poniedziałek, 25 maja 2015

Rodział XVI






   Poniedziałek.

Majka od rana pracowała na pełnych obrotach. Na dzień dobry powitała ją sterta papierów. Podpis. Pieczątka. Podpis. Pieczątka. Godziny dłużyły się niemiłosiernie. W końcu z trzaskiem otworzyły się drzwi od jej gabinetu.

- No co tak długo? – Zapytała, widząc swoją zdyszaną asystentkę.

- Wiem, że długo. Ale załatwiłam dla pani wizytę u najlepszej ginekolog w całym Bełchatowie. – Zadowolona z siebie Katarzyna położyła skierowanie na biurku szefowej.

- To nie dla mnie. – Broniła się blondynka. – To z Niną jest coś nie tak. Martwię się o nią.

- Rozumiem. – Pokiwała głową dziewczyna.

- A teraz przynieś mi coś z restauracji. To, co zawsze. – Rozkazała sztywno Majka. Tak, to nowa ona nawet sama siebie czasem nie poznawała. Ale cóż… Taki los dyrektorów.



   - Sałatkę bezmięsną i sok pomarańczowy. – Powtarzała, jak co dzień swoje zamówienie Kaśka.

- Już podaję. – Odpowiedziała uprzejmie kobieta pracująca na kasie. – Proszę poczekać chwilkę.

- W porządku. – Szatynka uśmiechnęła się lekko i zajęła miejsce przy jednym ze stolików.

- Czy mogę się dosiąść? – Usłyszała za sobą cichy głos.

- Tak oczywiście… - Odpowiedziała nie zwracając nawet uwagi na swą rozmówczynię.

- Ale tu dzisiaj tłok. – Zaczęła nieznajoma.

- Tak, jak nigdy… - Kaśka nie paliła się do rozmowy.

- Sądzę, że tu pracujesz. Anna. – Wyciągnęła w jej stronę rękę. – Jestem jedną z asystentek. Eksport i import to specjalność działu, na którym pracuje. – Uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Katarzyna. Pracuje wraz z panią Ludwiczak. Zajmujemy się marketingiem. – Tłumaczyła cierpliwie.

- Mam nadzieję, że twoja szefowa nie jest tak wymagająca jak mój szef. Jest straszny. Załatwiam więcej jego spraw prywatnych, niż służbowych. – Platynowa blondynka przewróciła oczami.

- Mi również to się zdarza… - Odpowiedziała Kaśka. – Hmm… Może wiesz… Czy jest w Bełchatowie jakiś dobry ginekolog?

- Tak! Oczywiście, pani Jagna Pietura jest najlepsza! – Zawołała szybko Anna.

- Całe szczęście… - Wyszeptała szatynka.

- Słucham? – Jej rozmówczyni potrząsnęła głową.

- Właśnie u tej ginekolog załatwiłam wizytę mojej szefowej. – Westchnęła. – O! To mój numerek. Miło się rozmawiało. Do następnego razu. – Katarzyna wstała od stołu.

- Zaczekaj! – Zawołała blondi. – Ludwiczak… Hmmm… Czy to nie nowa dziewczyna Winiarskiego? Pytam z samej ciekawości. Przecież pracujemy w jednej branży. – W jej oczach świeciły iskierki.

- Tak… To ona… - Odpowiedziała sztywno. Chwyciła zamówienie i wyszła.



   - Wojtek! – Zawołała na cały głos Nina, kiedy siatkarz po raz setny dźgnął ją palcem w żebro. – Mam przerwę obiadową! Chcę się najeść! – Tłumaczyła mu dławiąc śmiech.

- Moje biedactwo… Jeszcze zagłodzisz się na śmierć… - Prychnął i wyrwał z jej rąk słodką bułkę.

- No ej! To jest przegięcie! – Dziewczyna zerwała się na równe nogi. – Oddaj mi ją!

- Nie ma mowy! – Odpowiedział jej tym samym tonem i uniósł rękę wysoko nad głowę.

- Zobaczysz! Jeszcze urosnę! – Nina niczym małe dziecko skakała dookoła chłopaka.

- Z chęcią to zobaczę. – Uśmiechnął się szeroko.

- Możesz mi ją oddać? Już spaliłam tamte kalorię. Naprawdę… Cieszę się, że dbasz o moją linię… Ale mi ją zwróć! Prywatny trenerze fitness-u. – Burzyła się szatynka.

- Spróbuj mnie przekonać. –Wojtek ułożył usta w dzióbek i musnął powietrze. Nina tylko teatralnie przewróciła oczami. Wskoczyła na ławkę (jak to miewała kiedyś w zwyczaju) i pocałowała go. Momentalnie jedzenie z powrotem znalazło się w jej rękach. Włodarczyk usiadł, a ona opadła na jego kolana pałaszując w najlepsze słodką jagodziankę.

- Ślicznie wyglądasz, kiedy tak wcinasz… - Pogłaskał ją po policzku. – Wyglądasz jak… - Szukał odpowiedniego słowa.

- Jak chomik! – Wyprzedziła go. – Wiem, wszyscy mi to mówią… Taka moja „chomikowa natura”. – Puściła do niego oko.

- Więc mój chomiczku. Czy pojawisz się na meczu w środę?

- Pewnie, że tak! To ostatni mecz sezonu! Pojawiłabym się tam, czy byś mnie zaprosił, czy też nie. – Wytknęła język.

- Wiesz… Mecz bez ciebie… To mecz stracony…

- Ty mi już tu tak nie filozofuj! – Klepnęła go lekko w ramię. – Lepiej powiedz mi, która godzina.

- Jest 13:45. – Zerknął na ekran telefonu.

- Cholera! – Nina podskoczyła jak poparzona. – Od 15 minut powinnam być w salonie! A ty mnie tu przetrzymujesz! – Zaczęła oskarżycielko.

- Już się tak nie denerwuj, bo złość piękności szkodzi. – Wstał i ucałował ją delikatnie. – A teraz leć. Bo mnie oskarżą jeszcze o porwanie. – Uśmiechnął się szeroko i obserwował jak szatynka biegiem pokonuje jedną z alejek parku.

   Wtorek

- Co to wszystko ma znaczyć! – Grzmiała Majka siedząc z biurkiem.

- Ale… O co chodzi? – Spytała niepewnie Katarzyna.

- O ten tramwaj, co nie chodzi! – Blondyna zerwała się z swojego miejsca. – Jak mogłaś!? To są sprawy prywatne, a ty takie rzeczy po całym FOLK DESIGN rozpowiadasz!

- Ja nigdy nie powiedziałam na panią nic złego… Przysięgam… - Asystentka broniła się, czym tylko mogła.

- Taaak… A plotkę o mojej ciąży, kto rozpuścił!? Na pewno nie ja! Tylko ty wiedziałaś o tym ginekologu! – Dyrektorka miała ochotę rozszarpać pracownicę.

- Co prawda… Powiedziałam jednej z asystentek, o skierowaniu… Ale nic więcej! – Odpowiedziała zgodnie z prawdą.

- Nie obchodzi mnie, co komu powiedziałaś! Ważne, co teraz o mnie mówią! Że chcę wrobić Winiarskiego w dziecko, bo jest sławny i bogaty! – Szefowa załamała ręce.

- To Anna… To ona… Skojarzyła pani nazwisko… - Kaśka nerwowo chodziła z kąta w kąt.

- Nie obchodzi mnie jak, ale masz to odkręcić! – Rozkazała.

- Oczywiście… - Dziewczyna z prędkością światła opuściła gabinet.



   - Wąski do cholery! Rusz się wreszcie! – Wydarł się Wrona, kiedy po raz kolejny piłka wylądowała pod nogami środkowego.

- Sorry… - Rzucił cicho do kolegi. Ostatni trening w tym sezonie dobiegał końca, a on wciąż grał tak jak w podstawówce. Jak grom z jasnego nieba spadła na niego widomość, że jutro nie zagra w pierwszej szóstce. Spadek formy w najważniejszym momencie. Wszystko po kolei waliło mu się na głowę. Spojrzał w prawo. Na trybunach siedziała ona. Wygadała pięknie. Szatynowe włosy układały się w delikatne fale. Miała na sobie zwiewną kremową sukienkę w kwiatki. Zielone oczy świeciły niczym małe diamenciki, a na umalowanych czerwoną szminką ustach gościł uśmiech. Tak, to prawdziwa Nina. Taką ją zapamiętał. Pomachała w jego kierunku i powoli podeszła do bandy. W tym momencie miał wrażenie, że to całe rozstanie było tylko złym snem, że to wcale się nie wydarzyło. Chciał do niej podbiec, porwać w ramiona i już nigdy jej z stamtąd nie wpuszczać. Ale nie zdążył zrobić nawet kroku w jej kierunku, kiedy ktoś go uprzedził. Chwycił dziewczynę w silne ręce, uniósł do góry, a ona owinęła go nogami w pasie. Na jego koszulce wyraźnie rysowała się 12. – Włodarczyk… - Wycedził przez zęby, ale nie miał zamiaru rozpoczynać kolejnej kłótni. Starczyło mu to, że ona już go nienawidziła. Nie chciał żeby znowu cierpiała.

- Daj już im spokój. – Andrzej poklepała przyjaciela po ramieniu. – Będziesz ojcem. Nie musisz skupiać się na Olce, ale pomyśl, chociaż o dziecku… Może kiedyś… Jakoś to wszystko się ułoży. – Tłumaczył mu z troską w głosie.

- Jakoś się ułoży… Chyba masz rację… Dzięki… – Odpowiedział z wdzięcznością i po raz ostatni spojrzał na tę dwójkę. „Tak! O 17:00 w kawiarni, w Olimpii.” Dobiegło do jego uszu. W głowie zaświtała mu nowa myśl. Wbiegł do szatni i szybko wyjął z torby telefon. Wybrał numer. Jeden, dwa, trzy sygnały…

- Halo? – Odezwała się osoba po drugiej stronie.

- Majka, masz jakieś plany na wieczór? – Zaczął nerwowo.



   Kawiarnia

- Po co wlekłeś mnie aż tutaj? – Fuchnęła Majka, kiedy usiedli przy jednym ze stolików.

- Nie lubisz kawy? Sądziłem, że przyda nam się pogadać… A to takie przyjemne miejsce… - Zaczął teatralnie, szukając wzrokiem Niny. Siedziała razem z Włodarczykiem stolik dalej.

- A mamy jeszcze, o czym? – Zaczęła blondynka. – Chyba sam wiesz… Ona już do ciebie nie wróci… Tak sądzę…

- Chciałem porozmawiać z tobą… Nie mam praktycznie teraz, do kogo się odezwać. Tylko ty mi zostałaś… - Westchnął i znów spojrzał na parę zakochanych. Tonęli w objęciach. Wcale nie zauważając jego obecności.

- W sumie… U mnie nie jest lepiej… Nina, to nie ta sama osoba, z Michałem są same kłótnie… - Przewróciła oczami i zamieszała łyżeczką w swoim espresso.

- Mnie zaczyna się wydawać, że powoli mi odbija… - Wycedził przez zęby, kiedy zauważył, że szatynka siedzi już na kolanach Włodarczyka i intensywnie wpija się w jego usta, a on delikatnie gładzi ją po plecach. Tego było już za wiele wstał od stołu i trzepnął z całej siły w głowę przyjmującego Skry. Ten gwałtownie odwrócił się w jego stronę. – Ładnie tak się obmacywać w miejscu publicznym?! – Zagrzmiał czerwony ze złości.

- Mówiłam ci żebyś się odpiepszył! – Zaprotestowała Nina. – Wojtek daj spokój… - Spojrzała na chłopaka.

- Ooo nie! Tego już dosyć! – Zawołał i posadził ją na krześle obok. – Odczep się wreszcie od niej! Nie jest twoją własnością! – Brązowooki stanął naprzeciw Kłosa.

- A czyją! Może twoją!? – Pchnął z całej siły przeciwnika.

- Karol… - Majka podbiegła do siatkarza i położyła mu dłoń na ramieniu.

- To nie twoja sprawa! – Krzyknął, a ona momentalnie się wycofała. – Taki z ciebie przyjaciel! – Nie spuszczał wzroku z Włodarczyka. – Od początku ci się podobała! Odbiłeś mi ją! To przez ciebie odeszła!

- Odeszła przez twoją głupotę! Nie potrafiłeś jej szanować! Z resztą wcale jej się nie dziwię! – Zacisnął dłonie w pięści.

- Mieliście romans… To oczywiste! – Wąski majaczył jak obłąkany. – Zdążyłeś już ją zawlec do łóżka. Może mi się zwierzysz, jak było wam dobrze… Przecież ktoś takiego pokroju jak ona… - Nie zdążył skończyć, na jego prawy policzek spadł potężny cios. Na twarzy wypełzł mu grymas bólu.

- Spróbuj ją obrazić jeszcze raz, a zgniotę cię jak robaka. – Włodarczyk dyszał ciężko. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Wściekły Kłos rzucił się na niego z pięściami i powalił na ziemię. Zaczęli się szamotać. Całe otoczenie zmieniło się w jedną wielką plątaninę krzyków, przekleństw i uderzeń. Gdzieś z boku z otwartymi szeroko ustami stała Majka niedowierzając w to, co widzi. Między stołami biegała Nina ze łzami w oczach, próbując przywołać ich do porządku. Coraz więcej gapiów zbierało się dookoła. Wskazywali palcami rozpoznając walczących. W pewnym momencie tłum zamarł, gdy na podłodze zaczęły mienić się ślady krwi.

- Przestańcie! – Krzyczała Nina przytulona do przyjaciółki, gdyż już ledwo mogła ustać na nogach. Z przerażeniem obserwowała przebieg całej sytuacji i… W całej tej szamotaninie ujrzała Karola, który siedział okrakiem na klatce piersiowej Wojtka i dociskał dłońmi jego szyję. Wyglądał okropnie, z rozciętej brwi sączyła się krew, a w oczach widziała tylko obłęd.

- Karol! Przestań! Zostaw go! To moja wina! – Podskoczyła gwałtownie do blondyna i chwyciła go za już zaciśniętą pięść. Ten nawet na nią nie spojrzał. Machnął ręką, a ona upadła kawałek dalej.

- Sądzisz, że na nią nie zasługuje!? Że tylko ty masz do niej prawa! – Zagrzmiał i uderzył z całą siłą w szczękę przeciwnika. Ten resztką sił poderwał się do góry i zrzucił go z siebie. Odsunął się na około metr i oparł o pobliskie krzesło, próbując złapać oddech. W tym momencie Nina nie myślała już o niczym. Po prostu ruszyła przed siebie. Nie obchodziło ją czy i ona ucierpi w tym starciu. Zręcznie wyszarpała się z objęć Majki i podbiegła do Włodiego. Stanęła między nim, a Karolem. Środkowy Skry ze wściekłością ruszył w ich kierunku. Był coraz bliżej, a ona…  Upadła potykając się i już czuła jak napiera na kolana Włodarczyka. Widziała tylko uniesioną w górę pięść i z przerażeniem w oczach spojrzała na Karola, na człowieka, którego do niedawna kochała. Kolejna słona łza spłynęła po jej policzku. Czas zwolnił w tym całym oczekiwaniu, zacisnęła oczy i… Nic… Cisza… Wszystko dookoła nagle ucichło. Niepewnie uchyliła powieki. Nadal siedziała na zimnej posadzce w kawiarni, za jej plecami nadal dyszał zmęczony Wojtek, a przed nią… Klęczał ze zwieszoną głową Wąski… - Ja… Ja ci nigdy nic nie zrobię… Nie mogę… - Wyszeptał załamany. – Nina! – Zawołał, kiedy ona odwróciła od niego wzrok.

- Nigdy nic nas nie łączyło i na pewno nie połączy. – Powiedziała patrząc w drugą stronę. – Ale jeśli mnie naprawdę kochasz… To daj mi żyć swoim życiem, a nie złudzeniem, którym mnie karmiłeś. – Odwróciła się w stronę Włodarczyka i z czułością pogłaskała go po policzku. Przyjrzała mu się dokładnie. To tylko rozerwana warga, blisko kącika ust. Uśmiechnęła się lekko i przetarła skrawkiem sukienki czerwoną smugę spływającą po jego podbródku. – Chodźmy już stąd. – Wymruczała i pomogła mu się pozbierać z podłogi.

- Nina! – Protestowała jeszcze Karol.

- Nie mamy już, o czym rozmawiać. – Odpowiedziała z pogardą. Ten tylko z niedowierzaniem pokręcił głowa i z obłędem w oczach przyciągnął do siebie Majka. – Błagam. Pocałuj mnie! Niech zobaczy… Niech zobaczy, że ja też potrafię sobie radzić baz niej. – Mówił z drżącym głosem. Blondynka tylko skrzywiła się nieznacznie i strzeliła mu z liścia w policzek.

- Palant! – Wysyczała i dołączyła do swojej przyjaciółki.



   Środa

Następny dzień nie zaczął się tak jak zawsze. Majka wstała kilka minut po 7:00 i ze zdziwieniem stwierdziła, że mieszkanie nie pachnie żadnym śniadaniem, czy nawet kawą. Przecież dobrze wiedziała, że Nina ma dzisiaj wolne. Załamała się psychicznie po ostatnim wydarzeniach. Nie była w stanie pracować. Ona nie miała tak lekko. Zwlekła się z łóżka. Założyła białą bluzkę, czarną spódnicę, do tego elegancki żakiet. Włosy związała w warkocz. Zrobiła lekki makijaż i na palcach wysunęła się z pokoju. W salonie grał telewizor. Na kanapie siedziała Nina, owinięta kocem, patrzyła tempo przed siebie, nawet nie zwracając na nią uwagi.

- Hej… - Wyszeptała Majka. Odpowiedziała jej cisza. Zignorowała to. – Wcześnie wstałaś. O której się położyłaś?

- A która teraz jest? – Szatynka wzdrygnęła się lekko.

- Dokładnie 7:23. – Wyrecytowała niebieskooka.

- Nie spałam… Musiałam to wszystko przemyśleć… - Wymruczała cicho.

- Tylko mi nie mów, że po tym wszystkim zostawisz Wojtka! – Naburmuszyła się Majka i gwałtownie podeszła do współlokatorki. Stanęła naprzeciw niej z miną mówiącą „Nie bądź głupia”.

- Nie… Nie mam takiego zamiaru… - Uśmiechnęła się lekko. – Przepraszam, że nie naszykowałam ci śniadania… Jakoś straciłam rachubę czasu… - Ziewnęła.

- O to się już nie martw. A teraz marsz do pokoju! I masz się wyspać! To rozkaz! – Zawołała blondynka, zrywając z niej koc.

- Już dobrze, dobrze… Pani dyrektor… - Odpowiedziała zgryźliwie Nina i poczłapała do swojego pokoju.



   Godzina 18:00

Zadowolona Majka dziarsko pokonywała klatkę schodową. To był jej jeden z lepszych dni w pracy. Razem z działem reklamacji, a raczej dyrektorem Łukaszem Mzurem, wspólnie obmyślili nową reklamę sieci. Sama mogła przyznać, że z mężczyzną takiego pokroju nie dało się nudzić. W tym momencie cieszyła się, że poznała kogoś takiego jak on… Zabawnego, na swój sposób przystojnego i inteligentnego. Projekt został stworzony w bardzo szybkim czasie i oba działy skończyły pracę szybciej. Z uśmiechem przekręciła klucz w zamku i wkroczyła do mieszkania. Już w korytarzu dolatywał ją słodkawy zapach. Bez zastanowienia ruszyła do kuchni. A tam Nina przybrana w czerwony fartuch szamotała się po kuchni.

- Jestem! Co na kolację? Chcę jeść! – Zawołała niebieskooka udając cienki głosik dziecka.

-Aujourd'hui, le chef vous recommande gougères. – Zaczęła teatralnie współlokatorka, zaciągając francuszczyzną. Majka zwęszyła jakieś szczególnie dobre danie.

- Ty mi tu nie błyskaj intelektem, tylko gadaj, co to jest! Zjem chyba konia z kopytami! – Poklepała się po brzuchu.  

- Dzisiaj jemy ptysie serowe... – Odpowiedziała niczym rasowy kucharz. – Znalazłam przepis pomiędzy pocztówkami, ktore dostałam od ciotki Adeli. – Wytłumaczyła szybko.

- Jeśli samkuje tak jak pachnie... – Majka pociągnęła nosem. – To ja nigdzie się nie wybieram tylko pałaszuje. – Oznajmiła z uśmiechem, znając zdolności kulinarne przyjaciółki.

- Co to to nie ! Mecz zaczyna sie za półtorej godziny, a ja nie mam zamiaru iść sama... Po za tym... Michał z pewnością się ucieszy. – Dodała szatynka.

- O ile jeszcze nie ma na mnie focha. – Fuchnęła i zgarnęła dwa pierwsze z brzegu ptysie z talerza.



   Na Energię dotarły w niecałe 10 minut przed meczem. Ani jedna, ani druga nie miała dzisiaj chęci na szczere rozmowy i zwierzenia. Starym zwyczajem skasowały bilety i zajęły miejsca w swoim sektorze. Na hali zebrał się już taki tłum, że żaden z zawodników nawet nie zauważył ich przybycia. Dopiero podczas prezentacji zespołów Wojtek spostrzegł Ninę i puścił do niej oko, ta momentalnie odprężyła się i dała się porwać atmosferze panującej dookoła. Co innego można było powiedzieć o Majce. Siedziała sztywno, nie reagując na okrzyki komentatora. Przez krótką chwilę spojrzenia jej i Winiarskiego przecięły się wywołując tylko pewnego rodzaju iskrę. Obserwowała wychodzącą na środek szóstkę. Był w niej Michał. Mimo wszystko wiedziała, że jest jakiś spięty, zdezorientowały. Spojrzała na przyjaciółkę, która momentalnie zerwała się z miejsca, kiedy wywołano na środek Włodarczyka. Jeszcze chwila. Jeszcze moment. Krótkie podanie dłoni. Gwizdek. I już w tym momencie rozpoczęło się ostatnie spotkanie tegorocznej ligi.

   Pierwszy set był ukoronowaniem złej gry Skry. Zawodnicy miotali się jak nieprzytomni po boisku. Szybko opuścił je Winiarski. Majka wstrzymała oddech. Na zmianie znalazł się Marechal. Ku jej zdziwieniu Kłos dalej grzał ławę. W drugiej odsłonie żółto-czarni wzięli się w garść i szybko odrobili stracony punkt. Trzeci set był typowym pokazem obron i serwisów, punktowały oba zespoły. Tłum szalał, a kibice zdzierali sobie gardła. Majka nawet nie spostrzegła się, kiedy na tablicy widniał wynik 21:21 i kończył się czwarty set. Nie wiedziała nawet o tym, że tak jak reszta jej sektora stoi i krzyczy w niebogłosy dopingując swoją drużynę. W głowie miała mentlik, ale w tym tak ważnym momencie, jedyne, czego chciała to być blisko Michała. Przy ostatnim punkcie cała zdrętwiała, a głos uwiązł jej w gardle. Serwis. Odbiór. Atak. Obrona. Atak. Blok. Aut! Zadźwięczało w jej uszach. I w tej chwili całe napięcie upadło. Siatkarze Skry zbili się w ciasną grupę, gratulując, obejmując się i krzycząc ile tylko mieli siły. Spojrzała w bok, chciała objąć przyjaciółkę. Jak się zdziwiła, kiedy jej tam nie było. Nina stała już przy bandach przydeptując nerwowo. Chwilę później dołączyła do niej.

- Wygrali! Mówiłam! Wiedziałam to! – Piszczała szczęśliwa szatynka. Rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie było widać Wojtka. W pewnym momencie w rozległ się głośny pisk na trybunach. I jak z pod ziemi przed Majką wyrósł Michał. Wstrzymała oddech. Po prostu patrzyli sobie w oczy. Nie wytrzymała. Za bardzo go kochała. Tak kochała. Wydawało jej się, że przez moment o tym zapomniała. Zarzuciła mu ręce na szyję, a ten zręcznie wciągnął ją na boisko. Złączyli swoje wargi w tak krótki, ale cudownym pocałunku. Kolejny pisk, tym razem piszczała tylko jej przyjaciółka podrzucona przez Włodiego do góry. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała w tak uwielbiane przez siebie niebieskie tęczówki.

- Kocham cię. – Wyszeptała i znów wpiła się w jego usta.



   Było kilka minut przed północą, kiedy dziewczyny wracały do domu.

- Nadal nie mogę w to uwierzyć… Naprawdę to im się należało… - Nadal żyła emocjami Nina. – I co najważniejsze… - Uśmiechnęła się szeroko. – Pogodziłaś się z Miśkiem! W końcu! – Ekscytowała się szatynka.

- Tak, kamień z serca… - Westchnęła zadowolona. Już miała zacząć nowy temat, kiedy Nina dostała SMS-a.

- Aaaa! – Zawołała szczęśliwa.

- Raczysz mnie oświecić, co się stało? – Rzuciła sarkazmem niebieskooka. – Czytaj.

- To od Wojtka. – Wypiszczała jaj przyjaciółka.

- Aha! Więc rozumiem twoją reakcję. Życzy ci słodkich snów, czy coś w tym stylu.

- Słuchaj. „Hej kochanie! Ty, ja. Jutro. Maiami. Będę o 9:00. Pakuj się”. Jadę na wakacje! Aaa! –Skakała z radości.

- Ty szczęściaro. – Fuchnęła Majka i trąciła ją lekko w ramię.

- Ty też masz szczęście. – Puściła do niej oko. – W końcu będziecie mieli z Michałem wolną chatę. – Poruszyła porozumiewawczo brwiami.

- Zboczeniec! – Zawołała blondynka i odsunęła się od niej o kilka kroków.



   Czwartek

Tego poranka punktualna jak nigdy Nina siedziała gotowa w salonie, oglądając ostatni odcinek swojego ukochanego serialu, kiedy usłyszała dzwonek.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? – Zrobiła naburmuszoną minę otwierając drzwi.

- Niespodzianka! – Zawołał Włodi rozkładając szeroko ręce.

- Kiedyś przez takie niespodzianki zginiesz! – Krzyknęła szczęśliwa i rzuciła się w jego ramiona.



    - O nie! – Jęknęła niezadowolona szatynka, kiedy weszli na lotnisko. – Nie lubię samolotów. – Sprostowała szybko.

- Spokojnie. – Brązowooki delikatnie objął ją ramieniem. – Z nami nic ci się nie stanie.

-Z nami!? – Spojrzała na niego nerwowo. Ten tylko uśmiechnął się niewinnie. Nagle ktoś ukuł ją palcem w bok. Ta tylko podskoczyła. – Andrzej! – Wydarła się na cały głos.

- Tak to ja twoja niespodzianka. – Zawołał z uśmiechem. – Wojtek to tylko dodatek do torebki. – Klepnął przyjaciela w ramię.

- Macie zamiar tu tak stać, czy może raczej ruszymy się i złapiemy samolot? – Zaczęła racjonalnie Nina.

- To już się nie boisz? – Włodi wystawił w jej kierunku język.

- Przy was lot samolotem to nic wielkiego. – Dodała zgryźliwie, złapała swoją łososiową walizkę i ruszyła przed siebie.



   W tym samym czasie

Majka spędzała kolejny nudny dzień w pracy. Wszystko strasznie jej się dłużyło. Nie mogła przeżyć tego, że w tym momencie jej przyjaciółka jest w miejscu, gdzie na pewno odpocznie. Od pracy, od zmęczenia, od tego wszystkiego. Westchnęła. Tak, Ninie to bardziej się należało. Bełchatów ostatniego czasu nie działał na nią zbyt dobrze. Przewróciła kolejną stronę w kolorowej gazecie. Nowa reklama FOLK DESIGN wyglądała wspaniale. Jeszcze lepiej niż to sobie wyobrażała. Wspaniała modelka, wspaniała sukienka, makijaż, fryzura. Sama miała chęć zakupić jakiś strój tej marki.

- Gratuluje pani dyrektor. – Do gabinetu wpadła szczęśliwa Kaśka. – Cały zarząd jest zachwycony efektem wczorajszej pracy.

- To nie tylko moja zasługa. Współpracowałam z Łukaszem. Jemu też należą się brawa. – Uśmiechnęła się lekko.

- Z pewnością. Ale to i tak nasz pierwszy poważny sukces. – Asystentka aż promieniała, ona też miała w tym swój udział. Nagle zadzwonił telefon Majki. Dziewczyna rzuciła się na torebkę, sądząc, że to Nina.

- Halo? – Wyszczebiotała do słuchawki.

- Cześć. – Usłyszała głos Michała.

- Hej. – Odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.

-Kochanie… Mam pomysł… - Zaczął tajemniczo Winiarski.

- Jak mi tego brakowało. – Wyszeptała blondynka. – No słucham.

- Co powiesz na to, żebym po pracy wpadł po ciebie. Przeszlibyśmy się do jakiejś restauracji. Trzeba jakoś oblać ten wczorajszy brąz… - Wyrzucił z siebie jednym tchem, dziewczyna wiedziała, że mu na tym bardzo zależy.

- Zgoda. – Odpowiedziała.

- Może to nie Maiami… - Zaczął się tłumaczyć niebieskooki.

- Nie przesadzaj… Nie mam takich wymogów… Wpadnij po mnie po 18:00. – Oznajmiła stanowczo.

- Dzięki… A te wakacje… To kiedyś odbijemy… Obiecuję… -Usłyszała w słuchawce.

- Trzymam cię za słowo. Pa! Kocham cię. – Nawet to słowo, nie było dla niej tak ciężkie, jak ostatnimi czasy.

- Ja ciebie też. – Rozmowa się urwała. Dyrektorka spojrzała na wyświetlacz. Dwa powiadomienia. SMS od operatora i Snapp od Niny. Szybko go wyświetliła i zachichotała pod nosem. Na zdjęciu była jej przyjaciółka, siedząca pomiędzy Włodarczykiem i Wronom. Wszyscy mieli bardzo dziwne miny. Podpis „Samolot taki straszny”. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i wróciła do przeglądania papierów.



   - Jaki pokój państwo sobie życzą? – Spytała uprzejmie szczupła ekspedientka.

- Trzyosobowy… - Wyrzucił Wronka.

- Nie dwuosobowy. – Poprawił go Włodi.

- Ja bym wolał dla trzech. – Postawił mu się Andrzej.

- Poprosimy dwuosobowe. – Wypalił Włodarczyk całkowicie zapominając o użyciu języka angielskiego. Kobieta zrobiła minę typu „O co ci człowieku chodzi”.

- Dość tego! – Pomiędzy kłócących się wkroczyła Nina. – Jeden pokój dla dwóch osób i jeden pojedynczy. – Powiedziała pewnie błyskając wyuczonym akcentem.

- No ej! Zostawicie mnie samego!? – Naburmuszył się Wrona.

- O nie moi drodzy! – Szatynka obróciła się wokół własnej osi i chwyciła klucze. – To ja was zostawiam. – Uśmiechnęła się promiennie i ruszyła przed siebie.



   - Kaśka! Ja już kończę! Ty tez już możesz iść do domu! – Zawołała Majka zbierając swoje rzeczy z biurka.

- Dobrze pani dyrektor. Dobranoc. – Dodała potulnie Katarzyna, zawiesiła torebkę na swoim ramieniu i opuściła gabinet. Po krótkiej chwili blondynka uczyniła to samo. Ruszyła w kierunku windy. Na głównym holu spotkała samego Łukasza Mazura.

- Dobry wieczór pani dyrektor. – Powitał ją skinieniem głowy.

- Dobry wieczór panie dyrektorze. Moje gratulacje. Świetna kampania reklamowa. – Uśmiechnęła się lekko i skierowała się w stronę wyjścia. Mężczyzna ruszył za nią.

- To nasz wspólny sukces. – Zaczął szarmancko. – Powinniśmy to świętować. – Dodał z iskierką w oku.

- Może kiedyś. Z pewnością obok takich wydarzeń nie przechodzi się obojętnie. – Dodała, kiedy byli już na parkingu, a ona wyraźnie widziała samochód Michała.

- Z pewnością. Dobranoc pani dyrektor. – Podszedł i cmoknął ją w policzek. Po raz pierwszy na twarzy dziewczyny wypłynął rumieniec. Potrzebowała chwili oddechu, aby dojść do siebie. Ostrożnie podeszła do auta i uchyliła drzwi.

- Hej. – Powiedziała niepewnie.

- Co to za typ? – Zaczął bez ogródek Winiarski.

- Znowu zaczynasz? Kolega z pracy. – Fuchnęła blondynka.

- Czy każdy kolega z pracy tak się do ciebie klei? – Był taki spokojny. To ją jeszcze bardziej wystraszyło. – Może to był ten powód, dla którego nie zabrałaś mnie na tę imprezę. – Spojrzał jej prosto w oczy.

- Michał… Dobrze wiesz, że ja nie bawię się w zdrady. – Posmutniała.

- Mam taką nadzieję. – Odpowiedział niebieskooki i uruchomił silnik.



   Następnego dania trzy śledzie z Bełchatowa wylegały się na plaży. Dzień był upalny w porównaniu z pogodą w Polsce. Nina z zadowoleniem wcierała w siebie krem z filtrem. Już nie mogła się doczekać opalenizny, którą będzie mogła pochwalić się w pracy. Ten wypad to najlepsza rzecz, jaka mogła przydarzyć się jej w życiu.

- Może wejdziemy do wody. Ponoć jest cieplutka. – Zaproponował Andrzej.

- Jestem za! – Na równe nogi poderwał się Wojtek.

- Idźcie… Ja sobie poleżę… - Odpowiedziała obojętnie szatynka, rozkładając się na kocu. Panowie tylko wymienili porozumiewawcze spojrzenia i chwilę później dziewczyna z piskiem wylądowała w wodzie. – Zwariowaliście! – Wydarła się i ochlapała wodą pierwszego z brzegu. Odpłynęła na pewną odległość, tak, że woda zakrywała ją aż do szyi.

- Spokojnie tutaj nie ma rekinów. – Wyszczerzył się Wronka podpływając do niej.

- Rekinów nie… Ale gdzie jest Wojtek? – Zaczęła rozglądać się dookoła.

-Był kawałek za mną… - Prychnął spokojnie jej rozmówca. - Pewnie chce nam wyciąć jakiś numer. Jak zawsze.

- A jak gdzieś się utopił. – Zaczęła panikować zielonooka.

- On nie ma pięciu lat. Tym bardziej zaczynał od plażówki. Plaża to jego drugi dom. – Westchnął i ruszył przed siebie. I tak jak na potwierdzenie słów jej rozmówcy po chwili przed dziewczyną wyrósł Włodi.

- Zgłupiałeś do reszty. – Oburzyła się. – Już się zaczęłam martwić!

- Martwiłaś się o mnie? A więc ci na mnie zależy. – Uśmiechnął się niewinnie.

- Tak! I powinieneś o ty wiedzieć! Myślisz, że siedzenie pod wodą jest śmieszne! – Nina zaczęła prawić mu kazanie. Wrona zwabiony okrzykami, podpłynął bliżej nich.

- Siedzenie pod wodą nie… Ale to tak! – Zawołał i rzucił w kierunku przyjaciela jej miętowy stanik.

- Tobie już do reszty to słońce szkodzi! – Wypiszczała i zaczęła się szamotać. – Andrzej! Oddaj mi go!

- Składam go w ręce mistrza ceremonii. – Uśmiechnął się brązowooki i podał górną część jej bikini Wojtkowi. – Powodzenia. – Klepnął dziewczynę w ramię i odpłynął.

-Wojteeekkk! To już nie jest śmieszne! – Protestowała.

- A mnie to śmieszy. – Chichotał pod nosem. – Jesteś słodka, kiedy się denerwujesz.

- To już nie są nerwy! To jest znęcanie się! – Powiedziała płaczliwie.

- Już dobrze, dobrze… Bo mi się tu zaraz rozkleisz. –Oddał jej stanik. Ta szybko narzuciła go na siebie i wyciągnęła dwa sznurki ponad powierzchnię wody.

- Raczysz zawiązać? – Spytała z maślanymi oczkami. Chłopak zręcznie zanurzył ręce w wodzi i zawiązał je na ciasne kokardki. Potem podszedł do niej bliżej i objął ją w pasie. Cmoknął jej zaróżowiony policzek.

- Chyba się w tobie zakochałem. – Dodał patrząc głęboko w jej oczy.

- Wiesz, co jest gorsze? – Spytała z uśmiechem. – Że ja chyba też. – Ujęła jego twarz w dłonie i powoziła ich ustom złączyć.



   „Wojtek zimno!!!” -  brzmiała treść SMS-a, którego siatkarz otrzymał po północy. Obaj z Andrzejem jeszcze nie spali. Zerwał się z łóżka i zdarł z niego kołdrę.

- Lecę! Księżniczka w wieży mnie potrzebuje. – Wyszczerzył się w kierunku przyjaciela.

- Yhmm… Już to widzę… W drugą noc jestem skazany sam na siebie. – Westchnął Wronka.

- Nie przesadzaj… Zaraz wracam! – Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Pokonał metr długim korytarzem i zapukał do drzwi numer 119. Otworzyła mu Nina, owinięta w kilka swetrów i koc.

- Nienawidzę tej pogody. – Wysyczała i usiadła na łóżku. – W dzień idzie się ugotować, a w nocy zamarznąć. – Protestowała.

- Nie przesadzaj. Zobacz, co mam! – Rzucił w jej kierunku swoją kołdrę i rozsiadł się obok niej. – To nie fair! Masz większe łóżko. – Poklepał ręką po materacu.

- Tak… Tylko ja potrafię zamieszkiwać pokój małżeński w pojedynkę. – Szatynka buchnęła śmiechem i wsunęła się pod grubą warstwę koców. Obok ułożył się Wojtek. – Teraz to mogę spać. – Westchnęła i oparła głowę na jego ramieniu. Chłopak zaczął muskać jej szyję, podbródek, jej oddech gwałtownie przyśpieszył. Zaczął wodzić dłońmi po jej łydkach, udach, brzuchu. W końcu nie wytrzymała. W trzech swetrach i dwóch t-schertach było jej zdecydowanie za gorąco. Podniosła się gwałtownie i zaczęła zrzucać z siebie kolejne warstwy. Włodarczyk z pociemniałymi oczami obserwował cały przebieg akcji. W końcu dzielił ich tylko jej ulubiony szary podkoszulek. Tym razem on ją uprzedził i materiał wylądował na ziemi. Bez zastanowienia skoczył w jej kierunku, przygniatając ją swoim ciałem. Pewnie ugryzła go w wargę, a on mruknął zadowolony, przyśpieszając wędrówkę swych dłoni po jej nagim brzuchu. Dziewczyna uniosła się lekko na łokciach i zaczęła nerwowo odpinać guziki od jego koszuli. Musnęła jego obojczyk i przylgnęła bliżej, patrząc głęboko w jego oczy. Czuła, że ta noc będzie należeć tylko dla nich.



   - Kochanie musisz coś wiedzieć. – Wyszeptał Wojtek do ucha Niny, kiedy objęci obserwowali wschód słońca.

- Słucham? – Odpowiedziała nie odrywając wzroku od oceanu.

- Od przyszłego sezonu gram w Lubinie. – Wypowiedział to tak niepewnie. Poczuł jak wszystkie mięśnie w ciele dziewczyny się spinają. Odwróciła się gwałtownie w jego stronę.

- Nie… Nie ty… Nie możesz mi tego zrobić… - Wyszeptała ze łzami w oczach.


Taaaakkk... Wiem... Należy mi się drugi solidny kop w tyłek od was(pierwszego dostałam od drugiej adminki :P). I tym sposobem mamy rozdział dodany prawie o północy. Ale obiecuję już kolejny w ten czwartek wieczorem. No i... Czytamy. Polecamy! Wspólnie działamy! :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz