzyknęła blondynka udając Golluma z „Władcy Pierścieni”.

- Ha ha! Bardzo śmieszne! – Odpowiedziała Nina i po chwili zniknęła za drzwiami od łazienki.

Majka wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy. Było tu tak przyjemnie cicho. Z dala od miejskiego zgiełku i obowiązków. Nagle poczuła, że materac ugina się pod czyimś ciężarem. Uniosła jedną powiekę i napotkała niebieskie tęczówki. Mruknęła zadowolona i pozwoliła sowim powiekom opaść. Materac znów zaskrzypiał i ktoś zaczął delikatnie muskać jej szyję. Odchyliła głowę do tyłu. Dobrze wiedziała, kto to taki. Zaczęła błądzić rękami po jego włosach, policzkach, ustach… Wzięła głęboki wdech. Czy tak właśnie się czują zakochani? Nigdy nie miała czasu by się nad tym zastanawiać. I wtedy…  Otworzyła oczy. ON wpatrywał się w nią tak intensywnie, wisząc tak blisko jej twarzy. Trącając nosem jej policzek. Jego ciepły oddech owiewał jej szyję. „Teraz albo nigdy” – pomyślała i delikatnie uniosła podbródek. Ich usta spotkały się. Tak spragnione, tak zachłanne. ON całował tak… Lekko, ostrożnie. Jakby bał się, że za moment wszystko okaże się snem a ONA po prostu zniknie.

- Michał… - Wyszeptała, kiedy udało jej się złapać oddech.

- Tak? – Spytał gładząc ją po policzku.

Otworzyła usta, ale niedane było jej skończyć. W jednym momencie czar prysnął. To jej współlokatorka właśnie opuściła łazienkę.



- Co tu się... – Pytała z rozdziawioną gębą, a suszarka wypadła z jej rąk. –Z resztą… Nie przeszkadzam. – Ulotniła się z pomieszczenie. Pchnęła pierwsze lepsze drzwi i wpadła do środka. Na łóżku siedział zdziwiony Marechal. - Excusez-moi! – Zawołała z uśmiechem opuszczając pomszczenie. Po raz pierwszy w życiu dziękując w myślach ojcu za przymus chodzenia do szkoły językowej. Kolejne drzwi. Tym razem zapukała. Wstrzymała oddech na myśl, że może tam spotkać wściekłego Wlazłego.

- A pani, w jakiej sprawie? – Otworzył jej roześmiany Włodarczyk.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę że cię widzę. – Kamień spadł jej z serca. – Gdzie znajdę Karola?

- Następne drzwi po przeciwnej stronie. – Odpowiedział Wojtek.

- Dzięki. – Rzuciła szybko. Podeszła do drzwi pokoju numer 43 i mocno je pchnęła. W pokoju nikogo nie było. – No super… - Wybąkała sama do siebie. Na łóżku leżał strój i ściągacz na łydkę, zapewne naszykowane na mecz. Przesunęła palcami po ciemnym materiale i wtedy w jej głowie zrodził się szatański pomysł. Z prędkością światła jej bokserka i kurtka znalazły się na podłodze. Ostrożnie przyodziała koszulkę. W tym momencie rozległ się szczęk zamka. Do środka paradował Kłos.

- I jak ci się podobam? – Obróciła dookoła głośno śmiejąc się.

- Jedna z lepszych kreacji. – Uśmiechnął się i porwał ją w ramiona. – Masz zamiar tak iść na mecz?

- Tak! – Zawołała.

- W takim razie w co ja mam się ubrać. – Zrobił groźną minę.

- Nie masz jeszcze jednej? – Nina zrobiła minę smutnego szczeniaczka.

- No nie wiem, nie wiem… Może coś się znajdzie. – Kręcił głową.

- Jak dla mnie to możesz grać i bez niczego.  – Wymruczała. Po czym odskoczyła i kierując się w stronę drzwi przesłała mu całusa. – Ciekawe co na to Majka. – Zarechotała. Pokonała korytarz i wparowała do własnego pokoju mijając się przy wyjściu z Winiarskim. Majka rozpakowywała walizkę.

- Mogła byś sprzątnąć ten burdel. – Powiedziała nie podnosząc wzroku.

- Zobacz co ja mam! – Zawołała Nina.

- Ej skąd! Ja też chcę! – Naburmuszyła się blondynka.

- Dobry złodziej ze mnie. – Szatynka rozsiadła się wygodnie na łóżku. Majka zerwała się na równe nogi. – 43! – Zawołała za biegnącą przyjaciółką. Nie minęło nawet kilka minut a niebieskooka dumnie paradowała po pokoju z koszulką Winiarskiego w ręce.  – Moja krew! -  Zawołała zadowolona Nina.



   W pewnym momencie Falasca zorganizował pospolite ruszenie i wszyscy wręcz wywlekli się ze swoich pokoi, przeszli przez długi korytarz i schody. Po czym zręcznie zapakowali swoje tyłki do autokaru. Po przejechaniu niespełna kilometra znaleźli się pod halą.



   Dziewczyny dumnie wymachiwały plakietkami siedząc na swoich miejscach. Skrzaty do dobrej rozgrzewały się na boisku. Nagle rozległ się gwizdek.

- Zaraz się zacznie. – Ekscytowała się zielonooka.

   Mecz nie sprawił siatkarzom z Bełchatowa większych problemów. Pomimo pewnego zawahania i porażki w jednym secie. Pewna drużyna prowadzona przez Falasce pokonała Bielsko Białą 3:1.

Majka spojrzała na przyjaciółkę. W oczach Niny tańczyły wesołe ogniki.

   - Wygrali! – Zawołała szczęśliwa szatynka. W pewnym momencie zrobiło się niemałe zamieszanie. Blondynka straciła z pola widzenia Michała. „Przypominamy, że mamy dziś walentynki. Wszystkie zakochanym życzymy miłego święta.” Dało się słyszeć głos komentatora. „A teraz dedykacja dla pewnej Majki z trzeciego sektora”. Szczęka opadła Ninie i ze zdziwieniem spojrzała na przyjaciółkę.

- Ale to wymyślił! – Zawołał Kłos, który ni z tego, ni z owego pojawił się obok dziewczyn.

- Co wykombinował!? – Próbowała wyciągnąć z niego informacje zielonooka. Ten tylko niewinnie wzruszył ramionami. Z głośnika od dłuższej chwili sączyła się melodia, ktoś zaczął śpiewać.

Nigdzie nie znajdziesz takiego pięknego zdolnego jak ja,
  Nigdzie nie znajdziesz bo takich już nie ma.
  Jak dinozaury wymarły jedyny egzemplarz to ja,
  Nigdzie nie znajdziesz bo takich już nie ma…”

Majka otworzyła szeroko usta, wzrokiem przeszukując całą hale. W końcu go odnalazła siedział oparty o stanowisko komentatorski z mikrofonem w ręku. Poczuła jak na jej twarzy wykwita rumieniec.

„Witaj królowo bajecznych złudzeń, Obudź się słońce wstaje już. Ci piękni chłopcy, wszyscy na luzie. Bohaterowie z twoich snów.”

Zaczęła lekko bujać się w rytm muzyki.

„Tych co spotykasz na swojej drodze, To nie ta sama talia kart. Święcona woda tu nie pomoże, Tylko oryginał jest coś wart.”

Spojrzała jeszcze raz. Patrzył na nią. Wpatrywał się. W jednym momencie zrobiło jej się ciepło na serduszku.

„Nigdzie nie znajdziesz takiego pięknego zdolnego jak ja, Nigdzie nie znajdziesz bo takich już nie ma. Jak dinozaury wymarły jedyny egzemplarz to ja, Nigdzie nie znajdziesz bo takich już nie ma.”

Jęknęła niezadowolona, gdy utwór się skończył. Bez zastanowienia zbiegła w dół trybun, przeskoczyła przez bandę i przebiegła przez boisko, po drugiej stronie stał ON. Bez namysłu rzuciła mu się w ramiona.

    Zachwycona Nina stała obserwując przyjaciółkę, gdy poczuła, że ktoś ciągnie ją za łokieć.
- Chodź zrywamy się stąd. – Usłyszała głos Karola.
- Ale gdzie? – Zaczęła protestować.

- Na wycieczkę. – Chłopak uśmiechnął się niewinnie. – Do miasta.

- No tak… Już lecę żebyś mnie zgwałcił w jakiejś ciemnej uliczce. – Szatynka fuchnęła, niby urażona.

- Do tego nie potrzebuje ciemnej uliczki. – Kłos ściszył głos. – Idziemy?

   Chwilę później szli pod rękę jedną z ulic Bielsko Białej.

- To gdzie zmierzamy? – Przerwała ciszę Nina.

- Do kina. – Wskazał budynek nieopodal.

- Całe szczęście, że ty mi nie śpiewasz… - Westchnęła z uśmiechem.

- Uważasz, że nie umiem śpiewać? – Blondyn pchnął ją palcem w żebro.

- No nie… W sensie… No nie wiem… Jak ci to powiedzieć… - Zaczęła się jąkać. – TAK! – Buchnęła głośnym śmiechem. Wąski szybko obrócił się na pięcie i odszedł kawałek dalej, po czym na cały głos zaczął śpiewać „Ja uwielbiam ją, ona tu jest i…”.

- Nie, nie! Już skończ! Bo mi bębenki pękną i wypłyną… Albo, jakieś bezdomne psy się zejdą jak usłyszą takie wycie! – Nina zwijała się ze śmiechu.

- A co jeśli nie przestanę.- Wystawił język w jej stronę.

- Przestanę się do ciebie przyznawać. – Odpowiedziała i przeszła przez drzwi galerii. Przeszli w ciszy przez kawałek budynku i wjechali ruchomymi schodami. Oczywiście musiały zatrzymać się w pół drogi, co nie zostało bez komentarza.

- Kłos ile ty żresz. Nawet schody zatrzymujesz. – Zawołała Nina.

- Ja!? – Spytał z wyrzutem. – Sama skóra i kości. – Podniósł bezwładnie rękę. Pokonali kolejny zakręt. Nina tradycyjnie musiała jeszcze zaliczyć toaletę, tłumacząc się „pęcherzem chomika”. W końcu dotarli do jednej z kas biletowych.

- Miałem tutaj złożoną rezerwację. – Wyszczerzył się do ekspedientki.

- Imię i nazwisko? – Zapytała nie podnosząc głowy zza monitora.

- Karol Kłos. – Parsknął z uśmiechem. Czy ktoś jeszcze w tym kraju pyta się go o to? Młoda dziewczyna gwałtownie zerwała się na nogi. Zlustrowała parę od stóp do głów, po czym, wystukała coś na klawiaturze.

- „50 twarzy Greya”, tak? –Wymruczała kasjerka.

- Zboczeniec. – Syknęła Nina.

- Zjemy coś? – Spytał ignorując jej docinki. Brak odpowiedzi. – Jeden duży pop corn poproszę.

- I to przeze mnie schody się zacięły. – Nina przewróciła oczami.

- Kochanie! Możesz przestać marudzić i w końcu się uśmiechnąć. – Karol udawał urażonego. Nie wytrzymała, delikatnie uniosła kąciki ust. Po chwili weszli do sali trzymając się za ręce. Film, którym tak ekscytował się cały świat nie robił na Ninie większego wrażenia. Świetnie znała treść książek. I nie odczuwała takiego napięcia jak inni. Mimo wszystko starała się skupić na tak „przewidywalnej” akcji. Spojrzała na Karola. Biedny, tak bardzo przeżywał każdą scenę. „Boże jeszcze się rozklei na końcu” – pomyślała. Bez namysłu oparła głowę o jego ramię. Zerknął na nią zdziwiony a potem ją objął. Było naprawdę przyjemnie. Tak ciepło. Zamknęła oczy.

- Hej. Wstajemy śpiąca królewno. – Ktoś lekko trącał ją w nos. Niechętnie uniosła głowę. Nadal leżała w jego objęciach. – Tylko mi nie mów, że zasnęłaś? – Kłos szczerzył się do niej szeroko.

- Nie… Tylko… - Zerwała się z miejsca by rozprostować nogi. – Wracajmy do hotelu.

   Opuścili galerię. Zachwycony Wąski ciągle prawił o filmie.

- Nie rozumiem jak to się mogło tak skończyć? – Pytał z wyrzutem.

- Nie ekscytuj się tak. I tak się zejdą. Wezmą ślub w gronie rodziny i Ana wpadnie. – Wybąkała obojętnie szatynka. Karol spojrzał na nią pytająco. – Książki. – Wycedziła beznamiętnie.

- I to ja jestem zboczony! – Jej towarzysz wybuchnął śmiechem.

- A nie? – Spytała kąśliwie. Blondyn szarpnął ją za rękę i przyciągnął do siebie.

- No może troszkę. – Wyszeptał i musnął jej policzek, szyję…

- Cholera! – Nina otrząsnęła się ze wstrętem. Kiedy przejeżdżający drogą kierowca ciężarówki ochlapał ich całych wodą z dość głębokiej kałuży. Oboje wybuchnęli śmiechem i resztę drogi pokonali biegnąc, wyprzedzając się i ścigając.



   Jak burza wpadli do hotelu. Bez zastanowienia minęli pokój dziewczyn sądząc, że jest już zajęty. Drzwi do pokoju numer 43 otworzyły się z hukiem. Nina ze śmiechem padła na kanapę w salonie, pociągając za sobą Karola. Ten bez namysłu zaczął obsypywać pocałunkami jej twarz. Czoło, jeden policzek, drugi… Usta. Dziewczyna mruknęła zadowolona. Jego wargi były ciepłe i z zachłannością obejmowały jej własne. Robiło się gorąco. Naprawdę gorąco. Usiadła i zrzuciła z siebie mokrą kurtkę. Teraz miała na sobie tylko jego meczową koszulkę. Zaczął podwijać ją do góry. Nie pozostała mu dłużna i szybko pozbawiła go szarej bluzy. I znów ich języki zaczęły ten gorączkowy taniec. Zwinnie przewinęła się pod jego ramieniem i usiadła mu na kolanach, a ten z zadowoleniem ściągnął z niej żółtą bluzkę. W ich oczach iskrzyło, oddechy były urwane a atmosfera napięta. Spoglądał na nią niczym wygłodniałe zwierzę. Jego ręce zaczęły wędrówkę po jej nagim brzuchu.

-Nina? – Z aneksu kuchennego wystawiła głowę Majka. Stanęła jak wryta. Sparaliżowana szatynka chwyciła bluzę i zasłoniła się głośnie krzycząc. Do całego towarzystwa dołączył jeszcze Michał. Ten orientując się w sytuacji wybuchnął głośnym śmiechem. Po czym złapał blondynkę za rękę i wyprowadził z pokoju.

- Jak chcesz skończyć Karol, to my ci nie przeszkadzamy! – Rzucił, dławiąc się śmiechem.

Wściekła Nina rzuciła się na kanapę.

- Spróbuj mnie dotknąć… - Warknęła i zaczęła zbierać swoje rzeczy.

   Następnego dnia około godziny 9 drużyna Skra Bełchatów ruszyła w drogę powrotną. Wczorajsza akcja z Wąskim w roli głównej obeszła się szerokim echem po całej ekipie. Teraz zostało im tylko słuchanie docinek kolegów.





I tak oddaje wam moje kilkudniowe wypociny.  Rozdział trochę inny jak zawsze, ale... Miał być inny. Jeśli pojawiają się jakieś błędy szybko staramy się je wychwycić i poprawić. A... I miłych walentynek, przecież to nie święto zmarłych ... :D