Poniedziałek.
Majka od rana pracowała na pełnych obrotach. Na dzień dobry
powitała ją sterta papierów. Podpis. Pieczątka. Podpis. Pieczątka. Godziny
dłużyły się niemiłosiernie. W końcu z trzaskiem otworzyły się drzwi od jej
gabinetu.
- No co tak długo? – Zapytała, widząc swoją zdyszaną
asystentkę.
- Wiem, że długo. Ale załatwiłam dla pani wizytę u
najlepszej ginekolog w całym Bełchatowie. – Zadowolona z siebie Katarzyna
położyła skierowanie na biurku szefowej.
- To nie dla mnie. – Broniła się blondynka. – To z Niną jest
coś nie tak. Martwię się o nią.
- Rozumiem. – Pokiwała głową dziewczyna.
- A teraz przynieś mi coś z restauracji. To, co zawsze. –
Rozkazała sztywno Majka. Tak, to nowa ona nawet sama siebie czasem nie
poznawała. Ale cóż… Taki los dyrektorów.
- Sałatkę bezmięsną
i sok pomarańczowy. – Powtarzała, jak co dzień swoje zamówienie Kaśka.
- Już podaję. – Odpowiedziała uprzejmie kobieta pracująca na
kasie. – Proszę poczekać chwilkę.
- W porządku. – Szatynka uśmiechnęła się lekko i zajęła
miejsce przy jednym ze stolików.
- Czy mogę się dosiąść? – Usłyszała za sobą cichy głos.
- Tak oczywiście… - Odpowiedziała nie zwracając nawet uwagi
na swą rozmówczynię.
- Ale tu dzisiaj tłok. – Zaczęła nieznajoma.
- Tak, jak nigdy… - Kaśka nie paliła się do rozmowy.
- Sądzę, że tu pracujesz. Anna. – Wyciągnęła w jej stronę
rękę. – Jestem jedną z asystentek. Eksport i import to specjalność działu, na
którym pracuje. – Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Katarzyna. Pracuje wraz z panią Ludwiczak. Zajmujemy się
marketingiem. – Tłumaczyła cierpliwie.
- Mam nadzieję, że twoja szefowa nie jest tak wymagająca jak
mój szef. Jest straszny. Załatwiam więcej jego spraw prywatnych, niż
służbowych. – Platynowa blondynka przewróciła oczami.
- Mi również to się zdarza… - Odpowiedziała Kaśka. – Hmm…
Może wiesz… Czy jest w Bełchatowie jakiś dobry ginekolog?
- Tak! Oczywiście, pani Jagna Pietura jest najlepsza! –
Zawołała szybko Anna.
- Całe szczęście… - Wyszeptała szatynka.
- Słucham? – Jej rozmówczyni potrząsnęła głową.
- Właśnie u tej ginekolog załatwiłam wizytę mojej szefowej.
– Westchnęła. – O! To mój numerek. Miło się rozmawiało. Do następnego razu. –
Katarzyna wstała od stołu.
- Zaczekaj! – Zawołała blondi. – Ludwiczak… Hmmm… Czy to nie
nowa dziewczyna Winiarskiego? Pytam z samej ciekawości. Przecież pracujemy w
jednej branży. – W jej oczach świeciły iskierki.
- Tak… To ona… - Odpowiedziała sztywno. Chwyciła zamówienie
i wyszła.
- Wojtek! –
Zawołała na cały głos Nina, kiedy siatkarz po raz setny dźgnął ją palcem w żebro.
– Mam przerwę obiadową! Chcę się najeść! – Tłumaczyła mu dławiąc śmiech.
- Moje biedactwo… Jeszcze zagłodzisz się na śmierć… -
Prychnął i wyrwał z jej rąk słodką bułkę.
- No ej! To jest przegięcie! – Dziewczyna zerwała się na
równe nogi. – Oddaj mi ją!
- Nie ma mowy! – Odpowiedział jej tym samym tonem i uniósł rękę
wysoko nad głowę.
- Zobaczysz! Jeszcze urosnę! – Nina niczym małe dziecko
skakała dookoła chłopaka.
- Z chęcią to zobaczę. – Uśmiechnął się szeroko.
- Możesz mi ją oddać? Już spaliłam tamte kalorię. Naprawdę…
Cieszę się, że dbasz o moją linię… Ale mi ją zwróć! Prywatny trenerze
fitness-u. – Burzyła się szatynka.
- Spróbuj mnie przekonać. –Wojtek ułożył usta w dzióbek i
musnął powietrze. Nina tylko teatralnie przewróciła oczami. Wskoczyła na ławkę
(jak to miewała kiedyś w zwyczaju) i pocałowała go. Momentalnie jedzenie z powrotem
znalazło się w jej rękach. Włodarczyk usiadł, a ona opadła na jego kolana
pałaszując w najlepsze słodką jagodziankę.
- Ślicznie wyglądasz, kiedy tak wcinasz… - Pogłaskał ją po
policzku. – Wyglądasz jak… - Szukał odpowiedniego słowa.
- Jak chomik! – Wyprzedziła go. – Wiem, wszyscy mi to mówią…
Taka moja „chomikowa natura”. – Puściła do niego oko.
- Więc mój chomiczku. Czy pojawisz się na meczu w środę?
- Pewnie, że tak! To ostatni mecz sezonu! Pojawiłabym się
tam, czy byś mnie zaprosił, czy też nie. – Wytknęła język.
- Wiesz… Mecz bez ciebie… To mecz stracony…
- Ty mi już tu tak nie filozofuj! – Klepnęła go lekko w
ramię. – Lepiej powiedz mi, która godzina.
- Jest 13:45. – Zerknął na ekran telefonu.
- Cholera! – Nina podskoczyła jak poparzona. – Od 15 minut
powinnam być w salonie! A ty mnie tu przetrzymujesz! – Zaczęła oskarżycielko.
- Już się tak nie denerwuj, bo złość piękności szkodzi. –
Wstał i ucałował ją delikatnie. – A teraz leć. Bo mnie oskarżą jeszcze o
porwanie. – Uśmiechnął się szeroko i obserwował jak szatynka biegiem pokonuje
jedną z alejek parku.
Wtorek
- Co to wszystko ma znaczyć! – Grzmiała Majka siedząc z
biurkiem.
- Ale… O co chodzi? – Spytała niepewnie Katarzyna.
- O ten tramwaj, co nie chodzi! – Blondyna zerwała się z
swojego miejsca. – Jak mogłaś!? To są sprawy prywatne, a ty takie rzeczy po
całym FOLK DESIGN rozpowiadasz!
- Ja nigdy nie powiedziałam na panią nic złego… Przysięgam…
- Asystentka broniła się, czym tylko mogła.
- Taaak… A plotkę o mojej ciąży, kto rozpuścił!? Na pewno
nie ja! Tylko ty wiedziałaś o tym ginekologu! – Dyrektorka miała ochotę
rozszarpać pracownicę.
- Co prawda… Powiedziałam jednej z asystentek, o
skierowaniu… Ale nic więcej! – Odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Nie obchodzi mnie, co komu powiedziałaś! Ważne, co teraz o
mnie mówią! Że chcę wrobić Winiarskiego w dziecko, bo jest sławny i bogaty! –
Szefowa załamała ręce.
- To Anna… To ona… Skojarzyła pani nazwisko… - Kaśka nerwowo
chodziła z kąta w kąt.
- Nie obchodzi mnie jak, ale masz to odkręcić! – Rozkazała.
- Oczywiście… - Dziewczyna z prędkością światła opuściła
gabinet.
- Wąski do cholery!
Rusz się wreszcie! – Wydarł się Wrona, kiedy po raz kolejny piłka wylądowała
pod nogami środkowego.
- Sorry… - Rzucił cicho do kolegi. Ostatni trening w tym
sezonie dobiegał końca, a on wciąż grał tak jak w podstawówce. Jak grom z
jasnego nieba spadła na niego widomość, że jutro nie zagra w pierwszej szóstce.
Spadek formy w najważniejszym momencie. Wszystko po kolei waliło mu się na
głowę. Spojrzał w prawo. Na trybunach siedziała ona. Wygadała pięknie.
Szatynowe włosy układały się w delikatne fale. Miała na sobie zwiewną kremową
sukienkę w kwiatki. Zielone oczy świeciły niczym małe diamenciki, a na
umalowanych czerwoną szminką ustach gościł uśmiech. Tak, to prawdziwa Nina.
Taką ją zapamiętał. Pomachała w jego kierunku i powoli podeszła do bandy. W tym
momencie miał wrażenie, że to całe rozstanie było tylko złym snem, że to wcale
się nie wydarzyło. Chciał do niej podbiec, porwać w ramiona i już nigdy jej z
stamtąd nie wpuszczać. Ale nie zdążył zrobić nawet kroku w jej kierunku, kiedy
ktoś go uprzedził. Chwycił dziewczynę w silne ręce, uniósł do góry, a ona
owinęła go nogami w pasie. Na jego koszulce wyraźnie rysowała się 12. –
Włodarczyk… - Wycedził przez zęby, ale nie miał zamiaru rozpoczynać kolejnej
kłótni. Starczyło mu to, że ona już go nienawidziła. Nie chciał żeby znowu
cierpiała.
- Daj już im spokój. – Andrzej poklepała przyjaciela po
ramieniu. – Będziesz ojcem. Nie musisz skupiać się na Olce, ale pomyśl, chociaż
o dziecku… Może kiedyś… Jakoś to wszystko się ułoży. – Tłumaczył mu z troską w
głosie.
- Jakoś się ułoży… Chyba masz rację… Dzięki… – Odpowiedział
z wdzięcznością i po raz ostatni spojrzał na tę dwójkę. „Tak! O 17:00 w
kawiarni, w Olimpii.” Dobiegło do jego uszu. W głowie zaświtała mu nowa myśl.
Wbiegł do szatni i szybko wyjął z torby telefon. Wybrał numer. Jeden, dwa, trzy
sygnały…
- Halo? – Odezwała się osoba po drugiej stronie.
- Majka, masz jakieś plany na wieczór? – Zaczął nerwowo.
Kawiarnia
- Po co wlekłeś mnie aż tutaj? – Fuchnęła Majka, kiedy
usiedli przy jednym ze stolików.
- Nie lubisz kawy? Sądziłem, że przyda nam się pogadać… A to
takie przyjemne miejsce… - Zaczął teatralnie, szukając wzrokiem Niny. Siedziała
razem z Włodarczykiem stolik dalej.
- A mamy jeszcze, o czym? – Zaczęła blondynka. – Chyba sam
wiesz… Ona już do ciebie nie wróci… Tak sądzę…
- Chciałem porozmawiać z tobą… Nie mam praktycznie teraz, do
kogo się odezwać. Tylko ty mi zostałaś… - Westchnął i znów spojrzał na parę
zakochanych. Tonęli w objęciach. Wcale nie zauważając jego obecności.
- W sumie… U mnie nie jest lepiej… Nina, to nie ta sama
osoba, z Michałem są same kłótnie… - Przewróciła oczami i zamieszała łyżeczką w
swoim espresso.
- Mnie zaczyna się wydawać, że powoli mi odbija… - Wycedził
przez zęby, kiedy zauważył, że szatynka siedzi już na kolanach Włodarczyka i
intensywnie wpija się w jego usta, a on delikatnie gładzi ją po plecach. Tego
było już za wiele wstał od stołu i trzepnął z całej siły w głowę przyjmującego
Skry. Ten gwałtownie odwrócił się w jego stronę. – Ładnie tak się obmacywać w
miejscu publicznym?! – Zagrzmiał czerwony ze złości.
- Mówiłam ci żebyś się odpiepszył! – Zaprotestowała Nina. –
Wojtek daj spokój… - Spojrzała na chłopaka.
- Ooo nie! Tego już dosyć! – Zawołał i posadził ją na
krześle obok. – Odczep się wreszcie od niej! Nie jest twoją własnością! –
Brązowooki stanął naprzeciw Kłosa.
- A czyją! Może twoją!? – Pchnął z całej siły przeciwnika.
- Karol… - Majka podbiegła do siatkarza i położyła mu dłoń
na ramieniu.
- To nie twoja sprawa! – Krzyknął, a ona momentalnie się
wycofała. – Taki z ciebie przyjaciel! – Nie spuszczał wzroku z Włodarczyka. –
Od początku ci się podobała! Odbiłeś mi ją! To przez ciebie odeszła!
- Odeszła przez twoją głupotę! Nie potrafiłeś jej szanować! Z
resztą wcale jej się nie dziwię! – Zacisnął dłonie w pięści.
- Mieliście romans… To oczywiste! – Wąski majaczył jak
obłąkany. – Zdążyłeś już ją zawlec do łóżka. Może mi się zwierzysz, jak było
wam dobrze… Przecież ktoś takiego pokroju jak ona… - Nie zdążył skończyć, na
jego prawy policzek spadł potężny cios. Na twarzy wypełzł mu grymas bólu.
- Spróbuj ją obrazić jeszcze raz, a zgniotę cię jak robaka.
– Włodarczyk dyszał ciężko. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Wściekły Kłos
rzucił się na niego z pięściami i powalił na ziemię. Zaczęli się szamotać. Całe
otoczenie zmieniło się w jedną wielką plątaninę krzyków, przekleństw i uderzeń.
Gdzieś z boku z otwartymi szeroko ustami stała Majka niedowierzając w to, co
widzi. Między stołami biegała Nina ze łzami w oczach, próbując przywołać ich do
porządku. Coraz więcej gapiów zbierało się dookoła. Wskazywali palcami rozpoznając
walczących. W pewnym momencie tłum zamarł, gdy na podłodze zaczęły mienić się
ślady krwi.
- Przestańcie! – Krzyczała Nina przytulona do przyjaciółki,
gdyż już ledwo mogła ustać na nogach. Z przerażeniem obserwowała przebieg całej
sytuacji i… W całej tej szamotaninie ujrzała Karola, który siedział okrakiem na
klatce piersiowej Wojtka i dociskał dłońmi jego szyję. Wyglądał okropnie, z
rozciętej brwi sączyła się krew, a w oczach widziała tylko obłęd.
- Karol! Przestań! Zostaw go! To moja wina! – Podskoczyła
gwałtownie do blondyna i chwyciła go za już zaciśniętą pięść. Ten nawet na nią
nie spojrzał. Machnął ręką, a ona upadła kawałek dalej.
- Sądzisz, że na nią nie zasługuje!? Że tylko ty masz do
niej prawa! – Zagrzmiał i uderzył z całą siłą w szczękę przeciwnika. Ten
resztką sił poderwał się do góry i zrzucił go z siebie. Odsunął się na około
metr i oparł o pobliskie krzesło, próbując złapać oddech. W tym momencie Nina
nie myślała już o niczym. Po prostu ruszyła przed siebie. Nie obchodziło ją czy
i ona ucierpi w tym starciu. Zręcznie wyszarpała się z objęć Majki i podbiegła
do Włodiego. Stanęła między nim, a Karolem. Środkowy Skry ze wściekłością
ruszył w ich kierunku. Był coraz bliżej, a ona…
Upadła potykając się i już czuła jak napiera na kolana Włodarczyka.
Widziała tylko uniesioną w górę pięść i z przerażeniem w oczach spojrzała na
Karola, na człowieka, którego do niedawna kochała. Kolejna słona łza spłynęła
po jej policzku. Czas zwolnił w tym całym oczekiwaniu, zacisnęła oczy i… Nic…
Cisza… Wszystko dookoła nagle ucichło. Niepewnie uchyliła powieki. Nadal
siedziała na zimnej posadzce w kawiarni, za jej plecami nadal dyszał zmęczony
Wojtek, a przed nią… Klęczał ze zwieszoną głową Wąski… - Ja… Ja ci nigdy nic
nie zrobię… Nie mogę… - Wyszeptał załamany. – Nina! – Zawołał, kiedy ona
odwróciła od niego wzrok.
- Nigdy nic nas nie łączyło i na pewno nie połączy. –
Powiedziała patrząc w drugą stronę. – Ale jeśli mnie naprawdę kochasz… To daj
mi żyć swoim życiem, a nie złudzeniem, którym mnie karmiłeś. – Odwróciła się w
stronę Włodarczyka i z czułością pogłaskała go po policzku. Przyjrzała mu się
dokładnie. To tylko rozerwana warga, blisko kącika ust. Uśmiechnęła się lekko i
przetarła skrawkiem sukienki czerwoną smugę spływającą po jego podbródku. –
Chodźmy już stąd. – Wymruczała i pomogła mu się pozbierać z podłogi.
- Nina! – Protestowała jeszcze Karol.
- Nie mamy już, o czym rozmawiać. – Odpowiedziała z pogardą.
Ten tylko z niedowierzaniem pokręcił głowa i z obłędem w oczach przyciągnął do
siebie Majka. – Błagam. Pocałuj mnie! Niech zobaczy… Niech zobaczy, że ja też
potrafię sobie radzić baz niej. – Mówił z drżącym głosem. Blondynka tylko
skrzywiła się nieznacznie i strzeliła mu z liścia w policzek.
- Palant! – Wysyczała i dołączyła do swojej przyjaciółki.
Środa
Następny dzień nie zaczął się tak jak zawsze. Majka wstała
kilka minut po 7:00 i ze zdziwieniem stwierdziła, że mieszkanie nie pachnie
żadnym śniadaniem, czy nawet kawą. Przecież dobrze wiedziała, że Nina ma
dzisiaj wolne. Załamała się psychicznie po ostatnim wydarzeniach. Nie była w
stanie pracować. Ona nie miała tak lekko. Zwlekła się z łóżka. Założyła białą
bluzkę, czarną spódnicę, do tego elegancki żakiet. Włosy związała w warkocz.
Zrobiła lekki makijaż i na palcach wysunęła się z pokoju. W salonie grał
telewizor. Na kanapie siedziała Nina, owinięta kocem, patrzyła tempo przed
siebie, nawet nie zwracając na nią uwagi.
- Hej… - Wyszeptała Majka. Odpowiedziała jej cisza.
Zignorowała to. – Wcześnie wstałaś. O której się położyłaś?
- A która teraz jest? – Szatynka wzdrygnęła się lekko.
- Dokładnie 7:23. – Wyrecytowała niebieskooka.
- Nie spałam… Musiałam to wszystko przemyśleć… - Wymruczała
cicho.
- Tylko mi nie mów, że po tym wszystkim zostawisz Wojtka! –
Naburmuszyła się Majka i gwałtownie podeszła do współlokatorki. Stanęła
naprzeciw niej z miną mówiącą „Nie bądź głupia”.
- Nie… Nie mam takiego zamiaru… - Uśmiechnęła się lekko. –
Przepraszam, że nie naszykowałam ci śniadania… Jakoś straciłam rachubę czasu… -
Ziewnęła.
- O to się już nie martw. A teraz marsz do pokoju! I masz
się wyspać! To rozkaz! – Zawołała blondynka, zrywając z niej koc.
- Już dobrze, dobrze… Pani dyrektor… - Odpowiedziała
zgryźliwie Nina i poczłapała do swojego pokoju.
Godzina 18:00
Zadowolona Majka dziarsko pokonywała klatkę schodową. To był
jej jeden z lepszych dni w pracy. Razem z działem reklamacji, a raczej
dyrektorem Łukaszem Mzurem, wspólnie obmyślili nową reklamę sieci. Sama mogła
przyznać, że z mężczyzną takiego pokroju nie dało się nudzić. W tym momencie cieszyła
się, że poznała kogoś takiego jak on… Zabawnego, na swój sposób przystojnego i
inteligentnego. Projekt został stworzony w bardzo szybkim czasie i oba działy
skończyły pracę szybciej. Z uśmiechem przekręciła klucz w zamku i wkroczyła do
mieszkania. Już w korytarzu dolatywał ją słodkawy zapach. Bez zastanowienia
ruszyła do kuchni. A tam Nina przybrana w czerwony fartuch szamotała się po
kuchni.
- Jestem! Co na kolację? Chcę jeść! – Zawołała niebieskooka
udając cienki głosik dziecka.
-Aujourd'hui, le chef vous recommande gougères. – Zaczęła teatralnie
współlokatorka, zaciągając francuszczyzną. Majka zwęszyła jakieś szczególnie
dobre danie.
- Ty mi tu nie
błyskaj intelektem, tylko gadaj, co to jest! Zjem chyba konia z kopytami! –
Poklepała się po brzuchu.
-
Dzisiaj jemy ptysie serowe... – Odpowiedziała niczym rasowy kucharz. –
Znalazłam przepis pomiędzy pocztówkami, ktore dostałam od ciotki Adeli. –
Wytłumaczyła szybko.
-
Jeśli samkuje tak jak pachnie... – Majka pociągnęła nosem. – To ja nigdzie się
nie wybieram tylko pałaszuje. – Oznajmiła z uśmiechem, znając zdolności
kulinarne przyjaciółki.
-
Co to to nie ! Mecz zaczyna sie za półtorej godziny, a ja nie mam zamiaru
iść sama... Po za tym... Michał z pewnością się ucieszy. – Dodała
szatynka.
- O ile jeszcze nie ma na mnie focha. –
Fuchnęła i zgarnęła dwa pierwsze z brzegu ptysie z talerza.
Na
Energię dotarły w niecałe 10 minut przed meczem. Ani jedna, ani druga nie miała
dzisiaj chęci na szczere rozmowy i zwierzenia. Starym zwyczajem skasowały bilety
i zajęły miejsca w swoim sektorze. Na hali zebrał się już taki tłum, że żaden z
zawodników nawet nie zauważył ich przybycia. Dopiero podczas prezentacji
zespołów Wojtek spostrzegł Ninę i puścił do niej oko, ta momentalnie odprężyła
się i dała się porwać atmosferze panującej dookoła. Co innego można było
powiedzieć o Majce. Siedziała sztywno, nie reagując na okrzyki komentatora.
Przez krótką chwilę spojrzenia jej i Winiarskiego przecięły się wywołując tylko
pewnego rodzaju iskrę. Obserwowała wychodzącą na środek szóstkę. Był w niej
Michał. Mimo wszystko wiedziała, że jest jakiś spięty, zdezorientowały.
Spojrzała na przyjaciółkę, która momentalnie zerwała się z miejsca, kiedy
wywołano na środek Włodarczyka. Jeszcze chwila. Jeszcze moment. Krótkie podanie
dłoni. Gwizdek. I już w tym momencie rozpoczęło się ostatnie spotkanie
tegorocznej ligi.
Pierwszy set był ukoronowaniem złej gry Skry. Zawodnicy miotali się jak
nieprzytomni po boisku. Szybko opuścił je Winiarski. Majka wstrzymała oddech.
Na zmianie znalazł się Marechal. Ku jej zdziwieniu Kłos dalej grzał ławę. W
drugiej odsłonie żółto-czarni wzięli się w garść i szybko odrobili stracony
punkt. Trzeci set był typowym pokazem obron i serwisów, punktowały oba zespoły.
Tłum szalał, a kibice zdzierali sobie gardła. Majka nawet nie spostrzegła się,
kiedy na tablicy widniał wynik 21:21 i kończył się czwarty set. Nie wiedziała
nawet o tym, że tak jak reszta jej sektora stoi i krzyczy w niebogłosy
dopingując swoją drużynę. W głowie miała mentlik, ale w tym tak ważnym
momencie, jedyne, czego chciała to być blisko Michała. Przy ostatnim punkcie
cała zdrętwiała, a głos uwiązł jej w gardle. Serwis. Odbiór. Atak. Obrona.
Atak. Blok. Aut! Zadźwięczało w jej uszach. I w tej chwili całe napięcie
upadło. Siatkarze Skry zbili się w ciasną grupę, gratulując, obejmując się i
krzycząc ile tylko mieli siły. Spojrzała w bok, chciała objąć przyjaciółkę. Jak
się zdziwiła, kiedy jej tam nie było. Nina stała już przy bandach przydeptując
nerwowo. Chwilę później dołączyła do niej.
- Wygrali! Mówiłam! Wiedziałam to! –
Piszczała szczęśliwa szatynka. Rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie było widać
Wojtka. W pewnym momencie w rozległ się głośny pisk na trybunach. I jak z pod
ziemi przed Majką wyrósł Michał. Wstrzymała oddech. Po prostu patrzyli sobie w
oczy. Nie wytrzymała. Za bardzo go kochała. Tak kochała. Wydawało jej się, że
przez moment o tym zapomniała. Zarzuciła mu ręce na szyję, a ten zręcznie
wciągnął ją na boisko. Złączyli swoje wargi w tak krótki, ale cudownym
pocałunku. Kolejny pisk, tym razem piszczała tylko jej przyjaciółka podrzucona
przez Włodiego do góry. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała w tak uwielbiane
przez siebie niebieskie tęczówki.
- Kocham cię. – Wyszeptała i znów wpiła się
w jego usta.
Było kilka minut przed północą, kiedy dziewczyny wracały do domu.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć… Naprawdę to
im się należało… - Nadal żyła emocjami Nina. – I co najważniejsze… -
Uśmiechnęła się szeroko. – Pogodziłaś się z Miśkiem! W końcu! – Ekscytowała się
szatynka.
- Tak, kamień z serca… - Westchnęła zadowolona.
Już miała zacząć nowy temat, kiedy Nina dostała SMS-a.
- Aaaa! – Zawołała szczęśliwa.
- Raczysz mnie oświecić, co się stało? –
Rzuciła sarkazmem niebieskooka. – Czytaj.
- To od Wojtka. – Wypiszczała jaj
przyjaciółka.
- Aha! Więc rozumiem twoją reakcję. Życzy ci
słodkich snów, czy coś w tym stylu.
- Słuchaj. „Hej kochanie! Ty, ja. Jutro. Maiami.
Będę o 9:00. Pakuj się”. Jadę na wakacje! Aaa! –Skakała z radości.
- Ty szczęściaro. – Fuchnęła Majka i trąciła
ją lekko w ramię.
- Ty też masz szczęście. – Puściła do niej
oko. – W końcu będziecie mieli z Michałem wolną chatę. – Poruszyła
porozumiewawczo brwiami.
- Zboczeniec! – Zawołała blondynka i
odsunęła się od niej o kilka kroków.
Czwartek
Tego poranka punktualna jak nigdy Nina
siedziała gotowa w salonie, oglądając ostatni odcinek swojego ukochanego
serialu, kiedy usłyszała dzwonek.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? –
Zrobiła naburmuszoną minę otwierając drzwi.
- Niespodzianka! – Zawołał Włodi rozkładając
szeroko ręce.
- Kiedyś przez takie niespodzianki zginiesz!
– Krzyknęła szczęśliwa i rzuciła się w jego ramiona.
-
O nie! – Jęknęła niezadowolona szatynka, kiedy weszli na lotnisko. – Nie lubię
samolotów. – Sprostowała szybko.
- Spokojnie. – Brązowooki delikatnie objął
ją ramieniem. – Z nami nic ci się nie stanie.
-Z nami!? – Spojrzała na niego nerwowo. Ten
tylko uśmiechnął się niewinnie. Nagle ktoś ukuł ją palcem w bok. Ta tylko
podskoczyła. – Andrzej! – Wydarła się na cały głos.
- Tak to ja twoja niespodzianka. – Zawołał z
uśmiechem. – Wojtek to tylko dodatek do torebki. – Klepnął przyjaciela w ramię.
- Macie zamiar tu tak stać, czy może raczej
ruszymy się i złapiemy samolot? – Zaczęła racjonalnie Nina.
- To już się nie boisz? – Włodi wystawił w
jej kierunku język.
- Przy was lot samolotem to nic wielkiego. –
Dodała zgryźliwie, złapała swoją łososiową walizkę i ruszyła przed siebie.
W tym samym czasie
Majka spędzała kolejny nudny dzień w pracy.
Wszystko strasznie jej się dłużyło. Nie mogła przeżyć tego, że w tym momencie
jej przyjaciółka jest w miejscu, gdzie na pewno odpocznie. Od pracy, od
zmęczenia, od tego wszystkiego. Westchnęła. Tak, Ninie to bardziej się
należało. Bełchatów ostatniego czasu nie działał na nią zbyt dobrze.
Przewróciła kolejną stronę w kolorowej gazecie. Nowa reklama FOLK DESIGN
wyglądała wspaniale. Jeszcze lepiej niż to sobie wyobrażała. Wspaniała modelka,
wspaniała sukienka, makijaż, fryzura. Sama miała chęć zakupić jakiś strój tej
marki.
- Gratuluje pani dyrektor. – Do gabinetu
wpadła szczęśliwa Kaśka. – Cały zarząd jest zachwycony efektem wczorajszej
pracy.
- To nie tylko moja zasługa. Współpracowałam
z Łukaszem. Jemu też należą się brawa. – Uśmiechnęła się lekko.
- Z pewnością. Ale to i tak nasz pierwszy
poważny sukces. – Asystentka aż promieniała, ona też miała w tym swój udział.
Nagle zadzwonił telefon Majki. Dziewczyna rzuciła się na torebkę, sądząc, że to
Nina.
- Halo? – Wyszczebiotała do słuchawki.
- Cześć. – Usłyszała głos Michała.
- Hej. – Odpowiedziała z uśmiechem na
twarzy.
-Kochanie… Mam pomysł… - Zaczął tajemniczo
Winiarski.
- Jak mi tego brakowało. – Wyszeptała
blondynka. – No słucham.
- Co powiesz na to, żebym po pracy wpadł po
ciebie. Przeszlibyśmy się do jakiejś restauracji. Trzeba jakoś oblać ten
wczorajszy brąz… - Wyrzucił z siebie jednym tchem, dziewczyna wiedziała, że mu
na tym bardzo zależy.
- Zgoda. – Odpowiedziała.
- Może to nie Maiami… - Zaczął się tłumaczyć
niebieskooki.
- Nie przesadzaj… Nie mam takich wymogów…
Wpadnij po mnie po 18:00. – Oznajmiła stanowczo.
- Dzięki… A te wakacje… To kiedyś odbijemy…
Obiecuję… -Usłyszała w słuchawce.
- Trzymam cię za słowo. Pa! Kocham cię. – Nawet
to słowo, nie było dla niej tak ciężkie, jak ostatnimi czasy.
- Ja ciebie też. – Rozmowa się urwała.
Dyrektorka spojrzała na wyświetlacz. Dwa powiadomienia. SMS od operatora i
Snapp od Niny. Szybko go wyświetliła i zachichotała pod nosem. Na zdjęciu była
jej przyjaciółka, siedząca pomiędzy Włodarczykiem i Wronom. Wszyscy mieli
bardzo dziwne miny. Podpis „Samolot taki straszny”. Dziewczyna uśmiechnęła się
delikatnie i wróciła do przeglądania papierów.
-
Jaki pokój państwo sobie życzą? – Spytała uprzejmie szczupła ekspedientka.
- Trzyosobowy… - Wyrzucił Wronka.
- Nie dwuosobowy. – Poprawił go Włodi.
- Ja bym wolał dla trzech. – Postawił mu się
Andrzej.
- Poprosimy dwuosobowe. – Wypalił Włodarczyk
całkowicie zapominając o użyciu języka angielskiego. Kobieta zrobiła minę typu
„O co ci człowieku chodzi”.
- Dość tego! – Pomiędzy kłócących się
wkroczyła Nina. – Jeden pokój dla dwóch osób i jeden pojedynczy. – Powiedziała
pewnie błyskając wyuczonym akcentem.
- No ej! Zostawicie mnie samego!? –
Naburmuszył się Wrona.
- O nie moi drodzy! – Szatynka obróciła się
wokół własnej osi i chwyciła klucze. – To ja was zostawiam. – Uśmiechnęła się
promiennie i ruszyła przed siebie.
- Kaśka! Ja już kończę! Ty tez już możesz iść
do domu! – Zawołała Majka zbierając swoje rzeczy z biurka.
- Dobrze pani dyrektor. Dobranoc. – Dodała
potulnie Katarzyna, zawiesiła torebkę na swoim ramieniu i opuściła gabinet. Po
krótkiej chwili blondynka uczyniła to samo. Ruszyła w kierunku windy. Na
głównym holu spotkała samego Łukasza Mazura.
- Dobry wieczór pani dyrektor. – Powitał ją skinieniem
głowy.
- Dobry wieczór panie dyrektorze. Moje gratulacje. Świetna
kampania reklamowa. – Uśmiechnęła się lekko i skierowała się w stronę wyjścia.
Mężczyzna ruszył za nią.
- To nasz wspólny sukces. – Zaczął szarmancko. – Powinniśmy
to świętować. – Dodał z iskierką w oku.
- Może kiedyś. Z pewnością obok takich wydarzeń nie
przechodzi się obojętnie. – Dodała, kiedy byli już na parkingu, a ona wyraźnie
widziała samochód Michała.
- Z pewnością. Dobranoc pani dyrektor. – Podszedł i cmoknął
ją w policzek. Po raz pierwszy na twarzy dziewczyny wypłynął rumieniec.
Potrzebowała chwili oddechu, aby dojść do siebie. Ostrożnie podeszła do auta i
uchyliła drzwi.
- Hej. – Powiedziała niepewnie.
- Co to za typ? – Zaczął bez ogródek Winiarski.
- Znowu zaczynasz? Kolega z pracy. – Fuchnęła blondynka.
- Czy każdy kolega z pracy tak się do ciebie klei? – Był
taki spokojny. To ją jeszcze bardziej wystraszyło. – Może to był ten powód, dla
którego nie zabrałaś mnie na tę imprezę. – Spojrzał jej prosto w oczy.
- Michał… Dobrze wiesz, że ja nie bawię się w zdrady. –
Posmutniała.
- Mam taką nadzieję. – Odpowiedział niebieskooki i uruchomił
silnik.
Następnego dania
trzy śledzie z Bełchatowa wylegały się na plaży. Dzień był upalny w porównaniu
z pogodą w Polsce. Nina z zadowoleniem wcierała w siebie krem z filtrem. Już
nie mogła się doczekać opalenizny, którą będzie mogła pochwalić się w pracy.
Ten wypad to najlepsza rzecz, jaka mogła przydarzyć się jej w życiu.
- Może wejdziemy do wody. Ponoć jest cieplutka. –
Zaproponował Andrzej.
- Jestem za! – Na równe nogi poderwał się Wojtek.
- Idźcie… Ja sobie poleżę… - Odpowiedziała obojętnie
szatynka, rozkładając się na kocu. Panowie tylko wymienili porozumiewawcze
spojrzenia i chwilę później dziewczyna z piskiem wylądowała w wodzie. –
Zwariowaliście! – Wydarła się i ochlapała wodą pierwszego z brzegu. Odpłynęła
na pewną odległość, tak, że woda zakrywała ją aż do szyi.
- Spokojnie tutaj nie ma rekinów. – Wyszczerzył się Wronka
podpływając do niej.
- Rekinów nie… Ale gdzie jest Wojtek? – Zaczęła rozglądać
się dookoła.
-Był kawałek za mną… - Prychnął spokojnie jej rozmówca. -
Pewnie chce nam wyciąć jakiś numer. Jak zawsze.
- A jak gdzieś się utopił. – Zaczęła panikować zielonooka.
- On nie ma pięciu lat. Tym bardziej zaczynał od plażówki.
Plaża to jego drugi dom. – Westchnął i ruszył przed siebie. I tak jak na
potwierdzenie słów jej rozmówcy po chwili przed dziewczyną wyrósł Włodi.
- Zgłupiałeś do reszty. – Oburzyła się. – Już się zaczęłam
martwić!
- Martwiłaś się o mnie? A więc ci na mnie zależy. –
Uśmiechnął się niewinnie.
- Tak! I powinieneś o ty wiedzieć! Myślisz, że siedzenie pod
wodą jest śmieszne! – Nina zaczęła prawić mu kazanie. Wrona zwabiony okrzykami,
podpłynął bliżej nich.
- Siedzenie pod wodą nie… Ale to tak! – Zawołał i rzucił w
kierunku przyjaciela jej miętowy stanik.
- Tobie już do reszty to słońce szkodzi! – Wypiszczała i
zaczęła się szamotać. – Andrzej! Oddaj mi go!
- Składam go w ręce mistrza ceremonii. – Uśmiechnął się
brązowooki i podał górną część jej bikini Wojtkowi. – Powodzenia. – Klepnął
dziewczynę w ramię i odpłynął.
-Wojteeekkk! To już nie jest śmieszne! – Protestowała.
- A mnie to śmieszy. – Chichotał pod nosem. – Jesteś słodka,
kiedy się denerwujesz.
- To już nie są nerwy! To jest znęcanie się! – Powiedziała
płaczliwie.
- Już dobrze, dobrze… Bo mi się tu zaraz rozkleisz. –Oddał
jej stanik. Ta szybko narzuciła go na siebie i wyciągnęła dwa sznurki ponad
powierzchnię wody.
- Raczysz zawiązać? – Spytała z maślanymi oczkami. Chłopak
zręcznie zanurzył ręce w wodzi i zawiązał je na ciasne kokardki. Potem podszedł
do niej bliżej i objął ją w pasie. Cmoknął jej zaróżowiony policzek.
- Chyba się w tobie zakochałem. – Dodał patrząc głęboko w
jej oczy.
- Wiesz, co jest gorsze? – Spytała z uśmiechem. – Że ja
chyba też. – Ujęła jego twarz w dłonie i powoziła ich ustom złączyć.
„Wojtek zimno!!!”
- brzmiała treść SMS-a, którego siatkarz
otrzymał po północy. Obaj z Andrzejem jeszcze nie spali. Zerwał się z łóżka i
zdarł z niego kołdrę.
- Lecę! Księżniczka w wieży mnie potrzebuje. – Wyszczerzył
się w kierunku przyjaciela.
- Yhmm… Już to widzę… W drugą noc jestem skazany sam na
siebie. – Westchnął Wronka.
- Nie przesadzaj… Zaraz wracam! – Uśmiechnął się i wyszedł z
pokoju. Pokonał metr długim korytarzem i zapukał do drzwi numer 119. Otworzyła
mu Nina, owinięta w kilka swetrów i koc.
- Nienawidzę tej pogody. – Wysyczała i usiadła na łóżku. – W
dzień idzie się ugotować, a w nocy zamarznąć. – Protestowała.
- Nie przesadzaj. Zobacz, co mam! – Rzucił w jej kierunku
swoją kołdrę i rozsiadł się obok niej. – To nie fair! Masz większe łóżko. –
Poklepał ręką po materacu.
- Tak… Tylko ja potrafię zamieszkiwać pokój małżeński w
pojedynkę. – Szatynka buchnęła śmiechem i wsunęła się pod grubą warstwę koców.
Obok ułożył się Wojtek. – Teraz to mogę spać. – Westchnęła i oparła głowę na
jego ramieniu. Chłopak zaczął muskać jej szyję, podbródek, jej oddech
gwałtownie przyśpieszył. Zaczął wodzić dłońmi po jej łydkach, udach, brzuchu. W
końcu nie wytrzymała. W trzech swetrach i dwóch t-schertach było jej zdecydowanie
za gorąco. Podniosła się gwałtownie i zaczęła zrzucać z siebie kolejne warstwy.
Włodarczyk z pociemniałymi oczami obserwował cały przebieg akcji. W końcu
dzielił ich tylko jej ulubiony szary podkoszulek. Tym razem on ją uprzedził i materiał
wylądował na ziemi. Bez zastanowienia skoczył w jej kierunku, przygniatając ją
swoim ciałem. Pewnie ugryzła go w wargę, a on mruknął zadowolony,
przyśpieszając wędrówkę swych dłoni po jej nagim brzuchu. Dziewczyna uniosła
się lekko na łokciach i zaczęła nerwowo odpinać guziki od jego koszuli. Musnęła
jego obojczyk i przylgnęła bliżej, patrząc głęboko w jego oczy. Czuła, że ta
noc będzie należeć tylko dla nich.
- Kochanie musisz
coś wiedzieć. – Wyszeptał Wojtek do ucha Niny, kiedy objęci obserwowali wschód słońca.
- Słucham? – Odpowiedziała nie odrywając wzroku od oceanu.
- Od przyszłego sezonu gram w Lubinie. – Wypowiedział to tak
niepewnie. Poczuł jak wszystkie mięśnie w ciele dziewczyny się spinają.
Odwróciła się gwałtownie w jego stronę.
- Nie… Nie ty… Nie możesz mi tego zrobić… - Wyszeptała ze
łzami w oczach.
Taaaakkk... Wiem... Należy mi się drugi solidny kop w tyłek od was(pierwszego dostałam od drugiej adminki :P). I tym sposobem mamy rozdział dodany prawie o północy. Ale obiecuję już kolejny w ten czwartek wieczorem. No i... Czytamy. Polecamy! Wspólnie działamy! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz